poniedziałek, 28 stycznia 2013

Rozdział 13

Muzyka
Siedziałam jak na skazaniu,nie słuchałam ani jego wrzasków,ani niczego innego.Wpatrywałam się w zdjęcia na komodzie,bardzo chciałam by tamte czasy powróciły .Dzieciństwo,wszystko takie kolorowe,zero smutków,problemów.
-Byłaś u niego ? -usłyszałam wrzask ze schodów.Felicite.
-Fel musiałam..
-Nic nie musiałaś,ostrzegałam cię-warknęła.
-Ale.....
-Zniszczyłaś wszystko.Nienawidzę cię.-po jej policzku popłynęła pojedyncza łza.Wieść,że twoja siostra cię nie znosi tylko dlatego,że starałaś się by nie cierpiała boli.Moje serce w momencie rozpadło się na kilka drobnych kawałeczków,lecz nie dałam tego po sobie poznać,stałam przed nią,a moja twarz nie wyrażała żadnych emocji,może oprócz gniewu.
-O co tu cho....
-Zamknij się Louis-przerwałam mu.
-Fizy nie zachowuj się jak dziecko,dobrze wiemy,że on przespał się z tobą dla zabawy,ludzie jego pokroju nie mają uczuć.-oznajmiłam.
-Kłamiesz,nie wierze ci.To wszystko twoja wina,nie zaprzeczaj.Mogłaś być szczęśliwa z Horan'em i siedzieć cicho,to nie,zawsze musisz coś zjebać. - i się wydało...będzie kolejna awantura,och jak ja uwielbiam spędzać czas w domu,na "rozmowach" z moją rodziną.Czy ja na prawdę byłam aż taka okropna? Na prawdę sobie na to wszystko zasłużyłam ?
-Chcesz prawdy Fizzy ? Byłam u niego wczoraj i co ? Zastałam go w łóżku z przypadkową laską,dzień wcześniej spał z Tobą,a 3 dni temu chciał być ze mną,na prawdę chcesz mieć takiego chłopaka? -wpatrywała się we mnie jak zaczarowana.
-To nie może być prawda...-szepnęła.
-On jest narkomanem,czego się spodziewałaś?-stwierdziłam-On na ciebie nie zasługuję,jesteś dla niego za dobra.
-Nie mów tak o nim-wymierzyła mi siarczysty policzek i uciekła na górę.
-Nie ma za co Felicite -mruknęłam,świetne podziękowanie.Dlaczego ta dziewczyna była w nim tak zaślepiona,był przystojny,ale czy to się liczy? Okazał się skurwielem,od którego na jej miejscu trzymałbym się jak najdalej.Odwróciłam wzrok,wszyscy patrzyli się na mnie z szeroką otworzonymi ustami.Posłałam blondynowi przepraszające spojrzenie i podreptałam w ich stronę.Usiadłam przed moim bratem.
-Możesz teraz wrzeszczeć do woli,zwyzywać mnie od najgorszych,powiedzieć,że mnie nienawidzisz.Chcę to mieć za sobą -stwierdziłam,a w moim gardle urosła ogromna gula,chciało mi się płakać.
-Lottie o czym ty mówisz ?-zapytał.
- O czym? Nie udawaj,że nie masz pojęcia.-prychnęłam.-Na każdym kroku ktoś mnie krytykuję,krzyczy,wytyka błędy,a ja się staram jak mogę,żeby kolejny raz nie usłyszeć,że jestem najgorsza.
Poczułam jak ktoś mocno mnie obejmuję,Tommo głaskał mnie delikatnie po plecach,pozwalając moim łzom swobodnie spływać po jego koszulce.Nim zdążyłam się zorientować zostaliśmy sami.Wyśpiewałam mu wszystko co leżało mi na sercu.To jak czułam się zagubiona i samotna, a on obiecał,że nie pozwoli,abym przeżywała coś takiego jeszcze raz.
-Dziękuję Lou - przytuliłam go mocno.Wstałam z kanapy z zamiarem pójścia do siebie.
-Poczekaj,jest jeszcze jedna sprawa-zatrzymał mnie.
-Jaka ? -zapytałam zdziwiona.
-Ty i Niall.Ja nie chcę,żebyście się spotykali-oznajmił,a ja patrzyłam na niego zszokowana.
-Louis nie możesz mi tego zabronić.-warknęłam.
-Owszem mogę,jako twój starszy brat mam obowiązek pilnowania cię i ingerowania w takie sprawy -odparł
Prychnęłam.
-Dobry żart Tommo-mruknęłam zdenerwowana,był taki poważny,a co jeśli on na prawdę chce mi zakazać bycia z Niall'em.
-Nie robię sobie jaj Lottie,on cię zrani....
-Tak ? On ?! Jak na razie to ty najbardziej mnie ranisz !-wrzasnęłam.-Nie zrezygnuję z niego. Nigdy! Wybiegłam szybko po schodach  i zamknęłam się w swoim pokoju. Opadłam na łóżko i głośno westchnęłam.Myślałam,że wszystko już się ułożyło,niestety tak nie było.Chwyciłam mój telefon i wystukałam wiadomość do blondyna.

"Proszę przyjdź do mnie" 
Pojedyncza łza spadła na ekran,gdzie znajdowało się zdjęcie mojego chłopaka,Mimowolnie się uśmiechnęłam. Drzwi cichutko zaskrzypiały,Irlandczyk wsunął głowę do środka i upewniając się,że tam jestem wszedł.

Położył się koło mnie,wplątał swoje palce w moje i nic nie mówiąc wpatrywał się w sufit. Delikatnie bawił się moją dłoń cicho nucąc nieznaną mi piosenkę.
People say we shouldn’t be together
We’re too young to know about forever
But I say
They don’t know
What they’re talk - talk - talking about

-Co to ?-zapytałam szeptem,nie chcąc przerywać tej pięknej melodii.Głos Horan'a był cudowny,taki niedopisania.Przeszły mnie ciarki,kiedy wyśpiewał pierwsze wersy utworu,od teraz była to moja ulubiona muzyka,w którą mogłabym wsłuchiwać się godzinami.
- Nabazgrałem wczoraj,tak na szybko -mruknął.
-To jest wspaniałe Nialler -odparłam.
-Na prawdę ci się podoba ?-nie dowierzał.
-Tak.Myślę,że powinieneś pokazać ją chłopcom
-Może kiedyś -stwierdził i przybliżył się do mnie,obejmując.Złożył pocałunek na czole i wpił się w moje wargi.Tak bardzo pragnęłam by tak było już zawsze.Ja i on,byśmy nie musieli się ukrywać,ani wysłuchiwać niczyich kazań.
-Wiesz,że nam nie wolno -powiedziałam.
-Ja to załatwię-oznajmił,zwlekł się z łóżka i wyszedł z sypialni,posyłając mi całusa. 
___________________________________________________________
Heej : 3
Jak tam pierwszy dzień szkoły po feriach ? U mnie dosyć spoko,zarobiłam kilka dobrych ocen,więc jest się z czego cieszyć.
Rozdział taki se....ale nie mnie tu oceniać.Jeszcze na koniec coś mi się czcionka popieprzyła.-.-
Mam nadzieję,że wam się spodoba i ten teges do następnego xx 


  




piątek, 25 stycznia 2013

Rozdział 12

[ z perspektywy  Niall'a ]
Poczułem jak ktoś mnie szturcha.Nie miałem siły otwierać oczu.
-Ha-harry przestań-mruknąłem i zatopiłem twarz w poduszce.
-Niall obudź się.To ważne-odparł,a ja wygramoliłem się spod kołdry.Przeciągnąłem się,później parę razy ziewnąłem i wytarłem pogniecioną twarz.Kiwnąłem głową,a on zaczął mówić.
-Lottie nie ma w domu.
-Tyle tylko miałeś mi do powiedzenia?Na pewno jest w szkole. Z resztą,która godzina?-stwierdziłem.
-11.30.Nie ma jej w szkole,wychowawczyni dzwoniła i pytała gdzie jest.-oznajmił,a ja zacząłem się trochę martwić.Skoro nie poszła na lekcję,to może zrobiła sobie wolne i łazi po mieście? Pewnie tak.Chwyciłem spodnie i granatowy sweter i ruszyłem do łazienki.
-Nic z tym nie zrobisz ? Myślałem,że....-powiedział,kiedy opuszczałem sypialnię.Odwróciłem się w jego stronę.
-Co myślałeś Harry?-zapytałem ze stoickim spokojem,choć tak na prawdę w środku,aż się gotowałem.To miała być tajemnica,a tu proszę Styles się wszystkiego domyśla,a może słyszał jak rozmawialiśmy? Albo nas widział?
-Wydawało mi się,że ją lubisz -oznajmił.
-Lubię i to bardzo -na usta cisnął mi się jeden wyraz "Kocham",ale ugryzłem się w porę w język.
***
Siedziałem przy stole w jadalni i powoli przeżuwałem obiad,który przygotowała dla nas Eleanor.Był niedobry? Nie,wręcz przeciwnie,ja po prostu nie miałem na niego ochoty.Dłubałem widelcem w talerzu i nuciłem coś pod nosem.Moje myśli były zajęte Charlotte.Dzwoniłem do niej kilkakrotnie,wysłałem ze 100 sms-ów ,a ona nie raczyła nawet napisać,czy żyję.Odłożyłem naczynie do zlewu i pobiegłem do pokoju.Wygrzebałem z walizki wszystkie poukładane ciuchy i przeszukałem boczne kieszonki,ale niczego nie znalazłem.Zawiedziony zacząłem wkładać rzeczy z powrotem do środka.Nagle w moje ręce wpadł gruby,rudy sweter zrobiony na drutach,był na mnie za mały,zniszczony i brzydki,ale  zawsze miałem go gdzieś przy sobie,czy to w szafie,czy w walizce,czy nawet pod łóżkiem.W środku sweterka "siedziało" coś twardego i sztywnego.Był to mój notatnik,ciemnozielony, z flagą Irlandii i moim podpisem,który wykonałem mając może 9 albo 10 lat.Właśnie jego szukałem,przewróciłem pierwsze stronice i rozkoszowałem się ich zapachem,dotykałem opuszkami palców litery,rysunki,wypukłe naklejki i zdjęcia,które także kiedyś tam umieściłem.Po co był mi ten zeszyt? W zasadzie to nie był zwykły brudnopis,o co to,to nie.Zapisywałem w nim moje sekrety,najzabawniejsze sytuacje jakie mi się przytrafiły,zadania z matematyki na brudno,wiersz miłosny do Naomi,w której wieku 12 lat się podkochiwałem.Było tam absolutnie wszystko. Ostatni raz przeglądałem go jakiś rok temu.Wtedy też nabazgrałem kilka piosenek,na początku wstydziłem się pokazać je chłopakom,ale jedna z nich wpadła w ich łapska i jak się okazało nie była to porażka,dzisiaj "One Thing " znajduję się na naszej debiutanckiej płycie i jestem z siebie niesamowicie dumny.Postanowiłem nie marnować czasu na zamartwianie się.Kiedy siedziałem bezczynnie mój mózg zaczął wytwarzać okropne scenariusze,których główną bohaterką była rzecz jasna Lott. Gdy przymykałem powieki widziałem ją, a w zasadzie czerwony placek krwi i jakieś szczątki na środku jezdni,czarny worek,w który wkłada się martwe ofiary wypadków,karetkę,policję i jego,Michaela ? Mick'a ? Nie pamiętałem jak on się nazywał,nigdy też nie widziałem go na oczy,ale wyobrażałem go sobie jako wysokiego,zgrabnego szatyna, ze lśniącą czupryną postawioną do góry,pięknymi oczami,zgrabnym nosem,mocno zarysowaną szczęką,wydatnymi ustami i zarostem,po prostu I D E A Ł Uśmiechał się nonszalancko i lustrował moją Lottie,która w moim umyśle od kilkunastu minut nie żyła.Otrząsnąłem się,ona na pewno jest cała i zdrowa.Usiadłem przy biurku,pozwoliłem sobie otworzyć jedną szufladkę,wyciągnąć z niej piórnik z podobizną Garfield'a i wziąć czarno-różowy długopis.Przyjrzałem się jeszcze raz rudemu kociakowi i zauważyłem,że na jego prawym uchu jest coś nabazgrane.Po długich staraniach odczytałem : "IN.H". Wyszczerzyłem się jak głupi i zabrałem do pisania. Zanotowałem pierwszą linijkę :People say we shouldn’t be together Później poszło już z górki,zadowolony zacząłem po cichu śpiewać. Zamknąłem notatnik i schowałem na swoje miejsce.
***
-Dziewczynki! -krzyknął Louis,a bliźniaczki od razu pojawiły się w salonie.
-Na pewno niczego nie wiecie?To bardzo ważne-zapytałem, denerwowałem się i to strasznie,jeśli coś by się jej stało nie wybaczyłbym sobie tego.
-Nie,jakbyśmy wiedziały to byśmy powiedziały,prawda Day? -odparła Phoebe szturchając niższą o kilka centymetrów siostrę.
-Ja-jasne-mruknęła,było widać,że ściemnia,nie szło jej to najlepiej.
-Nie wydaje mi się Daisy powiedz całą prawdę,musimy znaleźć Lottie-oznajmiła Eleanor przyciągając do siebie dziewczynkę i sadzając ją na kolanach.Spuściła wzrok.
-Ale jakby coś to ja nic wam nie mówiłam
Wszyscy przysięgliśmy,że to będzie nasza tajemnica.Niczego istotnego jednak się nie dowiedzieliśmy, Charlotte wyszło o północy,musiała załatwić jakieś "ważne sprawy". Prychnąłem i wyszedłem na świeże powietrze.
-A temu co ?-usłyszałem pytanie mulata zanim drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Po raz kolejny nagrałem się na jej pocztę głosową.To był dopiero początek naszego związku,a już pojawiły się problemy i strach. Wiedziałem,że takie rzeczy się jej wcześniej zdarzały,ale nie sądziłem,że będę przeżywać coś takiego.Jednocześnie czułem gniew,wręcz wściekłość,była taka nieodpowiedzialna,włuczyła się sama po nocy nie wiadomo gdzie i smutek,bezsilność,nie mogłem nic zrobić,tak bardzo się bałem,że nigdy już nie zobaczę jej uśmiechającej się szeroko  na mój widok.Ruszyłem w stronę...właściwie to nie znałem Doncaster i nie wiedziałem gdzie idę,mijałem biegające beztrosko dzieci,parę staruszków,chłopaka na desce i zobaczyłem ją .Siedziała na krawężniku z kolanami pod brodą. Zacząłem biec w jej stronę.Po chwili znalazła się w moich ramionach,cała i bezpieczna.
-Tak się martwiłem-mruknąłem wkładając nos w zagłębienie obojczyka dziewczyny.-Wiesz,że powinienem nakopać ci do tyłka za to co zrobiłaś.
-Przepraszam.To się już nigdy więcej nie powtórzy-odparła skruszona.Wierzyłem jej? Nie byłem pewny,ale raczej tak.
-Lou na pewno jest wściekły-kiwnąłem głową,zapowiadała się niezła jazda.Spletliśmy razem dłonie i ruszyliśmy w stronę mordoru .
-Gdzie ty tak w ogóle byłaś?-przystanąłem.
-Nigdzie,Niall
-Do prawdy? Charlotte Elizabeth Tomlinson radzę ci powiedzieć prawdę-oznajmiłem przybierając surowy ton głosu,taki jaki zawsze Jay wzywała swoje dzieci,kiedy coś przeskrobały.
-Skąd wiesz jak mam na drugie imię ?-zapytała.
-Nie odwracaj kota ogonem Lottie,powiesz mi czy nie ?-warknąłem.
-Nie-stwierdziła-Nie gniewaj się Nialle....
-Świetnie-założyłem dłonie na piersi i nawet nie patrzyłem na blondynkę.Najpierw znika,później coś ukrywa,super.
_____________________________________________________
Heeej :3 Przepraszam,że tak późno........w sumie to się wyrobiłam w terminie,więc nie wiem za co przepraszam.Rozdział nie należy do najdłuższych,a  ferie się kończą,sprawdzian z histori tuż tuż, a
mądra ja zamiast uważać na lekcjach 2/3  z nich przespałam.-.- No,ale nie będę was zanudzać..Mam nadzieję,że się podoba.Komentujcie,jeśli tak :) Następny....niebawem.
+ Chciałybyście,żebym dodała Mick'a do bohateró,w sumie nei wiem,czemu od razu tego nie zrobiłam.
Do następnego xxx

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Rozdział 11

Muzyka
Było ciemno i zimno,wiał mocny wiatr,a księżyc chował się za ciemnymi chmurami.Nawet pogoda była przeciwko mnie,może ona dawała mi znaki,że nie jest jeszcze za późno,by zawrócić do ciepłego,przytulnego domu. Przyznam szczerze,że byłam bliska tak zrobić,ale nie mogłam stchórzyć,tu chodziło o moją siostrę,a a przecież rodzina była najważniejsza,taką wartość zawsze mi wpajano.Niekiedy jest źle,przyjaciele odchodzą,wszystko wali się nam na głowę i właśnie wtedy rodzina powinna nas wesprzeć,czy to matka,ojciec,babcia,dziadek,czy brat.Najważniejsze byśmy podtrzymywali się na duchu,gdy zajdzie taka potrzeba. Czy moi najbliżsi spełniali się w swoich "obowiązkach"?Co do tego nie jestem pewna,Jay zawsze powtarzała,że mogę jej wszystko powiedzieć,ale czy w rzeczywistości tak było.Tata ? Był moim przyjacielem,ufałam mu dopóki nie skrzywdził kobiety,która mnie urodziła i wychowała.Stracił szacunek w moich oczach.Louis ? Jemu mogłam się zwierzyć,ale nie chciałam,bałam się jak zareaguje na wieść o moich wszystkich wyczynach.Fizzy ? Nie,tutaj byłam w 100% pewna,że między mną a nią  jest więcej zawiści niż zrozumienia.Daisy i Phoebe ? Były małe i nie rozumiały jeszcze wielu rzeczy,ale za każdym razem,kiedy mówiły :"Kocham Cię Lottie"  moje serce rozpływało się jak gorąca czekolada.Ich szczery uśmiech zawsze dodawał otuchy. Tak działała siła miłości,dla osoby,którą kochamy jesteśmy wstanie zrobić wszystko.Z jednej strony darzyłam takim uczuciem Felicite,a z drugiej miałam ochotę wyrządzić jej krzywdę.No cóż, między rodzeństwem często tak bywa.Mimo wszystko musiałam to zrobić,musiałam nakopać temu dupkowi.Czułam się winna.Wyrzuty sumienia zżerały mnie od środka,przecież to wszystko była moja wina,jak zwykle. Ale próbowałam to naprawić,nie zrobiłam tego naumyślnie. Pociągając nosem wytarłam łzy,które od razu pojawiły się na moich policzkach.Ostatnio dużo płakałam,jak nigdy dotąd.Zrobiłam się krucha,chociaż może się wydawać,że jestem silną osobą,to tylko złudzenie.Nie poradziłam sobie z samotnością,która doskwierała mi od kilku lat,sięgnęłam po alkohol,narkotyki,jedynie w postaci skręta,no i imprezy,wtedy było łatwiej? chyba tak,nie myślałam o niczym,liczyła się dobra zabawa,ale otrząsnęłam się.Moim zachowaniem raniłam moich najbliższych,a tego nie chciałam.Może Fizzy teraz przechodzi taki sam okres buntu,w końcu każdy tak ma. Minęłam  supermarket i ruszyłam wąską drużką,po chwili znajdowałam się już na ulicy pięknych domków jednorodzinnych,wszystko było tutaj takie nienaganne i porządne,szkoda,że mieszkańcy nie szczycili się takimi cechami.Zastanawiałam się,czy państwo Starck'owie są w mieszkaniu,a może to czas,by w końcu dowiedzieli się jaki tak na prawdę jest ich syn.To byłby cios poniżej pasa,a ja nie wiedziałam,czy jestem zdolna do czegoś takiego,przecież jeszcze kilka dni temu on wiele dla mnie znaczył,do teraz żywię do niego jakieś uczucia,choć wiem,że nie powinnam.Pchnęłam delikatnie furtkę,która zaskrzypiała cicho,pełna obaw dotarłam do eleganckich,dużych drzwi wejściowych i zadzwoniłam dzwonkiem,raz,drugi,jak zwykle Mick miał wszystko w dupie i pewnie leżał zalany i nieprzytomny u siebie w pokoju.Westchnęłam,co się z tym chłopakiem porobiło.Nadusiłam na klamkę.Było otwarte.Weszłam do środka.Sprawdziłam salon,jadalnie i kuchnie,gdzie na antycznym stole walały się puste puszki po piwie i whisky.Prychnęłam i ruszyłam do sypialni bruneta.Weszłam do środka bez wahania,było ciemno i pachniało nikotyną, ręką wymacałam kontakt i zapaliłam światło.Widok Starck'a śpiącego z rudowłosą dziewczyną z  tatuażem na ramieniu sprawił,że ciśnienie mi podskoczyło.
-Co do kurwy..?! -zakrył dłonią twarz.Ruda jęknęła,kiedy mnie zobaczyła zerwała się z łóżka jak oparzona zakrywając nagie ciało kołdrą.
-Mick! Mick ! Kto to jest,możesz mi to wytłumaczyć-krzyczała do chłopaka,który za bardzo nie kontaktował.Wybuchłam śmiechem.Brunet zwlekł się z materaca.
-Czego się drzesz ..-warknął wciskając na siebie bokserki Calvina Kleina,próbowałam nie patrzeć na jego przyrodzenie,które na szczęście szybko "schował".
-Jak to czego ? Kto to jest ?-wskazała na mnie palcem.
-Charlotte ? Co ty tu robisz ?-zapytał zaspany drapiąc się w tył głowy.Z szerokim uśmiechem zwróciłam się do dziewczyny,ignorując mojego byłego przyjaciela.
-Skarbie chcesz wiedzieć kim jestem?A więc jestem siostrą pewnej siedemnastolatki,którą Mickuś wczoraj zaliczył,tak samo jak i ciebie, w dodatku nafaszerował ją prochami i upił.Dzień wcześniej twój kochanek  wyznał mi miłość i zapewne tylko dlatego,że chciał mnie przelecieć -oznajmiłam,a rudowłosa patrzyła na mnie z niedowierzaniem,wymierzyła mu siarczysty policzek i wybiegła jednocześnie zakładając swoje ubrania.
-Wszystko zniszczyłaś-wysyczał zdenerwowany.Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Oj.Nie martw się,przecież zdążyłeś już z nią to zrobić,uciekła po fakcie,nie ma się czym przejmować,co nie?-odparłam.Patrzył na mnie zdziwiony,ja też potrafię być zimną suką,tego się nie spodziewał.
-Przestań.Nie jestem taki -stwierdził.
-Nie? Nie?! Dobry żart.Te dragi przyćmiły cały twój umysł,jednego dnia chcesz ze mną być i nie potrafisz zrozumieć,że chciałam tylko przerwy,byłeś dla mnie jak drugi Lou,ale wszystko schrzaniłeś,bo nie mogłeś się pogodzić się z kilkutygodniową odskocznią,zwyzywałeś mnie,zraniłeś,następnego dnia znienawidziłeś,byłeś wstanie zrobić wszystko bym czuła się jak szmata,wykorzystałeś Fizzy,zaciągnąłeś do łóżka,wiesz dobrze,że od dziecka się w tobie podkochiwała, a ty dałeś jej tylko cholerną nadzieje,nie wiadomo co jej naobiecywałeś,dałeś jakieś narkotyki,czy ty mas za grosz rozumu.Nie zbliżaj się do niej bo przysięgam,że cię zabiję- nawrzeszczałam na niego.
-Ja ją do niczego nie zmuszałem...-mruknął.Tego było już za wiele,rzuciłam się na niego z pięściami,w ostatnim momencie zdążył złapać mnie za nadgarstki,z całej siły kopnęłam go w kroczę,syknął z bólu,a ja zamiast wyswobodzić się z jego łapsk leżałam na ziemi przygnieciona jego ciężarem.Jego nagi,umięśniony tors ocierał się delikatnie o mój brzuch.Nasze twarze dzieliła tylko kilku milimetrowa przerwa.Kiedy zorientowałam się,co jest grane próbowałam go z siebie zrzucić,nadaremnie.Wierciłam się i wykręcałam ,ale on był za silny. Wpił się w moje usta,czułam od niego woń alkoholu,za wszelką cenę próbowałam odciągnąć jego wargi od moich.Zaczynało mi brakować powietrza.Oderwał się ode mnie.
-Nie mów,że ci się nie podobało?-odparł,oblizując się.
-Nienawidzę cię -warknęłam.Nareszcie pozbyłam się jego ciężaru,wstał i podał mi rękę.Prychnęłam i o własnych siłach  zwlekłam się z podłogi.
-Jeśli się dowiem ,że w jakikolwiek sposób kontaktowałeś się z jakimś członkiem mojej rodziny zniszczę cię-wysyczałam,uderzyłam go z pięści w nos i wybiegłam trzaskając drzwiami.Jak najszybciej opuściłam posiadłość Starck'ów i ruszyłam w nieznanym mi kierunku.Czułam się okropnie,nie zrobiłam nic,kompletnie nic.On miał w głębokim poważaniu moje słowa,robił co chciał,a ja nie byłam w stanie go zatrzymać.Usiadłam na pobliskiej ławce i kolejny raz zalała mnie fala słonych łez.Byłam beznadziejna,taka prawda.Nie potrzebie tam szłam,a może potrzebnie? Dałam mu cholerną satysfakcję,mógł mną rządzić,a może nie mógł ? Byłam za słaba psychicznie i fizycznie.Do teraz czułam jego przesiąknięty whisky oddech na szyi,policzkach,podbródku,czułam wilgotne usta,które nie sprawiły mi żadnej,ale to żadnej przyjemności.
-Nie płacz.Nie płacz-powtarzałam osuszając załzawioną twarz.Co zamierzałam teraz zrobić? Nic,siedzieć na tej spróchniałej,dawno nie malowanej ławce do rana.Ktoś mnie zobaczy?Trudno.Jedyne co było mi potrzebne to coś słodkiego,to zawsze pomaga.Poklepałam dłonią miejsce,gdzie siedziałam i powiedziałam:" Zaraz wracam ławeczko"Zwariowałam? Może.Ruszyłam w stronę całodobowego hipermarketu.W środku było strasznie jasno i przygrywała jakaś nieznana mi piosenka.Nie było także zbyt wielu ludzi,mijając dział z nabiałem zauważyłam starszą,otyłą kobietę,która wyglądała na taką,którą straszyło się małe dzieci,kiedy nie chciały słuchać rodziców.Przypominała trochę jedną z aktorek grających w "Kevin sam w Nowym Jorku", miała ona długi płaszcz i zamiast trzynastu rudych kotów hodowała i dokarmiała gołębie,które w końcowej scenie zaatakowały bandytów.Podeszłam do niej.
-Dobry wieczór-przywitałam się.-Nie potrzebuje pani pomocy?
-Dobry,dobry.Nie dziecinko-odparła.
-Na pewno?-spojrzałam do jej wózka,był wypchany po brzegi.-Mogłabym pomóc zanieść to pani do domu-wskazałam palcem na zakupy.
-No cóż.Niech będzie.Dobrze ci z oczu patrzy,raczej mnie nie okradniesz-stwierdziła i obie zachichotałyśmy.Wątpię by ktoś chciał to zrobić,na pierwszy rzut oka nie było co kraść,chyba,że różową apaszkę w panterkę,która jako jedyna część ubrania staruszki była czysta.Melanie-bo tak miała na imię poszła do kasy,a ja szybko wygrzebałam z chłodziarko-zamrażalki lody czekoladowe i wzięłam też opakowanie plastikowych łyżeczek.Obie zapłaciłyśmy i wyszłyśmy.W jednej ręce trzymałam jednorazową siatkę z logo Tesco i pudełko lodów ,a w drugiej  łyżkę.Szłyśmy powoli,nigdzie się nam nie śpieszyło.Przy niej czułam się inaczej,zapomniałam o wszystkich problemach.Liczyły się tylko czekoladowe lody i jej uśmiechnięty wyraz twarzy.
________________________________________________________
Cześć.
Nawet nie uwierzycie,jak trudne było wybranie piosenki do rozdziału.Zmieniałam ją z 4 razy,bo bałam się,ze Wam się nie spodoba #GłupiaJa.No cóż ogólnie wyszło nawet ok, ale nie mnie to oceniać,tylko Wam.Ten post pojawiłby się znacznie szybciej,ale dopadła mnie choroba,przez 5 godzin leżałam i zdychałam,a później rzygałam jak kot -.- Nigdy więcej szampana,bo chyba właśnie nim się zatrułam.Mniejsza o to,resztę ferii poświęcę na naukę (pewnie i tak mi się to nie uda ) więc następny rozdział pojawi się może w czwartek,piątek,sobotę albo niedziele ,tego nie wiem.Chyba każda z was wie o #PolandNeedsTMHTour i na pewno wiele brało udział.Ja też brałam i jestem dumna z Polish Directioners,jesteśmy Królami twittera, a w zasadzie Królowymi.Gdyby ktoś powiedział mi to 48 godzin temu,nie uwierzyłabym za żadne skarby. 
To chyba najdłuższa notka pod rozdziałem,jaką kiedykolwiek napisałam,więc przepraszam jeśli zanudziłam was na śmierć.
+ Czytał ktoś PLL ?
Do następnego xx 


czwartek, 17 stycznia 2013

Rozdział 10

[ z perspektywy Felicite]

Przyglądałam się mojemu bratu i ślicznej szatynce.Byli w  sobie zakochani po uszy,świetnie się dogadywali.Lou było ogromnym szczęściarzem,taka dziewczyna jak Eleanor to skarb.Miła , zabawna,piękna ...można by wyliczać aż do usranej śmierci.Czy ja byłam zazdrosna ? Nie,bynajmniej nie o Tommo,czy El. Zastanawiałam się dlaczego ja nie mam kogoś takie,kogoś komu mogłabym stuprocentowo zaufać,kogoś kogo mogłabym kochać całym sercem?Dlaczego jeszcze nikogo takiego nie zesłano mi tam z góry?Co prawda był jeszcze Mick, w którym podkochiwałam się do podstawówki,ale on przecież nigdy nie zwracał na mnie uwagi,aż do wczoraj,wtedy wszystko się zmieniło.Pamiętam to jak przez mgłę.
Ja i on,tańczymy na środku parkietu.Jego dłonie są wszędzie,jego usta wpijają się w skórę na mojej szyi i dekolcie.Całuje mnie tam,gdzie jeszcze nigdy nikt mnie nie całował.Dotyka,gdzie nikt nigdy nie śmiał tknąć.
-Mam coś dla ciebie -szepczę przygryzając płatek mojego ucha.Wydaję z siebie jęk.Chwytam jego dłoń. Prowadzi mnie gdzieś ,to chyba sypialnia rodziców Lily,zamyka się tam ze mną.Krew we mnie buzuję.Jestem pewna,że w tym momencie mogę zrobić dla niego wszystko.Podchodzę do niego bliżej.Rozpinam małe,czarne guziki od jego granatowej koszuli w kratę.Kiedy chcę ją z niego zerwać on kiwa palcem.
-Zaczekaj mała- mruczy -Najpierw to -wyciąga z kieszeni przezroczysty woreczek pełen tabletek i białego proszku i bynajmniej nie jest to cukier puder,ani aspiryna .
-Co to? -pytam przerażona,chociaż znam odpowiedź.
Mówi coś,a ja bez zastanowienia wyciągam lekko drżącą dłoń w jego kierunku, zamykam ją w uścisku,kiedy niebieskawa,okrągła pastylka ląduje na niej. Kładę ją na język i połykam bez popijania.
-Doskonale -zrzuca górna cześć swojej garderoby i....
Pustka,jedna,wielka,czarna dziura,film mi się urwał i za żadne skarby świata nie wiedziałam co się dalej wydarzyło.
- Wszystko okej ?- moje przemyślenia przerwał Styles.
-Tak....w zasadzie tak -stwierdziłam.
-Na pewno?-dopytywał. Czy on musiał być taki ciekawski ?
-Harry to nie twoja sprawa,zostaw mnie w spokoju -warknęłam i zdenerwowana ruszyłam do swojego pokoju. Byłam zła, cholernie zła,tylko i wyłącznie na moją tępą osobę.Jeśli rzeczywiście to wszystko miało miejsce,jeśli to prawda,że uprawiałam z nim seks ..Ja..Ja nie wiem co zrobię,czarne scenariusze nawiedziły moją głowę, a co jeśli się nie zabezpieczyliśmy ?Nie..Nie ..Nie ! Na pewno tak nie było,a może do niczego nie doszło.Oby !Leżałam na łóżku i wpatrywałam się w biały sufit  To nie tak miało być. Miałam po prostu iść się dobrze bawić,a wynikło z tego to co wynikło.Usłyszałam pukanie do drzwi ,jeszcze tego mi brakowało,kolejnej awantury,większych kłopotów.
-Nie wchodzić ! -wrzasnęłam.Oczywiście nie spełniono mojej prośby.Charlotte uchyliła drzwi od mojej sypialni,wsunęła głowę do środka i upewniając się ,że na pewno nie oberwie jakimś przedmiotem w twarz przekroczyła próg .Ach..zapowiada się długi wieczór.Bez słowa ułożyła się obok mnie i tak jak ja tępo wpatrywała się w imponująco ciekawe ściany.Odczekałam kilak minut,ale ona nadal nic nie mówiła,co kompletnie nie było do niej podobne.
-Co się...
-Co się -powiedziałyśmy w tym samym momencie i wybuchłyśmy śmiechem,kiedy byłyśmy młodsze,często takie sytuację się zdarzały,a później przez kilkanaście minut kłóciłyśmy się,która ma pierwsza zadać pytanie,dopóki Jay ,albo tata nas nie uspokoili.
-Ty pierwsza -stwierdziłam,a blondynka dokończyła: " Co się stało? " .Oj to bardzo trudne pytanie.
-Wolałabym,żebyś najpierw ty wyjaśniła mi kilka rzeczy -mruknęłam,a Lottie pokiwała głową
-JestemzNiall'emZerwałamkontaktyzMick'iemTęskniezatatąPalępapierosy -odparła na jednym tchu,ale ja i tak zrozumiałam o co jej chodzi.Jest z Horan'em ? To było do przewidzenia .Nie przyjaźni się już z Mick'iem? Ale dlaczego ?Tego nie pojęłam.Tęskni za ojcem ? A ja to niby nie ? Pali papierosy?Powiem jedno,to czuć.Jej niebieskie olbrzymie oczy wpatrywały się we mnie ze strachem,tak to było to uczucie . Bała się ? Ale czego? Że ją okrzyczę ? No ludzie bez przesady,za miesiąc kończy 18 lat,nie mnie tutaj prawić morały.
-Teraz  moja kolej ? -westchnęłam -Chyba przespałam się ze Starck'iem
-Co ? -zerwała się na równe nogi jak oparzona -Chyba?!
-Lott ja niewiele pamiętam-łzy zaczęły spływać po moich policzkach -Poza tym sama nie jesteś aniołkiem! -warknęłam .
-Tak.Może i nie jestem,ale ja w przeciwieństwie do ciebie nie puściłam się z ćpunem -wykrzyczała,a  jej słowa wbiły się jak kryształki lodu w moje serce.Potraktowała mnie jak panienkę do towarzystwa,a ja przecież też miałam prawo do błędu.Odwróciła się napięcie z zamiarem wyjścia.
-Gdzie idziesz ?
-A jak myślisz ? Na kopać temu gnojkowi do dupy-oznajmiła,przekręcając gałkę w drzwiach.
-Nie radzę ci,inaczej Lou dowie się o twojej tajemnicy -odparłam z chytrym uśmieszkiem na twarzy,nie mogłam pozwolić jej wszystkiego zniszczyć.
-Nie odważysz się -zaświeciły się jej świeczki w oczach,była zdziwiona,nie spodziewała się tego,że potrafię się bronić.
-Doprawdy ? -Z morderczym wzorkiem utkwionym w moją osobę wyszła trzaskając głośno. Po części zadowolona z siebie rzuciłam się z powrotem na łóżko, z zamiarem skontaktowania się z moim przyjacielem?      
[  z perspektywy Charlotte ] muzyka
Jak ona mogła ?Jak mogła ? Ja starałam się wszystko ogarnąć ,pomóc jej,nie chciałam by cierpiała,a ona postawiła mnie w takiej sytuacji.Byłam między młotem i kowadłem.Przemówić mu do rozumu i jednocześnie zrezygnować z bycia szczęśliwym u boku blondwłosego Irlandczyka,czy pozwolić jej wpakować się w jeszcze większe bagno ?I co ja miałam zrobić ? Na to pytanie nie było żadnej odpowiedzi.Schowana na balkonie potajemnie paliłam papierosa.Z każdym zaciągnięciem nerwy puszczały,a drapiąca nikotyna sprawiała przyjemność.Przed kim się ukrywałam ? To było proste.Louis,kiedyś wiedzieliśmy o sobie wszystko,teraz chęć bycia szczęśliwym ,wstyd i strach hamują mnie przed wyznaniem prawdy.
-Lottie!Lottie!Gdzie jesteś ?-usłyszałam głos Niall'a.Nie odpowiedziałam nic,siedząc na płytkach wystawiłam nogi między barierkami i machając nimi zawzięcie obserwowałam jak srebrny księżyc w postaci rogalika oświetla uśpione Doncaster.Było mi zimno,ale nic sobie z tego nie robiłam,chciałam by mnie przytulił,ale nie zawołałam go,liczyłam,że sam domyśli się gdzie jestem .
-Charlotte czemu się chowasz ?-jego dłonie spoczęły na moich ramionach okrytych grubym,bordowym swetrem.Mimo tego czułam jego ciepło.
-To skomplikowane-mruknęłam,wyrzucając peta daleko za ogrodzenie.Za jego pomocą wstałam na równe nogi.Rozłożył szeroko ramiona,a ja od razu mocno się w niego wtuliłam.Starałam się nie rozpłakać,ale to było silniejsze ode mnie,mocząc kolejny raz jego koszulkę,dziękowałam mu za to że jest .
-Kocham cię Niall- powiedziałam odczepiając się od niego.
-Też Cię kocham Skarbie - musnęłam jego usta.
-Nie rób tego więcej,to cholerne świństwo -odparł wskazując na paczkę fajek,które zebrałam z podłogi i wsunęłam w tajne miejsce,czyli dziurę w wiklinowym fotelu,który stał w rogu tarasu.
-Postaram się -  mruknęłam.
-Twoja mama dzwoni -oznajmił i ruszyliśmy do salonu . Schodząc po schodach puścił mi buziaka w powietrzu,a ja udając ,że go złapałam zacisnęłam dłoń i schowałam całusa do kieszeni,powodując szeroki uśmiech na jego twarzy.
Rozmowa przez skype'a z Jay nie trwała długo,starałam się zachować zimną twarz i nawet nie patrzeć na młodszą o rok siostrę,niestety kobieta dostrzegła ,że między nami jest coś nie tak.Zbyłyśmy ją twierdząc,że to tylko zwykłe,małe nieporozumienie,uwierzyła,chwała Bogu.

****
Było już grubo po północy,a ja wypalając kolejnego papierosa popadałam w paranoje,musiałam coś zrobić z faktem iż mój były,najlepszy przyjaciel zaciągnął moją siostrę do łóżka tylko po to ,by się zemścić na mnie.Tylko dlatego,że chciałam przerwy,że nie odwzajemniałam jego uczuć.A teraz to on omotał ją,do tego stopnia,że była w stanie zrujnować mój związek.Co prawda razem z Niall'em wyznaliśmy sobie uczucia kilka godzin temu,ale czy to miało jakieś znaczenie? Kochałam go,jeszcze tak na prawdę nie poczułam jak to jest być u jego boku i to był mój plan do zrealizowania,być przy nim jak najdłużej.Wszystko wyjdzie na jaw prędzej,czy później,więc nie warto czekać,trzeba ratować tyłek Fizzy z opresji.To ja chciałam ukryć się przed światem,żyć w swoim malutkim kłamstewku,ale nie mogę,muszę zakończyć raz na zawszę sytuację ze Starck'iem.Na palcach wdrapałam się po skrzypiących schodach i wślizgnęłam się do mojej sypialni. Harry spał razem z Niall'em odkąd Eleanor zawitała u nas. Loczek cicho chrapał,a Horan zakryty aż po czubek głowy kołdrą mruczał jakieś nieangielskie wyrazy.Zabrałam grubą,męską,czarną bluzę z kapturem,wysokie trampki i ciemne rurki,do kieszeni schowałam paczkę black devils'ów,różową zapalniczkę z kotkiem,klucze i telefon,wrzuciłam do środka jeszcze jakieś drobne i po cichu lecz niestety nieudolnie opuściłam pokój.Na korytarzu spotkałam małą Daisy,ta dziewczyna miała jakiś radar w głowie,albo wszczepiła mi nadajnik pod skórę,mniejsza z tym,bliźniaczki zawsze zjawiały się w najmniej odpowiednim momencie.
-Gdzie idziesz ? -zapytała ziewając.
-Muszę załatwić kilka spraw, nie mów nikomu,wrócę nad ranem ,ale Loui się nie zorientuje,a to będzie  nasza mała tajemnica,jasne ?-odpowiedziałam szeptem. Pokiwała głową na tak ,ucałowałam ją w czółko i wyszłam z domu.Czekała na mnie długa noc .
_____________________________________________________
Ledwo co go dzisiaj skończyłam,nie miałam zbyt wiele czasu,ale rzuciłam książki na bok i specjalnie dla was wytężałam mój nieco zmęczony móżdżek.Mam nadzieję,że się spodoba . Do następnego xx   

niedziela, 13 stycznia 2013

Od Autorki

Witajcie ! ;3 Pojawił się nowy szablon ,mam nadzieję,że się wam spodoba .Tak wiem ,to nie jest żaden z bohaterów opowiadania,ale nie mogłam znaleźć nic lepszego ! Moje poszukiwania jeszcze się nie zakończyły,miejmy nadzieję,że mi się uda  ! :D Następny rozdział pojawi się  za kilka dni,może we wtorek lub czwartek . 

sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 9

 Skuliłam się na łóżku głośno płacząc.Dlaczego on  stał się taki ? Dlaczego najpierw mnie poniżał,a później za wszelką cenę próbował to wszystko naprawić. Po co mówił mi ,że kocha,skoro kochanie w tej sytuacji jest niemożliwe,nierealne,nieprawdziwe ? Dlaczego kłamał ,że będzie zawsze przy mnie?Mój przyjaciel, w zasadzie były przyjaciel. Drzwi cichutko zaskrzypiały, z zapuchniętymi,mokrymi oczami schowanych w dłoniach nie mogłam stwierdzić kto to był, z resztą,czy to było ważne? nie chciałam nikogo widzieć.
-Wyjdź stąd.Odejdź ! -warknęłam,a kolejne słone łzy popłynęły po moich czarnych i poklejonych od maskary policzkach.Nikt nic nie odpowiedział,poczułam jak materac ugina się pod czyimś ciężarem. Rozchyliłam palce,przede mną siedział zaniepokojony irlandczyk,wpatrując się we mnie smutnym wzrokiem.Był na tyle blisko mnie,że widziałam każdą pojedyncza iskierkę czającą się w granatowych tenczówkach.Dostrzegałam delikatne,jasne włoski na jego rzuchwie i podbródku i kilka malutkich  pieprzyków.Mój wzrok najbardziej przyciągnęły jego malinowe ,wąskie,lekko popękane usta.
Wtuliłam się w niego ,potrzebowałam bliskości.Jego bliskości ,zdałam sobie sprawę,że moje myśli najczęściej dotyczą jego .Chciałam by był,tak po prostu,już na zawsze .Czułam jak jego dłonie oplatają mnie w pasie i mocniej przyciskają do klatki piersiowej.Schowałam nos w zagłębieniu jego obojczyka,a moje łzy lały się strumieniami.
Powoli uspokajałam się za sprawą jego dotyku i wspaniałego głosu.Odsunęłam się od niego,wycierając mokre oczy.
-Co się stało ? -wyszeptał delikatnie się uśmiechając.Tępo wpatrywałam się w ścianę,na której znajdowało się zdjęcie całej mojej rodziny .
Przebiegł przeze mnie dreszcz,kiedy jego palce wplątały się w moje i zamknęły w uścisku.
-Mi możesz powiedzieć-oznajmił.
A co miałam mu powiedzieć? że moje życie to pasmo niepowodzeń,że tęsknie za bratem,ojcem,że czuję się cholernie samotna i pusta...że go kocham ?
-Chcę...Chce tylko,żeby to wszystko już się skończyło .Chcę happy end'u .  -mruknęłam,nadal nie patrząc w jego oczy.Dlaczego ? Bałam się. Czego ? Odrzucenia..tak ,tego najbardziej.







[ z perspektywy Niall'a ]
Delikatnie chwyciłem jej podbródek,zmuszając by w końcu popatrzyła na mnie .Jej ogromne,lazurowe oczy wpatrywały się we  mnie ze strachem i nadzieją.
-Zawsze będę przy Tobie .Obiecuję-oznajmiłem delikatnie zbliżając się do niej.Kiedy nasze twarze dzieliły już tylko milimetry naparłem na jej usta,przygryzając jej dolną wargę.Dziewczyna jęknęła i rozchyliła je delikatnie,odwzajemniając pocałunek.Moje dłonie powędrowały na jej talie i kark,zmniejszając odległość dzielącą nas.Oplotła mnie w pasie nogami,siadając na mnie okrakiem.
-Ugh..Niall...Ja muszę ci coś powiedzieć -odparła między pocałunkami.Oderwałem się od niej i uśmiechnięty do ucha do ucha zapytałem o co chodzi.
-Jakby ci to powiedzieć....To wiele dla mnie znaczy,chce żebyś wiedział ,że nie jesteś mi obojętny.Ja ja bardzo cię lubię ,nawet bardziej niż bardzo -stwierdziła, a ja myślałem,że eksploduje z radości.Wyszczerzyłem zęby w jeszcze szerszym uśmiechu,na tyle na ile było to możliwe.
-Charlotte to najszczęśliwszy dzień w moim życiu -oznajmiłem i musnąłem jej usta.Milczeliśmy wtuleni w siebie,napawając się swoją bliskością.Nareszcie czułem się stuprocentowo spełniony .
-To co teraz ? -zapytałem przerywając ciszę.-Mówimy im ?
-Teraz? Już ? Zaraz ?Chyba musimy ich nastawić o tego psychicznie,nie sądzisz ?-odpowiedziała,a ja zachichotałem.
-Nie bądź taka poważna -zaśmiała się -Też tak myślę -dodałem .Jako ,że zbliżała się godzina wizyty blondynki u adwokata,musiała mnie opuścić i doprowadzić się do porządku. Zbiegłem na dół,kiedy Lottie zniknęła za drzwiami łazienki. Od razu zostałem zasypany gradem pytań.Okłamałem ich ,twierdząc ,że rozmawiałem z nią i razem udało nam się zlikwidować  problemy.Po części była to prawda, a ja tylko ominąłem cześć dotyczącą naszego pocałunku.Musiałem to zrobić,chociaż byli oni moimi najlepszymi przyjaciółmi musiałem się ukrywać ,inaczej nie byłbym z nią ,nie mógłbym dotykać jej i całować kiedy tylko naszłaby mnie na to ochota .Moja dziewczyna zbiegła po schodach. Moja dziewczyna jak to pięknie brzmi .

[ z perspektywy Charlotte ]

-To kto ruszy szlachetne cztery litery i podwiezie mnie na spotkanie ?-zapytałam,kiedy zmaterializowałam się w salonie, nie rozumiałam jak oni mogli cały czas tutaj siedzieć.Po dłuższej chwili nikt się nie odezwał.
-Widzę las rąk-mruknęłam co wywołało śmiech Horan'a. On nie mógł mnie transportować do kancelarii,w końcu nie miał prawa jazdy. Reszta przecież je posiadała,oprócz Fizzy oczywiście .
-Haaaary ? Może ty -poprosiłam i zrobił maślane oczka.
-Zapomnij mała -odparł.
-Li ?
-Occh..Dlaczego to ja muszę wszystko zawsze robić-mruknął .
-Proszę ! Liaś ! Inaczej się obrażę - walnęłam mały szantaż,który jak najbardziej był w moimi stylu,pewnie jak i każdej kobiety.Jęcząc zwlekł się z sofy,a ponoć to ten najbardziej robotny i pracowity członek One Direction,widać pozory mylą .Szatyn szybko wsunął na stopy białe ,krótkie conversy i nawet ich nie sznurując zasiadł za kółkiem.
-To gdzie jedziemy -odpalił silnik.Grzebiąc w torbie wyciągnęłam portfel i przeczytałam adres z wizytówki,którą wcześniej dał mi brat.
-Co jest między tobą i Niall'em ? -zapytał po chwili .Zesztywniałam.
-A co ma być ?-odparłam nieco za wysokim tonem.
-Ty mi powiedz-stwierdził uśmiechając się i wpatrując w drogę .
-Jesteśmy parą...albo nie..jeszcze o tym nie rozmawialiśmy.Jesteś jedyną osobą,która wie.Musimy się ukrywać -oświadczyłam nieskładnie.
-To nie fajnie . - i na tym nasza rozmowa się zakończyła.Wspólnie ustaliliśmy,że z powrotem wrócę taksówką lub zadzwonię  po któregoś z chłopców.


Stałam przed szklanymi drzwiami ogromnego budynku,ręce zaczęły mi się pocić,strach mnie obleciał .Weszłam do środka,w poczekalni czekało kilka osób .Podeszłam  do recepcji.Na obrotowy stołku siedziała elegancka blondynka,miała może około 24-25 lat.
-Dzień Dobry .Mam umówioną wizytę na 18 do pani King. -oznajmiłam.
-Pierwsze drzwi na wprost ,pani mecenas jest w swoim gabinecie -odparła,a ja na chwiejnych nogach ruszyłam przez korytarz .Zatrzymałam się przed wejściem,zapukałam i gdy usłyszałam głośne "proszę" przekroczyłam próg . Przy biurku siedziała rudowłosa,szczupła kobieta.Och god dlaczego ona jest ruda ,tak samo jak  ta zasrana psycholożka.Na samą myśl o niej przeszedł mnie dreszcz. Prawniczka wstała i podeszła do mnie wyciągając dłoń.
-Witam.Valerie King-uściskała ją delikatnie.
-Charlotte Tomlinson -usiadłam na czarnym,skórzanym fotelu,który mi wskazała .Spotkanie trwało kilkadziesiąt minut,omówiłyśmy kilka poważnych spraw, a ja dowiedziałam się,że mam na prawdę dużą szanse,by udowodnić ,że jestem niewinna. Val okazała się nie tylko świetnym adwokatem,ale także wspaniałą osobą ,na początku sprawiała wrażenie kobiety sztywnej z zasadami,których nigdy nie łamię.  A tak na prawdę to równa babka. Zadowolona wyszłam z kancelarii,jako,że było jeszcze jasno postanowiłam,że zrobię sobie mały spacer.Ruszyłam spokojnymi ulicami Doncaster rozmyślając,chyba nawet nie muszę mówić o czym , o kim .Blondyn wypełniał każdą cząstkę mojego umysłu.Machając zawzięcie dłońmi maszerowałam niczym mała dziewczynka,wspinałam się po krawężniku i próbując utrzymać równowagę głośno się śmiałam,co raczej mi nie pomagało. W tylniej kieszeni  moich jeans'ów zawibrował mój telefon,a po chwili rozbrzmiało głośne: " White lips, pale face Breathing in snowflakes Burnt lungs, sour taste Light's gone, day's end .." wsłuchując się w piękny głos wokalisty niechętnie odebrałam,nawet nie patrząc na wyświetlacz.
-Tak ?  
-Jezus Lott  dlaczego nie zadzwoniłaś ? -usłyszałam zmartwiony głos Niall'a co spowodowało u mnie głośne :"awwwww"
-Dopiero niedawno wyszłam od prawniczki.Czy ty się o mnie przypadkiem nie martwisz ?
-Oczywiście,że tak .Kiedy będziesz ?
-Niedługo 
-To dobrze .Charlotte ?
-Hmmm. Tak ? 
-Kocham Cię .
-Ja ciebie też Nialler
Na tym zakończyła się nasza rozmowa.Chłopak właśnie po raz pierwszy wyznał mi miłość,kij z tym,że było to przez komórkę,walić romantyzm,najważniejsze było,że to powiedział,nareszcie! Tyle na to czekałam, leżąc w łóżku wyobrażał sobie jak to uroczy niebieskooki irlandczyk na naszej randce w pięknej knajpce,pełnej świec,gdzie jesteśmy tylko my wręcza mi czerwoną różę i szepcze uwodzicielsko : "Kocham Cię" .Chyba nie muszę jakie scenariusze później rodziły się w mojej głowie.
W niecałe 15 minut doszłam do domu,niedaleko furtki stała zakapturzona postać.Na początku przestraszyłam się,ale kiedy mężczyzna odsłonił twarz okazało się ,że to Horan.
-Co tyt u robisz ? -zapytałam zdziwiona.
-Gdybym był w środku,nie mógłbym zrobić tego -oznajmił i mocno wpił się w moje usta,uśmiechnęłam się pogłębiając pocałunek i wplątałam jedną dłoń w jego farbowane włosy,a drugą gładząc go po ciepłym policzku.Jego ręce powędrowały zaś na moją  talię i pupę .
-Horan ty zbereźniku -zaśmiałam się zdejmując jego dłonie z mojego tyłka.
-Ja ? Zbereźnik ? Nie ! -zrobił dziwaczną minę co wywołało  głośne rżenie u nas obojga ,śmiechem raczej nie można było tego nazwać. W bezpiecznej odległości weszliśmy do domu. To był dopiero początek "udawania",że nas nic nie łączy ,a mi po pierwszym wieczorze już było okropnie trudno.



__________________________________________________________________
Witam ;3 Jako ,że jesteście wyjątkowo aktywni i chętnie komentujecie poprzedni rozdział,wstawiłam kolejny.Mam nadzieję ,że wam się spodoba. Następny nie będzie tak prędko, ten i tak dosyć szybko napsiałam ,mam ferię i chcę ruszyć dupsko z domu, a nie przesiadywać 24 h na dobe przed kompem.Ale nie martwcie się nie zaniedbam was i bloga .Write soon <3
p.s. Rozglądam się za jakimś ciekawszym szablonem,życzcie mi sczęścia w poszukiwaniach !xx

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 8

[ z perspektywy Niall'a]
Przyglądałem się jej kolejny raz jak śpi .Czy to nie było dziwne? Zakradałem się w środku nocy do salonu i patrzyłem jak delikatnie się porusza, blask księżyca padał na jej piękną twarz,długie rzęsy rzucały cienie na różowawe policzki ,a ja mogłem tylko tam stać i wyobrażać sobie ,że właśnie leżę obok niej,wplątuje palce w jej długie,blond włosy i delikatnie się uśmiechając całuję jej usta,szyję,przygryzam ucho,a ona nie protestuję.Czuję jej oddech na sobie mimo tego ,że to nie dzieję się na prawdę. Jestem w niej zadurzony i dopiero teraz to do mnie dotarło .Najgorsze w tym wszystkim było to,że nie mogłem się do niej zbliżyć,Loui by mnie zabił.Tak bardzo chciałbym,żeby ona czuła to samo,żeby trzymała mnie za rękę przez resztę mojego życia ,tak jak to robiła podczas kolacji.Żeby jej oczy uśmiechały się tylko do mnie, a jej usta smakowały moich,co noc,co dzień ,co chwilę .
-Nialler co ty tu robisz ? - podskoczyłam na dźwięk tych słów,właśnie zostałem przyłapany .
-Liam...Ja...ja nic...Chciało mi się siusiu -odparłem jąkając się ,nie wiedziałem jak się wytłumaczyć ,co powiedzieć. Szatyn zaśmiał się cicho.
-Mnie nie oszukasz stary ,wiem ,że cię do niej ciągnie -odparł wskazując palcem na kanapę,gdzie leżała blondynka . Jęknąłem.
-Ale nie powiesz nikomu ,nie ? Liaś obiecaj -poprosiłem.
-Ja nie powiem ,ale ty tak .Niall nie ma się czego wstydzić ,nie masz10 lat ,to normalne ,że podoba ci się jakaś dziewczyna. -stwierdził.
-Nie rozumiesz ,nic nie rozumiesz .To siostra Lou -mruknąłem-On mnie zabiję ,wiesz jak ją kocha .
-Serce nie sługa mały.A on przecież zrozumie,sam też jest zakochany.-odparł . Może i miał rację, teraz musiałem tylko pomyśleć,nad tym wszystkim,przespać się z tym .A co jeśli ja już się zdecyduję ,a ona..ona da mi kosza. Nie,nie ,na pewno tak nie będzie.Odgoniłem czarne myśli i wróciłem do jej pokoju,wpełzłem pod jej kołdrę, zasnąłem z myślą o niej .
****
-Ludzie dajcie mi spać -warknąłem chowając twarz pod poduszką,ktoś strasznie hałasował.
-Niall strasznie cię przepraszam, śpieszę się do szkoły -oznajmiła Lottie,  w końcu to była jej sypialnia i mogła robić tutaj co chce i kiedy chce ,
-Spoko.Myślałem ,że to Louis ,on lubi budzić ludzi nad ranem dźwiękiem patelni i przykrywki od garnka albo wiadrem z wodą .-stwierdziłem,co spowodowało śmiech u blondynki.
-Doskonale o tym wiem. Dobra mam te ciuchy .Jeszcze raz przepraszam Niall - Charlotte podeszła do mojego łóżka,wygramoliłem się spod tych wszystkich prześcieradeł,poduszek i kołder.
-Miłego dnia -poczułem jej delikatne usta na moim policzku .  Zapewne przybrałem kolor soczystego,dojrzałego buraka,jak zwykle.Charlotte delikatnie się uśmiechnęła ,nie wiedziałem co zrobić,ona chyba z resztą też .
-Teraz,to już jestem pewny ,że będzie miły -wypaliłem,kiedy wychodziła ,Od kiedy jestem takim "flirciarzem" ?Uwierzcie mi powiedzenie czegoś takiego dziewczynie to dla mnie niezły wyczyn, jestem raczej nieśmiałym wiecznie rumieniącym się chłopczykiem ,niż kobieciarzem .
-Dla mnie też -powiedziała ,zamykając za sobą drzwi . Tak, to był idealny początek ,jakże wspaniałego wtorku . 

[ z perspektywy Charlotte ]
Co ja zrobiłam ? Pocałowałam go,co prawda w policzek ,ale to też się liczy. Z reszta chyba mu się podobało,albo powiedział tak ,żeby mnie nie urazić.Cholera !Nie wiem.Postanowiłam o tym nie myśleć,schować to gdzieś na dnie mojego umysłu ,aby pozwoliło mi się skupić na sprawach szkolnych i sytuacji z Mickiem .Jako ,że zostałam upomniana o ciepłym ubraniu  z powodu tylko kilkustopniowej temperatury założyłam : to  .Louis ,który zostałby wykastrowany przez naszą rodzicielkę,za jakąkolwiek rysę na naszym zdrowiu wziął sobie to do serca i od wczoraj uważnie  nas pilnował ,co nie za bardzo przypadło mi do gustu. Od rana tylko rozkazy: "zjedz do końca śniadanie ,bo zasłabniesz " , " weź czapkę,bo się przeziębisz " ,"uważaj na tą rozjebaną głowę " ,"trzymaj się z daleka od tego chuja" i tak w kółko ,gorzej niż Jay .Współczuję jego jeszcze nieplanowanym i nienarodzonym dzieciom,na prawdę.Z moją pękniętą czachą było już w sumie wszystko okej , tabletki przeciwbólowe działają cuda,kiedy Eleanor robiła mi świeży opatrunek musiała pozbyć się kępki moich włosów,niestety,ale jest ich na tyle dużo ,że nie widać różnicy.Na szczęście,gdyby tak nie było zniszczyłabym jej tą piękną facjatę .To chyba zrozumiałe,nikt nie chciałby chodzić z łysiną na czubku głowy .Jak najszybciej się dało wybyłam z domu,włożyłam słuchawki do uszu,włączyłam moją ulubioną piosenkę Ed'a Sheeran'a U.N.I i poszłam z buta do szkoły.Czekał mnie długi,cholernie długi i ciężki dzień . 
[ z perspektywy Eleanor ]
- myślisz ,że dobrze zrobiłem ? -zapytał zestresowany .
-Z czym Loui ? -odparłam
-No wiesz ,z tym ,że pozwoliłem jej iść do szkoły ,a jeśli on coś jej zrobi -mruknął.
-Lou skarbie,myślisz ,że jeśli byś jej zabronił,to coś by zdziałało,ona jest równie uparta jak ty.Zawsze postawi na swoim.Poza tym chyba nikt nie byłby na tyle głupi ,żeby pobić swoją najlepszą przyjaciółkę na środku korytarza,przy nauczycielach Wtedy,kiedy ją wywrócił był na haju i mam nadzieję ,że nie działał z premedytacją .Lottie jest na prawdę mądra,nie pozwoli skrzywdzić swojej rodziny i siebie pewnie też -oznajmiłam
-Masz rację -powiedział .- A teraz uśmiech proszę -stwierdziłam.Co prawda było to lekko sztuczne i wymuszone ,ale nie czepiałam się ,miał powody to smutku .
-Kocham cię Eleanor -nasze usta złączyły się w jedność, całowaliśmy się zachłannie,nasze języki toczyły zaciętą walkę między sobą ,jęknęłam gdy poczułam jak jego duże dłonie zaciskają się na moich pośladkach ,moje palce wplątałam w jego zmierzwione włosy.Poczułam jak unoszę się nad ziemią,by po chwili znaleźć się w jego ramionach,nasze wargi nadal do siebie przylegały,wyszliśmy na górę, ostrożnie po schodach.W duchu dziękowałam Bogu ,że nikogo nie było w domu .Pomogłam mu otworzyć drzwi od "naszej" sypialni,delikatnie wylądowałam na materacu ,jego umięśnione ciało ocierało się o moje,usta błądziły po szyi ,dekolcie ,twarzy, a ja wcale nie byłam mu dłużna ,pozbyłam się jego koszulki i "przyssałam " się do jego torsu. Szybko pozbyliśmy się ubrań ,napawaliśmy się swoją bliskością błądząc dłońmi po nagich,rozpalonych ciałach,sprawiając sobie ogromną przyjemność .Uśmiechnięty szeroko szatyn górował nade mną ,ucałował subtelnie czubek mojego nosa  i spojrzał głęboko w oczy ,niebiesko-zielone tęczówki,które za każdym razem sprawiały ,że się rozpływałam ,w tym momencie pytały o zgodę.Lekko uniosłam głowę,by móc wpić się w jego malinowe usta.Wszedł we mnie ,jęknęłam gardłowo ,nasze oddechy przyśpieszały ,ruchy także,jęki odzwierciedlały rozkosz i podniecenie ,długie,namiętne pocałunki zagłuszały nasze wykiwane imiona .
-Kocham Cię Louis -oznajmiłam ,kiedy byłam u kresu wytrzymania.
-Kocham Cię El - powiedział wpijając się w moje usta . Wspólnie szczytowaliśmy .Opadliśmy zmęczeni na łózko, nasze dłonie były razem splecione,a twarze zwrócone ku sobie .
-Jesteś taka piękna -szepnął wtulając się we mnie i zanurzając nos w moich włosach.Był taki ciepły i pięknie pachniał,przymknęłam powieki delektując się nim,jego bliskością.Usłyszałam trzask drzwi i głośny krzyk Harry'ego -"Już jesteśmy".  W pośpiechu wrzuciłam na siebie pogniecioną koszulkę i szare rurki , włosy starałam się szybko ogarnąć.
-Już idziemy -odkrzyknął Lou .Zbiegliśmy po schodach dokonując ostatnich  poprawek w naszym wyglądzie.Weszliśmy do salonu,gdzie nasi przyjaciele leżeli rozwaleni na kanapie, Niall z miską popcornu i puszką piwa , Liam sms-ował zapewne z Danielle która jest w L.A na występach .Zayn ,jak to często mu się zdarzało wpatrywał się w telewizor,ale tak na prawdę zawzięcie o czymś myślał,Harry jak zwykle kombinował co by tu zrobić .Fizzy siedziała obok farbowanego blondyna ukradkiem podbierając mu jedzenie .Loczek wybuchł śmiechem,kiedyś postrzegł ,ze już zmaterializowaliśmy się na dole .Reszta także zaczęła chichotać.
-Czego cieszycie japy ?-zapytałam zdziwiona.
-Jak to z czego ,my już tam wiemy co wyprawialiście w sypialni-odparł poruszając zabawnie brwiami .
-Tak a skąd ? - powiedziałam .
-El to proste,masz na sobie t-shirt odwrócony na lewą stronę, tylko jedną skarpetkę ,która w dodatku  należy do Louis'a- popatrzyłam na swoje stopy i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę,że mówi prawdę - Wasze włosy są w okropnym nieładzie,a Tommo ma malinkę na szyi .Mam kontynuować ? -ze śmiechem na ustach oznajmił Malik,a wszyscy go poparli.
Razem z Lou wybuchliśmy śmiechem,stanęłam na palcach, wpiłam się w jego usta i dosiadłam do szatynki ignorując docinki Mulata i Styles'a.Było mi jej szkoda,dzisiaj rano,kiedy tylko się obudziła rozpętała się okropna awantura,mój chłopak miał rację,gdyby na nią nie na wrzeszczał,kto wie ,może znów sięgnęła by po narkotyki,ale z drugiej strony mógł okazać jej trochę więcej serca . Fizzy oparła głowie o moje ramię.Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Jak się czujesz mała ? -zapytałam.
-Mam okropnego kaca,ale należało mi się -odparła .
Resztę południa spędziliśmy rozmawiając,grając w xbox'a kinect i oglądając telewizję.
Śmialiśmy się do bólu brzucha ,kiedy Horan i Li toczyli walkę taneczną .
Nagle coś huknęło,drzwi frontowe trzasnęły.Przez salon przebiegła Lottie,wdrapała się na górę po schodach i tyle ją było widać.
-Pójdę do niej-westchnął Louis.
-Nie,ja to zrobię,tak będzie bezpieczniej -odparł Nialler i ruszył za blondynką na górę.
-O co mu chodziło ? -mruknął zdezorientowany Tommo.Wzruszyliśmy ramionami,domyślałam się o  co mogło mu chodzić,ale nie chciałam urazić mojego Louisi'ego.Wtuliłam się w jego klatkę piersiową.
-Wszystko będzie dobrze -szepnęłam .
______________________________________________________________________
Dosyć późno pojawił się ten rozdział,za co ogromnie przepraszam,mój mózg jest nieco przegrzany,przez co moja wena twórcza wyparowała .
Zaczęły się dzisiaj ferie.JUHUUUU ! Jak ja się ciesze ,że moje województwo ma je w tym roku najwcześniej.
Pojawiły się gify w tym rozdziale,pewnie w następnych też będą. Osobiście uwielbiam czytać opowiadania,w których znajdują się animację,więc postanowiłam ,że u siebie też zacznę je dodawać .
Przepraszam jeśli nie przypadła wam do gustu scenka +18 między Louis'em i Eleanor.Nie mam doświadczenia wpisaniu takiego typu sprawach,więc okażcie mi trochę zrozumienia  .
I Hope you like it
Do następnego xx + Dobrego wypoczynku życzę ! <3 

niedziela, 6 stycznia 2013

Rozdział 7

[  z perspektywy Louis'a ]
Razem z chłopakami postanowiliśmy nie marnować kolejnego,wolnego dnia na wylegiwaniu się przed tv i graniu na play-u tylko zrobić coś pożytecznego,zadzwoniliśmy do naszego menager'a  i zapytaliśmy,czy żadne radio,czy też talk show w pobliżu nie składało nam propozycji wywiadu. Okazało się,że jest jedna oferta. Przedpołudniem ruszyliśmy do radia w samym centrum Doncaster ,jako,że Paul( nasz ochroniarz i dobry kumpel ) miał wolne pojechaliśmy bez eskorty,która i tak nie była potrzebna.Studio było takie jak wszystkie inne,dużo mikrofonów,kabli,przycisków,dla mnie czarna magia,ale nie to było najważniejsze,owszem bez sprzętu rozgłośnie radiowe by nie istniały,ale najistotniejszą rzeczą są ludzie,którzy tu pracują,dziennikarze,ale też ci ,których nie widać i nie słychać,operatorzy kamer,programiści,a nawet sprzątaczki. Zasiadliśmy na czarnych,skórzanych stołkach ,każdy z nas miał przed sobą mikrofon z logo stacji i parę słuchawek.Weszliśmy na antenę,nie byłem zestresowany,ale to tylko dzięki przyzwyczajeniu ,siedzący obok mnie Nialler uśmiechnął się niemrawo,trzymał zaciśnięte kciuki.
-Co jest ? -szepnąłem.
-Będą pytać o twoją siostrę ,co ja mam powiedzieć? -mruknął.
-Prawdę i wyluzuj,stary  -poklepałem go po plecach ,dodając otuchy,najwyraźniej pomogło.Wywiad,jak wywiad,dużo pytań,śmiechu,zabawy.Pożegnaliśmy się z atrakcyjną blondynką,Carlą i otyłym brunetem Rayan'em pozostawiając po sobie ślad w postaci autografu na "ścianie gości " .Wychodząc na powietrze włączyłem telefon. Miałem kilkanaście nieodebranych połączeń od bliźniaczek,szybko wybrałem numer Daisy i nacisnąłem zieloną słuchawkę,było zajęte.
-Cholera ! -warknąłem.Wtem odezwała się komórka Payne'a .Odebrał
-Phoebe ...co? co się stało ? Już daje ci Lou -odezwał się do słuchawki,a mi serce podskoczyło do gardła,bijąc dwa razy szybciej niż zwykle,widząc zaniepokojenie na twarzy Liam'a jeszcze bardziej się wystraszyłem. W pośpiechu wziąłem od niego telefon .
-Phoebe..Co się dzieję ? -zapytałem
-Lottie....ona..
-Co z nią ?
- Nie wiem Loui,przybiegła cała zapłakana do domu,od jakiejś godziny siedzi i ryczy,my nie wiemy co robić,mama w pracy,Eleanor z Fizzy na zakupach i u fryzjera .
-Nie martwcie sie zaraz będziemy .
Rozłączyłem się oddając przyjacielowi komórkę
-Co się stało Tommo ? -zapytał Hazz.Westchnąłem.
-Lottie.........sam kurwa nie wiem.....coś jej się stało,muszę sprawdzić co,musimy wracać-oznajmiłem.Wsiedliśmy do czarnego,sportowego Land Rover'a,którego nabyłem nie dawno i ruszyliśmy do domu.Całą podróż myślałem,co mogło być przyczyną napadu histerii i łez,ale niczego nie wywnioskowałem. Jedyne co wiedziałem na pewno,to to ,że moja siostra stała się magnezem na problemy i winiłem za to wszystko siebie,bo kiedy ja zacząłem spełniać marzenia jej życie straciło wszelkie barwy a ona stała się kupką nieszczęść ,może był to przypadek,dziwny zbieg okoliczność ..? nie wiedziałem,chciałem jedynie, bym to nie ja był winowajcą, chyba nikomu nie spodobała się rola potwora w życiu jego ukochanej ,młodszej siostry . Zaparkowałem  przed garażem i wybiegłem ze samochodu .Byłem bliski naciśnięcia miedzianej klamki ,kiedy poczułem mocny uścisk na ramieniu,przystanąłem i odwróciłem zdziwiony głowę.Irlandczyk wpatrywał się we mnie ciemnymi,niebieskimi oczami.
-Nawet jeśli to jej wina..nawet jeśli coś przeskrobała nie krzycz na nią,po prostu przy niej bądź -oznajmił. Pierwszy raz słyszałem tak "głębokie" słowa padające z jego ust.Wtuliłem się w jego wątłe,jak na mężczyzne ramiona, a on schował swój nos w zagłębienie mojego obojczyka,powodują ciarki na moim ciele .
-Bądźcie blisko..wiecie, jakby sytuacja wymknęła się spod kontroli -poprosiłem lekko zakłopotany,kolejny raz ratowali mój tyłek z opresji.
-Od tego masz nas .Swoich przyjaciół.Braci -odparł Hazz posyłając mi promienny uśmiech,który odwzajemniłem.Z zawachaniem otworzyłem drzwi i szybko wparowałem do środka. Zrzuciłem z siebie wiosenną czarną kurtkę ,a bordowe vansy kopnąłem nogą w kąt.Wpadłem do salonu , gdzie przerażone bliźniaczki siedziały zwinięte na kanapie .Podbiegłem szybko do nich ,obejmując je .
-Gdzie ona jest ? -szepnąłem  tuląc je do siebie mocniej, w tej chwili bardzo żałowałem ,że nie zjawiłem się tutaj szybciej ,dziewczynki były zagubione,wystraszone,dużo przeszły przez tą krótką chwilę.
-Ta-ta-tam -Daisy wskazała palcem w stronę dębowej komody,obok niej przy ścianie z kolanami pod brodą siedziała Lottie ,twarz schowaną miała w dłoniach i cicho chlipała,nie wiem jak mogłem jej nie zauważyć.
-Zajmę się nią , a wy uciekajcie do chłopaków ,jasne ? -oznajmiłem bliźniaczką, a one pokiwały głową na znak zgody i pobiegły razem z nimi na górę ,ostatni raz rzucając zmartwione spojrzenia na blondynkę.Co mogłem zrobić ? Jedyne to ,co poradził mi Nialler.Przykucnąłem obok niej i tak jak ona oparłem plecy o ścianą ,ramionami stykałem się z nią .
-O co tym razem poszło siostra ?-objąłem ją delikatnie i zapytałem.Wybuchła głośnym płaczem .
-Zjebałam Loui,wszystko, znowu -wyszeptała .Przycisnąłem ja mocniej do siebie.
-Przepraszam Tommo ,znowu narobiłam wam kłopotów,sobie ,mamie ,tobie,dziewczynką -odparła dławiąc się własnymi łzami.
-Spokojnie-wykonywałem powolne,kuliste ruchy dłonią na jej włosach i plechach w celu uspokojenia.
-Mu-uszę się ogarnąć -powiedziała wstając na chwiejnych nogach .Ruszyła do łazienki.
-Jakbyś potrzebowała pomocy  to wołaj -krzyknąłem za nią i poszedłem sprawdzić co sie dzieję na piętrze.

[ z perspektywy Charlotte ]

Opanowana ,jeszcze  z trzęsącymi się dłońmi wyszłam na górę,musiałam jakoś wytłumaczyć i udobruchać młodsze siostry . W między czasie do domu wpadła w biegu Jay .Szybko przękąsiła obiad ,spakowała torbę,  zostawiła nam instrukcje i oznajmiła ,że wyjeżdża na 3 dniową delegacje i wróci w czwartek.Nie muszę mówić jaka była reakcja domowników,każdy się cieszył i wiwatował . Fizzy  i El wróciły z zakupów, moja młodsza siostra była obładowana torbami,miała piękną fryzurę , w końcu szła na osiemnastkę koleżanki .Jedyne czego nie rozumiałam to jak robić taką imprezę w poniedziałek,ale z resztą ja też chodziłam się zabawiać i wtedy nieważne było czy to wtorek ,piątek czy niedziela ,liczyła się tylko i wyłącznie  dobra zabawa. Kilka godzin przygotowań i Felicite nie wyglądała jak Felicite , piękne,długie brązowe włosy miała rozpuszczone i lekko podkręcone,ubrana była w : to  .Mocny makijaż dodawał jej wieku , a sukienka tylko uwydatniła jej piękne ciało i ukryła lekkie wady .Wysokie szpilki wydłużyły szczupłe nogi .Wyglądała zjawiskowo . Kiedy pokazała się nam wszystkim w salonie chłopcom opadły szczęki,zwłaszcza Louis'owi który chyba nigdy nie przypuszczał ,że ona może tak wyglądać.
-Dlaczego ona jest Twoją siostrą -mruknął Harry lustrując ją z góry na dół , za c oczywiście dostał w łeb. Posypało się wiele  komplementów . 
-Kto będzie na tej imprezie -zapytał matczynym głosem Loui.Szatynka westchnęła .
-Kilka osób,nie znasz ich -odparła -A..i będzie Mick .
Serce mi przyśpieszyło,gdzie Mick i imprezka tam narkotyki i hektolitry alkoholu .
-Wszystko w porządku Lottie ? Strasznie zbladłaś -Eleanor podeszła do mnie .
Co powinnam teraz zrobić ...zabronić jej pójść....a może pozwolić ....
-Ja-ja .. nic mi nie jest .Miłej zabawy siostra .Ja-ja muszę coś załatwić -oznajmiłam,chwyciłam kurtkę, wsunęłam trampki na nogi i wyszłam na  świeże powietrze .Wybrałam jego numer i zadzwoniłam,raz,drugi,dziesiąty. Nie odbierał .
" Fizzy idzie na tą osiemnastkę ,jeśli dowiem się,że były tam dragi,przysięgam na własną matkę rozerwę Cię na szczępy . Lott " - wysłałam do niego wiadomość , w tym momencie liczyło się dla mnie bezpieczeństwo siostry i nikogo więcej .Wróciłam do domu .
-Co się stało ? -zapytał Tommo.
-Nic.-stwierdziłam . Na razie nic -dodałam szepcząc sama do siebie.
Usiedliśmy wszyscy przed telewizorem oglądając komedie i rzucając w siebie popcornem .
-Charlotte jutro spotkanie z prawnikiem,przypominam Ci ,bo pewnie o niczym nie wiesz - oznajmił Liaś , miażdżąc pasiastego wzrokiem.
-Dziękuję tatuśku -odparłam ze śmiechem na ustach, teraz nie bałam się tak jak przedtem,że wsadzą mnie znowu tam,kiedy wymawiałam nazwę tego miejsca przechodziły mnie okropne ciarki,więc wolałam tego nie robić,wracając do sedna sprawy , byłam stuprocentowo pewna,że nic mi nie udowodnią ,istnieje jakaś sprawiedliwość na tym świecie, a ten adwokat za taką sumę pieniędzy pewnie potrafi zdziałać cuda.
-Jestem głodny -mruknął Horan,na co wszyscy zaragowali śmiechem.
-Li ? -popatrzył na niego maślanymi oczkami.
-Niall robiłem ci trzywarstwową kanapkę godzinę temu -odparł .
-Dobra, ja Ci zrobię -zgłosiłam się na ochotnika,film za bardzo mnie nie interesował ,a smutny wyraz twarzy Horan'a sprawiał ,że miałam ochotę go uściskać i zabić człowieka,który wyrządził mu krzywdę .
-Jaj ! Chodź - pociągnął mnie za rękę do kuchni,jego dłoń była taka delikatna i ciepła .Kiedy jego opuszki zetknęły się z moją skórą przeszedł mnie dreszcz ,przyjemny dreszcz. Staliśmy w progu nadal ze splecionymi ze sobą dłońmi,nie przeszkadzało mi to w ogóle.
-To co mi zrobisz ? -zapytał uśmiechnięty.
-A na co masz ochotę ? -zamyślił się i przez ułamek sekundy miałam wrażenie,że wpatruję się w moje usta,ale to zapewne był wytwór mojej wyobraźni.
-Zdam się na ciebie i twój talent kucharski-oznajmił. Niechętnie puściłam jego dłoń i podeszłam do lodówki.
Zaczęłam wykładać składniki na blat,zamierzałam przygotować omlety,nic trudnego.Kilka jajek,trochę śmietany ,mleko,cukier ,rozmieszać ,wlać an rozgrzana patelnie i gotowe. Kroiłam owoce,które miały być dodatkiem do kolacji,kiedy usłyszałam jak ktoś wchodzi do domu . Nałożyłam jedzenie na talerz i podsunęłam je  blondynowi ,za co zostałam wynagrodzona całusem w polik. Poszłam sprawdzić, kto mógł przyjść o tej porze.To była Fizzy ,ledwo co stałą na nogach i chichrała się jak głupia. Podbiegłam do niej i wpatrzyłam się w jej źrenice,były nienaturalnie rozszerzona,tak jak to było w wypadku mojego byłego przyjaciela .
-Kurwa Fizzy -warknęłam
-Nie krzycz na nią ,ty też często przychodziłaś pijana do domu -wstawił się za nią Lou.
-Nie widzisz,że ona coś brała -odparłam ,a jego twarz spowarzniała.
-Felicite co on ci dał ? -zapytałam
-Taakąąą tabletkęę mówił,że będzie faaajniee -powiedziała.
-Zajebie skurwysyna - mruknęłam i wybiegłam z domu  prosto do domu Lily,gdzie odbywała się osiemnastka. Wparowałam tam szukając Mick'a ,wiedziałam ,że to on był za wszystko odpowiedzialny .Przepychałam sie między kompletnie pijanymi nastolatkami ,wszędzie walały się butelki po wódce i piwie. Wybiegłam na piętro ,usłyszałam cichą rozmowę.
-Dałeś to jej siostrze ?-zapytał jakiś chłopak.
-Yhy. Nieźle kopie-odparł Starcks.
-Ale czemu ?
-Żeby miała nauczkę - nie wytrzymałam,rzuciłam się na niego z łapami ,uderzając pięściami w jego klatę i twarz .
-Jesteś chorym ,pojebanym narkomanem -krzyczałam do niego, a on sie tylko śmiał,co te narkotyki z niego zrobiły,to już nie był mój "brat" ,to był zupełnie inny człowiek .Zrzucił mnie z siebie,uderzyłam głową o kant stoliczka nocnego,poczułam ostry ból.
-To wszystko twoja wina -wysyczał i odszedł dalej chichocząc. Zebrałam się z podłogi,przyciskając mocno ręką ranę ,z której sączyła się krew.Wyszłam stamtąd jak najszybciej,mój telefon torturował moją kieszeń wibracją,ale nie odbierałam .W kilka minut dotarłam do domu,chciałam od razu dostać się do łazienki,ale drogę zastawili mi chłopcy i Elka.
-Gdzieś ty była ?! ...O Jezus Lottie co się stało? -Eleanor podeszła do mnie i ściągnęła moją zakrwawioną dłoń z czubka głowy ,pisnęła i pobiegła po lód
-Po co tam szłaś ,kto ci to zrobił?!-warknął Louis.
-Jak to po co Tommo on dał jej narkotyki i zrobił to tylko dlatego ,żeby mi dopiec -odparłam.
-Kto do jasnej cholery.-krzyknął.
-Mick -oznajmiłam.
-Mick ,czyś ty oszalała, znacie się do 17 lat,od zawsze byliście jak rodzeństwo ,a ty go osądzasz - wstawił się za nim ,ta cholerna męska solidarność .
-Lou długo cię tutaj nie było ,to już nie jest on ,dragi go zniszczyły i uwierz mi rodzeństwo też potrafi się krzywdzić -stwierdziłam,odebrałam od brunetki worek lodu i przyłożyłam go sobie do rany sycząc z bólu,poszłam do kuchni,wygrzebałam z apteczki olbrzymich rozmiarów plaster i gazę i zakleiłam krwawiące miejsce.
-Powinniśmy pojechać  z tobą do szpitala -oznajmił Harry ,kiedy przechodziłam przez salon.
-Nic mi nie jest , co z Felicite ?
-Śpi -powiedzieli chórkiem .Postanowiłam sprawdzić co u niej,wdrapałam się wolno po schodach, uchyliłam drzwi od jej pokoju,cichutko pochrapywała ,wszystko było w porządku na szczęście . Zeszłam z powrotem do salonu, kiedy patrzyłam w dół miałam dziwne mroczki przed oczami a, ból w czaszce się nasilał. O mało, co nie spadłam ze stopni,ale udało mi się ,zażyłam silne leki przeciwbólowe i położyłam się na już wolnej kanapie . Nie mogłam spać spokojnie,przez to całe wydarzenie,okazało się,że na naprawę mojej wieloletniej przyjaźni jest już za późno,nękało mnie tylko jedno pytanie,dlaczego nie zabroniłam mu brać tego świństwa na samym początku ?  Ukryłam twarz w poduszce płacząc ,dlaczego jestem taka beznadziejna ?
-Charlotte,wszystko okej ? -usłyszałam głos Malika .Obróciłam się w jego stronę, było ciemno,jedyne co dostrzegałam to jego piwne oczy ,w których odbijał się blask księżyca.
-Nic nie jest okej Zayn -oznajmiłam przecierając załzawione oczy.
-Nie martw się ,Lou dzisiaj  na wrzeszczał na ciebie ,bo się o was martwi .Jedna siostra przychodzi z imprezy  naćpana,druga wybiega i wraca z pękniętą czaszką ,jakbyś ty zaragowała ?  
-W sumie masz rację, muszę go przeprosić -stwierdziłam.
-Dobry pomysł ,śpij dobrze - powiedział .
-Dobranoc i dziękuję - obróciłam się na bok i zasnęłam z myślą ,że moje problemy w końcu się rozwiążą. Muszą .
_____________________________________________________________
 Krótki .tak wiem ,przepraszam ,ale mam sporo nauki i tyle tylko udało mi się nocą naskrobać .Mam nadzieję ,że się podoba .Przepraszam za wszystkie błędy
Write soon