piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 12

[ z perspektywy  Niall'a ]
Poczułem jak ktoś mnie szturcha.Nie miałem siły otwierać oczu.
-Ha-harry przestań-mruknąłem i zatopiłem twarz w poduszce.
-Niall obudź się.To ważne-odparł,a ja wygramoliłem się spod kołdry.Przeciągnąłem się,później parę razy ziewnąłem i wytarłem pogniecioną twarz.Kiwnąłem głową,a on zaczął mówić.
-Lottie nie ma w domu.
-Tyle tylko miałeś mi do powiedzenia?Na pewno jest w szkole. Z resztą,która godzina?-stwierdziłem.
-11.30.Nie ma jej w szkole,wychowawczyni dzwoniła i pytała gdzie jest.-oznajmił,a ja zacząłem się trochę martwić.Skoro nie poszła na lekcję,to może zrobiła sobie wolne i łazi po mieście? Pewnie tak.Chwyciłem spodnie i granatowy sweter i ruszyłem do łazienki.
-Nic z tym nie zrobisz ? Myślałem,że....-powiedział,kiedy opuszczałem sypialnię.Odwróciłem się w jego stronę.
-Co myślałeś Harry?-zapytałem ze stoickim spokojem,choć tak na prawdę w środku,aż się gotowałem.To miała być tajemnica,a tu proszę Styles się wszystkiego domyśla,a może słyszał jak rozmawialiśmy? Albo nas widział?
-Wydawało mi się,że ją lubisz -oznajmił.
-Lubię i to bardzo -na usta cisnął mi się jeden wyraz "Kocham",ale ugryzłem się w porę w język.
***
Siedziałem przy stole w jadalni i powoli przeżuwałem obiad,który przygotowała dla nas Eleanor.Był niedobry? Nie,wręcz przeciwnie,ja po prostu nie miałem na niego ochoty.Dłubałem widelcem w talerzu i nuciłem coś pod nosem.Moje myśli były zajęte Charlotte.Dzwoniłem do niej kilkakrotnie,wysłałem ze 100 sms-ów ,a ona nie raczyła nawet napisać,czy żyję.Odłożyłem naczynie do zlewu i pobiegłem do pokoju.Wygrzebałem z walizki wszystkie poukładane ciuchy i przeszukałem boczne kieszonki,ale niczego nie znalazłem.Zawiedziony zacząłem wkładać rzeczy z powrotem do środka.Nagle w moje ręce wpadł gruby,rudy sweter zrobiony na drutach,był na mnie za mały,zniszczony i brzydki,ale  zawsze miałem go gdzieś przy sobie,czy to w szafie,czy w walizce,czy nawet pod łóżkiem.W środku sweterka "siedziało" coś twardego i sztywnego.Był to mój notatnik,ciemnozielony, z flagą Irlandii i moim podpisem,który wykonałem mając może 9 albo 10 lat.Właśnie jego szukałem,przewróciłem pierwsze stronice i rozkoszowałem się ich zapachem,dotykałem opuszkami palców litery,rysunki,wypukłe naklejki i zdjęcia,które także kiedyś tam umieściłem.Po co był mi ten zeszyt? W zasadzie to nie był zwykły brudnopis,o co to,to nie.Zapisywałem w nim moje sekrety,najzabawniejsze sytuacje jakie mi się przytrafiły,zadania z matematyki na brudno,wiersz miłosny do Naomi,w której wieku 12 lat się podkochiwałem.Było tam absolutnie wszystko. Ostatni raz przeglądałem go jakiś rok temu.Wtedy też nabazgrałem kilka piosenek,na początku wstydziłem się pokazać je chłopakom,ale jedna z nich wpadła w ich łapska i jak się okazało nie była to porażka,dzisiaj "One Thing " znajduję się na naszej debiutanckiej płycie i jestem z siebie niesamowicie dumny.Postanowiłem nie marnować czasu na zamartwianie się.Kiedy siedziałem bezczynnie mój mózg zaczął wytwarzać okropne scenariusze,których główną bohaterką była rzecz jasna Lott. Gdy przymykałem powieki widziałem ją, a w zasadzie czerwony placek krwi i jakieś szczątki na środku jezdni,czarny worek,w który wkłada się martwe ofiary wypadków,karetkę,policję i jego,Michaela ? Mick'a ? Nie pamiętałem jak on się nazywał,nigdy też nie widziałem go na oczy,ale wyobrażałem go sobie jako wysokiego,zgrabnego szatyna, ze lśniącą czupryną postawioną do góry,pięknymi oczami,zgrabnym nosem,mocno zarysowaną szczęką,wydatnymi ustami i zarostem,po prostu I D E A Ł Uśmiechał się nonszalancko i lustrował moją Lottie,która w moim umyśle od kilkunastu minut nie żyła.Otrząsnąłem się,ona na pewno jest cała i zdrowa.Usiadłem przy biurku,pozwoliłem sobie otworzyć jedną szufladkę,wyciągnąć z niej piórnik z podobizną Garfield'a i wziąć czarno-różowy długopis.Przyjrzałem się jeszcze raz rudemu kociakowi i zauważyłem,że na jego prawym uchu jest coś nabazgrane.Po długich staraniach odczytałem : "IN.H". Wyszczerzyłem się jak głupi i zabrałem do pisania. Zanotowałem pierwszą linijkę :People say we shouldn’t be together Później poszło już z górki,zadowolony zacząłem po cichu śpiewać. Zamknąłem notatnik i schowałem na swoje miejsce.
***
-Dziewczynki! -krzyknął Louis,a bliźniaczki od razu pojawiły się w salonie.
-Na pewno niczego nie wiecie?To bardzo ważne-zapytałem, denerwowałem się i to strasznie,jeśli coś by się jej stało nie wybaczyłbym sobie tego.
-Nie,jakbyśmy wiedziały to byśmy powiedziały,prawda Day? -odparła Phoebe szturchając niższą o kilka centymetrów siostrę.
-Ja-jasne-mruknęła,było widać,że ściemnia,nie szło jej to najlepiej.
-Nie wydaje mi się Daisy powiedz całą prawdę,musimy znaleźć Lottie-oznajmiła Eleanor przyciągając do siebie dziewczynkę i sadzając ją na kolanach.Spuściła wzrok.
-Ale jakby coś to ja nic wam nie mówiłam
Wszyscy przysięgliśmy,że to będzie nasza tajemnica.Niczego istotnego jednak się nie dowiedzieliśmy, Charlotte wyszło o północy,musiała załatwić jakieś "ważne sprawy". Prychnąłem i wyszedłem na świeże powietrze.
-A temu co ?-usłyszałem pytanie mulata zanim drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Po raz kolejny nagrałem się na jej pocztę głosową.To był dopiero początek naszego związku,a już pojawiły się problemy i strach. Wiedziałem,że takie rzeczy się jej wcześniej zdarzały,ale nie sądziłem,że będę przeżywać coś takiego.Jednocześnie czułem gniew,wręcz wściekłość,była taka nieodpowiedzialna,włuczyła się sama po nocy nie wiadomo gdzie i smutek,bezsilność,nie mogłem nic zrobić,tak bardzo się bałem,że nigdy już nie zobaczę jej uśmiechającej się szeroko  na mój widok.Ruszyłem w stronę...właściwie to nie znałem Doncaster i nie wiedziałem gdzie idę,mijałem biegające beztrosko dzieci,parę staruszków,chłopaka na desce i zobaczyłem ją .Siedziała na krawężniku z kolanami pod brodą. Zacząłem biec w jej stronę.Po chwili znalazła się w moich ramionach,cała i bezpieczna.
-Tak się martwiłem-mruknąłem wkładając nos w zagłębienie obojczyka dziewczyny.-Wiesz,że powinienem nakopać ci do tyłka za to co zrobiłaś.
-Przepraszam.To się już nigdy więcej nie powtórzy-odparła skruszona.Wierzyłem jej? Nie byłem pewny,ale raczej tak.
-Lou na pewno jest wściekły-kiwnąłem głową,zapowiadała się niezła jazda.Spletliśmy razem dłonie i ruszyliśmy w stronę mordoru .
-Gdzie ty tak w ogóle byłaś?-przystanąłem.
-Nigdzie,Niall
-Do prawdy? Charlotte Elizabeth Tomlinson radzę ci powiedzieć prawdę-oznajmiłem przybierając surowy ton głosu,taki jaki zawsze Jay wzywała swoje dzieci,kiedy coś przeskrobały.
-Skąd wiesz jak mam na drugie imię ?-zapytała.
-Nie odwracaj kota ogonem Lottie,powiesz mi czy nie ?-warknąłem.
-Nie-stwierdziła-Nie gniewaj się Nialle....
-Świetnie-założyłem dłonie na piersi i nawet nie patrzyłem na blondynkę.Najpierw znika,później coś ukrywa,super.
_____________________________________________________
Heeej :3 Przepraszam,że tak późno........w sumie to się wyrobiłam w terminie,więc nie wiem za co przepraszam.Rozdział nie należy do najdłuższych,a  ferie się kończą,sprawdzian z histori tuż tuż, a
mądra ja zamiast uważać na lekcjach 2/3  z nich przespałam.-.- No,ale nie będę was zanudzać..Mam nadzieję,że się podoba.Komentujcie,jeśli tak :) Następny....niebawem.
+ Chciałybyście,żebym dodała Mick'a do bohateró,w sumie nei wiem,czemu od razu tego nie zrobiłam.
Do następnego xxx

1 komentarz:

  1. Niall strzela focha? W zasadzie to dobrze, bo nie powinna tego przed nim ukrywać. Ale z drugiej strony pewnie boi się jego reakcji... Czekam na nexta :D

    OdpowiedzUsuń