środa, 19 czerwca 2013

Rozdział 34


Heeeeeeeeeeeeeeeeej! Jestem na czas,co prawda rozdział jest krótki,ale mam nadzieję,że Wam się spodoba.Założyłam nowego bloga,link macie po prawej(Wystarczy kliknąć na to pierwsze zdjęcie.)
Wielkie dzięki za tyle odwiedzin.:)
Do następnego kochane <3 xxx
 Lekko wstawieni wróciliśmy do domu.Uśmiech nie schodził nam z twarzy,a oczy Nialla błyszczały wypełnione radością.
Blondyn wystukał kod i znaleźliśmy się na posesji.
-Masz klucze?-zapytał,a ja pokręciłam głową.Przeszukałam kolejny raz torebkę,ale nie było ich.
-A ty nie?-zdziwiona zmarszczyłam brwi.
-Niestety nie.-mruknął,a ja zmęczona opadłam na trawnik.Był on nieco wilgotny,ale dało się wytrzymać. Horan zajął miejsce tuż obok mnie.
Oparłam głowę o jego ramię,a on przygarnął mnie do siebie.Zaczynało mi się robić zimno,Niall wyczuł to i jeszcze mocniej mnie przytulił.
-Wygląda na to,że będziemy spać pod gołym niebem.-oznajmił uradowany.Ja jakoś specjalnie zadowolona tym faktem nie byłam,ale nie miałam innego wyjścia.
-W szopie powinny być jakieś koce.-Horan wstał i zniknął zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.Po chwili zjawił się z dwoma,niezbyt czystymi płachtami  i latarką.Chwała Bogu,że ją znalazł,bo było naprawdę ciemno.Tam gdzie akurat się znajdowaliśmy rozłożyliśmy jeden z koców,położyliśmy się i przykryliśmy drugim.
-Nie ma to jak romantycznie spędzona randka.-skitował Niall,a ja uśmiechnęłam się pod nosem.
-Jest w porządku.-stwierdziłam kładąc głowę na jego piersi.Zamek od sukienki wpijał mi się w bok,więc zaczęłam się kręcić.
-Daj,pomogę ci.-oznajmił-Przysuń się.
Musiałam zawisnąć nad nim w powietrzu,opierając się łokciami wzdłuż jego ramion by mógł mi ją zdjąć.Niestety moja koordynacja ruchowa nie była dostatecznie dobra i w momencie,gdy kiecka opadła na moje kostki przygniotłam blondyna swoim ciężarem.
-Przepraszam.-mruknęłam,chcąc z niego zejść,on jednak owinął swoje dłonie wokół mojej talii i nogi wokół łydek.
i want this.-Mi tak jest wygodnie.Bardzo wygodnie.-wymruczał przyciągając mnie do siebie jeszcze bliżej.Doskonale,nawet w ciemności widziałam błękit jego oczu.Czułam jego ciepły,szybki oddech na mojej twarzy.Czułam jego gorące dłonie na moim ciele.
Chwyciłam go za kark i delikatnie pocałowałam dolną wargę,a następnie górną.Po chwili naparłam na nie z dużą siłą prosząc o więcej pieszczot,jego usta rozchyliły się,a mój język złączył się z jego w spójną całość.
Jego męskie,silne dłonie przyprawiały moją skórę o dreszcze.Jego palce podążając od linii majtek aż po sam biustonosz zatrzymały się przy zapięciu.Nadal całując jego wargi,mruknęłam dając mu tym nieme pozwolenie,a on pozbył się mojego koronkowego stanika bez ramiączek. Obrócił mnie tak,że teraz ja zalegałam pod jego ciałem. Subtelnie całował moje usta schodząc coraz niżej.Ssał i przygryzał skórę na mojej szyi,aż wreszcie dotarł do piersi.Pierwszy raz widziałam w jego oczach takie podekscytowanie i pożądanie.
Delikatnie muskał je swoimi wilgotnymi ustami i językiem,przyprawiając mnie o ciche jęki i szybsze bicie serca.
-Jesteś taka piękna.-wyszeptał całując mój brzuch.Gdy był już przy linii majtek ni stąd,ni zowąd rozległ się dźwięk syren policyjnych i karetki.Jak oparzeni wyskoczyliśmy spod koca by sprawdzić co się stało.
-Najpierw załóż to.-Niall zachichotał i podał mi swoją koszulkę,a ja czerwieniąc się niemiłosiernie zdałam sobie sprawę,że przecież jestem prawie naga.Szybko wciągnęłam na siebie t-shirt i podążyłam za nim.
-Zostań tutaj.-poprosił,kiedy byłam bliska wyjścia na zewnątrz.Pokiwałam głową,a on ucałował moje usta i poszedł sprawdzić co się dzieje.
Mijały minuty,a on wciąż nie wracał.Wszystko ucichło,wiał tylko silny,chłodny wiatr i było przeraźliwie ciemno.Nagle coś zatłukło się i z sercem w gardle odwróciłam się do tyłu.
Przez ogrodzenie przeskoczył jakiś facet.Nie widziałam go dokładnie,dostrzegłam jedynie jego szare,przeszywające mnie oczy i zakrwawiony łom w ręce.Zaczął się zbliżać w moi  kierunku,a ja nie wiedząc co mam robić krzyknęłam co sił w płucach.Mężczyzna zwiał,a zamiast niego w ogrodzie pojawił się Horan i policjant.
-Co się stało?-zapytał,a ja przerażona wpadłam w jego objęcia.
-Jakiś facet przeskoczył przez płot i zaczął iść w moim kierunku.Miał w dłoniach zakrwawione narzędzie.-mruknęłam.Wystraszyłam się i to nie na żarty,ale teraz Nialler był blisko mnie i zaczynałam się uspokajać.Przy nim czułam się bezpieczna.
-W którą stronę uciekł?-zainteresował się tym wysoki,młody gliniarz.
-Tam.-wskazałam w stronę kolejnego domu.On pokiwał głową,podziękował i wybiegł.
-Co się tam stało?-zapytałam,kiedy razem z blondynem usiedliśmy na naszym posłaniu.Chłopak nadal trzymał mnie w swoich ramionach,całując w głowę.
-Ktoś się włamał do sąsiadów,a że byli w domu to musiał ich czymś ogłuszyć.Pan domu nie oberwał wystarczająco mocno i gdy ten gnojek plądrował mu salon zadzwonił na policję.-oznajmił,a ja mocniej przycisnęłam się do jego klatki piersiowej.
-Ale wszystko z nimi w porządku?Tak?-dopytywałam.
-Córka trafiła do szpitala.-odparł,a ja westchnęłam.Nie rozumiałam dlaczego tacy ludzie istnieją,po co krzywdzą innych,przecież czerpanie z takich rzeczy satysfakcji jest po prostu niedorzeczne.
-Nie bój się.Po prostu zaśnij,jest już późno.-oznajmił,a ja położyłam się na boku i wtuliłam w jego klatkę piersiową.
-Dobranoc.-szepnęłam całując go w kącik ust.
                                                 
***
Obudziły mnie odgłosy jakieś rozmowy.Przekręciłam się na drugi bok z zamiarem zakrycia poduszką bolącą głowę,ale nie było jej tam.Po omacku zaczęłam szukać jakiegoś jaśka,ale jedyną rzeczą,którą wyczułam pod palcami była wilgotna trawa.
-Co jest?-mruknęłam i podniosłam się do pozycji siedzącej nie otwierając oczu.Słyszałam śmiech chłopców,ale byłam za bardzo zmęczona by się tym przejmować.Opadłam z powrotem na plecy i syknęłam z bólu,zakrywając czymś twarz.Znów kolejna salwa śmiechu nie pozwoliła mi  w spokoju się odprężyć.
Niall jęknął i wtulił się w mój bok,a  mi od razu zrobiło się przyjemniej.
-Możecie się zamknąć?-warknął,muskając ustami mój kark,gdzie od razu pojawiła się gęsia skórka.
-Możecie iść spać do domu,a nie wstyd robić?-odpyskował Harry,a ja otworzyłam oczy nie wiedząc o co mu chodzi.Zorientowałam się,że leżymy na środku ogrodu przykryci brudnym kocem i jęknęłam.
-Byliście aż tak wstawieni,że pomyliły się wam pomieszczenia?-zakpił Zayn,a ja prychnęłam.
-Zapomnieliśmy kluczy.-odparłam i zaczęłam budzić Nialla.
-Nie chcę.-wymruczał,a ja zachichotałam.Wyglądał tak uroczo.Zmierzwiłam jego blond kosmyki i przygładziłam stojącą we wszystkie strony grzywkę.
-Wstawaj skarbie.-pocałowałam go w nos,wstałam  i ruszyłam do domu.
-Nie zapomniałaś o czymś?-Louis zaczął się śmiać,a ja odwróciłam się.Mój brat trzymał w ręce mój biustonosz i sukienkę,a ja czerwieniąc się jak burak wróciłam po moje rzeczy obciągając t-shirt Nialla,który ledwo zakrywał moją koronkową bieliznę.Cała piątka,nawet zaspany blondyn szczerzyła się jak nienormalna.
-Spadajcie.-warknęłam i pobiegłam do mieszkania.

***
Siedząc w pokoju i czekając na przyjście małej Lux włączyłam na chwilę laptopa.Na twitterze roiło się od wpisów dotyczących randki mojej i Horana,a nawet pojawiło się kilka zdjęć jak tańczymy,całujemy się,czy przytulamy.Natknęłam się na parę miłych komentarzy,większość jednak była negatywna.Postanowiłam,że nie będę się tym przejmować,ale jak to z moimi postanowieniami bywa,nie zawsze wypalają.
Maja była dostępna na skype,więc od razu do niej zadzwoniłam.
-Heeeeeeeeeeeeeeeeeeeej!-zapiszczała.-Nawet nie wiesz jak się cieszę,że wreszcie się odezwałaś.
-Ja też.Stęskniłam się za tobą,ale wiesz jak było...-mruknęłam,przepraszającym tonem.
-Jasne,nie martw się tym.Lepiej opowiadaj jak tam z seksiastym Horanem.-odparła,uśmiechając się niewinnie.Wyszczerzyłam zęby i pokiwałam jej palcem wskazującym przed kamerką.
-Ty lepiej uważaj jakich określeń używasz?Seksiasty?Chyba nie chcesz stracić zębów.-brunetka wybuchnęła śmiechem,a ja jej zawtórowałam.Rozmawiałyśmy ponad pół godziny,kiedy mała Luxie przyjechała,a ja musiałam się nią zająć.
-Poczekaj jeszcze chwilkę.Mam niespodziankę.-oznajmiła May,a ja przytaknęłam,zastanawiając się o co może jej chodzić.
-Przyjeżdżam do Londynu!-wykrzyknęła,klaszcząc w dłonie,a ja ucieszyłam się niezmiernie.Brunetka była strasznie zadowolona z tego faktu,a ja chyba jeszcze bardziej.W końcu miałabym dla niej czas,no i dodatkowo nie nudziłabym się.Nie znałam nikogo w Londynie,a przyjaciółka z Polski pod nosem to naprawdę świetny plan awaryjny.
Uśmiechnięta od ucha do ucha zbiegłam na dół.Przywitałam się Lou i odebrałam od niej małą,słodką blondyneczkę,którą od razu wyściskałam.
                                                                        ~*~
Spędziłam z małą Luxie caluśkie popołudnie.Mała była przeurocza,cały czas się wygłupiała i chichrała razem ze mną i Niallem.Odeszłam na chwilę od nich i z ukrycia zrobiłam im zdjęcie.Wyglądali tak słodko,zupełnie jak ojciec i córka.
-Manager dzwonił Niall.Musisz z nim pogadać.-do salonu wkroczył Louis.
-Ale że teraz?-zapytałam.Czego ten facet od niego chciał i to w niedzielę?Każdy cywilizowany człowiek odpoczywa wtedy i spędza czas z rodziną,czy przyjaciółmi,a nie zalega przed biurkiem w pracy.
-Tak,natychmiast.-odparł i wziął małą na ręce.Horan zaś wstał z kanapy i klnąc pod nosem zaczął się ubierać.
-Zrób papa tym brzydakom i idziemy na spacerek razem z ciocią El i wujkiem.-Tommo złapał Lux za rączkę i obydwoje zaczęli machać do nas.
-Nie pieprz głupot tylko idź.-pogoniła go Eleanor,a ja zaczęłam się śmiać.W między czasie ogarnęłam zabawki małej i byłam gotowa do wylegiwania się na kanapie.
-Chaaaar...-Nialler podszedł do mnie i popatrzył na mnie błagalnym wzrokiem.
-Pojedziesz ze mną?-poprosił,a ja od razu się zgodziłam,w końcu nie miałam nic lepszego do roboty.Pobiegłam na górę,ubrałam się i nieco zestresowani wyszliśmy.

* Z perspektywy Louisa*

Cieszyłem się z tego,że Charlotte była szczęśliwa.Uśmiechałem się na samą myśl o tej dwójce uroczych,trochę niezdarnych blondynów.Pasowali do siebie i co do tego nie miałem żadnych wątpliwości.Bałem się o nią,o Nialla może mniej,ale też.Lottie potrafiła naprawdę narozrabiać i na samą myśl o tym,że Horan mógłby przeżywać jej sprawę z Blackiem jeszcze raz aż więdło mi serce.Irlandczyk zdecydowanie należał do tych wrażliwych i uczuciowych,Lottie mięczakiem nie była i zawsze sobie jakoś radziła,jednak ja tam swoje wiedziałem.
Czułem się za nich odpowiedzialny,trochę traktowałem ich jak dzieci,ale nic na to nie poradzę.
-Mała jest taka kochana.-El oparła się o mój bok wpatrując w wesoło biegającą Lux.To prawda,Luxie była prze urocza,uwielbiałem ją,tak jak i wszystkie małe brzdące,lecz wizja posiadanianwłasnych dzieci przerażała mnie.To była ogromna odpowiedzialność,a ja nie czułem się gotowy by zostać ojcem.
-Nad czym tak myślisz?-zapytała,całując mój policzek.Objąłem ją wokół talii i musnąłem wargami jej czoło.
-O dzieciach.-odparłem,a ona uśmiechnęła się nieśmiało.
-Lou.Mam pytanie....-zaczęła.
-Tak?
-A jeśli,no wiesz byłabym w ciąży to byłbyś bardzo wściekły?
Popatrzyłem na nią zdziwiony,czy ona przypadkiem mi czegoś nie sugerowała...
Nie odpowiedziałem nic,no po prostu nie wiedziałem co mam jej powiedzieć.
-Rozumiem.-stwierdziła sucho i ruszyła do małej blondyneczki.Wsadziła ją do huśtawki i co po chwilę gilgotała ją po brzuszku. Chciałem jej jakoś wytłumaczyć,że nie do końca to miałem na myśli,jednak ona nie pozwoliła mi dojść do słowa.

* Z perspektywy Felicite*
-Harry mówił mi,że mogłabym przyjechać do was na weekend.Myślisz,że to dobry pomysł?-zapytałam brata.
-Jasne,że tak.Nie możesz wziąć ze sobą dziewczynek,nie będziemy mieli dla nich czasu,ale ty wbijaj śmiało.
-To świetnie.Bardzo się cieszę.
-A ty przypadkiem nie byłaś pokłócona ze Stylesem?
-Stare dzieję,Lou.Teraz wszystko jest okej.
-To dobrze.Trzymaj się mała.
-Jasne.Dzięki,pa.
Byłam taka zadowolona.Już za tydzień miałam zobaczyć się z bratem,siostrą,tymi przygłupami,no i rzecz jasna z Harrym.Nie wiem jak mogłam się na niego złościć.Jest wspaniałym przyjacielem,bez którego chyba nie dałabym sobie rady.Co do naszego pocałunku....Chciałam o tym zapomnieć,ale nie potrafię.Wiedziałam,że to był impuls i Loczek nie planował tego zrobić,więc nie wspominaliśmy już o tym.Przynajmniej między sobą.Mi jednak co noc śniły się przeróżne scenariusze z mną i nim w roli głównej.To było żenujące,w końcu byliśmy tylko przyjaciółmi.
















czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział 33

Witajcie kochane! Nawet nie wiecie jak mi to wszystko szybko zleciało,już 33 rozdział,a ja czuję się jakby zaledwie minął miesiąc,góra dwa,a nie 6.To już(może nie równe,ale jednak) pół roku z Wami.Jestem taka szczęśliwa,gdyby nie Wy nie byłoby mnie tutaj.W dodatku dobiłyście do prawie 14 tysięcy wyświetleń,za co bardzo dziękuję.Wielkie dzięki też za wzięcie udziału w ankiecie.Nie wiem kiedy zacznę publikować one shooty,ale na pewno stanie się to wkrótce.
Wciąż poprawiam i zaliczam oceny,więc same rozumiecie...:)

*Z perspektywy Zayna*

Denerwowałem się jak jasna cholera.Zaprosiłem Perrie na spacer i teraz siedziałem na ławce pod wielkim dębem w parku,czekając aż się zjawi.

Od popołudnia biegałem jak głupi po domu.Wziąłem prysznic,ogoliłem się,ubrałem,ułożyłem włosy i popsikałem się ulubionymi perfumami.Byłem gotowy godzinę przed czasem i później plątałem się jak zabłąkany kundel po mieszkaniu.Strach we mnie narastał.Zachowywałem się jak zakochany 14-latek,a przecież to nawet nie była randka.Edwards traktowała mnie jak kolegę,więc zaprosiłem ją na zwykły przyjacielski spacer.Nie miałem pojęcia czy nasza znajomość jakoś się rozwinie,ale bardzo tego chciałem.
Zauważyłem ją i uśmiech sam wkradł się na moją twarz.Wstałem,kiedy podeszła i delikatnie ją przytuliłem.Czułem rozchodzące się po moim brzuchu ciepło i przyśpieszone bicie serca.
-Cześć piękny-Perrie wyszczerzyła się i uderzyła mnie żartobliwie w ramię.Przewróciłem oczami,uśmiechając się pod nosem i udając naburmuszonego.
-Pezz dobrze wiesz jak tego nie znoszę-westchnąłem,a ona zaczęła się śmiać.
-Doskonale o tym wiem piękny.
Po raz kolejny użyła znienawidzonego przeze mnie przezwiska,więc nie mogłem jej po prostu odpuścić.Zacząłem ją gonić,blondynka ruszyła pędem przed siebie piszcząc,a ja śmiejąc się jak nienormalny pognałem za nią.
Jej zgrabne nogi pozwalały jej na nabranie coraz to szybszego tępa,a blond kosmyki fruwały na wietrze.Mimo,iż byłem nieco z tyłu z łatwością mogłem usłyszeć jej głośny śmiech.Przyspieszyłem,nie mogłem przecież jej nie złapać.Kiedy byłem tuż przy niej,obróciła się do tyłu,zachwiała i upadła prosto na mnie.Złapałem ją za ramiona,tak by nabrała równowagi.
-Dzie-dzięki-mruknęła,patrząc mi prosto w oczy.Niemal stykaliśmy się czołami,czułem jej unoszącą się z prędkością światła klatkę piersiową tuż na moim torsie,jej szybki oddech i kołaczące serce.
-Nie ma za co-szepnąłem,wpatrując się w jej hipnotyzujące,kryształowe,niebieskie tęczówki.Odgarnąłem opadające blond włosy za ucho i ucałowałem ją w czoło. Perrie uśmiechnęła się szeroko i ruszyliśmy dalej rozmawiając.

***
-Zayn!Przestań,błagam-krzyknęła Edwards turlając się ze śmiechu.
-Ale o co chodzi?-mruknąłem,a ona jeszcze bardziej zaczęła się śmiać,łapiąc za brzuch.
-Nie rób więcej takiej miny,bo się zsikam-oznajmiła,naśladując mnie.
-Daj spokój wcale nie robiłem żadnej głupiej miny!-stwierdziłem wywracając oczami,a ona znów zaczęła rżeć jak koń. Dołączyłem do niej i obydwoje wydając z siebie dziwne dźwięki walaliśmy się po trawie.Ludzie patrzyli na nas jak na wariatów,a dzieci wskazywały na nas palcami.Cały czas śmialiśmy się z siebie na wzajem,chociaż nie było ku temu powodów.
-Jesteś dziwna-oznajmiłem,kiedy jako tako się ogarnęliśmy.Zmachana blondynka oparła się o moje ramie i uśmiechnęła szeroko.
-Ty też-odparła wzruszając ramionami.-Przynajmniej nigdy nie będzie nam ze sobą nudno.-dodała skubiąc trawę i spuściła wzrok.
-Nawet wtedy,gdy będziemy parą starych dziadków po siedemdziesiątce?-zapytałem,a ona przytaknęła.
-Nawet wtedy.
image-Co powiesz na jakieś dobre jedzenie?-zaproponowałem,a ona zapiała z radość.Zerwała się jak oparzona i zaczęła odprawiać jakiś taniec radości,rapując przy tym.
-If you want it I'm gonna be Va Va Voom Voom
Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła w stronę wyjścia z parku.Z uśmiechem na ustach przyglądałem się jej dziwacznym ruchom i wsłuchiwałem w piękny głos.
-If you got it you got you got that Boom Boom
-To gdzie idziemy?-zapytała,nadal nie puszczając mojej dłoni.Jej skóra była taka ciepła i delikatna....idealna.
-Znam fajną knajpkę.-powiedziałem i zacząłem ją prowadzić.

****
Rozmawialiśmy jedząc potrawkę z kurczaka.Przyłapywałem się na tym,że wpatrywałem się na jej usta,kiedy opowiadała mi o czymś.
-Malik!Słuchasz mnie w ogóle?-warknęła.
-Ja..ja po prostu...masz takie ładne usta-mruknąłem,a ona zarumieniła się.
-Nie wiem co powiedzieć...-szepnęła spuszczając wzrok i bawiąc się widelcem.Podobał mi się sposób w jaki na nią działałem.Cieszyło mnie to.
-Najlepiej mnie pocałuj.-oznajmiłem,a ona przybrała jeszcze czerwieńszej barwy.Była taka słodka,kiedy się rumieniła.
Nachyliłem się nad stolikiem i delikatnie musnąłem jej malinowe,wydatne usta.Ona zaś uśmiechnęła się,posyłając mi zalotne spojrzenie spod długich,czarnych rzęs.



* Z perspektywy Lottie*

Denerwowałam się i mimo tego,że tłumaczyłam sobie,że to przecież mój Niall,a nie jakikolwiek inny facet,nie dałam rady się uspokoić.
Po raz kolejny poprawiłam falowane,blond włosy do pasa i chwyciłam za torebkę.
-Kochanie,jesteś już gotowa?-Horan uchylił lekko drzwi od sypialni i zapytał.
-Tak.-odparłam,a on wszedł do środka.
-Wow,wyglądasz cudownie.-stwierdził z uśmiechem,lustrując mnie z góry do dołu.Czułam się nieco zażenowana,ale kiedy splótł swoje palce z moimi całując w polik,strach i wszystkie negatywne uczucia wyparowały.Pozostała sama radość i kołaczące z podekscytowania serce.
-Jedziemy?
-Jedziemy.
Wyszliśmy z domu,żegnając się z przyjaciółmi.Eleanor i Danielle posłały mi szerokie uśmiechy i uniosły kciuki w górę.
Taksówka czekała na nas przed ogrodzeniem.Niall podał kierowcy adres i odjechaliśmy.Oparłam głowę o jego ramie,a on położył swoją dłoń na moim kolanie.
-Cieszę się,że mi wybaczyłaś.-szepnął,posyłając mi ciepły uśmiech,który odwzajemniłam.
-Też się cieszę,że po tym wszystkim chcesz ze mną być.-odparłam,a on ucałował mnie w czółko.
Dojechaliśmy,Horan wyszedł jako pierwszy z samochodu,otworzył mi drzwi z drugiej strony i pomógł wysiąść.
Trzymając się za ręce weszliśmy do bogatej,pięknej restauracji.Potwierdziliśmy naszą rezerwację i kelner zaprowadził nas do jednego ze stolików,podając menu.
W środku było przecudownie.Ozdobny,gigantyczny żyrandol,mnóstwo kwiatów,cicha,nastrojowa muzyka,światła,bogato zastawione stoły i mnóstwo dodatków.
-Podoba ci się?-zapytał blondyn,drapiąc się po podbródku.Czyżby jego też zaatakowała trema?
-Oczywiście,że tak.Tu jest fantastycznie,skarbie-oznajmiłam,a on wyszczerzył się dumny ze swojego wyboru.Zamówiliśmy jedzenie i popijając czerwone wino wesoło gawędziliśmy.
-Danielle jest taka kochana.Od razu ją polubiłam-stwierdziłam z uśmiechem.
-Tak,Dani jest świetna.
-I Paul.On jest taki,taki śmieszny.-powiedziałam,a on wybuchnął śmiechem,kręcąc głową.
-Zasnęłam a autobusie,a kiedy on zaczął mnie budzić skopałam go.Wiesz jak mi później było wstyd.-mruknęłam,a on znów zaczął się chichrać.
-Jesteś taka urocza...-uśmiechnął się po raz kolejny.Uwielbiałam kiedy to robił.Kochałam się w jego
uśmiechu.Jego rumianych policzkach,aksamitnych blond włosach i pięknych oczach.
-Wiesz,że Zayn chyba się zakochał..-zagadnął,a ja pisnęłam z radości,klaszcząc w dłonie.
-Co ty gadasz?W kim?
-Znasz Little Mix?-odpowiedział pytaniem na moje pytanie.
-No pewnie,ale co to ma do rzeczy?-mruknęłam,chciałam wiedzieć,która dziewczyna jest tą szczęściarą.
-Spokojnie...-zachichotał,a ja zmiażdżyłam go wzrokiem.W między czasie kelner przyniósł nam pachnące jedzenie.Od razu zabraliśmy się za nie.
-Perrie Edwards.To w niej zakochał się Zayn.-oznajmił,a ja o mało co nie zakrztusiłam się z wrażenia.
-Nie lubisz jej?
-No co ty,jest świetna.Słyszałeś jak zaśpiewała If I Were a Boy?Szczena mi opadła.-stwierdziłam z entuzjazmem.
Rozmowa zeszła później na nieco ważniejsze tematy.Dowiedziałam się między innymi o tym,że chłopcy zaczynają trasę jesienią,a póki co będą nagrywać,nagrywać i jeszcze raz nagrywać.Oprócz tego jakieś wywiady i występy też się szykują.
 -Zostaniesz na całe wakacje?-Blondas zapytał,robiąc maślane oczka.
-Czy ja wiem.....
-Proszę.Wezmę cię do Irlandii,poznasz moją rodzinę,pojedziemy gdzieś do ciepłych krajów.Będę cię wszędzie ze sobą brał i rozpieszczał.Obiecuję.-oznajmił,a ja o mało co nie zaczęłam płakać ze szczęścia.Czy to możliwe,że taki opiekuńczy chłopak istnieje?
-Wiesz,że jesteś najwspanialszym facetem na ziemi?Jeśli będziesz spędzał ze mną dużo czasu na bank zostanę tutaj tak długo jak będę mogła.-odparłam,a on przysunął się do mnie i wpił się w moje wargi.

***
Zajadaliśmy się deserem cały czas rozmawiając.
-Chciałbyś zostać moją żoną,mieć ze mną dzieci ?Oczywiście to za parę lat,ale ja tak sobie myślałem,że pomimo tego,że nie znamy się długo wiem,że jesteś tą jedyną.-stwierdził,a ja zamarłam z wrażenia.Nie wiedziałam co mam powiedzieć.Byłam zaskoczona.
-Och...po co ja to mówiłem.Dobra,nieważne,zapomnij.-mruknął czerwieniąc się aż po czubki uszów.
-Nialler.-złapałam go za rękę.-Nie spodziewałam się,że po tak krótkim czasie wyznasz mi coś takiego,ale cieszę się,że to zrobiłeś.-pogłaskałam go po wierzchniej stronie dłoni i kostkach.
-Zatańczymy?-chłopak nie czekając na moją odpowiedź porwał mnie na mały parkiet,którego wcześniej nie zauważyłam.
Sure ain´t the first time, hope it ain´t the last time&#8230;.When all the work is done, by the light of a setting sun we see what we´ve become&#8230;two of the lucky ones
For the very first time, there´s no words to be found. Open up our eyes&#8230;there was love all around
Objął mnie w talii,przysuwając jak najbliżej siebie.Ja zaś wtuliłam się w niego,oplatając rękami wokół szyi.Byłam na tyle niska,że z łatwością wtuliłam nos w zagłębienie jego obojczyka i delektowałam się jego obecnością.
Zauważyłam jak gdzieś w oddali błysnęło światło flesza i od razu powiedziałam o tym Niallerowi.
-Przyzwyczaisz się do tego.Nie chcę się ukrywać,nie będę uciekał.Niech sobie robią tyle zdjęć ile chcą.W końcu directioners powinny wiedzieć o tym,że znalazłem swoją księżniczkę.
Gdy po kolejnych kilku piosenkach usiedliśmy przy naszym stoliku Horan wyciągnął z kieszeni małe,czerwone pudełeczko w kształcie serca.W środku znajdowała się piękna srebrna bransoletka z szafirami.
 -Wszystkiego najlepszego kochanie-założył mi ją,a ja starając się utrzymać łzy na wodzy wtuliłam się w jego opięty jasnym t-shirtem tors.
-Dziękuję-szepnęłam mu do ucha,błądząc ustami wzdłuż jego żuchwy aż po samą szczękę,a on zaczął mruczeć z zadowolenia.Na jego skórze pojawiła się gęsia skórka,a głos uwiązł mu w gardle.
Założył mi to cudo na rękę i uśmiechnął się szeroko.
-Pasuję pod kolor oczu.
-Nie musiałeś wydawać na mnie tyle pieniędzy.Miejscówka w tej restauracji musiała kosztować krocie,ta bransoletka z resztą pewnie też.-oznajmiłam.Nie chciałam by ktoś postrzegał mnie jako osobę,dla której liczą się tylko dobra matrymonialne.Ja taka nie byłam,dla mnie najważniejszy był Niall,a nie jego kasa.
-Kocham cię i kupienie ci prezentu zwłaszcza w urodziny to dla mnie ważna rzecz.Chce ci w każdy możliwy sposób udowadniać moją miłość.

* Z perspektywy Felicite*

Nie mogłam się przyzwyczaić do myśli,że nie ma z nami Lottie.W domu było jakoś tak  dziwnie....inaczej.
Na szczęście nie wyprowadziła się gdzieś nie wiadomo jak daleko,a  droga z Doncaster do Londynu nie była wcale taka długa.
Jako,że dzisiaj była sobota wyszłam na miasto ze znajomymi,no i oczywiście spotkałam się z Mickiem.Mój "chłopak" nadal nie miał pojęcia,że wiem o tym wszystkim,nie widywałam się z nim od jakiegoś czasu,więc myślałam,że się domyślił,jednak nie stało się tak.
Umówiliśmy się w parku.Tym razem to ja się spóźniłam,a on czekał na mnie znudzony siedząc na ławce i paląc papierosa.
Kiedy mnie zauważył uśmiechnął się i wyrzucił niedopałek na trawnik.Podszedł do mnie i pocałował w usta,trzymając za policzki.Nie odwzajemniłam tego,jedynie zamknęłam oczy.
-Tęskniłem.-szatyn zdawał się nie zauważać mojej niechęci.
-Za mną,czy za seksem?-zaszydziłam,a on wpatrywał się we mnie zdziwiony.
-O co ci chodzi?-zapytał,a ja wzruszyłam ramionami.
-Pójdziemy na jakąś imprezkę?-zagadnął,a ja powtórzyłam czynność.
-Coś się stało?-Starck stawał się coraz bardziej zdenerwowany.Gdy po raz kolejny go olałam,złapał mnie za ramiona.
-Możesz zachowywać się normalnie do jasnej cholery.-warknął,szarpiąc mnie.
-Po co?Przecież nie warto.Po co mam przejmować się tobą skoro ty się mną nie przejmujesz?Po co mam się starać?Przecież tobie zależy tylko na dobrej zabawie.Nawet nie próbuj mówić,że to nie tak jak myślę.Po tym co zrobiłeś mi,a przede wszystkim Lottie powinnam rzucić się na ciebie i zabić własnymi rękami.Ciesz się,że mój  brat jest na tyle opanowany,że chodzisz jeszcze o własnych siłach po świecie.Jesteś śmieciem,jesteś nikim.-oznajmiłam patrząc mu zawzięcie w oczy.Byłam wściekła,w końcu mogłam wszystkie żale z siebie wyrzucić i nie zrezygnowałam z tego.-Powinieneś smażyć się w piekle za to ile osób,ile naiwnych dziewczyn skrzywdziłeś.Potrzebne były ci te dragi?Spierdoliłeś wszystko,gdyby nie one miałbyś przy sobie Charlotte i mnie.Miałbyś swoje przyjaciółki.A teraz co masz?Wszyscy cię nienawidzą,a prochy jedynie wyprały ci mózg.-wyszarpałam się z jego uścisku i uderzyłam go w twarz.
-Powinieneś umrzeć.-syknęłam i odeszłam,zostawiając go tam samego.To był definitywny koniec,było mi z tym dobrze,jednak tych wszystkich wspomnień z nim związanych nie dało się ot tak wymazać.Kiedy zniknęłam za rogiem i upewniłam się,że Starck mnie nie widzi,nie musiałam już kontrolować płaczu.Pojedyncze łzy spływały ciurkiem po mojej twarzy.Bolało mnie serce.Odeszłam od człowieka,który był dla mnie wszystkim i nikim jednocześnie.Odeszłam od człowieka,który skrzywdził mnie i uszczęśliwił zarazem.
Nie wiedziałam co myśleć i czuć,ale byłam pewna,że dobrze postąpiłam.
Kiedy jako tako się uspokoiłam usiadłam na krawężniku i zadzwoniłam do Harry'ego.Potrzebowałam go.
-Heeeeeeeeeeeeeeeej.
-Cześć Harry.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę,że zadzwoniłaś. 
-Ja też się cieszę.Jak w pracy tak w ogóle?
-Świetnie,wkładamy całe serce w tą płytę i mi osobiście strasznie się podoba.A u ciebie jak?
Gadałaś z tym dupkiem?
-Tak.Przed chwilą.
-I jak ? 
-Chciałabym się do ciebie przytulić i wypłakać w ramię,mówiąc jak bardzo go nienawidzę.
-Nie martw się.Spotkamy się za niedługo,obiecuję. 
-Mam taką nadzieję.
-Musze już kończyć,zabieram Lux na spacer.Pełnie dzisiaj role jej niańki.Louise i Tom(rodzice Lux) pojechali na wesele,Liam jest z Danielle,Lou z Eleanor,Zayn też się zmył,a Niall i Lottie jak wrócą z randki będą mieli wolną chatę...
-Nie chcę wiedzieć jak ja wykorzystają.Trzymaj się Styles.
-Na razie Tomlinson.
Loczek rozłączył się,a ja nieco się rozchmurzyłam.
Wyobraziłam go sobie w roli niani i zaczęłam się śmiać.Chciałabym to zobaczyć...

piątek, 7 czerwca 2013

Rozdział 32

Heeeeeeeej! <3
Pierwsza sprawa: muzyka Nie jestem pewna czy pasuje tutaj,czy też nie,ale chciałam ją dodać,bo naprawdę bardzo mi się spodobała.
Druga sprawa: Bardzo Was przepraszam.Pierwszy raz dodaje tak późno rozdział,ale znów pod poprzednim postem nie pojawiło się tyle komentarzy na ile liczyłam.Mam nadzieję,że to chodzi o brak czasu,a nie o to,że Wam się nie podoba.Postanowiłam,że skończę z szantażami i wszystko będzie po staremu.BARDZO,ALE TO BARDZO DZIĘKUJĘ OSOBOM,KTÓRE MNIE WSPIERAJĄ I KOMENTUJĄ.KOCHANE JESTEŚCIE PRZECUDOWNE! <333
Chciałam również przeprosić osoby,które zaniedbuję i nie komentuję tak często ich pracy jak przedtem.Bardzo chciałabym być na bieżąco i się staram,ale wychodzi mi to tak jak raczej marnie.
Wkrótce na pewno wszystko się ustatkuję,obiecuję.
Mam nadzieję,że Wam się spodoba.Liczę na komentarze.
P.S:Ankieta pojawi się dzisiaj wieczorem,zaglądnijcie i zostawcie po sobie odpowiedź,to dla mnie bardzo ważne.
Do następnego,kochane <3 xx


Uśmiechnięta wróciłam do domu. Ten dzień był taki normalny. Byłam z tego faktu mega zadowolona.Poszłam do szkoły,gdzie czekały mnie ostanie egzaminy.Trochę się podenerwowałam i ponarzekałam na rówieśników.Wyszłam na miasto z Cindy,z którą 4 godziny minęły mi zadziwiająco szybko.Pogadałyśmy,poplotkowałyśmy,trochę się porozklejałyśmy i nażarłyśmy się słodyczy.Dotarłam do domu i opadłam na kanapę.Zero jakichkolwiek niespodziewanych sytuacji,zero awantur,zero strachu,zero smutku.Czy mogłoby być lepiej?
        Mogło.
Niall nadal się nie odzywał,tęskniłam za nim strasznie,a nasza rozłąka nie trwała nawet tydzień.Ale skoro naprawdę potrzebował tego czasu to musiałam mu go,chcąc,nie chcąc ofiarować.Nie było to łatwe,ale czego nie robi się z miłości.Zaczęłam pomału wierzyć w to co mówili moi bliscy,skoro każdy z nich twierdził,że Niall za niedługo odpuści to nie pozostało mi nic więcej jak czekać na ten moment.Chyba,że sama powinna była przejąć inicjatywę?

***
Zeszłam na dół by się czegoś napić.Łażenie po domu w nocy jakoś nie specjalnie przyprawiało mnie o dreszcze,kiedyś bardzo bałam się ciemności,ale teraz w ogóle nie robiła ona na mnie wrażenia.W kuchni o dziwo świeciło się światło.Na palcach dotarłam pod drzwi i chowając się za nimi zajrzałam do środka.
ok I&#8217;m done making these kissing gifs for now. haha
enjoy~To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg i to dosłownie.Potknęłam się o własne stopy i wylądowałam na brzuchu.Mama,która zasysała twarz Matta oderwała się od niego jak oparzona.On zaś rozluźnił uścisk i założył swoją koszulkę od piżamy,poprawiając przy tym kuse,kraciaste spodenki Jay.
-Ałć-syknęłam i pozbierałam się z podłogi.Zawstydzona dwójka wpatrywała się we mnie,a ja cicho chichotałam pod nosem.
-Ja....znaczy się....my-kobieta zaczęła się jąkać,a ja pokręciłam głową.
-Takie rzeczy robi się w sypialni,mamo.-zaakcentowałam ostatnie i pierwsze słowo.-Zwłaszcza kiedy pod twoim dachem mieszka czwórka dzieciaków.
-My...
-Idźcie już lepiej do siebie-odparłam z uśmiechem.To było dziwne.W końcu nie codziennie przyłapuje się własną matkę na czymś takim.Wolałam nie wiedzieć co by było gdybym weszła tam dobrze 5 minut później.
Otworzyłam lodówkę,wyjęłam karton mleka i kilka ciastek,zgasiłam światło i z powrotem ruszyłam na górę.
Rzuciłam jedzenie na łóżko i po chwili razem z laptopem wylądowałam tuż obok niego. Zaczęłam przeglądać stare zdjęcia i natknęłam się na jedno,które szczególnie przypadło mi do gustu.Irlandczyk trzymał na rękach małą Daisy.Pamiętam ten dzień dokładnie,chłopcy odwiedzali swoje rodziny i kiedy przyszła pora na wizytę w Doncaster moje siostry myślały,że oszaleją z radości.Z resztą ja chyba też.
 Day nie chciała odstąpić Nialla choćby na krok,cały czas albo siedziała mu na kolanach,albo tuliła się do niego.A on zachował się wtedy tak uroczo,cały czas z nią rozmawiał i kiedy blondynka rozpłakała się,bo One Direction musiało wracać do Londynu wyszczerzył krzywe zęby i ucałował ją w policzek,mówiąc,że odwiedzi ją tak szybko jak będzie mógł. Teraz małej przeszło,a ja się w nim zadurzyłam.Swoją drogą coś musiało być w nim takiego,że każda kobieta w naszej rodzinie była nim zauroczona.Nawet moja mama i babcia.Nie mogłam się powstrzymać i wrzuciłam to zdjęcie na twittera,a sekundę później moje interakcje zaczęły szaleć.Chyba największym zaskoczeniem był fakt,że sam Horan dodał je do ulubionych i podał dalej.
Chwyciłam za telefon i pomyślałam,że może w końcu trzeba zrobić ten pierwszy krok.
Hej.Co u ciebie?xx
-Nie,to bezsensowne.-mruknęłam i od razu skasowałam wiadomość.Rzuciłam telefonem gdzieś na poduszki i westchnęłam.Brakowało mi odwagi,niestety.
Nagle odezwał się mój skype.
Niall Horan
Moje serce załomotało.To naprawdę był on,mój Nialler.
Odebrałam,a łzy stanęły mi w oczach.
-Cze-eść-wyszeptałam i delikatnie się uśmiechnęłam.Byłam szczęśliwa i przerażona jednocześnie.Nie mogłam oderwać wzroku od jego zarumienionej twarzy,błyszczących oczu,ust,rozczochranych,stojących we wszystkie strony włosów.Tak bardzo chciałam się do niego przytulić.
-Lottie.....Skarbie-wyszeptał i przybliżył się bliżej ekranu swojego laptopa.Przykrył się kołdrą i ułożył na boku.
-Ja tak bardzo cię przepraszam.Nie wiem co we mnie wstąpiło.Nie chciałem cię skrzywdzić,jedyną rzeczą jaką pragnę jest twoje szczęście i bezpieczeństwo.Po prostu nie mogłem znieść myśli,że pozwoliłem  mu na to wszystko.Kochanie,ja naprawdę nie chciałem żebyś przeze mnie cierpiała.Tak bardzo cię kocham.-oznajmił skruszony.
Mówił bardzo szybko,a w kącikach jego granatowych oczu zamigotały łzy.Ja także się rozkleiłam.Widziałam ile trudu włożył w to wszystko i zdałam sobie sprawę z tego,że on też został zraniony.Cicho pochlipując wpatrywałam się w jego smutną i zdezorientowaną minę.
-Nialler.Kochanie.Ja...ja się nie gniewam....Ja też bardzo cię przepraszam....Ja...ja tak bardzo chcę cię mieć przy sobie-wymamrotałam bez ładu i składu,ale on doskonale wszystko usłyszał.Uśmiechnął się szeroko przecierając oczy.
-Naprawdę po tym wszystkim co zrobiłem chcesz być ze mną?-zapytał nie dowierzając.Może i zachował się   nie tak jakbym tego oczekiwała,ale przecież nie popełnił nie wiadomo jakiego przestępstwa.Trochę ukuło mnie to w serducho,nie powiem,że nie,ale w każdym związku zdarzają się wzloty i upadki.
-Bardzo chcę-odparłam szczerząc się.Uśmiech ani mi,ani jemu nie schodził w ogóle z twarzy.
-Chciałem życzyć ci wszystkiego najlepszego kochanie-powiedział nagle,a ja uniosłam jedną brew do góry.Zaśmiał się,a ja z ulgą stwierdziłam,że właśnie tego najbardziej mi brakowało.
-Jest 8 maj,3:30 nad ranem.Dokładnie teraz skończyłaś 18 lat.Nawet mi nie mów,że zapomniałaś-stwierdził,a ja wzruszyłam ramionami.Rzeczywiście jakoś wypadło mi to z głowy.
-Czekaj,czekaj.Skąd ty wiesz,że urodziłam się o 3;30? Nawet ja nie miałam o tym bladego pojęcia.
-Ma się swoje sposoby...-zachichotał zaczesując blond kosmyki w górę.Wyglądało to naprawdę seksownie,a ja nie mogłam oprzeć się pokusie i poprosiłam go by zrobił tak jeszcze raz.
-Jakie masz plany na jutro?-zapytał,a ja w spokoju dokończyłam czekoladowego pieguska,myśląc nad odpowiedzią.
-Nic szczególnego.A co ?-mruknęłam,strzepując okruszki z koszulki.Niestety trochę mojego ciałka wydostało się na zewnątrz,czego nie przeoczyło czujne oko Horana.
Blondas wyszczerzył się wpatrując we mnie.
-Ej!
-No co?-znów wybuchnął śmiechem,a ja pokręciłam głową z dezaprobatą.-Jestem twoim chłopakiem,a ty moją dziewczyną,to chyba normalne,że mi się podobasz i....i no wiesz..

*****
 -Niaaaaaaaaaall.Jest już 5,idź lepiej spać-powiedziałam zawzięcie mrugając żeby nie zasnąć.Przychodziło mi to z trudem,w końcu była 5 nad ranem.
-Nie chcę mi się-mruknął i widząc,że mam zamiar zaraz go opieprzyć dodał-Już idę,tylko mam dla ciebie jeszcze jedną,małą niespodziankę.
Ożywiłam się nieco na dźwięk słowa "niespodzianka" i pokiwałam głową.
-Jutro o 12 masz autobus,który zabierze cię prosto do Londynu.Kiedy wysiądziesz o 14 na dworcu będzie tam na ciebie czekał Paul albo któryś z ochroniarzy i przywiozą cię do domu.Weź sobie trochę więcej rzeczy,bo to raczej krótki urlop nie będzie-oznajmił,a ja zapiszczałam z radości.
-Naprawdę?O mój Boże.Zobaczę cię już jutro?!
-Tak.
-Już nie mogę się doczekać!Dziękuję Niall !Jesteś wielki!
Byłam taka podekscytowana,jakby na to nie patrzeć miałam zamieszkać w Londynie z moim chłopakiem.
To był zdecydowanie najlepszy prezent na urodziny jaki kiedykolwiek dostałam.Rozwiązaliśmy wszystkie nasze problemy i mieliśmy być teraz tak blisko siebie.Czułam się jak w raju.
-Pójdę już lepiej spać,muszę się jeszcze spakować,nie mogę się spóźnić.-stwierdziłam i posłałam mu soczystego buziaka.
-Kocham cię Nialler.
-Ja ciebie też Pyśka.

****
Rano obudziłam się około godziny 9.Nie wyspałam się zbytnio,ale i tak energia rozsadzała mnie od środka.Szybko pościeliłam łóżko i zbiegłam na dół.Musiałam powiedzieć o wszystkim Jay,przecież nie mogłam tak po prostu wyjechać bez słowa.
-Mamo.-zaczęłam,ale kobieta uciszyła mnie ruchem dłoni.
-Wiem wszystko.-oznajmiła z uśmiechem,a ja otworzyłam oczy ze zdumienia.
-Nie masz nic przeciwko?
Sądziłam,że się nie zgodzi,bałam się,że rzeczywiście mi zabroni,ale wtedy użyłabym mocnego argumentu jakim jest mój wiek.To,że miałam dzisiaj osiemnaste urodziny to chyba był jakiś dar z nieba.Wszystko składało się w taką cudowną,prostą całość.Byłam na prawdę bardzo szczęśliwa.
 -Wiem,że to twoje marzenie.Będę tęsknić,ale chcę żebyś spełniała swoje najskrytsze pragnienia.Chyba właśnie o to w życiu chodzi...-mruknęła,a po jej policzku popłynęła pojedyncza,słona łza.
-Och mamo.-wtuliłam się w nią.-Jesteś najlepsza na świecie.-ucałowałam jej policzek i pognałam na górę.
Robiłam wszystko w biegu;w końcu nie miałam za wiele czasu.Wzięłam szybki prysznic,ubrałam się  i w między czasie,kiedy myłam zęby zadzwoniłam do Cindy.
-Muimy ię spotkaś-powiedziałam ze szczoteczką w buzi.
-Jasne,coś się stało?
-Ie oge eraz adać. 
-Okej,będę za jakieś pół godziny 
Przytaknęłam i po chwili dopiero zdałam sobie sprawę,że przecież ona tego nie widziała.
-ok.
Rozłączyłam się.Związałam włosy w wysokiego koczka i praktycznie wyfrunęłam z łazienki w poszukiwaniu walizki.Wygrzebałam ją spod łóżka i musiałam gruntownie oczyścić z kurzu.Stanęłam bezradna przed szafą, analizując co w niej jest.Wyciągnęłam kilka par jeansów,2 pary dresów,szortów i leginsów.Następnie całą masę t-shirtów,koszul,sweterków i bluz.Jakieś fajne,bardziej wyszukane spódniczki i sukienki,w końcu zbliżało się lato.Przyszedł czas na buty.Nie mogłam oprzeć się pokusie i zabrałam wszystkie,które znajdowały się na półce.Nie zapomniałam także o bieliźnie,kosmetykach,stroju kąpielowym i różnych dodatkach.Zabrałam także moje ulubione zdjęcia,które stały na szafce nocnej i badziewia z biurka.
-Pomóc ci?
Wrzasnęłam i zamachnęłam się,rzucając tym co akurat miałam w ręce w jakiś niezidentyfikowany obiekt.
-Spokojnie-to była Cindy.Łapiąc się za serce pogroziłam jej palcem.
-Zabiję cię Parker-wysyczałam,a ona zaczęła się śmiać.Ja o mało nie padłam na zawał,a ta ma ubaw po pachy.
-Swoją drogą,gdzie ty się właściwie wybierasz?-zapytała podnosząc książkę,którą w nią rzuciłam.
-Jadę do Londynu,do Nialla,pogodziliśmy się -oznajmiłam uśmiechając się mimowolnie.
-Czyli,że nie będzie imprezki urodzinowej?-wydęła dolną wargę.
-Nie.Jadę na dłuższy okres czasu.
-Naprawdę?To super.-trochę zdziwił mnie jej entuzjazm,przecież miało mnie nie być przez bliski miesiąc,dwa,a może nawet trzy.
-Będę tęsknić,ale nie licz na to,że sobie ode mnie odpoczniesz.Londyn to przecież nie Los Angeles,odwiedzę cię prędzej niż myślisz-stwierdziła,a ja przytaknęłam.
-Będę zaszczycona.
Wróciłam do pakowania,walizka była wypełniona po brzegi,więc zaczęłam załadowywać bagaż podręczny.Do dosyć dużej torebki włożyłam telefon,ładowarki,książkę,paszport i portfel.
Wkrótce przyszedł czas na pożegnanie,Parker szybko się zmyła,byleby tylko się nie rozkleić.Zanim jednak to zrobiła wręczyła mi prezent.Przepiękną sukienkę,którą przymierzałam kiedyś w galerii.Pamiętam jak bardzo mi się podobała,ale nie odważyłam się jej kupić,sądziłam,że jest zbyt wyzywająca.Później żałowałam,bo wyprzedano wszystkie te cuda,a ja musiałam obejść się smakiem.
Na samą myśl o rozłące z rodziną zaczęłam się rozklejać,a kiedy wpadłam w ramiona Fizzy wszystkie emocje mną zawładnęły i zaczęłam ryczeć jak małe dziecko.
-Widzę cie w Londynie we wakacje-szepnęłam szatynce do ucha i uśmiechnęłam się,ocierając łzy z wilgotnych policzków.(Nie mogłam nad nimi zapanować)Ucałowałam i wyściskałam młodsze siostry,a następnie mamę,babcię i dziadka,którzy bardzo chcieli się ze mną zobaczyć.
-Jedźmy już.-poprosiłam Matta,wzięłam walizkę i ostatni raz machając do wszystkich wyszłam z domu.
Seattle wpakował ją do bagażnika jego dużego,sportowego samochodu i odjechaliśmy.
Kiedy zaparkowaliśmy wygramoliłam się z auta i uściskałam mojego przyszywanego tatę.Swoją drogą bardzo go polubiłam,był idealny dla mojej matki.
-Dbaj o nie.
-Będę.
Wsiadłam do niebieskiego autokaru pokazując bilet i zajęłam miejsce na tyłach.Rozsiadłam się
wygodnie,włożyłam słuchawki do uszu i nim odjechaliśmy zasnęłam.

***
Poczułam jak ktoś szarpie mnie za ramię,ale tak bardzo chciało mi się spać,że nie zwracałam na to uwagi.
-Charlotte.Wstawaj-szturchanie nadal nie ustawało.
-Zostaw-warknęłam i wcisnęłam twarz w fotel.Nagle uniosłam się nad ziemią,zaczęłam się wierzgać i kopnęłam nogą w coś,a raczej w kogoś.Otworzyłam oczy i zorientowałam się,że umięśniony mężczyzna trzyma mnie w swoich ramionach.
-Ja......przepraszam-mruknęłam paląc buraka,a on z łatwością postawił mnie na ziemi.
-Nic nie szkodzi-oznajmił facet.-Możemy już jechać?
-Jasne proszę pana-wzięłam torebkę i rozmasowując kark ruszyłam za ochroniarzem.
-Jestem Paul.Paul Higgins-dodał przy okazji.-A to moja rodzina,dzisiaj miałem dzień wolny,więc chyba to nie będzie kłopot,że odwiozę cię do domu prywatnym samochodem z dwójką dzieciaków i żoną na karku,co ?
-Oczywiście,że nie.Ja nie chcę robić kłopotów.Mogę dostać się do mieszkania chłopaków taksówką.-odparłam,nie chciałam żeby Paul tracił przeze mnie czas,który równie dobrze mógłby spędzić z rodziną.
-Daj spokój,kochanie.To i tak po drodze-wtrąciła się wysoka brunetka,jego żona.Niechętnie zgodziłam się na podwózkę,z resztą i tak nie miałam innego wyjścia.Posiadłość chłopców znajdowała się niecałe 15 minut drogi od dworca.Ochroniarz wstukał jakiś kod przy furtce,wręczył mi klucze,którymi ją otworzył i weszliśmy na posesje.Dom zapierał dech w piersiach,był ogromny i przepiękny.
Wszystko było takie idealne,cudowna,kolorowa roślinność,przystrzyżony trawnik,kwiaty i marmurowe donice.Dom,a raczej willa były w odcieniach beżu i bieli,gdzieniegdzie wkradła się szarość i granat.
-Robi wrażenie,nie?-zagadnął ochroniarz i zachichotał na widok mojej miny.Louis mówił,że naprawdę mają dużo miejsca dla siebie,ale o takich luksusach to on nie wspomniał.Ja sama nie spodziewałam się,że chłopców stać na coś takiego,a musiało to kosztować kupę kasy.
Pobiegłam z Higginsem i szczena mi opadła,kiedy zobaczyłam wnętrze domu.Wszędzie było tak ciepło,jasno,przytulnie i stylowo.Od razu zakochałam się,kiedy zobaczyłam jak wygląda salon,tuż obok którego znajdowała się równie piękna kuchnia połączona z jadalnią.
-Ja już będę leciał.Mam nadzieję,że sobie poradzisz-stwierdził Paul,wychodząc i zostawiając mi klucze.Pokiwałam głową i podziękowałam mu za pomoc.Oprócz kuchni i salonu na parterze znajdowała się także łazienka i kilka par drzwi.Jedne z nich prowadziły do garażu,drugie do małej garderoby z kurtkami,płaszczami i butami,a trzecie do czegoś w stylu piwniczki.
Przeniosłam walizki pod kręte schody i zaczęłam je taszczyć na górę.Nie było lekko,ale jakoś sobie poradziłam.
Stanęłam przed drzwiami z wygrawerowanym złotym napisem"Niall" i zanim je otworzyłam upewniłam się,że na pewno mogę to zrobić.W mojej dłoni zawibrował telefon.
"Nie zadawaj głupich pytań.Oczywiście,że tak.xx" 
Horan odpisał na mojego smsa,a ja już bez obaw przekroczyłam próg jego pokoju. Był ogromny,jak chyba wszystko w tej willi.Ściany były koloru niebieskiego,tak samo jak pościel na dużym,niezwykle miękkim łóżku.Na przeciwko posłania znajdowała się szafa,biurko,telewizor i kominek.Na półkach było mnóstwo pamiątek,ozdób i zdjęć.Wszędzie walały się akcenty,które świadczyły o zamiłowaniu Nialla do Irlandii.Czterolistne koniczynki,krasnale w zielonych kubrakach i z rudą brodą,flagi i różne duperele.
Opadłam na materac.Wszystko tutaj było takie piękne,ale najwspanialszą cechą tego domu wcale nie były drogie dodatki,to owszem sprawiało,że pomieszczenia zapierały dech w piersiach,ale najistotniejsze było takie specyficzne ciepło,które on posiadał.Nie czułam się jakbym była w obcym miejscu,wręcz przeciwnie,czułam się tak dobrze jak w Doncaster.
Przez ogromne okna dostrzegłam,że ktoś parkuje pod bramą.Usiadłam na wyścielonym parapecie i przyglądnęłam się dwóm kobietą,które weszły na ogród.Jedną z nich bez wątpienia była Eleanor,drugiej zaś nie znałam.Kiedy straciłam je z oczu zbiegłam na dół.Zanim zdążyły zadzwonić dzwonkiem otworzyłam drzwi.
-Cześć skarbie-Elka rzuciła mi się na szyję.Uściskałam ją porządnie i uśmiechnęłam się szeroko.
-Poznaj Danielle,dziewczynę Liama-przedstawiła mi wysoką,szczupłą szatynkę z burzą kędziorków na głowie.W oczy najbardziej rzuciły mi się jej długie nogi i uśmiechnięta,radosna,miła twarz.
-Lottie.Miło mi.-uścisnęłam jej dłoń.
Dziewczyna okazała się naprawdę przesympatyczna,była taką dobrą duszą,zupełnie jak zakochany w niej Payne.Obydwoje naprawdę mieli takie specyficzne podejście do ludzi i świata,no i przede wszystkim byli bardzo pozytywnie nastawieni.
-Kiedy chłopcy wracają?-zapytałam.
Dochodziła 16,a ich jeszcze nie było,więc najzwyczajniej w świecie zaczęłam się martwić i niecierpliwić,poza tym chciałam w końcu zobaczyć się z Niallem,głównie po to tutaj właśnie przyjechałam.
-Powinni zaraz być.-oznajmiła Peazer i uroczo się do mnie uśmiechnęła. Postanowiłam zrobić coś na obiad,One Direction miało niebawem przyjechać,a faceci jak to faceci,zawsze są głodni.Ja z resztą najedzona na zapas zbytnio także nie byłam.Gotowanie w takiej kuchni to zwykła przyjemność,ogólnie pichcenie różnych przysmaków to super sprawa.
Moje towarzyszki wspólnie stwierdziły,że za dobre w kucharzeniu to one nie są,więc sama wzięłam się za przygotowania.Pokroiłam warzywa,usmażyłam fileta z kurczaka i jego też posiekałam.Ugotowałam ryż,a warzywa i ziemniaki w plasterkach trafiły na patelnie.
Kiedy nakładałam wszystko na talerze chłopcy wrócili.Nie ściągając rękawic ani fartucha popędziłam do przedpokoju i rzuciłam się w ramiona Niallera.Nareszcie mogłam go dotknąć,poczuć jego zapach,poczuć się bezpieczna będąc w jego silnych ramionach.
Obejmowałam mnie tak mocno jakbym zaraz miała odlecieć,lecz ja nie miałam takiego zamiaru.
-Tak bardzo tęskniłam-szepnęłam wpatrując się w jego granatowe oczy.
yes. please. -Ja bardziej-odparł i pogłaskał mnie po policzku.Nasze usta zaczęły delikatnie się do siebie zbliżać,a kiedy już się ze sobą zetknęły zamknęłam oczy relaksując się.Czułam jak motylki w moim brzuchu wariują,jego wargi muskały moje z taką miłością i delikatnością.Rozchyliłam usta dając mu lepszy dostęp i wplątałam dłonie w jego aksamitne blond włosy.Serce dudniło w mojej klatce piersiowej,jeden jego dotyk sprawiał,że moje zmysły wariowały.Jego język błądził po moim podniebieniu,a ja mruczałam z zadowolenia.
Oderwaliśmy się od siebie oddychając szybko i z uśmiechami na twarzach.
W moich oczach zamajaczyły łzy.Byłam taka szczęśliwa.Miałam przy sobie miłość mojego życia,nie potrzebowałam niczego więcej.
-Nie płacz.Kocham cię.-chłopak odgarnął niesforny kosmyk moich włosów za ucho i ucałował subtelnie moje wargi.
Ktoś chrząknął.Cała gromada przyglądała się naszym poczynaniom.Trochę było mi niezręcznie,ale nie przejmowałam się tym.Byłam przyzwyczajona do docinek ze strony Malika i Loczka.
-Louuu-zapiszczałam i przytuliłam się do brata,a następnie wyściskałam Harry'ego,Zayna i Liama.
-Ugotowałam obiad.Chodźcie,bo wystygnie.-oznajmiłam,ku uciesze całej piątki.Niall złapał moją dłoń i
ruszyliśmy do kuchni.Blondyn pomógł mi nakryć do stołu i porozstawiać jedzenie.

****
8 maj 2012r był zdecydowanie najlepszym dniem w moim życiu.Byłam taka zadowolona,czułam się tak wspaniale i bezpiecznie.Całkowicie szczerze mogłam stwierdzić,że nalazłam swój raj na ziemi.
 Zaczęłam się rozpakowywać,na szczęście szafa Nialla była na tyle duża,że bez problemu schowałam tam swoje ubrania.Kiedy robiłam ostatnie poprawki na półkach ktoś podszedł do mnie od tyłu i wtulił się w moje plecy,całując w rozgrzany kark.Przeszedł mnie przyjemny dreszcz,a motyle zaczęły fruwać w moim brzuchu.
-Co powiesz na kolacje?-Horan wymruczał,muskając moją szyję.Odwróciłam się do niego przodem i wpiłam w jego czekoladowe,wilgotne usta.
-Z tobą zawsze.-odparłam,a on wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
-Bądź gotowa na 20.-poprosił i wyszedł zostawiając mnie samą,bym mogła się przygotować.Nie minęła minuta a dziewczyny piszcząc zjawiły się w sypialni.
-Pomożemy ci.-oznajmiły chórkiem,a ja zaczęłam się śmiać.Byłam strasznie podekscytowana,jeszcze nigdy nigdzie Nialler mnie nie zabrał,więc wychodziło na to,że to miała być nasza pierwsza randka.Zaczęłam się trochę stresować,w końcu kolacja w jakieś knajpce to nie byle kino,czy kręgielnia.
Danielle zaczęła szperać w moich ciuchach,a Eleanor w kosmetykach.Obydwie w ogóle nie zwracały na mnie uwagi,tylko konsultowały się między sobą.Kiedy już straciły nadzieję na to,że znajdą odpowiednią sukienkę do ręki Peazer trafiła różowo-biała miniówka od Cindy.
-Błagam dziewczyny,ona jest za krótka i nie ma ramiączek-mruknęłam,a one założyły ręce na piersiach.
-Przesadzasz.Jest świetna-stwierdziła Dan i obie z Elką wepchnęły mnie do łazienki.gdzie musiałam ją na siebie założyć.Najpierw wzięłam krótki,szybki prysznic,a później dopiero ją przymierzyłam.Była idealna.
Mokre włosy owinęłam ręcznikiem i wyszłam z ubikacji.
-Wyglądasz świetnie!Głodomor padnie z wrażenia-Eleanor klasnęła w dłonie,a ja przytaknęłam.Miałam taką nadzieję.Jak każda kobieta miałam kompleksy,ale chciałam podobać się swojemu facetowi,więc zgodziłam się na sukienkę.Normalnie nie założyłabym jej gdyby nie on,ale czego nie robi się z miłości....






czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 31

Heeeeeeeeeeeeeeeeeej ! Co prawda pod 30 rozdziałem nie było 10 komentarzy,ale postanowiłam,że nie będę dłużej czekać i dodam nowy rozdział.Nie wiem czemu zmalała liczba komentarzy,ale doszłam do wniosku,że to może przez koniec roku szkolnego.Same rozumiecie,poprawianie ocen itp.Mam jednak nadzieję,że tym razem dobijecie do 10 komentarzy i rozdział się Wam spodoba.Ostatnio myślałam też nad pewną ankietą,ale o szczegółach opowiem Wam później.Także tego,nie zanudzam.Do następnego kochane <3
P.S: Chciałam bardzo Wam podziękować za tak ogromną masę wyświetleń.Jesteście GENIALNE <3


Nareszcie opuściłam budynek szkoły.Kolejny dzień egzaminów,chyba każdy miałby już tego po dziurki w nosie...Zarzuciłam torbę na ramię i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu.Nie dość,że byłam wykończona sprawdzianami,to jeszcze ta sprawa w sądzie.Wszystko wyszło na jaw.Nie wiem jakim cudem,ale każdy doskonale wiedział o jej przebiegu,a także o wyczynach Blacka i moim uniewinnieniu.Nagle wszyscy rówieśnicy opamiętali się i teraz zamiast łypać na mnie spojrzeniem i obgadywać za plecami jak jakąś ćpunkę podchodzili do mnie,mówili jak bardzo mi współczują,posyłali mi pokrzepiający uśmiech ilekroć widzieli mnie na korytarzu.Już chyba obmawianie było lepsze.Przynajmniej mniej irytujące.Czy oni nie potrafili zrozumieć,że jedyne czego potrzebowałam to spokój.Miałam już dość tego całego szumu wokół tej cholernej sprawy.Chyba wystarczająco się nacierpiałam,tak?
Jedyne czego pragnęłam to zniknąć z powierzchni ziemi,chociażby na parę dni.
Do tego dochodziła jeszcze kłótnia z Niallem.To nawet nie była sprzeczka,tylko....Nawet nie potrafiłam tego zdefiniować.Blondyn najzwyczajniej w świecie musiał odpocząć od sprawiającej kłopoty dziewczyny-ewentualnie tak można było to określić.Nie miałam oparcia w nim,ani też w przyjaciołach.Przecież ich nie miałam.
Mick już dawno został skreślony z listy osób na których mogę liczyć.Pytanie tylko kto na niej został.Maya?Nigdy nawet jej na oczy nie widziałam,ale w pełni jej ufałam.Był tylko jeden problem,zaniedbałam ją,od dłuższego czasu w ogóle się z nią nie kontaktowałam,a jeśli już to robiłam,to tylko po to by się wyżalić.Tak chyba nie zachowują się przyjaciółki.
Cindy?Tutaj też chodziło o brak czasu.Z nią także dawno nie rozmawiałam,a przecież dawniej widywałyśmy się codziennie.CODZIENNIE.O reszcie znajomych nawet nie myślałam.Jakoś nie miałam ochoty siedzieć w parku,czy kawiarni z kumplami.Wystarczyłaby mi jedna,ale za to bliska mojemu sercu osoba.
Skoro zawiniłam,to pasowałoby to chyba jakoś naprawić.Tylko jak?
Postanowiłam na razie o tym nie myśleć,przynajmniej spróbować.Włożyłam słuchawki do uszu i nieco zwalniając tępo wsłuchiwałam się w cudowny głos mojego rudego Boga.

Settle down with me 
Cover me up
Cuddle me in
Lie down with me
And hold me in your arms

And your heart's against my chest
Your lips pressed to my neck
I'm falling for your eyes
But they don't know me yet
And with a feeling I'll forget I'm in love now

Kiss me like you wanna be loved
You wanna be loved
You wanna be loved
This feels like falling in love
Falling in love
We're falling in love

Po kilku minutach doszłam do domu.Ściągnęłam słuchawki z uszu i schowałam je do kieszeni marynarki,tak samo jak telefon.Weszłam do środka krzycząc przy tym głośne "jestem".Zsunęłam ze stóp balerinki i pognałam do kuchni nagle zdając sobie sprawę jak bardzo jestem głodna. Mama była w pracy,więc musiałam sama sobie coś przygotować.
Na lodówce obok rysunków,planów lekcji,magnesów w kształcie zwierzątek i innych dupereli samotnie wisiała żółta,samoprzylepna karteczka.
"W lodówce jest spaghetti.Dopilnuj by dziewczynki zjadły wszystko.W zamrażalniku są lody,ale to dopiero po obiedzie!.17:30 dentysta Phoebe-Matt przyjedzie o 17:10!!.Będę wieczorem.Kocham. Mama :)"
Z uśmiechem na ustach zatarłam ręce i wyciągnęłam pudełko litrowych czekoladowo-śmietankowo-truskawkowych lodów.O mało nie padłam na zawał i nie wyrzuciłam łakoci w powietrze,kiedy Fizzy zjawiła się w kuchni cicho jak myszka i zapytała.
-Co ty tutaj robisz?
-JeezusMariaChrystePanie!!!Felicite wystraszyłaś mnie,gamoniu.-wysapałam,łapiąc się za dudniące serce.
Młodsza o rok kopia chichocząc na widok mojej miny podeszła bliżej,wyciągnęła dwie łyżeczki z szuflady i dosiadła się do mnie.Obie napakowałyśmy sobie tyle lodów do buzi,że nie mogłyśmy tego przełknąć.
-Ae pychne-wybełkotała szatynka,a ja wybuchnęłam śmiechem.
Nagle zadzwonił mój telefon.Popędziłam na taras i wyciągnęłam komórkę z kieszeni z nadzieję,że to może jednak Nialler się odezwał.Chciałam w końcu usłyszeć jego głos i perlisty,donośny,specyficzny śmiech.Niestety to nie był on.
Odebrałam wzdychając.
-Cześć siostra.
-Hej Lou.
-Co słychać?Jak w szkole?
-Szczerze powiedziawszy mam dość szkoły,chcę się już od niej uwolnić i od tych wszystkich przygłupów...
-Jest aż tak źle?
-Cały czas roztrząsają tą sprawę z Blackiem,a ja po prostu chcę o tym zapomnieć.

-Rozumiem.Nie martw się,w końcu przestaną plotkować.A jak egzaminy?Dobrze ci poszły,czy raczej oblałaś?
-W miarę.
-A ogólnie jak jest?
-Jeśli chodzi o mój stan fizyczny to: siniaki już nie bolą, na szczęście schodzą pomału.Łuk brwiowy nadal  rozpierdzielony,nie chcę się goić dziadostwo.Jeśli chodzi o stan psychiczny : hm....jest w porządku.
-Na pewno?
-Ugh...Wiem,że chodzi ci o Niallera.Nie pytaj mnie nawet o to,co jest teraz pomiędzy nami,bo sama nie mam bladego pojęcia.Czuję się jak idiotka pytając cię co u niego,ale muszę wiedzieć czy wszystko okej.

-Łazi taki jakiś struty i przybity,ale ogółem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-To dobrze.Pozdrów chłopców.Mam nadzieję,że za bardzo was tam nie męczą.Powiedz im,że tęsknie za nimi wszystkimi i nie mogę się doczekać aż zobaczę te ich paskudne ryjki.
-Jasne.Trzymaj się Lottie.Kocham cię.
-Pa,pa Lou.Ja ciebie też.
Rozłączyłam się zatrzymując na chwilę wzrok na mojej tapecie.Wyszczerzony Irlandczyk uśmiechający się od ucha do ucha i ja,całująca jego rumiany policzek.

****

Rozległ się dzwonek do drzwi.Krzyknęłam,zdzierając sobie gardło,by ktoś otworzył,ale młodsze siostry na samą myśl o ruszeniu tyłka z kanapy opadły ze zmęczenia.
-Świetnie.-prychnęłam i wycierając mokre dłonie ruszyłam do przedpokoju.Otworzyłam drzwi,a moim oczom ukazała się wysoka,szczupła,czerwonowłosa dziewczyna.
-Cindy!-zapiszczałam i wtuliłam się w nią jak mała dziewczynka we własną matkę.Nie spodziewałam się,że w końcu się z nią zobaczę i bardzo cieszyłam się z tego faktu.W końcu przyszedł czas na uregulowanie paru spraw.Jakaś taka wewnętrzna siła wstąpiła we mnie  i za wszelką cenę chciała bym wytłumaczyła sobie wszystko z moją,miejmy nadzieję,przyjaciółkom.
-Chaar....Nawet nie masz pojęcia jak ta bezuczuciowa Cindy Parker się za tobą stęskniła-oznajmiła z uśmiechem,a ja zachichotałam.
-Nierozgarnięta Charlotte Tomlinson chyba jeszcze bardziej-odparłam i po raz kolejny przytuliłam się do niej.Zaglądnęłam na sekundę  do salonu,powiedziałam Fizzy,że ma dopilnować dziewczynki i nie ruszać się z domu dopóki ja nie przyjdę,i nie czekając aż zacznie marudzić wyszłam cała rozpromieniona na zewnątrz.Ruszyłyśmy powolnym krokiem w kierunku miasta.Słońce przyjemnie grzało,a lekki wiaterek idealnie komponował się z wysoką temperaturom.
-Sądziłam,że będę cię na mawiać z 15 minut żebyś ruszyła tyłek,a nie siedziała tylko w tych czterech ścianach,a tu proszę,taka zmiana.-stwierdziła Parker,a ja odpłaciłam jej się za to łokciem w boku.
Może i lubiłam przesiadywać w domu przed tv ze znajomymi,ale to było dawno temu,kiedy głupiutka Charlotte nie odkryła jeszcze co to swoboda,alkohol i imprezy.Teraz było ciut inaczej,chociaż powróciłam do nawyku zalegiwania w domu z paczką ciastek pod ręką,zwłaszcza kiedy chłopcy też tam byli.
-Aż tak ze mną źle?-wyjęczałam,a ona zaniosła się głośnym śmiechem.
-Czasami...-wyszczerzyła się,a ja nie dałam rady nie odwzajemnić jej szczerego uśmiechu.
Przez resztę drogi do kawiarni gadałyśmy jak najęte praktycznie o niczym.To plotkowałyśmy o znajomych,to wspominałyśmy stare,dobre czasy.
-Ostatnio było ciężko,ale wiesz co,Lottie?-zagadnęła,gdy wchodziłyśmy do MlikShake City.
-Co?
-To chyba nauczyło cię życia.Mnie z resztą też.Już wiem,czego nie warto robić tylko dla fun'u,bo później źle to się wszystko kończy.Nie chciałabym cierpieć tak jak ty i wiem,że nie chcesz o tym gadać,ale cholerka tak mi jakoś strasznie przykro z tego powodu.Przepraszam.-powiedziała na jednym wdechu,a mi stanęły łzy w oczach.Miała rację,teraz nie popełnię już drugi raz tych samych głupich błędów.Teraz już wiem jakich problemów sobie naważyłam i ile moi najbliżsi przeze mnie przeszli.
-Nie masz za co-szepnęłam,ocierając łzy,a ona zaczęła zawzięcie mrugać by też się nie rozkleić.
Kupiłyśmy shake'i i usiadłyśmy przy jednym ze stolików.
-Uśmiechnij się Lott.Wiem,że potrafisz.Jesteś silna babka i poradzisz sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu,już nie jeden raz to pokazałaś.-oznajmiła,a ja wysiliłam się na delikatny uśmiech.
-Tak.
Pociągnęłam nosem i upiłam łyk czekoladowego,zimnego napoju.
Zmieniłyśmy temat na bardziej przyjemny.Gawędziłyśmy o planach na 3 miesięczne wakacje.Zupełnie o nich zapomniałam,a jeszcze do niedawna byłam bardzo podekscytowana tak długim urlopem.Teraz też bardzo się cieszyłam,chociaż żadnych szczególnych atrakcji się nie spodziewałam.
-Nie gadaj,że będziesz zalegać w Doncaster.Ten twój Niall nie weźmie cię do siebie?-zapytała,a ja wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem.-odparłam całkiem szczerze.Nie wiedziałam co zrobi Horan i jakoś zbytnio nie miałam ochoty by tłumaczyć kolejnej osobie co się stało.
-Nie jesteś z nim? Nie kochasz go?-dopytywała zdezorientowana.
-Jasne,że go tak.Jestem w nim zakochana i to na zabój,ale wszystko wyjaśni się dopiero niebawem.-oznajmiłam,a ona pokiwała głową.Chyba zrozumiała o co mi chodzi.
-Wiem,że nie chcesz o tym gadać,ale ja to w końcu ja i muszę się dowiedzieć dlaczego jest coś nie tak.-odezwała się po chwili ciszy.Westchnęłam.Zaczęłam jej wszystko wyjaśniać,a ona z dziwnym,szerokim uśmiechem stwierdziła,że to normalne i za kilka dni mu przejdzie.
-Czy ty aby przypadkiem czegoś nie kombinujesz?-uniosłam jedną brew do góry i pogroziłam jej palcem.
-Och..daj spokój.Jasne,że nie.To wasze PRYWATNE sprawy-powiedziała,a ja odetchnęłam z ulgą.Wstałam od stolika i ruszyłam do ubikacji,a czerwonowłosa Parker została na swoim miejscu.

* Z perspektywy Nialla*
*2 dni wcześniej*

-Naprawdę?-zapytałem nie dowierzając.Nie sądziłem,że może do czegoś takiego dojść.Zayn zawsze był pewny siebie,a teraz?Bał się przyznać do swoich uczuć,przecież to do niego nie podobne.Co ta kobieta z nim zrobiła?
-Nie na jaja Niall,ty idioto-warknął,a ja prychnąłem.-Zawsze podobały mi się brunetki z ciemnymi oczami,nie było mowy o tym bym zainteresował się jakąś blondyną.Jakoś w ogóle mnie nie kręciły,a teraz?Teraz jest zupełnie inaczej.Nigdy nie sądziłem,że się w niej zakocham.Jest fajna,miła,sympatyczna,ma świetne poczucie humoru,piękne,niebieskie oczy,jasne włosy,ładną figurę,cudowny charakter.Jest taka przyjazna,mógłbym rozmawiać z nią godzinami.....-wyznał wzdychając.
-No to w czym problem? Przecież nie ma chłopaka -wtrącił Harry,a Mulat posłał mu mordercze spojrzenie.
Ja sam bardzo lubiłem Perrie.Była naprawdę fajną dziewczyną,nigdy nie pomyślałbym,że ona i Malik,ale w gruncie rzeczy pasują do  siebie.
-Właśnie,skoro jest wolna to czemu się z nią nie umówisz?-poparłem Stylesa,a on schował twarz w dłonie.
-Bo się boje,że mnie odrzuci.-wyszeptał,a ja uśmiechnąłem się delikatnie.
-Oj stary,stary...-klepnąłem go po przyjacielsku w ramię.-Jesteś fajnym,uczuciowym i przystojnym facetem.Kto by cie nie chciał? Poza tym ona lubi spędzać z tobą czas,to już chyba coś znaczy,nie ?-przedstawiłem mu mój tok myślenia,a on zamilkł na sekundę.
-Raczej tak-wymruczał i zerwał się na równe nogi odprawiając jakiś taniec szczęścia.
-Yeah!-poruszał zabawnie biodrami w przód i w tył.
Wybuchnąłem śmiechem,a on rzucił się na mnie.
-Dzięki,dzięki,dzięki-wyściskał mnie i pobiegł do swojego pokoju,zapewne zatelefonować do Edwards.

*7 maj*

Wyszedłem spod prysznica owijając się wokół pasa ręcznikiem i zacząłem szukać dzwoniącego telefonu.Wreszcie znalazłem go pod stertą ubrań i aż mnie zamurowało,kiedy zobaczyłem numer wyświetlony na ekranie komórki.Moją twarz rozświetlił delikatny uśmiech,a serce zakołatało.
Odebrałem.
-Halo?Lottie?
-Cześć.Z tej strony Cindy,przyjaciółka Charlotte.Ona nie wie,że do ciebie dzwonię,więc radze ci siedzieć cicho,jasne?
-No tak,ale dlaczego akurat do mnie i to z jej telefonu?
-To nie ty jesteś tutaj od zadawania pytań.Dobra,mam mało czasu.Chcę ci jedynie powiedzieć,że masz się ogarnąć,chłopie.
-Ale,że co?Niczego nie rozumiem.
-A co tu jest do rozumienia?Zachowałeś się jak zwykły dupek,a ona przez ciebie cierpi.Mało przeżyła,że jeszcze ty dokładasz jej problemów?Powinieneś ją wspierać,a nie uciekać od niej jak zwykły tchórz.Radzę ci przemyśl to,bo ona naprawdę nie zasługuje na takie traktowanie.
Rozłączyła się.
W ogóle nie rozumiałem o co tej dziewczynie chodziło,ale zdawało się,że miała rację.Jak ja mogłem być taki głupi i jeszcze bardziej ją zdołować?Jak ja mogłem się tak zachować?
Dzięki Bogu,że ta dziwna Cindy do mnie zadzwoniła,bo jeszcze bardziej zraniłbym moją biedną Charlotte.
Nie dość,że wtedy jej nie obroniłem,to jeszcze teraz zachowywałem się tak jakby mi na niej nie zależało,a to nieprawda.Kochałem ją nad życie.
Walnąłem z pięści w ścianę,krzycząc.Byłem na siebie wściekły.Nie mogłem znieść myśli,że skrzywdziłem ją tak samo jak on,a może i jeszcze bardziej?
Tak bardzo chciałem cofnąć czas,wynagrodzić jej to wszystko.
Wybiegłem z pokoju trzaskając drzwiami,wyminąłem zdezorientowanego Liama w salonie i wydostałem się na zewnątrz.Chciałem się uspokoić,odsapnąć,przemyśleć to wszystko.
-A ty gdzie się wybierasz?-drogę zagrodził mi postawny szef ochrony.Próbowałem go przesunąć,ale był za silny.
-Paul.Daj.Mi.Spokój-warknąłem,waląc go z pięści w ramię.On równie dobrze,jeśli tylko by chciał mógłby mnie załatwić jednym ciosem,ale nie zrobił tego.
-Nie zachowuj się jak tępak.Odsuń się!-ryknąłem,a on chwycił mnie za nadgarstki.
-Ogarnij się Niall.Zaraz macie wywiad i występ.Chcesz wystawić chłopaków?Chcesz wystawić swoich fanów?-oznajmił ze stoickim spokojem.Odwróciłem głowę do tyłu i zobaczyłem jak zdziwiona czwórka stoi na ganku i przygląda się naszej dwójce.
-Nie,ale ja...ja.muszę-mruknąłem i usiadłem na chodniku,podciągając kolana pod brodę.Facet poklepał mnie po ramieniu i przywołał gestem moich przyjaciół.
-Co się stało,mały?-Louis przysiadł się do mnie i potarmosił po włosach.
-Nic-fuknąłem.-Już.....już jest okej.
-Dobra,to rusz tyłek i ubierz się-zachichotał,a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę,że założyłem jedynie bokserki i spodnie.Zacząłem się śmiać z własnej głupoty i wróciłem do mieszkania.




niedziela, 26 maja 2013

Od Autorki

Heeej! Ta notka w sumie nie dotyczy tego bloga,ale chciałabym pomóc w pewnej akcji.Mianowicie  jeśli filmik,który jest pod spodem będzie miał pół miliona wyświetleń zwierzaki ze schroniska dostaną sporą ilość karmy.Wystarczy tylko chociaż raz go obejrzeć.To nic nie kosztuje,zajmie Wam jedynie 2 minutki,a te biedne psiaki i kociaki przynajmniej nie będą chodziły głodne.Jeśli też możecie rozsyłajcie ten filmik do znajomych,czy udostępniajcie na tt i fb.
To chyba tyle w tej sprawie.Mam nadzieję,że pomożecie!

środa, 22 maja 2013

Rozdział 30

Heeeej kochane! Miałam zaczekać jeszcze do jutra,ale korciło mnie i dodałam rozdział dzisiaj.Trochę się przeliczyłam,pod rozdziałem28 nagrodziłyście mnie aż 14-stką komentarzy,więc sądziłam,że pod 29 będzie ich taka sama liczba.Jednak nie doczekałam się.Było ich mniej niż zazwyczaj i nie mam pojęcia czy to z mojej winy ich liczba zmalała.Mam cichą nadzieję,że raczej  nie ja zawiniłam.Wiem,że ostatnio troszkę Was zaniedbuję i posty nie są zbyt długie,ale bardzo się staram. Z czasem u mnie jest kiepsko,więc same wiecie jak to jest.Dobra,nie będę Was przynudzała.Mam nadzieję,że ten rozdział jednak przypadnie Wam do gustu i wracam do starej wersji szantażu.10 komentarzy=następny rozdział.
Do następnego kochane xx
P.S Zaktualizowałam bohaterów :)

* Z perspektywy Felicite*

Kręciłam się po pokoju.Zrobić to,czy nie?To pytanie krążyło mi po głowie przez calutką noc i dzisiejszy poranek.Wreszcie odważyłam się.Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam pod odpowiedni numer.
Gdy tylko usłyszałam sygnał chciałam się rozłączyć.Tłumaczyłam to sobie,że może nie będę mu przeszkadzać,bo jest zapracowany....ale w gruncie rzeczy po prostu się bałam.Zanim zdążyłam nacisnąć czerwoną słuchawkę odebrał.
-Halo?
Serce zadudniło mi w piersi,a głos uwiązł w gardle.
-Halo?
-Cześć Harry.-powiedziałam bardzo cicho,ale chłopak i tak mnie usłyszał.
-Hej Fizzy.Coś się stało?-zapytał.Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć,z jednej strony nic się nie stało,ale z drugiej....
-Feli?Jesteś tam?Wszystko w porządku?-dopytywał,gdy przez dłuższą chwilkę nie uzyskał ode mnie odpowiedzi.
-Tak-westchnęłam.- Chcę cię przeprosić Hazz.Za wszystko.Za to,że ci nie wierzyłam.Za to jak głupio się zachowywałam.Za to,że cię nie słuchałam-głos zaczął mi się łamać.-Bardzo mi przykro,Harry.
-Ale co się stało,mała?Ja się nie gniewam,powiedz mi tylko,czy coś się stało?-Loczek był coraz bardziej zdenerwowany.
Rozkleiłam się,w gruncie rzeczy bardzo przeżyłam to wszystko co zrobił Mick i miałam ochotę zapaść się pod ziemie.Kochałam go tak naprawdę za nic,nie był tego wart.Sprawił,że byłam szczęśliwa,to prawda,ale teraz było gorzej,dużo gorzej.
-Wiem już wszystko.Wiem jaki on jest.Wiem co zrobił Lottie,a mimo wszystko tak bardzo chciałabym by był ze mną teraz i powiedział,że to tylko głupi koszmar.Harry,kocham go i jestem skończoną idiotką.-wyjęczałam,łkając i pociągając nosem.Łzy lały się strumieniami po mojej twarzy,a oddech przyśpieszył.Jakim cudem mogło mi na nim aż tak zależeć,pomimo tego co zrobił?Kochałam go i nienawidziłam jednocześnie,czy to było w ogóle możliwe?
-Nie martw się,Fizzy.Dobrze,że przekonałaś się do czego jest zdolny.Wiem,że teraz nie jest ci łatwo,ale nie daj mu tej satysfakcji,nie pozwól by wiedział,że za nim tęsknisz.Zerwij z nim wszelkie kontakty i ignoruj go.Nie poproszę cię byś o nim zapomniała,bo to niemożliwe,ale obiecaj mi,że odpuścisz go sobie.Poznasz kogoś innego,lepszego-oznajmił,a ja w duchu podziękowałam Bogu za to,że nie obraził się na mnie,tylko był przy mnie i wspierał.Miał rację i to od samego początku.
-Przez pewien okres czasu myślałam,że jesteś palantem,Styles,ale cholernie się myliłam.-zaczęłam,a on zachichotał.-Dziękuję ci za wszystko.
Usłyszałam głos,bodajże mojego brata i jakieś szmery.
-Lou mnie wołał,muszę spadać.Trzymaj się.Możesz dzwonić do mnie zawsze i wszędzie.Pamiętaj o tym,mała.-oznajmił,a ja z stuprocentową pewnością mogłam stwierdzić,że gdy wymawiał ostatnie słowo wyszczerzył równiutkie zęby w szerokim uśmiechu,pokazując przy tym dwa urocze dołeczki.
-Jasne,duży.-zaśmiał się i rozłączył,a ja z nieco lepszym nastrojem spędziłam następne kilka godzin w łóżku.

* Z perspektywy Nialla*

Nie wiedziałem co mam robić.Bardzo mi jej brakowało,jak jeszcze nigdy dotąd.Chciałem wynagrodzić jej te wszystkie przykrości,pragnąłem tego tak bardzo mocno,że najchętniej zlikwidowałbym całe zło istniejące na świecie by była bezpieczna,ale nie mogłem.Nie byłem w stanie.Chciałem mieć ją przy sobie,ale jakaś bariera w środku hamowała mnie przed tym.Nie byłem jej warty,niczego się nie domyśliłem,a ona cierpiała.Nie powstrzymałem go,a on ją skatował i zastraszył.Nie byłem przy niej,gdy mnie najbardziej potrzebowała.
Nie miałem prawa nazywać się mężczyznom skoro nie potrafiłem zadbać o własną kobietę.
-Niall!Ruszaj ten tłusty tyłek!Zaraz mamy próbę.-krzyknął Liam,a ja pokiwałem głową i po raz ostatni przeglądnąłem tapetę w moim telefonie.Uwielbiałem na nią patrzeć.Lottie była taka piękna,wręcz idealna.Miała przecudowne,niebieskie,olbrzymie oczy,które okalały gęste,ciemne,długie rzęsy.Malinowe usta,które pasowały do moich niczym dwójka puzzli w jednej układance.Rumiane policzki.Gęste,długie,falowane,pachnące blond włosy,którymi mógłbym bawić się godzinami.Zgrabną figurę,nie była wcale chuda jak wszystkie te modelki,tancerki,czy Bóg wie kto jeszcze,lecz szczupła,nie wystawały jej obojczyki,a spodnie nie wisiały na kościach biodrowych.Po prostu wyglądała jak kobieta z krwi i kości.
Wstałem z kanapy i otworzyłem okno na oścież.
-Zayn!Jedziemy już!-zawołałem do Mulata,który jeździł na rowerze,wyraźnie nad czymś zamyślony.
-Co?-krzyknął,podnosząc głowę do góry i szukając mnie wzrokiem.
Wywróciłem oczami i prychnąłem.Każdy z nas łaził z głową w chmurach,coś było na rzeczy,tylko dlaczego nikt nie miał odwagi wyjawić swoich problemów.Co się takiego stało?
-Jedziemy już!-oznajmiłem,a on zeskoczył z czarnego bmxa i odstawił go tuż obok drewnianej ławki.Chwycił bluzę leżącą na stole i wszyscy w piątkę pognaliśmy do auta razem z naszą eskortom.

***
Praca w studiu była dosyć męcząca,ale zadowalająca.Każdy z nas cieszył się jak głupi,w końcu mogliśmy robić to co kochamy.Nagrywać własne piosenki,pisać własne teksty,koncertować,spotykać tak wielu cudownych ludzi.Towarzyszyły nam obawy,nie wiedzieliśmy czy nowa płyta tak samo jak pierwsza spodoba się fanom,ale naprawdę bardzo się staraliśmy.Teraz byliśmy o wiele bardziej doświadczeni i pewni tego,co chcemy przekazywać ludziom,więc w gruncie rzeczy było łatwiej.Jak na razie ukazał się pierwszy singiel z albumu TMH i wszyscy go pokochali,więc miałem taką cichą nadzieję,że z resztą piosenek będzie tak samo.

****
-Wychodzisz gdzieś?-zapytałem Liama,wstając z kanapy i ruszając na górę prosto do sypialni.
-Tak,jadę do Danielle-mruknął i uśmiechnął się szeroko,a w jego oczach zamigotały iskierki radości.-Trzymajcie się chłopaki!Do jutra.-dodał i wyszedł.Widział się z nią pierwszy raz od kilku tygodni,więc nie dziwiłem mu się,że nie czekał do rana tylko w środku nocy pojechał do jej mieszkania.
-Zostań z nami,Niall-poprosił Harry,kiedy wspinałem się po schodach.Zatrzymałem się zdziwiony i popatrzyłem na niego,marszcząc brwi.
-No..okej,ale po co?-podrapałem się po głowie.Czyżby Harold zatęsknił za naszymi braterskimi pogaduchami?
-Tak po prostu-odparł,a Lou i Zayn pokiwali głowami.Wepchnąłem się do środka i oparłem głowę o ramię Malika.
-Piękny,mogę cię o coś zapytać?- zagadnąłem,a on zjeżył się słysząc swoje przezwisko,nie znosił go,a ja dosyć często go używałem.-Tylko mów całą prawdę-dodałem,a on dosyć niechętnie zgodził się.
Nie wiedziałem jak zacząć,więc walnąłem prosto z mostu.
-No,bo wiesz,stary.Ostatnio jakiś taki przygaszony łazisz,no a ja się martwię o ciebie,te downy z resztą pewnie też,więc....co się stało?
Od razu zostałem zdzielony przez łeb za "te downy",co jakimś zaskoczeniem nie było.Normalnie oddałbym jednemu i drugiemu,ale teraz wpatrywałem się w profil bruneta z wyczekiwaniem.Podrapał się po brodzie i zaczął
-Pamiętacie jak byliśmy parę razy w X factorze w 2011 i 2012 roku i występowaliśmy w odcinkach na żywo?
Pokiwaliśmy głowami,w ogóle nie wiedząc o co chodzi.

*Z perspektywy Liama*

Powinienem być rano wyspany i wypoczęty,ale nie mogłem się powstrzymać.Musiałem się z nią spotkać.Tak dawno nie widziałem mojej kochanej Danielle,że aż dostawałem boleści brzucha na samą myśl,że za kilka minut stanę z nią oko w oko.Podjechałem pod jej kamienice,zaparkowałem i popędziłem na górę.
Moja księżniczka nie wiedziała o tym,że się u niej zjawię,więc byłem pewny,że jeszcze bardziej się ucieszy
Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi i czekałem.Minutę,dwie,trzy.Zadzwoniłem drugi raz,ale nikt nie otwierał.Zakląłem i gdy już miałem wracać do samochodu drzwi otworzyły się.
-Co się dzieję?-wymruczała Dani,pocierając oczy piąstkami,a ja od razu wtuliłem się w nią.Objąłem ją mocno w talii i raz po raz całowałem w czoło,szepcząc jak bardzo ją kocham.Nareszcie mogłem ją do siebie przytulić i dotknąć.
-Liaś,co ty tu robisz?-zapytała,głaskając mnie po policzku i szeroko się uśmiechając.
-Tak bardzo tęskniłem,że nie wytrzymałbym do jutra-oznajmiłem całkiem szczerze i delikatnie ująłem jej twarz.
-Kocham cię Li-wyszeptała,kiedy złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.Muskałem jej pełne wargi,a ona mruczała zadowolona.Odsunąłem ją od siebie na moment i przyjrzałem się jej.Mogłem wpatrywać się w jej czekoladowe oczy godzinami.Przeczesałem jej kręcone,długie włosy palcami i zgarnąłem niesforny kosmyk za ucho.
-Wejdźmy do środka-chwyciła mnie za rękę i wciągnęła do mieszkania.Zsunąłem trampki ze stóp i nadal nie puszczając jej dłoni dotarłem do niewielkiego salonu.Opadłem na kanapę,a dziewczyna zniknęła na chwilę w kuchni.Dopiero teraz zorientowałem się,że zbliżała się północ,a ona biedna i zmęczona po podróży na pewno spała,na co wskazywał także jej ubiór.Miała na sobie piżamę,spodnie w różową kratę i biały t-shirt
 związany na supeł na brzuchu.
-Tadam!-zmaterializowała się przede mną z butelką szampana w ręce.Wyszczerzyła się i podała mi alkohol,jak to przystało na mężczyzną otworzyłem butelkę i nalałem jej zawartość do kieliszków.
-Za nas?
-Za nas.

***
-Nawet nie wiesz jak się cieszę,że wróciłaś-wymruczałem,muskając jej ciepłą skórę na szyi,a ona przycisnęła moje usta do swoich.Nasze języki toczyły zaciętą walkę,a moje dłonie błądziły po jej talii.Chwyciłem ją jedną ręką pod kolanami,drugą otoczyłem jej plecy,a ona objęła mnie mocno za kark.Ruszyłem z nią do sypialni,unosiłem ją z łatwością,gdyż była bardzo lekka.Cały czas starałem się skupiać na drodze,ale jej usta błądzące po mojej twarzy w cale mi w tym nie pomagały.Po kilku sekundach dotarliśmy do pokoju.Dziewczyna pomogła mi otworzyć drzwi,a ja delikatnie położyłem ją na łóżku.W pomieszczeniu panował mrok,ale ja i tak doskonale widziałem jarzące się iskierki podniecenia w jej czekoladowych oczach.Łobuzerski uśmiech rozświetlił moją buzię,kiedy kusząco oblizała swoje wargi i przyciągnęła mnie bliżej siebie,ściągając moją koszulkę.
-Uwielbiam kiedy grzeczny i ułożony Liam zamienia się w bad boyaa-wymruczała,muskając moją szczękę językiem.Pomału zacząłem pozbywać się jej podkoszulka,kiedy zadzwonił telefon.
-Nie...-jęknąłem,a ona posłała mi przepraszający uśmiech,przelotnie pocałowała w policzek,zaświeciła lampkę nocną i odebrała.Opadłem na materac przysłuchując się jej rozmowie.
-Ale jak to?O czym ty mówisz?-zapytała kompletnie zdezorientowana.
-Wolniej.Nie rozumiem co bełkoczesz(....)Okej(....)Nie mogłeś poczekać z tym do jutra?(...)Jasne,nie gniewam się.Cześć-rozłączyła się i poirytowana rzuciła się na łóżko tuż obok mnie.
-Kto to był?-zapytałem,podpierając się na łokciu i przeczesując jej gęste loki.
-Tom,kumpel z zespołu.Mieli nam jutro z samego rana zrobić próbę,ale trenerka zlitowała się nad nami i dała nam wolne.A Tom jak to Tom,najpierw coś zrobi później myśli.-oznajmiła.
-A to nie ten facet,który próbował zaprosić cię na randkę,gdy stałem tuż obok?
Zmarszczyłem brwi,a ona zachichotała.
-Tak,ten sam.Jesteś zazdrosny?-nadal chichrając się pod nosem zaczęła układać moje dosyć krótkie włosy.
-Oczywiście,że jestem.-odparłem.Jak mógłbym nie być?Obcy koleś,który widuję się z moją dziewczyną częściej niż ja co po chwilę zaprasza ją do kina,na kawę,czy na kolację.W dodatku potrafi się ruszać i wygląda jakby ściągnęli go z okładki Armani'ego.
 -Och..daj spokój Li.Dobrze wiesz,że traktuje Toma tylko i wyłącznie jako kolegę.-stwierdziła i wtuliła się w moją klatkę piersiową.
-Wiem o tym,ale on widzi w tobie więcej niż tylko kumpele z pracy.
-Rozmawiałam już z nim o tym.Wszystko jest w porządku.Liam proszę idźmy już spać,jestem zmęczona.
Zgasiłem światło i ułożyłem się wygodnie na poduszkach,Danielle przytuliła się do mnie i palcami kreśliła jakieś wzorki na moim nagim torsie.
-Dobranoc kochanie.-ucałowałem ją w czółko.
-Dobranoc Liaaam.