sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 9

 Skuliłam się na łóżku głośno płacząc.Dlaczego on  stał się taki ? Dlaczego najpierw mnie poniżał,a później za wszelką cenę próbował to wszystko naprawić. Po co mówił mi ,że kocha,skoro kochanie w tej sytuacji jest niemożliwe,nierealne,nieprawdziwe ? Dlaczego kłamał ,że będzie zawsze przy mnie?Mój przyjaciel, w zasadzie były przyjaciel. Drzwi cichutko zaskrzypiały, z zapuchniętymi,mokrymi oczami schowanych w dłoniach nie mogłam stwierdzić kto to był, z resztą,czy to było ważne? nie chciałam nikogo widzieć.
-Wyjdź stąd.Odejdź ! -warknęłam,a kolejne słone łzy popłynęły po moich czarnych i poklejonych od maskary policzkach.Nikt nic nie odpowiedział,poczułam jak materac ugina się pod czyimś ciężarem. Rozchyliłam palce,przede mną siedział zaniepokojony irlandczyk,wpatrując się we mnie smutnym wzrokiem.Był na tyle blisko mnie,że widziałam każdą pojedyncza iskierkę czającą się w granatowych tenczówkach.Dostrzegałam delikatne,jasne włoski na jego rzuchwie i podbródku i kilka malutkich  pieprzyków.Mój wzrok najbardziej przyciągnęły jego malinowe ,wąskie,lekko popękane usta.
Wtuliłam się w niego ,potrzebowałam bliskości.Jego bliskości ,zdałam sobie sprawę,że moje myśli najczęściej dotyczą jego .Chciałam by był,tak po prostu,już na zawsze .Czułam jak jego dłonie oplatają mnie w pasie i mocniej przyciskają do klatki piersiowej.Schowałam nos w zagłębieniu jego obojczyka,a moje łzy lały się strumieniami.
Powoli uspokajałam się za sprawą jego dotyku i wspaniałego głosu.Odsunęłam się od niego,wycierając mokre oczy.
-Co się stało ? -wyszeptał delikatnie się uśmiechając.Tępo wpatrywałam się w ścianę,na której znajdowało się zdjęcie całej mojej rodziny .
Przebiegł przeze mnie dreszcz,kiedy jego palce wplątały się w moje i zamknęły w uścisku.
-Mi możesz powiedzieć-oznajmił.
A co miałam mu powiedzieć? że moje życie to pasmo niepowodzeń,że tęsknie za bratem,ojcem,że czuję się cholernie samotna i pusta...że go kocham ?
-Chcę...Chce tylko,żeby to wszystko już się skończyło .Chcę happy end'u .  -mruknęłam,nadal nie patrząc w jego oczy.Dlaczego ? Bałam się. Czego ? Odrzucenia..tak ,tego najbardziej.







[ z perspektywy Niall'a ]
Delikatnie chwyciłem jej podbródek,zmuszając by w końcu popatrzyła na mnie .Jej ogromne,lazurowe oczy wpatrywały się we  mnie ze strachem i nadzieją.
-Zawsze będę przy Tobie .Obiecuję-oznajmiłem delikatnie zbliżając się do niej.Kiedy nasze twarze dzieliły już tylko milimetry naparłem na jej usta,przygryzając jej dolną wargę.Dziewczyna jęknęła i rozchyliła je delikatnie,odwzajemniając pocałunek.Moje dłonie powędrowały na jej talie i kark,zmniejszając odległość dzielącą nas.Oplotła mnie w pasie nogami,siadając na mnie okrakiem.
-Ugh..Niall...Ja muszę ci coś powiedzieć -odparła między pocałunkami.Oderwałem się od niej i uśmiechnięty do ucha do ucha zapytałem o co chodzi.
-Jakby ci to powiedzieć....To wiele dla mnie znaczy,chce żebyś wiedział ,że nie jesteś mi obojętny.Ja ja bardzo cię lubię ,nawet bardziej niż bardzo -stwierdziła, a ja myślałem,że eksploduje z radości.Wyszczerzyłem zęby w jeszcze szerszym uśmiechu,na tyle na ile było to możliwe.
-Charlotte to najszczęśliwszy dzień w moim życiu -oznajmiłem i musnąłem jej usta.Milczeliśmy wtuleni w siebie,napawając się swoją bliskością.Nareszcie czułem się stuprocentowo spełniony .
-To co teraz ? -zapytałem przerywając ciszę.-Mówimy im ?
-Teraz? Już ? Zaraz ?Chyba musimy ich nastawić o tego psychicznie,nie sądzisz ?-odpowiedziała,a ja zachichotałem.
-Nie bądź taka poważna -zaśmiała się -Też tak myślę -dodałem .Jako ,że zbliżała się godzina wizyty blondynki u adwokata,musiała mnie opuścić i doprowadzić się do porządku. Zbiegłem na dół,kiedy Lottie zniknęła za drzwiami łazienki. Od razu zostałem zasypany gradem pytań.Okłamałem ich ,twierdząc ,że rozmawiałem z nią i razem udało nam się zlikwidować  problemy.Po części była to prawda, a ja tylko ominąłem cześć dotyczącą naszego pocałunku.Musiałem to zrobić,chociaż byli oni moimi najlepszymi przyjaciółmi musiałem się ukrywać ,inaczej nie byłbym z nią ,nie mógłbym dotykać jej i całować kiedy tylko naszłaby mnie na to ochota .Moja dziewczyna zbiegła po schodach. Moja dziewczyna jak to pięknie brzmi .

[ z perspektywy Charlotte ]

-To kto ruszy szlachetne cztery litery i podwiezie mnie na spotkanie ?-zapytałam,kiedy zmaterializowałam się w salonie, nie rozumiałam jak oni mogli cały czas tutaj siedzieć.Po dłuższej chwili nikt się nie odezwał.
-Widzę las rąk-mruknęłam co wywołało śmiech Horan'a. On nie mógł mnie transportować do kancelarii,w końcu nie miał prawa jazdy. Reszta przecież je posiadała,oprócz Fizzy oczywiście .
-Haaaary ? Może ty -poprosiłam i zrobił maślane oczka.
-Zapomnij mała -odparł.
-Li ?
-Occh..Dlaczego to ja muszę wszystko zawsze robić-mruknął .
-Proszę ! Liaś ! Inaczej się obrażę - walnęłam mały szantaż,który jak najbardziej był w moimi stylu,pewnie jak i każdej kobiety.Jęcząc zwlekł się z sofy,a ponoć to ten najbardziej robotny i pracowity członek One Direction,widać pozory mylą .Szatyn szybko wsunął na stopy białe ,krótkie conversy i nawet ich nie sznurując zasiadł za kółkiem.
-To gdzie jedziemy -odpalił silnik.Grzebiąc w torbie wyciągnęłam portfel i przeczytałam adres z wizytówki,którą wcześniej dał mi brat.
-Co jest między tobą i Niall'em ? -zapytał po chwili .Zesztywniałam.
-A co ma być ?-odparłam nieco za wysokim tonem.
-Ty mi powiedz-stwierdził uśmiechając się i wpatrując w drogę .
-Jesteśmy parą...albo nie..jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.Jesteś jedyną osobą,która wie.Musimy się ukrywać -oświadczyłam nieskładnie.
-To nie fajnie . - i na tym nasza rozmowa się zakończyła.Wspólnie ustaliliśmy,że z powrotem wrócę taksówką lub zadzwonię  po któregoś z chłopców.


Stałam przed szklanymi drzwiami ogromnego budynku,ręce zaczęły mi się pocić,strach mnie obleciał .Weszłam do środka,w poczekalni czekało kilka osób .Podeszłam  do recepcji.Na obrotowy stołku siedziała elegancka blondynka,miała może około 24-25 lat.
-Dzień Dobry .Mam umówioną wizytę na 18 do pani King. -oznajmiłam.
-Pierwsze drzwi na wprost ,pani mecenas jest w swoim gabinecie -odparła,a ja na chwiejnych nogach ruszyłam przez korytarz .Zatrzymałam się przed wejściem,zapukałam i gdy usłyszałam głośne "proszę" przekroczyłam próg . Przy biurku siedziała rudowłosa,szczupła kobieta.Och god dlaczego ona jest ruda ,tak samo jak  ta zasrana psycholożka.Na samą myśl o niej przeszedł mnie dreszcz. Prawniczka wstała i podeszła do mnie wyciągając dłoń.
-Witam.Valerie King-uściskała ją delikatnie.
-Charlotte Tomlinson -usiadłam na czarnym,skórzanym fotelu,który mi wskazała .Spotkanie trwało kilkadziesiąt minut,omówiłyśmy kilka poważnych spraw, a ja dowiedziałam się,że mam na prawdę dużą szanse,by udowodnić ,że jestem niewinna. Val okazała się nie tylko świetnym adwokatem,ale także wspaniałą osobą ,na początku sprawiała wrażenie kobiety sztywnej z zasadami,których nigdy nie łamię.  A tak na prawdę to równa babka. Zadowolona wyszłam z kancelarii,jako,że było jeszcze jasno postanowiłam,że zrobię sobie mały spacer.Ruszyłam spokojnymi ulicami Doncaster rozmyślając,chyba nawet nie muszę mówić o czym , o kim .Blondyn wypełniał każdą cząstkę mojego umysłu.Machając zawzięcie dłońmi maszerowałam niczym mała dziewczynka,wspinałam się po krawężniku i próbując utrzymać równowagę głośno się śmiałam,co raczej mi nie pomagało. W tylniej kieszeni  moich jeans'ów zawibrował mój telefon,a po chwili rozbrzmiało głośne: " White lips, pale face Breathing in snowflakes Burnt lungs, sour taste Light's gone, day's end .." wsłuchując się w piękny głos wokalisty niechętnie odebrałam,nawet nie patrząc na wyświetlacz.
-Tak ?  
-Jezus Lott  dlaczego nie zadzwoniłaś ? -usłyszałam zmartwiony głos Niall'a co spowodowało u mnie głośne :"awwwww"
-Dopiero niedawno wyszłam od prawniczki.Czy ty się o mnie przypadkiem nie martwisz ?
-Oczywiście,że tak .Kiedy będziesz ?
-Niedługo 
-To dobrze .Charlotte ?
-Hmmm. Tak ? 
-Kocham Cię .
-Ja ciebie też Nialler
Na tym zakończyła się nasza rozmowa.Chłopak właśnie po raz pierwszy wyznał mi miłość,kij z tym,że było to przez komórkę,walić romantyzm,najważniejsze było,że to powiedział,nareszcie! Tyle na to czekałam, leżąc w łóżku wyobrażał sobie jak to uroczy niebieskooki irlandczyk na naszej randce w pięknej knajpce,pełnej świec,gdzie jesteśmy tylko my wręcza mi czerwoną różę i szepcze uwodzicielsko : "Kocham Cię" .Chyba nie muszę jakie scenariusze później rodziły się w mojej głowie.
W niecałe 15 minut doszłam do domu,niedaleko furtki stała zakapturzona postać.Na początku przestraszyłam się,ale kiedy mężczyzna odsłonił twarz okazało się ,że to Horan.
-Co tyt u robisz ? -zapytałam zdziwiona.
-Gdybym był w środku,nie mógłbym zrobić tego -oznajmił i mocno wpił się w moje usta,uśmiechnęłam się pogłębiając pocałunek i wplątałam jedną dłoń w jego farbowane włosy,a drugą gładząc go po ciepłym policzku.Jego ręce powędrowały zaś na moją  talię i pupę .
-Horan ty zbereźniku -zaśmiałam się zdejmując jego dłonie z mojego tyłka.
-Ja ? Zbereźnik ? Nie ! -zrobił dziwaczną minę co wywołało  głośne rżenie u nas obojga ,śmiechem raczej nie można było tego nazwać. W bezpiecznej odległości weszliśmy do domu. To był dopiero początek "udawania",że nas nic nie łączy ,a mi po pierwszym wieczorze już było okropnie trudno.



__________________________________________________________________
Witam ;3 Jako ,że jesteście wyjątkowo aktywni i chętnie komentujecie poprzedni rozdział,wstawiłam kolejny.Mam nadzieję ,że wam się spodoba. Następny nie będzie tak prędko, ten i tak dosyć szybko napsiałam ,mam ferię i chcę ruszyć dupsko z domu, a nie przesiadywać 24 h na dobe przed kompem.Ale nie martwcie się nie zaniedbam was i bloga .Write soon <3
p.s. Rozglądam się za jakimś ciekawszym szablonem,życzcie mi sczęścia w poszukiwaniach !xx

2 komentarze:

  1. Jej! Są razem! Ciekawi mnie jak zdołają to wszystko ukryć i czy Louis się wścieknie jak się dowie. A tak btw. ja też chcę już ferie!! C;;

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku , jakie to fantastyczne. Są razem *.*, chce już następny no!
    http://tonks-onedirection-opowiadania.blogspot.com/2013/01/rozdzia-11-after-party-przerwa-mi-lou-i.html

    OdpowiedzUsuń