wtorek, 26 lutego 2013

Rozdział 18

http://sphotos-f.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-ash4/427204_565228540154139_1535386400_n.jpgZiewając zwlekłam się z łóżka, zasnęłam nad ranem przez co byłam strasznie niewyspana, a moje powieki zdobiły fioletowe cienie.Ruszyłam do kuchni po coś do picia.Byłam przyzwyczajona do pełnej swobody,jeśli chodzi o łażenie po domu,kiedy się mieszka z czterema kobietami to nie trzeba patrzeć czy jest się w bieliźnie,dresie,czy w piżamie.Zrobiłam sobie kawę i zaczęłam sączyć gorzki napój,który rozgrzał moje gardło i przełyk.Zerknęłam na zegarek,który wskazywał godzinę 9:37.Postanowiłam,że nie będę lecieć do szkoły z wywieszonym językiem i zmyślać,że na pierwszych dwóch lekcjach byłam u dentysty albo lekarza tylko zostanę sobie w domku i odpocznę,pooglądam filmy,pozamulam przed laptopem,najem się ciastek i czipsów i wszystko to przepije tuczącą,słodką colą.Dlaczego nie planowałam tego dnia spędzić z moim ukochanym? Jakby to powiedzieć..czułam do niego żal i na samo wspomnienie jego niebieskich oczów,blond włosów,czy też uśmiechu w mojej głowie rozbrzmiewały słowa :" Jest chyba jeszcze za wcześnie,Lott"
-Dzień dobry-zabrzmiał zachrypnięty głos,a ja o mało co nie wypuściłam kubka z rąk.
-Harry,wystraszyłeś mnie-mruknęłam starając się ukryć mój odsłonięty brzuch.Chłopak uśmiechnął się zadziornie i ruszył w stronę lodówki,wyjął z niej sok pomarańczowy i pociągnął zdrowy łyk prosto z kartonu.
-Kulturka,Styles -odparłam zatapiając usta w brązowym napoju. Z jego twarzy (prawie całej zasłoniętej zmierzwionymi lokami) nadal nie schodził uśmiech.Wyglądał uroczo,co prawda nie aż tak jak Niall,ale gdybym powiedziała,że Hazz nie jest przystojny skłamałabym.Z resztą...never mind
-Nie w szkole ?-usiadł na przeciwko mnie zajadając jakiegoś sucharka. 
-Jesteś głodny? 
-Nie zmieniaj tematu...Tak i to bardzo -zaśmiałam się cicho i wstałam od stołu. 
-Tosty-pomachałam mu przed nosem chlebem i serem-Jajeczniczka?-tym razem w mojej dłoni znalazły się wiejskie jajka.
-I to i to-stwierdził,a ja uniosłam brwi i zmarszczyłam czoło.Trochę dziwna mieszanka,chociaż jak kto lubi. 
-Proszę -dodał robiąc minkę *smutny szczeniaczek*.Oczywiście wymiękłam i zaczęłam przygotowywać śniadanie.  Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy,Harold opowiadał mi kawały,śmieszne historie z ich koncertów,wywiadów.Nie ma się co dziwić,kto by nie lubił takiej "pracy" ? 
-Albo....HAHAHA...Nagrywaliśmy filmik....HAHAHA i Niall biegł i się wy-wy-wywalił,my-myślałem..HAHA,że się posikam....- powiedział nie mogąc wyrobić ze śmiechu.Wyobraziłam sobie tą całą sytuację,Horan pędzący na złamanie karku i zaliczający przykre spotkanie z podłogą plus osikany Harry i również zaczęłam śmiać się jak niezrównoważona psychicznie.
-Co wam tak wesoło ? -do kuchni wkroczyli Lou i Elka,uśmiechnięci od ucha do ucha i trzymający się za rączki.Spojrzałam na Lokersa, a on poruszył zabawnie brwiami,chyba każdy się domyślił  o co podejrzewaliśmy naszych zakochańców.Chłopak oczywiście musiał im dopiec kilkoma komentarzami,ale każdy był już do tego przyzwyczajony i zbytnio się tym nie przejmował.
-Mama w pracy?-zapytałam.
-Nie,pojechała zawieźć dziewczynki do szkoły-oznajmiła Eleanor,a ja skinęłam głową.
-Pójdę się przebrać -mruknęłam,dopiłam kawę i odstawiłam brudne naczynie do zmywarki. Ruszyłam do swojej sypialni.Uchyliłam delikatnie drzwi i ujrzałam najsłodszy widok na świecie. Niall leżał na podłodze zwinięty w kłębek z pluszowym misiem u boku, nie mogłam się powstrzymać i chwyciłam jego telefon leżący na komodzie i dyskretnie zrobiłam mu kilka zdjęć,które od razu przesłałam na swoją komórkę, która najprawdopodobniej była wciśnięta gdzieś pomiędzy materac,a prześcieradło.
Otworzyłam szufladę i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy
-Dzień dobry-nagle ni stąd ni z owąd koło mnie zmaterializował się Horan i musnął wargami mój policzek,tuląc się do mnie. Mimowolnie na mają twarz wkradł się szeroki uśmiech.
 -Jak się spało?-zapytałam.
- z Tobą byłoby o wiele lepiej-szepnął mi do ucha,powodując dreszcze na całym ciele.
-Nie wątpię-mruknęłam lekko  zawstydzona.Poczułam jego ciepłe dłonie na moim brzuchu i sekundę później stałam z nim twarzą w twarz.Wyszczerzył ząbki i złożył subtelny pocałunek na moich wargach.
***
-Jesteś nienormalny-wybuchłam śmiechem,Niall cały czas dziwnie się zachowywał,teraz siedział przede mną i kręcił głową,o tak bez powodu .  
-Nie,nie,nie..-powtarzał.Przyłożyłam dłoń do jego czoła, ale nie miał gorączki.
-Czy ty się dobrze czujesz?-zapytałam.
-Przyzwyczaj się do tego,Nialler czasami tak ma-stwierdził Zayn,kiedy przechodził koło nas i poczochrał go po czuprynie-Ale i tak jest kochany.
-Czy ja nie powinnam być zazdrosna?-chłopak zachichotał.
-O mnie?Nie,chociaż mogłabyś się podzielić-szturchnął mnie delikatnie w ramie i wydął dolną wargę.
-Wiecie co ?Wy to jesteście dziwni-mruknął Nialler,a my wybuchliśmy śmiechem.Ktoś tu wrócił na ziemię.
***
-Dzieciaki musicie mi pomóc -oznajmiła Jay wchodząc do domu z wyładowanymi po brzegi torbami.
-Trzeba było mówić to byśmy przyjechali....
-Nie,Louis, skarbie to nie o to chodzi.Za 15 minut będzie tu pani Collins.-stwierdziła rozpakowując zakupy,oczywiście Ja,dobra córka jej pomogłam.
-Kto? -zapytałam marszcząc brwi,kojarzyłam to nazwisko,ale za cholerę nie wiedziałam skąd.
-Charlotte,dziecko ty mnie nie dobijaj,To twoja dyrektorka.-odparła kobieta,a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Co?A po co ?
-Nie mam pojęcia,wiem jedno, w salonie jest jeden wielki burdel,porozwalane poduszki,jakaś gra planszowa,kanapka wciśnięta między sofę.Musimy to ogarnąć-powiedziała,a ja i Niall wzięliśmy się za sprzątanie resztek z jego 3 śniadania,tak dobrze widzicie TRZECIEGO.Najpierw o 6 przebudził się,bo burczało mu w brzuchu,zjadł płatki z mlekiem i położył się spać.Później o 7:30 wchłonął omleta z nutellą i bitą śmietaną,który był głównym bohaterem jego koszmaru.Gonił go ze słoikiem majonezu i krzyczał by go zjadł,a Horan jak wiadomo nie znosił majonezu.Pomyślał więc,że jedynym sposobem na to by groźny omlet nie straszył go już nigdy więcej jest skonsumowanie go razem z czekoladą.Ostatni posiłek zjadł o równej 9,przygotował sobie dwie,olbrzymie piętrowe kanapki i zaczął oglądać jakiś program w telewizji,który okazał się aż tak nudny,że musiał wrócić do spania. I takim o to sposobem nasza kanapa również się załapała i otrzymała w darze plasterek pomidora,liść sałaty i olbrzymią dawkę keczupy,który wyśmienicie się prezentował na jasnej skórze.
-Przepraszam,nie chciałem-mruknął bordowy ze wstydu Nialler,szorując zawzięcie czerwoną ciapkę.
-Och..daj spokój nic takiego się nie stało -uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco.
-Jak myślisz po co ona tu przychodzi?-zapytał.
-Nie wiem,może dowiedziała się o tej całej aferze narkotykowej albo co gorsza chcę mnie wywalić...
-No co ty,nie zrobi tego.A kiedy masz spotkanie z prawnikiem?-dopytywał.
-Zapomniałam,kurcze.Zadzwonię do niej później.-stwierdziłam.
Kiedy wszystko już błyszczało rozległ się dzwonek do drzwi.
-Liam,ty otwórz.Ja się jej boję -krzyknęłam do Payne'a.Popatrzył na mnie jak na idiotkę i kręcąc głową ruszył do drzwi.Po chwili wrócił z elegancką 50-latką u boku.Jakby to powiedziała moja babcia Collins wyżej sra niż dupę ma.W tłumaczeniu : po prostu się wywyższa i jest straszną zołzą.Na pierwszy rzut oka wygląda na taką milutką,do rany przyłóż,ale uwierzcie mi to tylko pozory.
-Dzień dobry pani Tomlinson -uściskała dłoń mojej matki.
-Witam panią.  Proszę niech pani usiądzie-Jay sztucznie się uśmiechnęła,była wkurzona i zdenerwowana,kto by nie był?
Blond wiedźma zlustrowała całe One Direction,stojące na baczność.
-Nie jestem pewna,czy potrzebna jest ochrona-mruknęła patrząc na nich z pogardą.Chyba nie wiedziała o kim mówi,jędza.
-Pani wybaczy pani dyrektor,ale chłopcy są  dla nas rodziną,a jak wiadomo kochająca się rodzina nie ma przed sobą tajemnic-oznajmiłam siląc się na miły ton głosu.-Mam nadzieję,że to nie sprawi pani większych problemów.
-Ależ naturalnie,że nie -uśmiechnęła się  ukazując równiutkie,białe,piękne zęby."Na pewno sztuczne"-pomyślałam. Wszyscy usiedliśmy.Ja  jak wiadomo najdalej od niej.
-Jestem tutaj z bardzo przykrego powodu-zaczęła i upiła łyk herbaty.-martwią mnie nieobecności Charlotte w szkole.Skarbie-teraz zwróciła się do mnie-Czy ty masz jakieś problemy?Narkotyki,alkohol,prostytucja?Możesz mi wszystko powiedzieć,jestem tutaj by ci pomóc-nie no teraz to już przesadziła, ja i prostytuacja ?dobre sobie.Zacisnęłam mocno pięści i uprzedziłam Louis'iego,który już chciał coś wtrącić.
-Dobrze pani Collins.-odparłam słodkim głosikiem.-Chcę pani powiedzieć całą prawdę-wszyscy patrzyli na mnie jak na wariatkę.
-Nie chodziłam do szkoły ponieważ uważałam,że jestem za gruba by wychodzić z domu.Leżałam w łóżku,obżerałam się i później wszystko zwracałam,ale już  z tym skończyłam.Mama wysłała mnie na leczenie,pani psycholog uspokoiła nas i stwierdziła,że nie popadłam jeszcze w bulimie i że świetnie postąpiłam rozmawiając z nią.Dodatkowo pozwoliła mi zrozumieć swój błąd i pochwaliła mnie za to,że wyzdrowiałam.-zaczęłam mój monolog,snując jakieś kłamstwa,gdybym nie opowiedziała jej o żadnym problemie na pewno by nie odpuściła-Proszę nie winić za to mojej matki-chwyciłam Jay za dłoń.-Bardzo mnie wspierała,dzięki niej dałam sobie radę i pokonałam problemy.To ja ją poprosiłam by nie powiadamiała panią,mam nadzieję,że pani zrozumie.To nie było dla mnie,dla nas łatwe-uśmiechnęłam się do zdziwionych przyjaciół,którzy po chwili załapali o co chodzi.
-Tak,dokładnie,kiedy dowiedzieliśmy się,że Charlotte ma kłopoty nie zwlekaliśmy i pomogliśmy jej je pokonać-oznajmił Louis.Długo później jeszcze rozmawialiśmy na temat mojej rzekomej bulimii.Kobieta siedziała już u nas dobre półtorej godziny.Modliłam się,żeby wybuchł jakiś pożar w jej domu,który zmusiłby ją do opuszczenia jakże uwielbiającej jej towarzystwo naszej zgrai.
-Och..Tak mi przykro pani Collins.Ja już muszę się zbierać,mam umówioną wizytę u dentysty z młodszymi córkami,muszę po nie jechać,bo się spóźnimy-oznajmiła Jay wstając z kanapy.Czarownica również to uczyniła.
-Och..Oczywiście nie będę państwu przeszkadzać.Do widzenia.Do zobaczenia na wtorkowych egzaminach,Lottie- pożegnała się i wyszła,nareszcie.Zaraz,zaraz.Na jakich egzaminach?
-O czym ona mówiła,Lott- mama założyła ręce na piersiach.-Nie dość już narobiłaś problemów.
-W wtorek piszę maturę.Na śmierć o tym zapomniałam-mruknęłam.Świetnie,po prostu świetnie.
-To gratulację dziecko,na pewno nauczysz się wszystkiego w 3 dni -warknęła kobieta.
Pomijając fakt tych wszystkich sprawdzianów,które mnie czekały byłam zadowolona,spławiłam Collins,a to nie lada wyczyn.
-Wow,Charlotte byłaś świetna,cały czas wierzyłem w każde twoje słowo-poklepał mnie po ramieniu Harold.
https://encrypted-tbn1.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQkvl-HbdJP5UlGtJb8ItLfdrTu6Zc6JzYYt6GNlGoeotik3MfI-A
-Ma się ten talent...-wplątałam palce we włosy i zarzuciłam nimi do tyłu,jak Hollywood'zka gwiazda filmowa.
***
-Valerie- uściskałam rudowłosą panią adwokat, a ona uśmiechnęła się szeroko i ruszyła ze mną do salonu.Przywitała się z chłopcami i Fizzy,która studiowała jakąś lekturę i sączyła litrową wodę,miała kaca morderce,a jeszcze czekała ją konfrontacja z Jay,szczerze jej współczułam
-Napijesz się czegoś?-zapytałam.
-Nie,dziękuje.Mamy troche roboty,siadaj-zaczęła wyciągać ze skórzanej teczki pliki jakiś dokumentów.
-Thomas Black-pokazała mi zdjęcie mężczyzny,którego (niestety)poznałam na imprezie. -Kilkakrotnie skazywany za pobicia i handel narkotykami.Siedział 12 miesięcy,wyszedł dwa tygodnie temu.Za każdym razem jego ojciec,znany i szanowany prawnik był jego obrońcą,tym razem na pewno nie będzie łatwo go usadzić.Z resztą udało się to tylko jednemu oskarżycielowi i to tylko na rok,ale zrobię wszystko by w końcu zapłacił za swoje przewinienia.Jak mówiłam mamy kupę pracy.W klubie był Toby McGonagall słynny blogerzysta,który znany jest z fotografowania wszystkich i wszystkiego,próbowałam się z nim skontaktować i udało mi się.Jutro mamy spotkanie,jestem prawie pewna,że na którymś zdjęciu jest Black podrzucający ci amfetaminę lub komuś innemu.Jeśli uda nam się przekonać Toby'ego do zeznawania na twoją korzyść mamy wygraną w kieszeni-oznajmiła.
- Val,jesteś wspaniała.Dziękuję Ci.
-Daj spokój,jest jeszcze jedna sprawa,nie mam pojęcia jak go nakłonić do ujawnienia tych fotek-mruknęła.
-Ja wiem-odezwała się Felicite.-Czytam bloga McGonagalla i wiem,że jest on Directionerem,fanem One Direction, spotkanie z idolami jest chyba wartę tych kilku zdjęć.
-Ach.To świetny pomysł.Jutro punkt 14 kawiarenka"Za rogiem" Nie spóźnijcie się.No i oczywiście musicie stawić się wszyscy naraz i porozmawiać z naszym fotografem.A propo, podobno niedługo obchodzi urodziny,zaśpiewacie dla niego sto lat i będzie w niebie.-stwierdziła Valerie,a chłopcy przytaknęli.
-Naprawdę nie wiem jak ci dziękować.-mruknęłam.Tyle dla mnie zrobiła,co prawda taka jest praca i to normalne,że szuka dowodów i tym podobne,ale widziałam jak się w to zaangażowała i byłam jej bardzo wdzięczna.
-Charlotte nie ma sprawy.Bronię sprawiedliwości,wiem,że jesteś niewinna,od razu to dostrzegłam.Nie pozwolę byś trafiła do więzienia-uściskała mnie i pożegnała się.
-Muszę lecieć,mam umówione spotkanie z panem Blackiem.Trzymajcie kciuki-założyła płaszcz,schowała papiery i wyszła.
http://media.tumblr.com/8fca98c8f0308c557d8a72b3dd78d331/tumblr_inline_mip1z1iHl81rdixtx.gif-Lottie,tak mi przykro,że ci nie wierzyłem.Bardzo cię przepraszam-powiedział skruszony Loui,widziałam,że bardzo tego żałuję.
-To ja cię przepraszam,Tommo- rzuciłam się  w jego objęcia.-Wiem,że zachowywałam się jak gówniara i narobiłam samych problemów,ale nie chciałam,naprawdę nie chciałam-mruknęłam mocząc łzami jego koszulkę.
-Nie płacz,proszę-gładził dłońmi moje plecy.
-Dobrze-uśmiechnęłam się ocierając mokre oczy.
Drzwi  otworzyły się i do salonu wpadły dziewczynki w kurtkach i ubłoconych butach,pozostawiając po sobie ślady na czystych panelach. Trudno,pozmywa się później.
-Co wy takie zadowolone?-zapytałam szczerząc się.
-Ach..dziewczynki,kto to teraz posprząta?-wtrąciła mama,wskazując na brudną podłogę.
-Felicite-krzyknęły chórem,a my wybuchliśmy śmiechem.
-To dobry pomysł-odparła Jay.
-Idziemy na bal! Idziemy na bal! Idziemy na bal!-bliźniaczki odprawiły jakiś dziki taniec.
-To wspaniale!-przytuliłam je.-Chodźcie się przygotować-chwyciłam je za rączki i popędziłyśmy na górę.
http://24.media.tumblr.com/tumblr_maitgxSca91reu2fuo1_1280.jpg-Trzymajcie-podałam im moją kosmetyczkę wypełnioną po brzegi cieniami,pudrami,szminkami,które rzadko kiedy używałam.Dziewczynki klasnęły w dłonie i zabrały się za upiększanie siebie na wzajem.Kiedy miały  już zrobione piękne fryzury,wymalowane paznokcie i makijaż pozostało tylko dobranie stroju.
Ktoś zapukał do drzwi i po głośnym"proszę" w pokoju pokazał się Louisi.
-Mam coś dla was-powiedział i zza pleców wyciągnął dwie,duże torby.Daisy wyciągnęła rączki po swój prezent.Była to piękna,różowo-niebieska sukienka.
Uściskała go i zaczęła piszczeć z radości.Phoebe poszła w ślady siostry, a w jej torbie znajdowała się równie śliczna kiecka

Szczęśliwe jak nigdy dotąd założyły je i  po raz kolejny ucałowały brata.Wyglądały przepięknie jak prawdziwe księżniczki. Zeszliśmy w czwórkę na dół.Dziewczynki zostały obsypane górą komplementów.
-Bawcie się dobrze-pomogłam im wsiąść do samochodu,którym Eleanor zawiozła je do szkoły. Uśmiechałam się cały dzień jak głupia,wszystko powoli wracało do normy.Byłam bardzo szczęśliwa.
_______________________________________________
Heeeej ; 3 Dopadło mnie okropne choróbsko,więc miałam trochę czasu i napisałam ten rozdział.Jest on trochę dłuższy niż zazwyczaj,ale nie przyzwyczajajcie się do tego,bo dzisiaj i wczoraj miałam dużo wolnego czasu,co bardzo rzadko się zdarza. Przepraszam za jakiekolwiek błędy i mam nadzieję,że wam się spodobało.
Do następnego misiaczki xx


środa, 20 lutego 2013

Rozdział 17


Ubrana w  to czekałam zestresowana na resztę domowników. Ręce mi się pociły i bolał mnie brzuch.Objawy stresu.Poczułam czyjeś dłonie na mojej tali i ciepły oddech na karku.
-Nie martw się.To tylko wizyta u dziadków-szepnął Niall i musnął ciepłymi wargami moją szyję,a mnie zalała fala gorąca.Westchnęłam cicho.
-Nie martwię się samą wizytą,tylko jej celem.To coś ważnego,rozumiesz?A jeśli..nie wiem..babcia jest chora albo się gdzieś przeprowadzamy albo ojciec się wreszcie odezwał..-zaczęłam snuć jakieś domysły.
-Nie zaprzątaj sobie teraz tym głowy,założę się o stówkę,że to nic strasznego.-oparł głowę na moim ramieniu.
-Pewnie masz rację..-mruknęłam.
-Ja ją zawsze mam !-wypiął dumnie pierś.
-Oczywiście-zaczęłam się z nim przekomarzać,co skończyło się leżeniem na podłodze i błaganiem o litość,byleby tylko Horan przestał mnie gilgotać.
-A co będę za to miał?-wyszczerzył się.
-Co tylko zechcesz-odparłam,a na jego twarz wstąpił jeszcze szerszy uśmiech(o ile było to możliwe,miałam wrażenie,że zaraz coś mu się stanie ze szczęką),a w oczach zamigotały iskierki radości.Czy on miał w stosunku do mnie jakieś niecne zamiary..?
-Nie chciałbym państwu przeszkadzać,ale..-zaczął Harry.
-...może byście nas oszczędzili i pozostawili miłosne igraszki na wieczór-dodał Zayn,a my parsknęliśmy śmiechem.W ogóle skąd oni się tu wzięli ?
-Jak karzesz panie -zwróciłam się do Mulata,a blondyn uwolnił mnie i pomógł wstać.Wkrótce w salonie siedzieliśmy całą dziesiątką i czekaliśmy na Jay,która pindrzyła się od kilkudziesięciu minut.
-Boże ile można?-zwróciłam oczy ku górze,składając przy tym dłonie jak do pacierza.-MAMO!SZYBCIEJ!-dodałam wrzeszcząc.
-JUŻ!-kobieta pojawiła się na dolę i muszę stwierdzić,że wyglądała dobrze,aż za dobrze jak na kolację u rodzonych rodziców.
Miała na sobie czerwoną sukienkę,czarny,długi żakiet i wysokie szpilki,proste,ciemne włosy standardowo opadały na ramiona.Z ust chłopców posypało się parę komplementów:"Ślicznie pani wygląda pani Tomlinson","Piękna sukienka pani Tomlinson"i tym podobne.Kobieta uśmiechała się szeroko,mimo to wiedziałam,że jest bardziej zdenerwowana niż ja.
-Mamo,czy ja o czymś nie wiem -bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Ależ oczywiście,że nie skarbie-skłamała.Ruszyliśmy do wyjścia.
-Już wiem po kim wy macie takie fajne,okrągłe tyłki-usłyszałam szept Hazzy,który lustrował tyły moje,mojej siostry i rodzicielki,jego wzrok zatrzymał się także na pośladkach mojego brata,ale nie skomentowałam tego.
-Wstydził byś się Harold-powiedział Liam delikatnie uderzając go w tył głowy.
-Za co to?Nic takiego nie powiedziałem,sztywniaku...
****
-Babciu!-rzuciłam się w ramiona starszej kobiety ściskając ją mocno.
-Witaj wnusiu-Elizabeth ucałowała moje policzki i "zabrała się" za resztę rodziny.Podeszłam do dziadka i jego także przytuliłam.
-Wiesz może co to za sprawa?-zapytałam szeptem.Keith uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Nie mogę ci powiedzieć-stwierdził,a ja udając nadąsaną prychnęłam.Staruszek bardzo dobrze mnie znał i wiedział,że nie jestem zła.
-Chodzi o tatę?-dopytywałam,a on wyraźnie posmutniał.Mój ojczulek nie utrzymywał z nimi kontaktów od dawna,przez co bardzo cierpieli.
-Nie,nie o niego.
Zasiedliśmy przy syto zastawionym stole,właśnie zabierałam się za nałożenie soczystego kurczaka na talerz,ale nie było mi dane delektować się jego smakiem.
-Chciałabym,żebyśmy poczekali z jedzeniem.-oznajmiła Jay.Ale na kogo? Nikt nie ośmielił się zapytać,choć każdy tak na prawdę chciał to wiedzieć.
Minęło 10,20,30 minut i nic.
-No cóż.Nasz gość chyba nie przyjdzie-mruknęła mama wyraźnie zasmucona.Wtem rozległ sie dzwonek do drzwi.Po chwili w jadalni razem z Louis'im,który poszedł otworzyć zjawił się średniego wzrostu 40-latek z bukietem tulipanów w dłoni i....pieskiem?Wręczył kwiaty Eli,a małą,brązową kulkę nadal trzymał pod pachą.
-Dzień dobry jestem Matthew Settle-mężczyzna przedstawił się.
-Mój przyjaciel -dodała za niego Jay i chwyciła go pod rękę głaszcząc zwierze.Wszyscy wiedzieli co kryło się za słowem przyjaciel.Z wrażenie wbiłam sobie paznokcie w udo,tak,że aż pojawiły się drobinki krwi na ciemnych rajstopach,a Liam,który nalewał herbatę upuścił z hukiem porcelanowąhttp://25.media.tumblr.com/faf5f241e1465a8ffedbadb7dd6f8fdf/tumblr_mi1bzbWEnF1ru62ioo1_500.giffiliżankę.
-Prze-przepraszam-zająknął się zbierając odłamki szkła.
Wszystkich zamurowało.
-Wypadało by coś powiedzieć-odparła suchym tonem mama głaszcząc psa za uchem.Zaraz,zaraz.Od kiedy ona lubiła psy?Każdy z nas zawsze prosił ją o niego.Nawet takiego starego,brzydkiego,ze schroniska,ale ona nigdy nie chciała się zgodzić.Twierdziła,że ich nie znosi,a tu proszę!
-Charlotte-uścisnęłam dłoń bruneta.
-Mat.Bardzo mi miło-uśmiechnął się szarmancko.Pogłaskałam kulkę po jej mięciutkiej sierści,a ona zaczęła domagać się jeszcze więcej pieszczot.
-To Minie.Uwielbia się przytulać.-wzięłam od niego pupila i zaczęłam się do niego tulić.Jeśli chciał tym sposobem nas przekupić to jeśli chodzi o mnie udało mu się.Usłyszałam huk,drzwi trzasnęły,a wściekła Felicite wybiegła z domu.
-Przejdzie jej-powiedziałam,kiedy mama chciała za nią pobiec.Wreszcie udało nam się zjeść obiad i mówiąc szczerze było całkiem przyjemnie.
-Widzisz,miałem rację-mruknął mi do ucha Horan.Kiedy nikt nie patrzył w naszą stronę przyssałam się do jego warg.
-Kocham cię-szepnęłam.-Chyba już czas.
-Na co ?-popatrzył na mnie zdziwiony.Przewróciłam oczami.
-Chcę im powiedzieć,że jesteśmy razem,chyba,że nie chcesz...
-Jest chyba jeszcze za wcześnie Lott- jego odpowiedź mnie zaskoczyła.Myślałam,że też będzie tego pragnął.Gdybyśmy teraz się przyznali to byłby koniec z ukrywaniem się,chowaniem po toaletach tylko po to by chwile się sobą nacieszyć i tak na prawdę początek naszego związku.A jeśli on nie traktuje mnie poważnie?Teraz się mną zabawia i sądzi,że nie warto nikomu nic mówić,bo i tak to nie potrwa za długo?
-Dobrze-mruknęłam zatapiając zęby w przepysznym cieście z bitą śmietaną i owocami i uśmiechnęłam się sztucznie.
**
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem.Chciałam się walnąć do łóżka i pójść spać,niestety pojawił się kolejny problem.Fizzy nie było w domu,dzwoniliśmy do niej kilkakrotnie,ale olała nasze telefony.
-Ja chyba wiem gdzie ona może być -chwyciłam kurtkę i ruszyłam do wyjścia.
-Chyba nie chcesz iść tam sama, w nocy,po ciemku.Po moim trupie-warknęła Jay.
-Mamo ja nie mam 5 lat.Wiem,że się o nas martwisz,ale niepotrzebnie.Zaraz wracam z Felicite u boku-oznajmiłam.
-Jakby coś to dzwoń-kobieta pomachała telefonem,który trzymała w ręce,a ja przytaknęłam.Zarzuciłam kaptur na głowę,wyszłam i ruszyłam w stronę klubu.Skąd wiedziałam,że ona akurat tam jest?Można powiedzieć,że to dzięki kobiecej intuicji.Tak na prawdę tylko tam wpuszczano nastolatków,którzy pili litrami alkohol,a później ledwo co doczołgiwali się do swoich domów.Niekiedy kończyło się to tak,że po drodze ktoś ich napadł,okradł,a nawet zabił.Przyczyną ich śmierci było nie tylko wykrwawienie się lecz także przedawkowanie narkotyków lub jakiegoś innego świństwa. Wcisnęłam się do środka nie patrząc na ludzi w kolejce i zaczęłam szukać siostry.Znalazłam ją siedzącą przy barze i sączącą alkohol prosto z butelki.


 * z perspektywy Fizzy*

Muzyka 
 Sweet nothing Sweet nothing
To właśnie czułam,nic,słodkie nic,słodką nicość,słodką pustkę,słodkie dno bez dna.Zalewając się w trupa sprawiłam,że cała gorycz dzisiejszego dnia ze mnie uleciała i czułam się taka lekka,świeża,a z drugiej strony wszystko mnie dołowało i sprawiało,że chciałam się rzucić z mostu.Choć i to chyba nie byłoby najlepszym rozwiązaniem.
-Poproszę piwo-usłyszałam krzyk,o dziwo bardzo znajomy.Odwróciłam głowę,a na stołku obok mnie zauważyłam Charlotte.Nie wiem czy była wytworem mojej wyobraźni,czy też nie,ale nie chciałam się z nią kłócić,było mi to obojętne co ona o mnie sądzi(albo po prostu to sobie wmawiałam),ale po co na siebie wrzeszczeć?
-Kto się tu przyszzzłał -zapytałam,łamiąc sobie prawie język.
- A jak myślisz?-upiła spory łyk.
-Nooooooooooooooo nieeeeeeee wieeeeeeem
-Mama,ale ja też chciałam tu przyjść,wiesz pogadać jak siostra z siostrą-musiała krzyknąć bym ją usłyszała.
Skoro chciała porozmawiać.....
Przysunęłam się do niej i zaczęłam opowiadać.O czym? O wszystkim.O tym jak się czułam po rozwodzie rodziców, co się ze mną działo przez ten cały czas,dlaczego byłam taka okropna względem jej.
-Byyłam po prosztu żazdrozzzna o to,sze ty masssz kogoź kogo moszeszzz kochać..-mruknęłam czkając i upijając łyk jej piwa,ponieważ moje whisky już się skończyło.
-Nie byłabym tego taka pewna-odparła,a ja popatrzyłam na nią zdziwiona.
-Szkoda gadać -machnęła ręką-Chodź,idziemy-złapała mnie pod ręce,zapłaciła barmanowi i wyprowadziła przed klub.Nagle poczułam jak pochylam się do przodu i upadam w jej ramiona.Wybuchłam głośnym śmiechem,a jej twarz zaczęła mi się rozmazywać przed oczami. 
 * Z perspektywy Lottie*
Felicite ledwo co stała na nogach,rżała jak koń i kiwała się we wszystkie możliwe strony.Kucnęłam przed nią.
-Wskakuj na barana -krzyknęłam tak by mnie usłyszała.Nadal śmiejąc się jak głupia wpełzła na moje plecy i owinęła się wokół mojej szyi i pasa.Cały czas pletła trzy po trzy,aż w końcu zamilkła.Poczułam jej płytki oddech na moim karku i odetchnęłam z ulgą,chwila dłużej i nie wytrzymałabym psychicznie.Kiedy już zbliżałyśmy się do naszego osiedla myślałam,że dalej nie dojdę.Fizzy nie należała do ciężkich osób,ale kiedy człowiek jest nieprzytomny to uwierzcie mi na prawdę nie jest taki lekki. Ledwo zipiąc,zziajana dowlokłam się z nią do domu i od razu wpadając do środka oddałam ją Louis'owi.
-Trzeba było zadzwonić-stwierdził Loui.
-E tam...-machnęłam ręka i skierowałam się w stronę kuchni po coś do picia.Następnie umyłam sie,przebrałam w piżamę i położyłam koło rodzicielki.Próbowałam zasnąć,ale niestety nie było mi to dane.Leżałam z zamkniętymi oczami i zastanawiałam się nad sensem mojego życia,mianowicie moje myśli zaprzątała przede wszystkim sprawa z Niall'em.Czy to źle,że nie wierzyłam w jego uczucie?
_______________________________________________________
Heej :*
Jestem bardzo późno z tym rozdziałem,ale błagam nie ukrzyżujcie mnie za to. Nie miałam czasu i bardzo was za to przepraszam.Jestem zaskoczona liczbą wyświetleń.Jesteście NIESAMOWITE .Dziękuje wam za to,że znajdujecie czas by przeczytać to co tutaj nabazgrałam i by skomentować.Bez was ten blog by nie istniał.
Jestem ciekawa czy spodziewałyście się pojednania między siostrami i pojawienia się nowego "taty" ? 
Mam nadzieję,że wam się spodobało !
Do następnego xx




wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 16

Muzyka 
-Nie martw się mała-Szatynka posłała mi szeroki uśmiech.Nagle nasza rozmowa przez skype'a została przerwana z powodu obciążenia sieci.Miałam ochotę rzucić laptopem gdzieś w kąt.Nie zdążyłam nawet jej podziękować za to,że mnie wysłuchała,doradziła,po prostu za to,że była przy mnie duchowo.Nigdy nie widziałyśmy się na oczy,a mimo tego zaprzyjaźniłyśmy się.Ufałyśmy sobie i to było najważniejsze. Opadłam na łóżko ciężko wzdychając.Nie poszłam do szkoły,znowu.Zaczęłam ją totalnie olewać,niedługo koniec roku,jeśliby mnie wywali nie wybaczyłabym sobie tego nigdy.Nie byłam złym uczniem,wręcz przeciwnie moje oceny były wzorowe.Jedyną moją wadą jeśli chodzi o to było wagarowanie.Tak,coraz częściej mi się to zdarzało i dziwiłam się,że żaden nauczyciel,czy dyrektor nie zwrócił mi uwagi. Wszystko pewnie dlatego,że byłam siostrą sławnego Louisa Tomlinsona,co stwarzało taką jakby barierę ochroną.Z jednej strony był to plus,a z drugiej ogromny minus.Ja byłam sobą,zwykłą może trochę zagubioną Charlotte i nie chciałam być oceniana przez pryzmat tego kim są moi przyjaciele,czy rodzina.Co z tego,że większość nastolatek wiedziała kim jestem.Miałam wielu kolegów,znajomych,ale tak naprawdę żadnego prawdziwego przyjaciela tutaj w Doncaster.Przedtem było inaczej,lepiej? Chyba tak. Mogłam być sobą i moi bliscy to doceniali, a teraz muszę się hamować,uważać na to gdzie i z kim się pokazuję,bo przecież najważniejsze było to co  ludzie powiedzą......Nie znosiłam czegoś takiego.Miałam to głęboko w czterech literach,ale od tego też zależało dobre imię mojej rodziny,na której pomimo wszystko bardzo mi zależało.Och...Dlaczego to wszystko musiało być takie trudne i skomplikowane? Słuchając głosu Eda Sheerana  zasnęłam.
Muzyka
Ujęłam jego twarz ,która wręcz emanowałam miłością i radością w dłonie.Rozżarzone do czerwoności policzki parzyły moje opuszki,piękne,morskie oczy świdrowały spojrzeniem,a usta wyginały się w szerokim uśmiechu.Pragnęłam tak bardzo jego bliskości.Nasze twarze zbliżały się do siebie z sekundy na sekundę byłam coraz bardziej rozpalona.Kiedy nasze wargi złączyły się zniknął,wyparował.Wszędzie panowała ciemność,irytujący,szydzący śmiech roznosił się echem po pomieszczeniu.Upadłam na ziemię rzewnie płacząc.
Give me love like her
Rozdzierający ból w klatce piersiowej,płytki szyki oddech łzy.On,uśmiechnięty i szczęśliwy w ramionach innej.
No I just wanna hold ya
Szpital.Drażniący nozdrza zapach,dźwięk miliona urządzeń.Jego widok.Blady i słaby.Delikatny uśmiech,pisk maszyn. Koniec. Jedyne dwa wyrazy cisnące się na usta:Kocham cię.

Give a little time to me,or burn this out

-Mama ?-kobieta wpatrywała mi się zszokowana  i wystraszona.
-Dlaczego płaczesz? -dotknęła dłonią mojej twarzy,a ja odskoczyłam.Parzyła.Jej ręka była wrząca.Łzy zalewające moje policzki sprawiały,że miejsce gdzie jej palce dotknęły moją skórę zaczęło niemiłosiernie piec i szczypać.
-Jesteś taka lodowata......-szepnęła. Nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi.Byłam przerażona.
-Mamo przytul mnie -stwierdziłam,jedyne czego chciałam to czuć się bezpiecznie.Od razu znalazłam się w jej ramionach. 
-Love me.....

 Zerwałam się z łóżka cała zlana potem.Trzymając się za serce,które chciało wyskoczyć z klatki piersiowej analizowałam wszystko co się wydarzyło.
-Jezus Lottie wszystko  w porządku ?- do pokoju wpadła Eleanor.
-Zostaw mnie ...-szepnęłam odsuwając się gdzieś w kąt.Całym moim ciałem zawładnęły okropne wstrząsy i napady drgawek.
-Charlotte...Spokojnie-dziewczyna podeszła do mnie.
-Zostaw! Zostaw mnie! -zaczęłam krzyczeć i wierzgać kończynami,byleby tylko nie znalazła się za blisko mnie.
Calder była równie przerażona,co ja,a może tylko mi się wydawało. Wybiegła z pokoju,a ja odetchnęłam z ulgą,czekając aż scenariusz się zmieni i znowu znajdę się w jakimś innym miejscu zalana morzem łez i rozdartym na milion kawałeczków sercem.
Nic ,jedno wielkie nic.Nadal jestem w tym samym pokoju,w tym samym koncie,w tym samym czasie,z tymi samymi uczuciami.Wstaję na chwiejnych nogach.Słyszę krzyk,ląduję na ziemi. Ciemność.

Ktoś mną szturcha.Czuję się mokra..?Uchylam delikatnie jedną powiekę i od razu tego żałuję,jasne światło sprawia,że zaczynam łzawić,sama już nie wiem co się ze mną dzieję.Płaczę?Chyba tak.Leżę na czymś twardym,bodajże na podłodze.Obracam na bok,sycząc z bólu.Słyszę czyjeś głosy,szmery.Błagam Boga by to wszystko się już skończyło,bym obudziła się w mięciutkim łóżku obok Nialla ,który tuli mnie do siebie i mówi:"To tylko koszmar.Jestem przy tobie"
Siadam i opieram się o coś dysząc. Czuję suchość w ustach,ktoś gładzi mnie po włosach.Słone łzy tworzą ścieżkę na moich policzkach spadają na podłogę lub suną w dół po mojej szyi powodując ciarki na całym ciele.
-Co-co się stało?-Mama? To ona? Czy kolejne złudzenie?
-Gdzie ja jestem ?-wydusiłam z siebie nadal nie otwierając oczu.
-Spokojnie jesteśmy przy tobie,Lott.To był tylko głupi koszmar-uchylam powieki. Nialler posyła mi pełne zmartwienia spojrzenie,to on jest właścicielem tych słów.Podnoszę się i przytulam go z całych sił.Omiatam wzrokiem pomieszczenie,w którym aktualnie  się znajduję.Salon,ta sama kanapa,te same zdjęcia,meble,ci sami ludzie.Jak dobrze.
-Nawet nie wiesz jakiego stracha nam napędziłaś-mruknęła Jay,a  ja szepcząc przelotnie blondynowi do ucha:"Kocham cię" odczepiam się od niego i ląduje w uścisku rodzicielki.  
-To był horror-szepnęłam,a kobieta pogłaskała mnie po twarzy,ocierając łzy.
-Już w porządku-pocałowała mnie w czoło.
-Myślę,że jest coś nie tak ze mną..-mruknęłam.-Ja chyba wariuję,mamo
-Nie opowiadaj głupot Charlotte.Przestań o tym myśleć i będzie po kłopocie.-kobieta jeszcze raz przelotnie mnie pocałowała i ruszyła się rozpakowywać.
 Opadłam na fotel wzdychając.Jay obyś miała rację.
***
Popołudnie.Wszystko wróciło do normy.Co mam na myśli? Nikt już nie wspominał o mojej felernej drzemce,zdążyłam posprzeczać się z Louisi'm  podczas krojenia warzyw,jak zwykle poszło o to samo.
Zmywając naczynia wiązanką przekleństw komentowałam jego zachowanie.
-Oj..Nie ładnie Lottie,nie ładnie.Ciekawe jakby się  Louis poczuł gdyby to wszystko usłyszał-do kuchni dumna jak paw wkroczyła Felicite.Chwyciła jabłko w dłoń i zaczęła nim obracać uśmiechając się szyderczo.Miałam ochotę rzucić w nią półmiskiem z grubego szkła,który właśnie miałam w dłoniach.
-A skąd masz pewność,że to było o nim -odparłam zaciskając pięści ,byleby tylko nie wrzasnąć na nią ani nie rzucić się z łapskami i obić jej tą przemądrzałą facjatę.
-HAHAHA przed chwilą zwyzywał cię bo puściłaś się z jego przyjacielem,więc chyba mam powód by tak twierdzić- stwierdziła.Przecież nie spałam z Niallem.Ile razy mam to wszystkim powtarzać?!Pokłóciłam się z Lou,to prawda,powiedziałam o kilka słów za dużo,on też,ale jestem prawie pewna,że on tak o mnie nie myśli.
-Zamknij się -warknęłam rzucając gąbką i fartuchem gdzieś w kąt.Posłałam jej groźne spojrzenie i wyszłam stamtąd delikatnie ją szturchając.
-Nie masz już argumentów i dlatego używasz przemocy -krzyknęła za mną.Odwróciłam się i szeroko uśmiechnęłam.
-Pierdol się Fizzy.-odkrzyknęłam wysyłając jej całusa w powietrzu.Pech chciał,że akurat za mną stała moja rodzicielka.
-Charlotte Elizabeth Tomlinson co to ma wszystko znaczyć ?
-Zapytaj swojej nienagannej,ułożonej córeczki-warknęłam.Oczywiście to mi się zawsze za wszystko obrywało,bo to ja jestem ta gorsza i zła.
-Nie takim tonem młoda damo!
-Nawrzeszcz na mnie,przecież to ja jestem zawsze winowajcą,tylko ja źle postępuję,tylko ja wszczynam bójki,awantury...Daj karę! Nie wiem..Zamknij w pokoju,odetnij kieszonkowe,zabij,tylko dajcie mi już święty spokój.-oznajmiłam.
-Nie obchodzi mnie kto zaczął.Macie się pogodzić.Idziemy dzisiaj do dziadków na kolację,to ważna   okazja.  
Świetnie,jest jeszcze coś o czym nie wiem? A z resztą czy to ważne.Cieszę się,że zobaczę dziadka i babcię,martwi mnie jedynie ta ważna sprawa.Co to może być ?
________________________________________________________
Witajcie :3
Znowu rozdział trochę późno dodany,ale cóż ...Szkoła.Mam nadzieję,że wam się spodobało i bardzo przepraszam za opóźnienia :3
Jak myślicie co to może być za ważna sprawa?  Mejbi jakieś propozycje :)
Środek rozdziału może być trochę niejasny,ale sama nawet nie zastanawiałam się nad tym co pisze. Włożyłam słuchawki do uszu i słuchałam "mojego" ukochanego rudzielca i tak jakoś wszystko wyszło.
 

piątek, 8 lutego 2013

Rozdział 15

Czy zdarzyło się wam uśmiechać szeroko,głośno śmiać,choć tak na prawdę w środku być przygnębionym i smutnym?Czułam się tak w tym momencie.Obserwowałam mojego brata i blondyna,którzy gdyby tylko mogli pozabijaliby się na środku kręgielni.Fizzy siedziała na czerwonej kanapie popijając coca colę i sms-ując...Ciekawe z kim ? Niech zgadnę...Z resztą czy warto się tym przejmować? I tak jej nie przegadam. Najważniejsze było to,że dziewczynki świetnie się bawiły i niczego nie podejrzewały.Cały czas się uśmiechały i śmiały rywalizując z nami dorosłymi,jak wiadomo dawaliśmy im wygrywać,choć nie było to konieczne.Obie bardzo dobrze sobie radziły.Nagle coś zawibrowało w tylnej kieszeni moich spodni.Wyciągnęłam telefon,na ekranie pojawiła się wiadomość od:Niallerek<3.  Zmarszczyłam brwi i odczytałam ją.
Za 5 minut w łazience.xx 
Podniosłam głowę znad komórki,ale Horana nigdzie nie było.Co on chciał robić ze mną w publicznej ubikacji?A może...Nie !Niall na pewno nie miał na myśli,tego co akurat wtargnęło do mojej głowy,on nie był chłopakiem lubiącym szybkie numerki na zapleczach lokali,zresztą ja tym bardziej taka nie byłam.Na moje policzki wtargnął szeroki rumieniec,jak ja mogłam o czymś takim pomyśleć?Ach..co ten Irlandczyk ze mną robił? Muszę przyznać,że kolejny raz przyłapałam się na fantazjowaniu o seksie z blondynem,co nigdy wcześniej mi się nie zdarzało.Może dlatego,że pierwszy raz poczułam coś takiego do chłopaka.Kiedy Niall był blisko dostawałam palpitacji serca,kiedy ze mną rozmawiał,dotykał,całował w moim brzuchu latało stadko motyli,a  nogi były jak z waty.Nie dziwota,że nie mogłam mu się oprzeć.Był najwspanialszą chodzącą istotą po ziemi.Był perfekcyjny,idealny.Był cały MÓJ .
Odliczając ostatnie minuty ruszyłam w stronę WC.Czekał mnie trudny wybór,wejść do pomieszczenia dla mężczyzn,czy dla kobiet.Stałam przed drzwiami jak głupia.Usłyszałam jak ktoś cicho chichocze .Nialler. Wszędzie rozpoznałabym ten charakterystyczny dźwięk.
-Bardzo śmieszne-prychnęłam,a on zrobił poważną minę.
-Gniewasz się ?
-Pogniewam się,jeśli mnie teraz nie przytulisz-mruknęłam i od razu znalazłam się w jego ramionach.Delikatnie gładził moje plecy.
-Stało się coś ?-zapytał jeszcze mocniej mnie ściskając.Westchnęłam.Czy rzeczywiście stało się coś konkretnego? Nie.Przytłaczały mnie jedynie te wszystkie awantury i sprzeczki,miałam tego dość.Czemu teraz zaprzątałam sobie tym głowę?Nie miałam pojęcia.


-Nic.Stęskniłam się za tobą-stwierdziłam odsuwając się troszeczkę i przyglądając jego twarzy.Miał takie piękne,hipnotyzujące oczy,gęste,mięciutkie włosy,zgrabny nosek,usta,które idealnie pasowały do moich i w dodatku zawsze smakowały jak czekolada.Proste zęby,które ukryte były za mało widocznym aparatem ortodontycznym.Wszystko za sprawą przezroczystych gumeczek.Ujęłam jego podbródek w dłonie i przylgnęłam do jego słodkich warg. Chłopak pogłębił pocałunek,badając swoim językiem moje podniebienie.Zapominając o tym,że jesteśmy w miejscu publiczny całkowicie się temu oddałam.Byłam tylko ja i on,nasze usta,nic więcej się nie liczyło.Położyłam dłonie na jego karku,gdzie pojawiła się gęsia skórka i przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej.Następnie wplątałam je w puszyste blond włosy chłopaka.Uśmiechnął się delikatnie gładząc mój policzek,który zapewne przybrał kolorek dojrzałego pomidora. Usłyszałam czyjeś kroki,więc szybo się od siebie odsunęliśmy.Niestety było już za późno.Grupka dziewczyn,które miały może 15-16 lat przyglądały się nam z szeroko otwartymi oczami. Niall złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą,ominęliśmy nastolatki i ruszyliśmy w stronę naszego stolika.

*****
Zwlekłam się z łóżka ziewając.Tym razem moją sypialnią stał się pokój mamy,która dzisiaj miała wracać z delegacji.Najwyżej będę spać razem z nią,pomieściłybyśmy się spokojnie,z resztą czemu ja na to wcześniej nie wpadłam ? Wsunęłam stopy w puchowe,mięciutkie kapcie i masując się po brzuchu ruszyłam do kuchni.Byłam głodna,bardzo głodna.Wszyscy byli już na nogach i krzątali się po całym domu  sprzątając pozostałości po wczorajszym wieczorku z pizzą,chipsami i piwem.  Przywitałam się i od razu zanurkowałam w lodówce wyciągając lasagne w pudełku.Wsadziłam ją do mikrofalówki i czekałam aż się odgrzejęhttp://24.media.tumblr.com/a0ceb959f07dae64e4e50b46a88dc368/tumblr_mfppbnw0Iu1ra6loxo1_250.gif.Nagle drzwi trzasnęły i zdyszany Harry wbiegł do środka rzucając gazetą na stół.Wszyscy wpadli do kuchni.
-Co się stało?-zapytałam wyciągając śniadanie z podgrzewacza.
-Ja....Dopadli mnie.Hieny.Jak kupowałem to.Patrzcie.Wy-mówił bez ładu i składu,w dodatku bardzo szybko.Chwyciłam brukowiec w dłonie.Na pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie.Moje i Nialla,z kręgielni,kiedy się całowaliśmy.Zszokowana i wystraszona zarazem upuściłam ją na ziemię .Liam podniósł ją i zaczął czytać.
Gorący pocałunek:Niall Horan i tajemnicza kochanka.
Zeszłego wieczoru widziano Nialla Horana (19l.) członka najsławniejszego boysbandu One Direction w kręgielni.Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego,gdyby nie fakt,że nie pojawił się tam sam,ale z Charlotte Tomlinson (18l.) młodszą siostrą  Louisa Tomlinsona (21l.)  Jak widać na załączonym obrazku para nie może się do siebie oderwać,dosłownie.Byli sobą tak zajęci,że nawet nie spostrzegli,kiedy zrobiono im zdjęcie w takiej intymnej sytuacji.Bla bla bla.Kto wie,może za 9 miesięcy powitamy nowego członka w 1D family. A co na ty wy,Directioners ? 
-Co ? -krzyknęłam wyrywając mu szmatławiec z rąk i jeszcze raz analizując tekst.
-Jak dacie dziecku na imię? -zaśmiał się Zayn odbierając mi gazetę.
-Na pewno nie Zayn,nie pozwolimy by był taki głupi jak wujek -mruknęłam,powodując kpiący uśmieszek na jego twarzy.
-Ja to jakoś załatwię,napiszę jakieś sprostowanie na twitter'ze,czy coś-stwierdził Horan przepraszając mnie bezdźwięcznie,poruszając jedynie wargami.
-Zostawcie nas samych-wtrącił nagle Louisa,a ja zbladłam.
-Loui ja wiem co ty chcesz powiedzieć....
-Nie,nie wiesz Charlotte.Czy wy jesteście mądrzy?Macie w ogóle coś w głowach?-zaczął krzyczeć.
-A co my takiego zrobiliśmy?Jeden głupi pocałunek...-ja też się uniosłam.Ja mu nigdy nie mówiłam jak ma się zachowywać,kiedy jest razem z Eleanor,więc on też nie miał do tego prawa.
-Nie wydaje mi się.Nie możecie się pohamować?Przecież nie wolno wam.A wy co ? Bzykaliście się w publicznej ubikacji.
-Nie bzykaliśmy się idioto! Nie wolno nam ? Bo co?Tommo pan i władca nam nie pozwala.Chyba sobie kpisz.Będę z nim,czy ci się to podoba czy nie-wrzasnęłam i wybiegłam stamtąd posyłając mu pełne złości i żalu spojrzenie.Ruszyłam schodami na górę,a po moich policzkach popłynęło kilka świeżych łez.
-Lottie poczekaj -zawołała Eleanor.Przystanęłam,a ona uściskała mnie z całych sił.
-Nie martw się,przejdzie mu-szepnęła.
-Oby...
Uśmiechnęłam się delikatnie i poszłam do swojego pokoju.Zamknęłam się tam i jedyne czego teraz chciałam to szczera rozmowa z przyjaciółką.Miałam oczywiści na myśli Maję.Ona jako jedyna tak naprawdę rozumiała mnie w stu procentach i nie trzymała niczyją stronę.
______________________________________________________________
Heeeeej ;3 Tak jak mówiłam dodaję ten rozdział dzisiaj.Niestety wcześniej nie udało mi się niczego napisać.Mam nadzieję,że wam się podoba.Do następnego xx


piątek, 1 lutego 2013

Rozdział 14

Muzyka
* z perspektywy Niall'a*
 Westchnąłem głośno i wkroczyłem niepewnym krokiem do pokoju przyjaciela nie pukając.Szatyn siedział na łóżku wpatrując się w swoje dłonie i cicho łkając.
-Możemy pogadać?-zapytałem,a chłopak dopiero wtedy mnie zauważył,otarł mokre policzki i niemrawo się uśmiechnął.
-Musimy-odparł sucho. Poklepał miejsce koło siebie,gdzie szybko się dosiadłem.
-Stary ja naprawdę nie wiem co ja ci zrobiłem...-powiedziałem nie patrząc na niego.
-Ty Niall ? Nic,zupełnie nic,po prostu nie chcę żeby znowu ktoś ją zranił.Za wiele już wycierpiała-mruknął.
-Uważasz,że ją skrzywdzę? -warknąłem poirytowany,co jak co,ale myślałem,że Loui wie jaki tak naprawdę jestem.Nic nie odpowiedział.Wszystko było jasne.
-Myślałem,że jesteśmy przyjaciółmi...Myślałem,że mi ufasz Tommo-stwierdziłem opuszczając jego sypialnię,trzaskając przy tym drzwiami.Czułem się źle?Sądziłem,że rozmowa z nim wszystko załatwi,znaliśmy się już 2 lata,dla niektórych to niewiele,ale dla mnie te 24 miesiące były jak wieczność.Nigdy nie poznałem tak wspaniały ludzi,a teraz? Teraz było krucho,ja i Louis byliśmy przyjaciółmi,ale jeśli on mi nie ufał,myślał,że chcę wykorzystać jego siostrę,to czy to miało sens? Na szczęście reszta mojego zespołu nie zareagowała negatywnie,a może to dopiero miało się stać.Może wspólnie zadecydują,że nie chcą mnie już widzieć na oczy,że nie jestem im już potrzebny? Tego bym nie zniósł.Zbiegłem na dół do kuchni, przetrzepałem lodówkę i szafki w poszukiwaniu czegoś co mogłoby mi pomóc,nie chodziło mi tu o alkohol,czy jakiś leki na uspokojenie.Wreszcie znalazłem przedmiot mojego pożądania.Ogromny słoik XXl wypełniony po brzegi nutellą.
-Nialler co ty robisz?-zapytała Eleanor,a ja o mało co nie upuściłem moich ukochanych łakoci.
-Nic.Muszę odreagować-mruknąłem i podreptałem na taras. Zasiadłem na wiklinowym,starym fotelu i zajadałem swoje smutki czekoladą.Było mi cholernie zimno,palce mi zdrętwiały,a na całym ciele miałem gęsią skórkę.Z mieszkania dochodziły odgłosy awantury,pewnie Lottie znowu kłóciła się z bratem,albo z Fizzy.Po moich policzkach popłynęły dwie słone łzy.A jeśli to wszystko przeze mnie? Jeśli oni plują sobie w brodę,że mnie poznali,że zapisali do grona członków swojej rodziny,jakby nie patrząc byliśmy jedną,wielka rodzinką.Jeśli ona znowu wypłakuję się w poduszkę,jeśli on znowu cicho łka ukryty przed światem?Och..Jaki ja byłem żałosny,sprawiałem moim bliskim same kłopoty.Sięgnąłem ręką do dziury w siedzeniu,wygrzebałem paczkę fajek i zacząłem obracać ją w dłoniach.Wyciągnąłem jednego papierosa i włożyłem go sobie do ust,drżącymi dłońmi chwyciłem zapalniczkę,rozmyśliłem się jednak,zmiąłem szluga i cisnąłem nim gdzieś daleko.Spróbowałem drugi raz,tym razem już mi się udało,zaciągnąłem się i wypuszczając dym zacząłem mocno kaszleć,nikotyna drapała mnie w gardło i nie sprawiało mi to żadnej przyjemności.
-Nie rób tego.Nie warto -usłyszałem głos Malik'a,podszedł do mnie,wyciągnął papierosa z moich ust i zgasił go w popielniczce,leżącej na parapecie.
-Czyje to ?-zapytał wskazując na paczkę,którą trzymałem na kolanach.
-Charlotte-wychrypiałem,a on zachichotał.
-Palenie ci nie służy.
-Chciałem spróbować,łudziłem się,że to mi jakoś pomoże.....-mruknąłem.
-Niall wiem,że jest ci trudno,ale musisz to przetrzymać,a później będzie już tylko lepiej.-stwierdził ,a ja mocno go uściskałem.
-Kocham cię bracie
-Ja ciebie też blondasie-poczochrał moją czuprynę i zniknął za oszklonymi drzwiami.
Zamarznięty wróciłem do środka. Ruszyłem do pokoju z zamiarem ubrania jakiegoś grubego swetra i ciepłych skarpet.Minąłem łazienkę i nagle poczułem jak ktoś szarpie mnie za rękę i wciąga do środka ubikacji.Charlotte.Uśmiechnąłem się szeroko i zatopiłem się w jej pełnych,malinowych ustach.Blondynka odwzajemniła pocałunek.Przygwoździłem ją do ściany i dalej całowałem.Jedną dłonią gładziłem jej policzek,a drugą trzymałem wokół pasa,ona zaś wplatała ręce w moje włosy i drapała delikatnie po karku.Oderwaliśmy się od siebie głośno oddychając.
-Kocham cię -szepnąłem.
-Ja ciebie też.
-Gadałeś z Louisi'em? -zapytała wpatrując się we mnie pięknymi,dużymi,niebieskimi oczami.
-Tak i nic dobrego z tego nie wynikło.
-Musi nas zaakceptować,w końcu zrozumie,że popełnia błąd-odparła,a ja przyznałem jej rację.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi i odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni.
-Lott! Jedziemy na kręgle! zbieraj się-krzyknęła mała Daisy.Odetchnąłem z ulgą.
-Okej,zaraz będę gotowa -odkrzyknęła.-A teraz wyjdź,chcę się przebrać.
 -A nie mógłbym zostać..?-zrobiłem maślane oczka,a ona wybuchła śmiechem.
-No już,zbieraj się-zaczęła mnie wypędzać,ukradłem jeszcze jeden mały całus i wyszedłem szeroko uśmiechnięty.Uśmiech zniknął od razu z mojej twarzy,kiedy na korytarzu zauważyłem rozgniewanego Tomlinsona.
-Co wy tam robiliście?-warknął szarpiąc mnie za koszulkę.
-Spokojnie Tommo,my tylko rozmawialiśmy-oznajmiłem,a szatyn puścił mnie i odwrócił się napięcie.
-Za 10 minut.Na dolę.-powiedział i zniknął.Dlaczego tak musiało być, z jednej strony byłem szczęśliwy,miałem ją,a  z drugiej byłem załamany,Lou mnie znienawidził,tylko,dlatego,że pragnąłem być przy Charlotte?Słyszałem wiele razy,że ludzie muszą wybierać między przyjaciółmi,a wybrankami swojego serca,ale nie przypuszczałem,że mi coś takiego się kiedyś przydarzy.Nie chciałem rezygnować z nikogo.Chciałem mieć oboje Tomlinsonów przy sobie,nie wyobrażałem sobie reszty mojego życia ani bez Lottie,ani bez Louis'a.
I will never win this game without you. Słowa piosenki idealnie pasowały do mojej sytuacji.Założyłem fioletową bluzę Harry'ego i białe adidasy przed kostkę,co prawda nie chciało mi się nigdzie jechać,ale może to mi pomoże się rozluźnić i odreagować,poza tym ona tam będzie.
________________________________________________________
Heeej:3 Mam nadzieję,że się spodoba.
-Stuknęło nam ponad 1200 wyświetleń,jestem taka dumna z siebie i z was.Chcę wam bardzo podziękować,bez was ten blog by nie istniał<3
-W przyszłym tygodniu mam 3 sprawdziany + kartkówkę,więc nie wiem czy coś się tutaj pojawi,możliwe,że tak jak dziś nabazgrze coś na szybko w piątek.
-Zaraziłam się miłością do Max'a .Jest fantastyczny i ma cudowny głos.
-Dodałam Mick'a do bohaterów,jeśli chcecie możecie zobaczyć jak ja sobie go wyobrażam:)
 -Nasz Harold kończy dzisiaj 19 lat ,chociaż dla mnie zawsze będzie wiecznym 16-sto latkiem z burzą loków na głowie .Wszystkiego najlepszego staruchu ♥
Do następnego xx