poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 11

Muzyka
Było ciemno i zimno,wiał mocny wiatr,a księżyc chował się za ciemnymi chmurami.Nawet pogoda była przeciwko mnie,może ona dawała mi znaki,że nie jest jeszcze za późno,by zawrócić do ciepłego,przytulnego domu. Przyznam szczerze,że byłam bliska tak zrobić,ale nie mogłam stchórzyć,tu chodziło o moją siostrę,a a przecież rodzina była najważniejsza,taką wartość zawsze mi wpajano.Niekiedy jest źle,przyjaciele odchodzą,wszystko wali się nam na głowę i właśnie wtedy rodzina powinna nas wesprzeć,czy to matka,ojciec,babcia,dziadek,czy brat.Najważniejsze byśmy podtrzymywali się na duchu,gdy zajdzie taka potrzeba. Czy moi najbliżsi spełniali się w swoich "obowiązkach"?Co do tego nie jestem pewna,Jay zawsze powtarzała,że mogę jej wszystko powiedzieć,ale czy w rzeczywistości tak było.Tata ? Był moim przyjacielem,ufałam mu dopóki nie skrzywdził kobiety,która mnie urodziła i wychowała.Stracił szacunek w moich oczach.Louis ? Jemu mogłam się zwierzyć,ale nie chciałam,bałam się jak zareaguje na wieść o moich wszystkich wyczynach.Fizzy ? Nie,tutaj byłam w 100% pewna,że między mną a nią  jest więcej zawiści niż zrozumienia.Daisy i Phoebe ? Były małe i nie rozumiały jeszcze wielu rzeczy,ale za każdym razem,kiedy mówiły :"Kocham Cię Lottie"  moje serce rozpływało się jak gorąca czekolada.Ich szczery uśmiech zawsze dodawał otuchy. Tak działała siła miłości,dla osoby,którą kochamy jesteśmy wstanie zrobić wszystko.Z jednej strony darzyłam takim uczuciem Felicite,a z drugiej miałam ochotę wyrządzić jej krzywdę.No cóż, między rodzeństwem często tak bywa.Mimo wszystko musiałam to zrobić,musiałam nakopać temu dupkowi.Czułam się winna.Wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka,przecież to wszystko była moja wina,jak zwykle. Ale próbowałam to naprawić,nie zrobiłam tego naumyślnie. Pociągając nosem wytarłam łzy,które od razu pojawiły się na moich policzkach.Ostatnio dużo płakałam,jak nigdy dotąd.Zrobiłam się krucha,chociaż może się wydawać,że jestem silną osobą,to tylko złudzenie.Nie poradziłam sobie z samotnością,która doskwierała mi od kilku lat,sięgnęłam po alkohol,narkotyki,jedynie w postaci skręta,no i imprezy,wtedy było łatwiej? chyba tak,nie myślałam o niczym,liczyła się dobra zabawa,ale otrząsnęłam się.Moim zachowaniem raniłam moich najbliższych,a tego nie chciałam.Może Fizzy teraz przechodzi taki sam okres buntu,w końcu każdy tak ma. Minęłam  supermarket i ruszyłam wąską drużką,po chwili znajdowałam się już na ulicy pięknych domków jednorodzinnych,wszystko było tutaj takie nienaganne i porządne,szkoda,że mieszkańcy nie szczycili się takimi cechami.Zastanawiałam się,czy państwo Starck'owie są w mieszkaniu,a może to czas,by w końcu dowiedzieli się jaki tak na prawdę jest ich syn.To byłby cios poniżej pasa,a ja nie wiedziałam,czy jestem zdolna do czegoś takiego,przecież jeszcze kilka dni temu on wiele dla mnie znaczył,do teraz żywię do niego jakieś uczucia,choć wiem,że nie powinnam.Pchnęłam delikatnie furtkę,która zaskrzypiała cicho,pełna obaw dotarłam do eleganckich,dużych drzwi wejściowych i zadzwoniłam dzwonkiem,raz,drugi,jak zwykle Mick miał wszystko w dupie i pewnie leżał zalany i nieprzytomny u siebie w pokoju.Westchnęłam,co się z tym chłopakiem porobiło.Nadusiłam na klamkę.Było otwarte.Weszłam do środka.Sprawdziłam salon,jadalnie i kuchnie,gdzie na antycznym stole walały się puste puszki po piwie i whisky.Prychnęłam i ruszyłam do sypialni bruneta.Weszłam do środka bez wahania,było ciemno i pachniało nikotyną, ręką wymacałam kontakt i zapaliłam światło.Widok Starck'a śpiącego z rudowłosą dziewczyną z  tatuażem na ramieniu sprawił,że ciśnienie mi podskoczyło.
-Co do kurwy..?! -zakrył dłonią twarz.Ruda jęknęła,kiedy mnie zobaczyła zerwała się z łóżka jak oparzona zakrywając nagie ciało kołdrą.
-Mick! Mick ! Kto to jest,możesz mi to wytłumaczyć-krzyczała do chłopaka,który za bardzo nie kontaktował.Wybuchłam śmiechem.Brunet zwlekł się z materaca.
-Czego się drzesz ..-warknął wciskając na siebie bokserki Calvina Kleina,próbowałam nie patrzeć na jego przyrodzenie,które na szczęście szybko "schował".
-Jak to czego ? Kto to jest ?-wskazała na mnie palcem.
-Charlotte ? Co ty tu robisz ?-zapytał zaspany drapiąc się w tył głowy.Z szerokim uśmiechem zwróciłam się do dziewczyny,ignorując mojego byłego przyjaciela.
-Skarbie chcesz wiedzieć kim jestem?A więc jestem siostrą pewnej siedemnastolatki,którą Mickuś wczoraj zaliczył,tak samo jak i ciebie, w dodatku nafaszerował ją prochami i upił.Dzień wcześniej twój kochanek  wyznał mi miłość i zapewne tylko dlatego,że chciał mnie przelecieć -oznajmiłam,a rudowłosa patrzyła na mnie z niedowierzaniem,wymierzyła mu siarczysty policzek i wybiegła jednocześnie zakładając swoje ubrania.
-Wszystko zniszczyłaś-wysyczał zdenerwowany.Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Oj.Nie martw się,przecież zdążyłeś już z nią to zrobić,uciekła po fakcie,nie ma się czym przejmować,co nie?-odparłam.Patrzył na mnie zdziwiony,ja też potrafię być zimną suką,tego się nie spodziewał.
-Przestań.Nie jestem taki -stwierdził.
-Nie? Nie?! Dobry żart.Te dragi przyćmiły cały twój umysł,jednego dnia chcesz ze mną być i nie potrafisz zrozumieć,że chciałam tylko przerwy,byłeś dla mnie jak drugi Lou,ale wszystko schrzaniłeś,bo nie mogłeś się pogodzić się z kilkutygodniową odskocznią,zwyzywałeś mnie,zraniłeś,następnego dnia znienawidziłeś,byłeś wstanie zrobić wszystko bym czuła się jak szmata,wykorzystałeś Fizzy,zaciągnąłeś do łóżka,wiesz dobrze,że od dziecka się w tobie podkochiwała, a ty dałeś jej tylko cholerną nadzieje,nie wiadomo co jej naobiecywałeś,dałeś jakieś narkotyki,czy ty mas za grosz rozumu.Nie zbliżaj się do niej bo przysięgam,że cię zabiję- nawrzeszczałam na niego.
-Ja ją do niczego nie zmuszałem...-mruknął.Tego było już za wiele,rzuciłam się na niego z pięściami,w ostatnim momencie zdążył złapać mnie za nadgarstki,z całej siły kopnęłam go w kroczę,syknął z bólu,a ja zamiast wyswobodzić się z jego łapsk leżałam na ziemi przygnieciona jego ciężarem.Jego nagi,umięśniony tors ocierał się delikatnie o mój brzuch.Nasze twarze dzieliła tylko kilku milimetrowa przerwa.Kiedy zorientowałam się,co jest grane próbowałam go z siebie zrzucić,nadaremnie.Wierciłam się i wykręcałam ,ale on był za silny. Wpił się w moje usta,czułam od niego woń alkoholu,za wszelką cenę próbowałam odciągnąć jego wargi od moich.Zaczynało mi brakować powietrza.Oderwał się ode mnie.
-Nie mów,że ci się nie podobało?-odparł,oblizując się.
-Nienawidzę cię -warknęłam.Nareszcie pozbyłam się jego ciężaru,wstał i podał mi rękę.Prychnęłam i o własnych siłach  zwlekłam się z podłogi.
-Jeśli się dowiem ,że w jakikolwiek sposób kontaktowałeś się z jakimś członkiem mojej rodziny zniszczę cię-wysyczałam,uderzyłam go z pięści w nos i wybiegłam trzaskając drzwiami.Jak najszybciej opuściłam posiadłość Starck'ów i ruszyłam w nieznanym mi kierunku.Czułam się okropnie,nie zrobiłam nic,kompletnie nic.On miał w głębokim poważaniu moje słowa,robił co chciał,a ja nie byłam w stanie go zatrzymać.Usiadłam na pobliskiej ławce i kolejny raz zalała mnie fala słonych łez.Byłam beznadziejna,taka prawda.Nie potrzebie tam szłam,a może potrzebnie? Dałam mu cholerną satysfakcję,mógł mną rządzić,a może nie mógł ? Byłam za słaba psychicznie i fizycznie.Do teraz czułam jego przesiąknięty whisky oddech na szyi,policzkach,podbródku,czułam wilgotne usta,które nie sprawiły mi żadnej,ale to żadnej przyjemności.
-Nie płacz.Nie płacz-powtarzałam osuszając załzawioną twarz.Co zamierzałam teraz zrobić? Nic,siedzieć na tej spróchniałej,dawno nie malowanej ławce do rana.Ktoś mnie zobaczy?Trudno.Jedyne co było mi potrzebne to coś słodkiego,to zawsze pomaga.Poklepałam dłonią miejsce,gdzie siedziałam i powiedziałam:" Zaraz wracam ławeczko"Zwariowałam? Może.Ruszyłam w stronę całodobowego hipermarketu.W środku było strasznie jasno i przygrywała jakaś nieznana mi piosenka.Nie było także zbyt wielu ludzi,mijając dział z nabiałem zauważyłam starszą,otyłą kobietę,która wyglądała na taką,którą straszyło się małe dzieci,kiedy nie chciały słuchać rodziców.Przypominała trochę jedną z aktorek grających w "Kevin sam w Nowym Jorku", miała ona długi płaszcz i zamiast trzynastu rudych kotów hodowała i dokarmiała gołębie,które w końcowej scenie zaatakowały bandytów.Podeszłam do niej.
-Dobry wieczór-przywitałam się.-Nie potrzebuje pani pomocy?
-Dobry,dobry.Nie dziecinko-odparła.
-Na pewno?-spojrzałam do jej wózka,był wypchany po brzegi.-Mogłabym pomóc zanieść to pani do domu-wskazałam palcem na zakupy.
-No cóż.Niech będzie.Dobrze ci z oczu patrzy,raczej mnie nie okradniesz-stwierdziła i obie zachichotałyśmy.Wątpię by ktoś chciał to zrobić,na pierwszy rzut oka nie było co kraść,chyba,że różową apaszkę w panterkę,która jako jedyna część ubrania staruszki była czysta.Melanie-bo tak miała na imię poszła do kasy,a ja szybko wygrzebałam z chłodziarko-zamrażalki lody czekoladowe i wzięłam też opakowanie plastikowych łyżeczek.Obie zapłaciłyśmy i wyszłyśmy.W jednej ręce trzymałam jednorazową siatkę z logo Tesco i pudełko lodów ,a w drugiej  łyżkę.Szłyśmy powoli,nigdzie się nam nie śpieszyło.Przy niej czułam się inaczej,zapomniałam o wszystkich problemach.Liczyły się tylko czekoladowe lody i jej uśmiechnięty wyraz twarzy.
________________________________________________________
Cześć.
Nawet nie uwierzycie,jak trudne było wybranie piosenki do rozdziału.Zmieniałam ją z 4 razy,bo bałam się,ze Wam się nie spodoba #GłupiaJa.No cóż ogólnie wyszło nawet ok, ale nie mnie to oceniać,tylko Wam.Ten post pojawiłby się znacznie szybciej,ale dopadła mnie choroba,przez 5 godzin leżałam i zdychałam,a później rzygałam jak kot -.- Nigdy więcej szampana,bo chyba właśnie nim się zatrułam.Mniejsza o to,resztę ferii poświęcę na naukę (pewnie i tak mi się to nie uda ) więc następny rozdział pojawi się może w czwartek,piątek,sobotę albo niedziele ,tego nie wiem.Chyba każda z was wie o #PolandNeedsTMHTour i na pewno wiele brało udział.Ja też brałam i jestem dumna z Polish Directioners,jesteśmy Królami twittera, a w zasadzie Królowymi.Gdyby ktoś powiedział mi to 48 godzin temu,nie uwierzyłabym za żadne skarby. 
To chyba najdłuższa notka pod rozdziałem,jaką kiedykolwiek napisałam,więc przepraszam jeśli zanudziłam was na śmierć.
+ Czytał ktoś PLL ?
Do następnego xx 


6 komentarzy:

  1. Pieprzony Mick. Co on sobie wyobraża. Niech się cieszy, że dostał jedynie w nos. O mój Boże, mówię o nim jak o żywej osobie. Piszesz, za dobrze i potem tak jest. < 33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję,ja praktycznie zawsze piszę o bohaterach jak o żyjących ludziach,więc wiem jak to jest :) xx

      Usuń
  2. Ciekawe jak zareaguje Niall jak się dowie ; o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się może zdarzyć.Nie mogę niczego zdradzić .. :) xx

      Usuń
    2. no niee, to pisz szybciej bo nie mogę się doczekać! U mnie 14 ;* http://tonks-onedirection-opowiadania.blogspot.com/2013/01/rozdzia-14-tej-nocy-zle-spaam.html

      Usuń
  3. takich skur..no,wiesz o co kaman ( xD ) powinno się unicestwiać.rozumiem,że ludzie robią różne rzeczy z miłości,ale to już lekka przesada! xd mam nadzieję,że ktoś da mu nauczkę ( np.Nialler ^^ ) i ta sprawa z nim skończy się raz na zawsze.świetny rozdział,pozdrawiam! xxx

    www.unusual-direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń