czwartek, 27 grudnia 2012

Rozdział 6

Okropny zaduch ,ból głowy ,pomimo wszystko próbuję znowu zasnąć .Uparłam się ,że moją sypialnią nadal będzie salon i to chyba był zły pomysł . Owijam się szczelnie puchową kołdrą wciskam głowę w poduszkę,zamykam oczy .
Idę ciemnym korytarzem , znam go bardzo dobrze ,ale nie moge sobie przypomnieć skąd .
Oblewają mnie siódme poty ,jest mi zimno  i zarazem gorąco , 
upadam na kolana,krzyczę ,ale nikt mnie nie słyszy 
czuję ból w klatce piersiowej 
tracę oddech 
Nagle ktoś do mnie podbiega 
Niall.. za wszelką cenne próbuję nie zamykać oczu .
 Ostatni raz wpatruje się w jego  ciemnoniebieskie tęczówki
Zamiast niego nade mną pochyla się rudowłosa,krwawiąca postać
Jej histeryczny śmiech rozbrzmiewa w mojej głowie 
 Wrzeszcząc zrywam się na równe nogi,serce bije mi z zawrotną prędkością ,kręci mi się w głowie , jestem przerażona .
-Ja wariuję -szeptam sama do siebie . Na chwiejnych nogach wchodzę do kuchni ,dziękuję Bogu że mam ją tak blisko inaczej bym nie doszła . Tulę do rozgrzanych policzków litrową wodę z zamrażarki i wypijam kilka łyków . Muszę usiąść żeby się nie przewrócić.
- Wszystko okej ? -słyszę głos mojego brata i o mało co butelka nie ląduje na podłodze . Chłopak świeci światło .
-Wystraszyłeś mnie-chrypię , co jest z moim gardłem ,czuję ból gdy mówię lub przełykam ślinę .
-  Lottie jesteś rozpalona -Tommo przykłada chłodną dłoń do mojego czoła ,a przez moje ciało przechodzą dreszcze .
- Nic mi nie jest , zostaw - mój głos przypomina bardziej głos starego alkoholika ,któremu tanie wino całkowicie przepaliło struny głosowe .Odsuwam się od niego .
-Charotte nie zachowuj się jak pięcioletni smarkacz , jesteś chora ,a ja chce ci pomóc ,poza tym mieliśmy pogadać - oznajmił krzyżując ręce na piersiach . To nie tak miało wyglądać , chciałam po prostu się napić , a nie w środku nocy z nim rozmawiać ,miałam mu wiele do powiedzenia ,ale teraz byłam na niego zła , wszystko co we mnie siedziało chciałam wyrzucić na zewnątrz ,chociaż nie powinnam tego robić ,po części wszystkie problemy były przeze mnie  i nie mogłam zrzucać winy na innych ,zwłaszcza na niego .
-Przepraszam Tommo - szepnęłam .  Szeroko się uśmiechnął  ,wyciągnął z szafki jakieś tabletki , zaparzył gorącej herbaty , zaopiekował się mną ,tak jak kiedyś .
-Byłem u prawnika -oznajmił
- ..Jest jakaś szansa ,że nie trafie do mamra ?  -zapytałam
-Jasne ,że tak , jesteś niewinna i na pewno nie wsadzą cie za kratki ,nawet nie możesz tak myśleć - upomniał mnie , w sumie miał rację ,przecież na pewno istnieje jakaś sprawiedliwość na tym świecie  .
-Dzięki braciszku - wtuliłam się w niego ,zaśmiał się cicho i objął mnie mocniej swoim dużym ,męskim ramieniem
-Moja kochana siostrzyczka wróciła -pocałował mnie w czoło . Może rzeczywiście dawna Ja zaczęła powracać , zdecydowanie było lepiej kiedy z nikim się nie kłóciłam , a zamiast tego wszyscy uśmiechali się do mnie , to  był dobry czas na zmiany . Leki zaczynały działać  ,a ja robiłam się coraz bardziej senna .
-Może położysz się z Eleanor ,a ja prześpie się na kanapie , hmm. - stwierdził Loui ,była to kusząca propozycja  jednak się nie zgodziłam ,nie chciałam zarazić brunetkę  , wiedziałam też ,że już nie zasne tej nocy .
-Dzięki ale nie -odparłam . Chłopak zgasił światło i poszedł do siebie . Usiadłam na kanapie i westchnęłam , nie chciałam zamykać oczu ,gdybym tylko to zrobiła znowu przyśniłaby mi się ta straszna kobieta .Okryłam się szczelnie i postanowiłam poszperać w sieci . To był błąd , wszędzie roiło się od plotek na temat mojego aresztowania ,zdjęć ,chamskich tweetów itp . Czytając kilka z nich zaniemówiłam,wszyscy wierzyli w to ,że jestem ćpunką , jedyna osobą ,która mnie broniła była Cindy . Wybuchłam płaczem,czułam się okropnie,nagle wszyscy mnie znienawidzili za ....zwykłe nieporozumienie.Musiałam to jakoś odkręcić,chociażby jutro w szkole .
***
Zbliżała się 6 nad ranem ,nie zmrużyłam oka nawet na sekundę , leżałam wpatrując się w księżyc i cicho chlipałam ,ostatnio za często to robiłam , stałam się krucha jak cholera,ale musiałam wziąć się w garść. Wzięłam ,długą relaksacyjną kąpiel,ubrałam się  i zeszłam na dół , jak zwykle w domu panował gwar, wszyscy byli już na nogach . Przywitałam się z każdym buziakiem w polik .
- A co ty tak wcześnie na nogach ? -zagadał Zayn z przekąsem - O ile jestem dobrze poinformowany zawsze wstajesz ostatnia.
-Idę do szkoły -odparłam ,kradnąc mu kubek z kawą i wypijając jego zawartość .
-Z gorączką ? - Loui zmarszczył brwi -Nie powinnaś ....No i się zaczęło mówienie co mam robić,a co nie.
-Jezus Lottie ty jesteś chora dziecko,dlaczego ja o niczym nie wiem , zostajesz w domu ,marsz na górę i przebieraj się  w piżamę .- Jay zaczęła panikować ,przyłożyła mi dłonie do czoła . Delikatnie ściągnęłam jej ciepłe ręce i uśmiechnęłam się szeroko.
-Jestem okazem zdrowia mamusiu -oznajmiłam .
- No dobrze ...-kobieta się poddała .
-No nie wiem Lott w nocy ledwo co stałaś na nogach ,a barwa twojego głosu przypominała zachrypniętego Harolda - stwierdził Louis.
-Co ty masz do mojego głosu ?-oburzył się Harry .- I nie nazywaj mnie 'Harold ' to brzmi tak..tak staro .
-Właśnie Tommo nie wiem o co ci chodzi - oznajmiłam ,usiadłam obok Horan'a przy stole i poczęstowałam się jego kilkuwarstwową kanapką . Oburzył się ,ale po chwili pozwolił dokończyć mi jego śniadanie ,to było kochane z jego strony .
-Uuuu , Niall pierwszy raz dobrowolnie dzieli się żarciem , to musi być miłość - zaśmiał się Li ,a twarz blondyna przypominała dojrzałego buraka ,moja pewnie też . Rozległ się dzwonek do drzwi .
-Ja otworzę -Daisy zerwała się z miejsca i pobiegła do przedpokoju ,po chwili wkroczyła do kuchni razem z Cindy .
-Dzień dobry ,cześć -przywitała się .
-Charlotte tak mi przykro z powodu tych tweet'ów -oznajmiła , a ja miałam ochotę ją zabić . Popatrzyłam na nią z byka i bezgłośnie powiedziałam : "zamknij się " .
- Ugg...przejęzyczyłam się , chodziło mi o to całe aresztowanie ,w końcu to ja znalazłam ten lokal-stwierdziła
-Dobra , chrzanić to ,spadamy -wzięłam torbę ,rzuciłam szybkie 'do widzenia' i wyszłyśmy do szkoły .
***
W szkole była totalna masakra,nikt nie odzywał się do mnie ani słowem,wszyscy obgadywali za plecami , a  jeden koleś spytał ,czy może kupić działkę marychy , nawet nauczyciele byli jacyś tacy bardziej surowi i ostrzejsi . Zajęcia przetrwałam z trudem ,to było takie przygnębiające,kiedy każdy miał wyrobioną o tobie błędną opinie,a jeszcze 2 dni wcześniej byłaś jedną z najbardziej lubianych i popularnych dziewczyn w całej szkole.
Najszybciej jak się dało wybiegłam stamtąd ,miałam do zrobienia jeszcze jedną,ważną rzecz .Zauważyłam jak mój przyjaciel wychodzi ze szkoły z resztą paczki . Ominęli mnie i poszli dalej.
-MICK ! ZACZEKAJ! -krzyknęłam. Zatrzymał się . Podbiegłam do niego.
-Możemy pogadać ?-zapytałam dobitnie .
- Jasne .Chodź -chwycił moją dłoń i ruszyliśmy w stronę przystanku .Szliśmy w ciszy,nie patrząc nawet na siebie.
-Gdzie tak właściwie idziemy ?
-Do mnie do domu, to chyba odpowiednie miejsce do rozmowy, u ciebie jest pełno ludzi ,a u mnie nie ma nikogo -odparł . Kiwnęłam głową,to był dobry pomysł.Nie zatrzymaliśmy się na przystanku,tylko szliśmy dalej,minęliśmy moją dzielnice i skręciliśmy przy małym markecie w prawo skrótem,który doskonale pamiętałam, kiedy byliśmy mali zawsze tą drogą uciekaliśmy z jego podwórka,kiedy jego starszy brat zorientował się,że zjedliśmy jego zapasy gumi żelków, a wtedy mięliśmy przechlapane. Wkrótce doszliśmy do dużego,pięknego,białego domu,weszliśmy do środka,wszędzie było tak jasno i czysto,zawsze mnie to w jakiś sposób denerwowało.
-Chcesz coś do picia ? -zawołał Starck,nawet się nie zorientowałam kiedy zniknął w kuchni.
-Nie ,przyszłam pogadać,a nie się nażreć -odkrzyknęłam
-Jak zawsze milutka Charlotte-wybuchnął śmiechem.Przewróciłam oczami.
-Mick to na serio poważna sprawa...-mruknęłam.
-Okej, ja też muszę ci coś powiedzieć sweetheart,ale najpierw ty. Nabrałam powietrza ,ręce zrobiły mi się mokre ze stresu ,a w brzuchu tańcowało stado goryli.
- Nie chce żebyś myślał,że jestem bez serca ,czy coś ,kocham cię ,ale na razie nie możemy się widywać , ty, nie ukrywajmy,często coś bierzesz,jakaś trawka,amfetamina,kokaina,nie wiem,szczerze mówiąc wali mnie to co sobie wstrzykujesz ,zależy mi na tobie,ale wiem ,że to twoje życie i nie będę się wtrącać.Teraz ,kiedy wpadłam to jebane bagno nie mogę mieć styczności z żadnymi dragami i tym bardziej z osobami uzależnionymi ,sory stary,ale przez jakiś czas ja dla ciebie nie będę istnieć ,ani ty dla mnie -oznajmiłam,ledwo powstrzymując łzy,popatrzyłam na niego ,zaciskał pięści,a po jego policzku płynęła,jedna,pojedyncza,słona łza.
-Lott kurwa ,myślisz,że się na to zgodzę,że tak po prostu zapomnę o tobie .Jesteś cholerną egoistką,wiesz ?! Nie chcę cię znać ,właśnie miałem ci powiedzieć ,że jestem w tobie zakochany i to od dawna,ale po chuja ? Skoro masz mnie głęboko w dupie - odparł ,a ja wybuchłam płaczem .On...on mnie kochał , a ja wszystko zepsułam ,znowu ,skrzywdziłam go.
-Przepraszam -szepnęłam i wybiegłam stamtąd ,a on ruszył za mną ,słyszałam go,kiedy mnie dogonił ,chwycił mocno za nadgarstek i wpił się w moje usta,całował tak zachłannie,a jego wargi były idealne .
-Musiałem -powiedział i odszedł . W  mojej głowie panował okropny mętlik,to jakie uczucia mną rządziły w tej chwili były niedoopisania. Chciałam zapaść sie pod ziemię,umrzeć,przestać w końcu cierpieć . Musiałam się gdzies ukryć z moim nieszczęściem i litrami łez,odzwierciedlającymi mój ból  w bezpieczne miejsce . Dom,ruszyłam pędem w jego kierunku .
________________________________________________________________
Heeeeeeeeeeeeeeeej ! Mam nadzieję,że się podoba , mi nawet przypadł do gustu .Byłby lepsz ,ale cały dzisiejszy dzień spędziłam na pilnowaniu 7-letniego kuzyna i nie miałam czasu na poprawki .
Oliwierowi bardzo przypadło do gustu stylizowanie gwiazd,zwłaszcza One Direction na gry.pl,a o to co stworzył : 







Sama zdziwiłam się grafiką w tej ubierance(nie wiem jak to się nazywa ) 1D jest bardzo do siebie podobne,nie to co inni celebryci w takiego typu grach .
Następny rozdział na pewno nie pojawi się prędko ,mam masę nauki,niestety -.-
Write soon <3

środa, 26 grudnia 2012

Od autorki

Dodaje ten post,żeby przeprosić za wygląd bloga , jest niesmaczny i krótko mówiąc paskudny  .Pracuję nad nim,a blogspot płata mi małe figle.Mam nadzieję ,że wkrótce mi się uda stworzyć coś na czym można oko zawiesić .  To w sumie wszystko .
Niedługo następny rozdział .
Write soon <3

sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 5

 * 2 dni później *
Siedziałam znowu na tym samym twardym stołku,  w tej samej ciemnoszarej sali , w której zamiast jednej ściany znajdowała się szyba . Byłam w areszcie , tak , za głupią amfetaminę, która nie należała do mnie. Przesłuchiwano mnie już czwarty raz , a ja roztrzęsiona ,przerażona,zła, smutna znowu powtarzałam tylko ,że to nie moja wina,chyba nie muszę dodawać,że nikt mi nie wierzył. Do pomieszczenia wkroczył ten sam policjant , którego już nigdy więcej nie chciałam widzieć na oczy .
-Mam dla ciebie dobrą wiadomość ,sprawdziliśmy monitoring z dyskoteki,na której byłaś , w przybliżeniu widać jak mężczyzna wkłada ci coś do torebki -stwierdził pokazując mi zdjęcie -nie jesteśmy jednak pewni co to było,ale musimy cię wypuścić . Twoja rodzina już na ciebie czeka .
Wpatrywałam sie w niego jak zaczarowana, na reszcie ktoś w końcu zmądrzał.Na myśl,że opuszczę to okropne miejsce coś ściskało mnie w żołądku, była to chyba najlepsza chwila od dawien dawna , z drugiej strony jednak nie cieszyłam sie tak bardzo,Loui i mama tak po prostu przyjechali sobie po mnie , jak gdyby nigdy nic, a przecież to oni wezwali ta cholerną terapeutkę ,która w niczym nie pomogła,tylko doprowadziła mnie do płaczu i histerii a na sam koniec wsadziła do więzienia . Mimo wszystko nie potrafiłam być na nich zła. Znowu zakuto mnie w kajdany ,jakby to było potrzebne ?! Nie miałam ze sobą żadnych rzeczy osobistych, więc od razu z pokoju przesłuchań  postanowiono mnie wyprowadzić . Szłam tym cholernym,długim korytarzem  gdzie siedziały zapłakane kobiety , zdenerwowani mężczyźni i kilkoro dzieci, nie zabrakło także "bardzo miłych i uśmiechniętych " policjantów . Widziałam światło,dosłownie,zbliżaliśmy się do ciężkich,masowych drzwi , dziwiło mnie jednak czemu nigdzie nie ma  mojej rodziny ,może zapomnieli?! Sierżant otworzył wejście,prawie całkowicie zamknęłam oczy ,które musiały przyzwyczaić się do rażącego słońca,dopiero wtedy dopiero pozbyto się moich kajdanek ,nie robiąc tego zbyt delikatnie . Kiedy słońce schowało się za chmury  mogłam swobodnie rozglądać się ,myślałam ,że do domu pójdę z buta, ale na parkingu stała cała rodzina .  W pierwszym momencie chciałam sie rzucić  w ich objęcia, ale się powstrzymałam , przecież nie mogłam pokazać jak bardzo to przeżyłam . Naciągnęłam rękawy brudnej od tuszu i zasmarkanej bluzy i podeszłam do nich powoli .Matka pobiegła do mnie i mocno do siebie przytuliła , nie wytrzymałam i wybuchłam płaczem .
-Skarbie ,przepraszam -kobieta głaskała mnie po plecach w celu uspokojenia.Oderwałam się od niej i niemrawo uśmiechnęłam ocierając bluzą mokrą twarz .
-Cześć -powiedziałam do reszty zgromadzonych i jako pierwsza wsiadłam do dużego vana , w którym wszyscy bez problemu się zmieścili .  Oparłam głowę o zimną szybę i zamknęłam oczy. Jedyne co wiedziałam w tym momencie to to,że nigdy w życiu nie tknę narkotyków,a osoby uzależnione będę omijała szerokim łukiem .Rozmowa się nie kleiła, szczerze mówiąc nikt nic nie mówił , tylko patrzył się w dziwny sposób na mnie , drażniło mnie to ,ale starałam się o tym nie myśleć , tylko odespać tą nieprzespaną noc .
-Co ci powiedzieli ? -przerwała cisze Fizzy .
-  Felicite nie przeszkadzaj siostrze -warknęła na nią Jay . Poprawiłam się na siedzeniu .
- W sumie to nie mówili nic tylko wmawiali  mi,że ta amfa była moja  ,  przy czwartym przesłuchaniu stwierdzili ,że przeglądali monitoring z klubu i widać jak ten gościu podrzuca mi coś do torebki,ale to nie oznacza ,że dalej jestem wolna, po prostu  musieli mnie wypuścić . - oznajmiłam
-A jak tam było ? -dopytywała . Westchnęłam.
-Ciemno , tak ciemno ... no i zimno ...... i tak , tak ..okropnie - nie umiałam tego opisać .-  I tak tam pewnie znowu trafie ,jak ten facet się nie przyzna, a wątpieby to zrobił , w sadza mnie na  3 lata  za kilak gramów amfetaminy ,które w dodatku nie należały do mnie,świetnie -mruknęłam a w moich oczach zamigotały łzy, nie było gorszego miejsca na ziemi  niż areszt w Doncaster ,przynajmniej dla mnie .
-Lottie przepraszam , to ja namówiłem mamę ,żeby zadzwoniła do tej kobiety ..-oznajmił Loui, który kierował samochodem -Jest mi cholernie...
-Skup się na drodze,pogadamy w domu -przerwałam mu . Szybko dojechaliśmy na miejsce ,jako pierwsza  znalazłam sie w domu . Wbiegłam do łazienki ,zrzuciłam z siebie brudne ciuchy i wskoczyłam pod prysznic , ciepła woda dała mi ukojenie i niestety skłoniła do myślenia . A co jeśli rzeczywiście trafię do więzienia?Zmarnuje sobie całe życie , w dodatku mojej rodzinie nie dadzą wtedy normalnie funkcjonować,chyba nie muszę tłumaczyć czemu...siostra znanego na całym świecie piosenkarza w kiciu, to chyba dobry temat na reportaż . Zaczną doszukiwać się drugiego dna, wymyślać niestworzone historie,mieszać w to wszystko Loui'ego i pewnie całe One Direction ,ale ja nie mogłam nic zrobić ,byłam bezsilna,wszystko teraz leżało w rękach policji . Nie chciałam o tym myśleć , kiedy tylko oczami wyobraźni widziałam siebie zakutą w kajdany w pomarańczowym kombinezonie,jakim zwykle nosili przestępcy w filmach , w jakieś obskurnej celi z grubą wytatuowaną kobietą zamkniętą za kilka zabójstw , po moich policzkach płynęły łzy,było to zarazem tak realne i nierealne jak nic wcześniej w moim życiu .  Wytarłam całe ciało puchowym ręcznikiem , założyłam dres ,tym razem własny  i ciepły sweter w Kubusia Puchatka, był strasznie milutki ,może trochę dziecinny ,ale nie przeszkadzało mi to . Wyszorowałam zęby , włosy związałam w  wysokiego kucyka . Następnie zeszłam na dół ,nie jadłam nic od kilku dni , mój brzuch dawał się we znaki i to bardzo głośno . Zeszłam do kuchni,gdzie mama krzątała sie przygotowując obiad .
-Pomóc ci - zapytałam . Kobieta spojrzała na mnie zdziwiona , po chwili  na jej twarz wpełzł ogromny uśmiech.
-  Moja dawna Charlotte wraca -Jay ucałowała mój policzek i  pokazała co mam robić  .Zaśmiałam sie cicho i wzięłam za obieranie warzyw ,które w ukryciu podjadałam .
-Gdzie wszyscy ? -doszło do mnie ,że jest za cicho,słychać było siekanie noży i ciche podśpiewywanie mojej rodzicielki ,czego  w normalnych warunkach na pewno nie byłabym w stanie usłyszeć .
-Wysłałam ich do sklepu  -oznajmiła
-Całą siódemkę ... - coś było w tym podejrzanego .
-Tak  ...
-Och.. dobra powiedzmy ze ci wierzę - wyszczerzyłam się i uściskałam ją . Wspólnie ugotowałyśmy  moje ulubione danie ,smaczne ,pożywne i nisko kaloryczne . Usiadłyśmy przy stole nie czekając na resztę rodziny , gdyż konałam z głodu .Bez problemu pochłonęłam dwie porcję .
-Skarbię jesteś na nas zła ? -zapytała Jay
-Nie mamo , ja pewnie postąpiłabym tak samo na waszym miejscu , cały ten czas zachowywałam się okropnie  ,przepraszam - wtuliłam się w matkę .
- Nie ma za co Lottie ,powiedz mi tylko dlaczego tak się działo
- Powiem ,ale nie teraz ,nie jestem jeszcze na to gotowa, obiecuję dowiesz się wszystkiego w swoim
czasie- oznajmiłam  . Trwałyśmy w tym uścisku dobrą chwilę , moje powieki rozbiły się coraz cięższe ,aż w końcu zasnęłam .
[ z perspektywy Louis'a ]
Czekaliśmy obładowani siatkami na parkingu szkolnym,byliśmy u prawnika i w Tesco ,znaleźliśmy najlepszego adwokata aż z Londynu ,który zgodził się przyjechać i reprezentować Charlotte w sądzie. Dziewczynki wybiegły z budynku .
- Gdzie Lott ? -zapytała zasmucona Daisy .- Dlaczego pozwoliłeś im ją zabrać do więzienia -krzyknęła uderzając mnie kilka razy pięściami w brzuch i wybuchła płaczem .
-Kto wam tak powiedział -Eleanor przytuliła ją i powoli uspokajała . Phoebe sięgnęła do plecaka, wyciągnęła jakiś kolorowy brukowiec i podała mi go . Na okładce znajdowało się zdjęcie , z całego tamtego wydarzenia , pod naszym domem stał samochód policyjny ,a Charlotte wyprowadzali z domu dwaj gliniarze w asyście tej  strasznej psycholożki  ,w drzwiach stała zapłakana Jay  ja i Niall.  Tytuł nosił nazwę : "Narkotykowa afera z udziałem siostry Louis'a Tomlinosn'a - członka najsławniejszego boysbandu na świecie i jego przyjaciela -Niall'a Horan'a . "   wkurzony zmiąłem gazetę i cisnąłem nią gdzieś daleko,  jak  mogli wypisywać takie bzdury ...oni nie mieli z tym nic wspólnego ,  zwłaszcza Nialler . Emocje we mnie buzowały ,miałem ochotę pojechać do tego wydawnictwa i rozwalić szczękę temu dziennikarzowi , który to opublikował .Musiałem jednak wytłumaczyć wszystko siostrą ,ale nie byłem w stanie.
-Zróbcie coś -mruknąłem do chłopaków .
-Chyba nie wierzycie w te kłamstwa, Lottie ,Niall i narkotyki ??Dajcie spokój , takiej bzdury dawno nie czytałem - stwierdził Liam ,a one rozweseliły się nieco .
-To jak wytłumaczycie to ,że jej nie było od dwóch dni i nadal nie ma - Day była nieugięta .
- I tu się mylisz sweetheart ona siedzi w domu z wasza mamą i czeka na was-oznajmił Zayn a one pisnęły z radości .
-To co w drogę ! - krzyknął Niall - Charlotte przybywamy .  Zrobiliśmy wspólnego niedźwiadka, podziękowałem chłopakom i ruszyliśmy do domu .
-Czas zapuścić bita . Dj Malik wie co mówi - mulat włożył płytę to radia ,już po chwili rozbrzmiały pierwsze dźwięki Live While We're Young . Całą podróż śpiewaliśmy piosenki,nasz  najnowszy singiel i te z Up All Night. Uśmialiśmy się po pachy i  nadal wrzeszcząc i fałszując wpadliśmy do domu .  Uciszyliśmy się kiedy zobaczyliśmy  Jay trzymającą na kolanach śpiącą blondynkę .
-O boże co sie stało ? -zapytałem przerażony . Mama wybuchła śmiechem .
-A co to już matka nie może poprzytulać się z córką -odparła .
Poczułem ,że pomału wszystko zaczęło się układać .
________________________________________________
  Proszę o komentarz 
Mam nadzieję ,że wam się podoba , nie robie już tych " szantaży " typu  3 komentarze = następny rozdział ,uznałam ,że wymuszanie na czytelnikach nie jest dobre ,wiec jeśli się komuś podoba niech zostawi po sobie ślad ,jeśli nie chce  to nie ,proste .
Nareszcie przerwa świąteczna ! Będzie więcej czasu na  pisanie ! :)
Do następnego ;3

poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 4


Jeśli przeczytałaś skomentuj ! :)
[ z perspektywy Louis'a ]
Wbiegłem do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi ,to nie tak miało być .... wszystko nie tak .Opadłem na łóżko obok walizki El , Harry przeniósł się do Niall'a kiedy ona przyjechała . Usiadłem po turecku i schowałem twarz w dłoniach wzdychając z bezsilności . Drzwi sie uchyliły ,nie musiałem patrzeć w tamtą stronę ,wiedziałem ,że to Elka. Usiadła tuż przy mnie ,spojrzałem na nią i wybuchłem płaczem ,wtuliłem się w nią,dając upust emocją .
-Skarbie -szepnęła -  Uda Ci się.
-Co mi się uda Eleanor ? -zapytałem zdziwiony  ocierając łzy.
-Przezwyciężyć wszystkie słabości ,problemy , ja ci pomogę ,zawsze będę z tobą -oznajmiła . Przytuliłem ją mocniej .
-Kocham cię - szepnąłem całując jej malinowe usta .Pogłębiłem pocałunek ,błądząc dłońmi po jej ciele , trzymałem ją przy sobie mocno , jakby zaraz miała zniknąć , a tego bym nie chciał .Podniosłem skrawek jej koszulki, by po chwili ściągnąć ją całkowicie , na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech ,kiedy zobaczyłem jej koronowy , koloru soczystej marchewki biustonosz . Moje usta zeszły na jej gładką szyje, gdzie pojawiła się gęsia skórka, jęknęła , schodziłem po woli w dół muskając,liżąc i przygryzając delikatnie jej ciepłe ciało. Kiedy moje dłonie odnalazły zapięcie od jej stanika odsunęła się ode mnie .
-Loui nie teraz ,zaraz ktoś może tutaj wejść -mruknęła  wkładając z powrotem t-shirt z logo coca-coli ,taki sam jaki ja miałem na sobie .Zrobiłem naburmuszoną mine ,wydymając dolna wargę
-Nie gniewaj się -usiadła mi na kolanach ,poczułem jej wilgotne usta na swoim czole . Wyszczerzyłem się .
-Tak lepiej - powiedziała.
-Lepiej chodźmy już spać ,ten dzień był pełen niespodzianek - stwierdziłem  , delikatnie położyłem walizkę na ziemi i sam wskoczyłem pod pościel w kolorowe paski ,dziewczyna dołączyła do mnie . Spod materaca wygrzebałem nieco podartego i zakurzonego miśka , była to pomarańczowa marchewka ,bez jednej rączki  , a zamiast oczu przyszyte miała guziki,wyglądała bardziej jaka lalka wudu ,która służyła do torturowania ludzi,niż jak  pluszak ,ale uwielbiałem ją .
-Co to ? - brunetka zachichotała .
-Nie śmiej się -powiedziałem -Nie przejmuj sie Panie Marchewo dzisiejsze kobiety nie dostrzegają prawdziwego męskiego piękna -wtuliłem się w starego pluszaka .
-Skąd go masz ? Nigdy mi go nie pokazywałeś -Eleanor wyrwała marchewkę z moich objęć i sama się do niej przytuliła -Jezu jaki milutki.
-Nikt nie wie o Panu Marchewie z wyjątkiem mnie i .. taty , dał mi go kiedyś,gdy miałem zły sen ,mówiąc że Peter zawsze mu pomagał ,mi to imię sie nie podobało,więc je zmieniłem ,ale miśka wziąłem ze sobą .Gdy ojciec odszedł schowałem go pod łóżko i dzisiaj pierwszy raz go wyciągnąłem -oznajmiłem . Postanowiliśmy nie kontynuować tego tematu i w końcu iść spać . Wtulony w brunetkę szybko zasnąłem .
[ z perspektywy Charlotte ]
Ranek , 6 ,spałam może dwie, dwie i pół godziny, mam ogromnego kaca ,a moje mięśnie nie przyzwyczaiły sie jeszcze do twardej kanapy. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po przebudzeniu było zaparzenie mocnej kawy i połknięcie kilku tabletek , o jedzeniu nie było mowy .Czekając aż woda się zagotuje oparłam głowę o zimne płytki ,myśląc,miałam ogromną ochotę wymazać wczorajsze wydarzenie z pamięci  ,nie wiedzieć o tym,że  wygadałam się im , tak na prawdę  po raz pierwszy komuś się wyżaliłam, z jednej strony czułam wstyd,zażenowanie , a z drugiej czułam się jakoś tak lepiej ,lżej .Kiedy sagan zaczął gwizdać drażniąc moje uszy ocknęłam sie z  rozmyśleń i wypiłam napój bogów i bynajmniej nie chodziło mi o alkohol .Starając się być cicho i nikogo nie obudzić , co zazwyczaj mi nie wychodziło wspięłam się po skrzypiących schodach i na palcach weszłam do mojego pokoju , Hazz i Nialler smacznie spali  pochrapując,jak to mężczyźni mieli w zwyczaju . Otworzyłam szafę, w której panował okropny bałagan , wyciągnęłam ubrania , wzięłam bieliznę i miałam zamiar wyjść,jednak utrudniła mi to walizka jednego z chłopców ,nie zauważając jej weszłam w nią ubijając sobie palce i krzyknęłam z bólu . Niall poruszył się  niespokojnie , na szczęście wymruczał kilka słów i poszedł dalej spać. Tym razem patrząc pod nogi wyszłam z pokoju i wkroczyłam do łazienki . Wykonałam poranną toaletę,ale jak zwykle musiał mi ktoś przeszkodzić .
-Lottie musze siku ! -krzyknęła Phoebe próbując otworzyć drzwi , nadaremnie ,były zakluczone.
- Idź na dół ,albo do tej ubikacji na końcu korytarza - oznajmiłam .
-Na dole jest mama , a tam Felicite ,wszystkie są zajęte ! no proszę ! - jej ton był wręcz błagający, zlitowałam się nad nią , szybko wciągnęłam na siebie ciuchy i wpuściłam 9-cio letnią blondynkę do toalety. Na szczęście moje książki leżały w plecaku , co prawda nie wiedziałam,czy były to te,które potrzebowałam na dzisiaj,ale nie miałam serca budzić blondyna i loczka,bo tym razem na pewno bym to zrobiła . Zeszłam na dół, usiadłam przy stole w kuchni,Jay krzątała się przy blacie ,by nie patrzeć na nią  chwyciłam soczyste jabłko ,które obracałam w dłoniach. Czułam jej matczyny i świdrujący wzrok na sobie,ale nie miałam odwagi sie odezwać. Po chwili mój telefon zadzwonił ,wybawiając mnie z niezręcznej sytuacji .
-Halo ?
- Cześć Lottie , za 15 minut na przystanku , chyba ,że nie idziesz do budy ,dzisiaj piątek ,też bym sobie odpuścił,ale starzy przychodzą dziś na rozmowę do dyro ,więc krucho
-Idę Mick , kiedyś trzeba 
-Ooo 
-No co ?
-Zdziwiło mnie to ,że  Charlotte Tomlinson idzie do szkoły w piątek i to po imprezie... Jestem pełen podziwu .   
-Zamknij sie kretynie ! 
-Tez cię kocham Lott
- Ugh.. mówiłam Ci zebyś tak na mnie nie mówił , nie chce mi sie ciebie słuchać brzydalu , nie spóźnij się .
-Jasne ,papatki .  
 Zakończyłam rozmowę z uśmiechem na ustach , czyżby wrócił mój dawny Mick Starck?! beztroski i wesoły, a co najważniejsze  niezwykle przyjacielski brunet ? Oby tak ,ostatnio między nami coś się popsuło , obydwoje się zmieniliśmy , on zaczął zachowywać się jak typowy chłopak w jego wieku , samochody, panienki, teraz to go najbardziej interesowało , czasami miałam wrażenie,że to odkąd Cindy dołączyła do naszej paczki tak jest ,nie wiem , bardzo lubię tą czerwonowłosą dziewczynę i nie zamierzam jej obwiniać .
Wyszłam z domu rzucając głośne : "Do widzenia : , na które i tak nikt pewnie nie zwrócił uwagi . Ruszyłam na pobliski przystanek  ,usiadłam na okrytej szronem ławce  pocierając ramiona, żałowałam ,że nie wzięłam kurtki ,było cholernie zimno .
-Cześć - nagle ktoś krzyknął do mojego ucha, poderwałam się z miejsca przerażona. Wysoki brunet miał ubaw po pachy .
-Mick ty cwelu - walnęłam go pięścią w ramię z całej siły,chłopak nawet się nie skrzywił . Spojrzałam w jego hipnotyzujące oczy , dostrzegłam,że było coś nie tak ,miał nienaturalnie rozszerzone źrenice .
-Czego ty się najarałeś ,idioto dzisiaj twoi rodzice będą gadać z dyrektorką ,boże coś ty narobił  , przecież to widać ,że coś paliłeś .. -byłam wściekła ,pomimo tego wszystkiego nadal mi na nim zależało,nie chciałam,żeby ktoś go przyłapał na braniu narkotyków, nie jego ,zwłaszcza ,że dzisiaj było to bardzo prawdopodobne.
-Jeden mały skręt, nie przesadzaj - Chłopak wzruszył ramionami i głupio sie szczerzył . Czerwony autobus przyjechał wcześniej niż zwykle ,pociągnęłam Starck'a za rękaw czarnej ,grubej bluzy adidasa i zajęliśmy swoje stałe miejsca . Wchodząc do szkoły modliłam się tylko o to , żeby brunet nie narobił sobie żadnych kłopotów. Razem ruszyliśmy na matematykę , przez resztę lekcji pilnowałam go jak oka w głowie.
***
Po godzinie 15 wróciłam do domu , od razu po szkole jak grzeczna i wychowana dziewczynka . To co zastałam wywołało szok na mojej twarzy , mama siedziała na kanapie w towarzystwie Lou i jakieś szczupłej,rudowłosej 40-sto latki . Spojrzałam na rodzicielkę pytającym wzorkiem , trzymała w ręce moją listonoszkę , znalazła papierosy ? to możliwe ,ale co robiła tu ta kobieta... Chyba nie chcieli mnie oddać do domu dziecka , albo co gorsza do poprawczaka, za głupie fajki ?! .
-Mamo ,co się tutaj dzieję . Kim ta pani jest - zapytałam przerażona . Jay tylko zawyła i wtuliła się w Tommo.
-Witaj Charlotte ,jestem psychiatrą , chciałabym porozmawiać z Toba na temat tego -kobieta wyciągnęła w moim kierunku  przezroczysty woreczek który wypełniony był białym proszkiem .... dragi. ale co ?.. nie ! - Twoja rodzina znalazła to w twoich rzeczach osobistych , usiądź i powiedz mi wszystko na ten temat - wskazała na krzesło  ,a mnie wmurowało
 JA ?! NARKOTYKI ? W MOICH RZECZACH ?NIE ! NIE !NIE !
______________________________________________________________
Siemson ,co prawda nie ma 3 komentarzy ,tylko 2 ale to zawsze coś . Ten rozdział jest krótszy i mam nadzieję że sie spodoba , następny standardowo 3 komentarze . 


środa, 12 grudnia 2012

Rzodział 3

 Jeśli przeczytałaś skomentuj,dla Ciebie to kilka sekund ,dla mnie ogromna radość
Przewracam się na bok i czuję jak ląduje na czymś cholernie twardym , otwieram oczy i zaczynam nimi mrugać . Dopada mnie niemiłosierny ból głowy ,muszę zacisnąć mocno dłonie na ustach żeby  nie krzyknąć . Skronie mi pulsują , a z czoła spływa ciurkiem pot . Rozglądam się dokoła ,jestem u siebie w pokoju , leże na podłodze ,spadłam z łóżka (jak zwykle) .Czuję jak w moim żołądku zaczyna się coś przemieszczać a wczorajszy obiad podchodzi  mi do gardła . Pędem zbieram sie z  podłogi , kręci mi się w głowie , wpadam do łazienki i wymiotuję ,raz,drugi ,piąty dalej wzmagają mną okropne torsje , oddalam się od sedesu i opieram czoło o zimne płytki . I znowu kolejny napad wymiotów .
-Lottie to ty ? - słyszę głos młodszej o rok siostry .Nie odpowiadam ,nie jestem w stanie .
-Charlotte do cholery odezwij sie! - krzyczy Fizzy .
-Fel... ja -tyle tylko wypowiadam , nie jestem w stanie mówić ,a moja twarz znajduje sie na tyle blisko toalety że jeden gwałtowny rucha a zaliczę poranną kąpiel w sedesie . 
-Otwórz to do cholery ! -krzyczy brunetka a ja  wzdycham , po moich policzkach ciurkiem płyną łzy wszystko mnie boli ,począwszy od żołądka po cholerną głowę .
-Idę po  mamę -słyszę że jest nieco zaniepokojona . Czuję jak z mojego nosa wypływa ,świeża ,czerwona krew . Z zamkniętymi oczami , ręką w ciemno szukam rolki papieru toaletowego ,urywam sporo "listków " i przyciskam do nosa .
-CHARLOTTE OTWÓRZ ! - Jay wali ręką  ,chcę jej odpowiedzieć ,ale z mojego gardła wyrywa się tylko cichy jęk .
-Sama tego chciałaś idę po Louis'a on otworzy te przeklęte drzwi -słyszę jak kobieta odchodzi ,to chyba nie najlepszy moment ,żeby mój już teraz nienawidzący mnie brat oglądał mnie w takim stanie , ani on ani nikt inny .
 [ z perspektywy Louis'a ]
Jemy spokojnie śniadanie , wszyscy w 7 , Daisy i Phoebe już dawno w szkole ,a Felicite zaraz wychodzi.
-Mamo pójdę tylko umyć zęby i już jestem gotowa ,zawieziesz mnie - pyta szatynka
-Jasne skarbie-odpowiada szeroko się uśmiechając mama ,a ja w duchu się pytam dlaczego moja buntownicza siostra nie ma takich kontaktów z mamą jak Fizzy , wzdycham , nic na to nie poradzę .
-To co dzisiaj robicie chłopcy - pyta rodzicielka .
-Idziemy do kina , jak odbierzemy małe ze szkoły a później do McDonald'a -odpowiada Niall z błogą miną na myśl o kilku hamburgerach , wielkiej pace frytek i kubełku kurczaków z KFC  ,które blondyn zawsze zjada . Szatynka wpada zmartwiona do kuchni
-Lottie zamknęła się w łazience i nie odpowiada .Wykurz ją  stamtąd -mówi udając gniew , nie wygląda na wściekłą , raczej na zaniepokojoną . Jay wstaje od stołu ,humor od razu sie  jej pogorszył .
-Boże ja już nie mam do niej siły - mruczę kiedy tylko matka znika mi z oczu -  co ona znowu wymyśliła .
-Nie dąsaj sie tak ,postaw sie na jej miejscu -mówi Liam , który jak zwykle chce załagodzić sytuacje .
-Sory chłopcy , mieliśmy odpocząć i świetnie się bawić ,a ten wyjazd raczej taki nie jest - było mi głupio , zaproponowałem że to do mnie przyjedziemy ,że będzie fajnie , pójdziemy  na imprezę z Felicite i Lottie , że po prostu będzie normalnie ,a tak nie było .
 -Stary czym ty się przejmujesz ,każdy ma jakieś problemy , nie powinieneś się na nią gniewać , poza tym nie jest tak źle ,od dawna tak dobrze nie spałem -poklepał mnie po plecach Zayn.Zrobiło mi jakoś tak cieplej na sercu
-Dzięki chłopaki ,nie wiem co bym bez was zrobił -posyłam im promienny uśmiech ,mam najlepszych przyjaciół na świecie .
-Loui skarbie mógłbyś przemówić siostrze do rozumu , zamknęła sie ,a Felicite musi skorzystać akurat z tej łazienki  -mówi dobitnie moja mama .
- Okey -wstaje od stołu , wyjmuję z szuflady nóż obiadowy i ruszam na górę w celu otworzenia ubikacji . Wtykam go w zamek i przekręcam w lewą stronę , słyszę charakterystyczne "pyknięcie " i naciskam na klamkę . Wchodzę do środka  z celem nakrzyczenia na Lottie ,ale tylko kiedy zauważam ją ,półprzytomną i zakrwawioną twarzą  opierającą się o sedes kucam przy niej i delikatnie łapie za ramiona .
-Charlotte co ci  jest ?-pytam szeptem , blondynka nie odpowiada tylko nachyla się nad ubikacją i wymiotuję , podtrzymuję ją  ,a włosy poprawiam w ciaśniejszy kucyk aby sobie ich nie pobrudziła .
-MAMO ! POMOCY ! -krzyczę , kiedy dziewczyna o mało co nie traci przytomności , odciągam ją od toalety ,opieram o ścianę , słyszę kroki kilku osób wbiegających po schodach . Szkarłatny płyn cieknie ciurkiem po jej twarzy i koszulce ,moczę ręcznik zimną wodą . Słyszę jęk . To mama wpada do łazienki .
- Boże co jej się stało -pyta przerażony Niall  .Przykładam okład do nosa  ,a drugi do czoła ,lodowata woda sprawia że się budzi .
Otwiera niezgrabnie jedno oko i znowu znajduje się z głową w sedesie
[ z perspektywy Charlotte ]
-Idźcie stąd -mówie na tyle głośno na ile mogę ,przyciskam jedwabny , teraz już czerwony ręcznik do nosa , a krwotok pomału ustępuję .
-Ale ....... -mówi mama .
-Dam sobie radę -szepcze  ,a oni wychodzą  , wstaje na chwiejnych nogach ,podpieram się o umywalkę.Torsie pomału przechodzą , ale żołądek daje o sobie znać .   Jęcze  na widok plam na twarzy i ulubionej koszulce ,z resztą jakim cudem mam na sobie właśnie nią , przecież wczoraj .......a zresztą czy to ważne , wczoraj wiele się wydarzyło . Ściągam ją niezgrabnie i wrzucam do kosza ,jestem pewna ,że na nic się już nie przyda , z nadzieją że leginsy da się uprać wkładam je do pojemnika na pranie ,bieliznę też . Chcąc pozbyć sie niemiłego zapachu wymiocin wchodzę pod prysznic , gorąca woda daje ukojenie  ,jednak obawiając się kolejnych napadów wychodzę szybko z kabiny ,owijam się ręcznikiem zakładając przed tym czystą i wygodną bieliznę .  Miotam wzrokiem łazienkę w poszukiwaniu czegoś do ubrania .  Znajduję w kącie męskie dresy  , biore je w dłonie , zdają się być czyste ,wciągam je na siebie ,zaciskam gumkę w pasie, są dobre pomijając ,że krok mam w kolanach .  Owijając się od pasa w górę wychodzę z łazienki i od razu kieruję się do mojego pokoju . Na łóżku leży Horan z laptopem na kolanach .
-Sorki ja tylko po bluzkę -mówię przepraszającym tonem
-Ja musze kończyć .Kocham cię .Pa ! -wysyła buziaczka do kamerkim a mnie coś ściska w środku .... on ma dziewczyne ? Mrugam zawzięcie oczami do których zaczynają napływać łzy , rozważam ucieczkę , ale chyba nie wyglądałoby to normalnie .
-Fajne dresy -mówi wstając z materaca  z szerokim uśmiechem ,którego nie można nie odwzajemnić
-Twoje ? - robi mi sie głupio  - Ja przepraszam po prostu ..
Blondyn wybucha śmiechem
-Nie musisz sie tłumaczyć , nie mam  nic przeciwko żebyś w nich chodziła , słodko wyglądasz - stwierdza .
-Dzięki - jestem pewna  że moje policzki przybierają różowy odcień .
- Jak się czujesz ? -pyta
-Słabo - oznajmiam z prawdą . Wyciągam czarną bokserkę z szafy ,  zrzucam z siebie ręcznik i szybko zakładam , blondyn lekko się rumieni co daje mi satysfakcję .  Czuję lekkie zawroty głowy , nogi uginają się pode mną , na szczęście blondyn zdąża mnie złapać . Bierze mnie na ręce  , a ja owijam dłonie wokół jego karku  , farbowane delikatne w dotyku i pachnące męskim szamponem włosy delikatnie otulają moje palce .
-Lepiej będzie jeśli zaniosę cię na dół , wolę żebyś nie była teraz sama ,widzisz co się z tobą dzieję - odparł Nialler schodząc ostrożnie po schodach i kładąc mnie na kanapie . Mama od razu znalazła się przy mnie i otuliła kocem .
-Co sie znowu stało ? -zapytała głaszcząc mnie po wilgotnych włosach .
-Zasłabła , akurat byłem w pokoju   no i przyniosłem ją tutaj -odpowiedział zmartwionej rodzicielce irlandczyk.
-Skarbię ja muszę lecieć do pracy ,już jestem spóźniona , Felicite pewnie też nie zdążyła na fizykę , trudno . Trzymaj się  ,dzwoń jakby coś ,ja się zwolnie i przyjadę  -rodzicielka pocałowała mnie w  czoło  i wyszła
-Błagam was dajcie  mi coś przeciwbólowego bo zaraz eksploduje -  poprosiłam chłopców , którzy usiedli obok mnie . Tommo razem z Malik'iem  popędzili do apteczki ,przynieśli krople na ból brzucha i tabletki .
-Masz . Na pewno się przyda - mulat wręczył mi dużą zieloną miskę . Wszyscy siedzieli i wpatrywali się we mnie .
-Mam teraz rozumieć że będziecie siedziec i się gapić jak rzygam  ,tak ?-popatrzyłam na nich z byka .
-Mogłabyś nam wytłumaczyć dlaczego jesteś w takim stanie -zapytał Loui  ,a jego twarz nabrała surowości .
-Louis błagam cię nie zaczynaj ,nie mam siły na kłótnie dobrze -powiedziałam nie mogąc patrzeć w jego oczy . Prychnął
-Gdybyś wczoraj się nie schlała jak świnia i nie wiadomo co zrobiła to wszystko byłoby w porządku -stwierdził .Tego było już za wiele .
- Czyli uważasz że się puszczam tak ?! -krzyknęłam na niego ze łzami .
-Na to wychodzi - jego ton był okropny ,kpiący i surowy,zero współczucia troski .
-Lou ,ona musiałaby to zrobić ze mną ...... -powiedział Niall . Popatrzyłam na niego zdziwiona , reszta też .
-Ona nie poszła z nikim do łóżka , to ja odebrałem ją z baru i grzecznie odprowadziłem do domu .-oznajmił Horan . A mi kamień spadł z serca ,przez chwile uwierzyłam w słowa mojego brata , przecież mogły być prawdą , ja nic nie pamiętałam ,a człowiek po alkoholu jest w stanie zrobić wiele rzeczy .
-Na przyszłość Tommo pomyśl zanim nazwiesz swoją siostrę dziwką -powiedziałam do niego i pobiegłam na górę . Zamknęłam się w pokoju , rzuciłam na łóżko i płakałam . Czułam sie jak wrak ,skoro najważniejsze osoby w moim  życiu : Mama, tata,brat ,siostra ,mnie nienawidzą to po co ja żyje ,po co sie staram wszystko odkręcić  , co ja tak na prawdę zrobiłam ? Chlipiąc cicho w poduszkę zasnęłam .
***
Obudziło mnie pukanie do drzwi .
-Odejdź -mruknęłam zachrypniętym głosem .
-Lottie skarbie otwórz - usłyszałam miły i dziewczęcy głos .
-Eleanor ?
-Tak to ja otwórz chce się z tobą przywitać - powiedziała dziewczyna mojego brata , z którą miałam bardzo dobry kontakt  . Podbiegłam do drzwi , przekręciłam zamek , otworzyłam je i rzuciłam się w ramiona ślicznej brunetki .
-Boże El jak ja cie dawno nie widziałam -wtuliłam się w nią mocniej
- Tak , ja też za wami tęskniłam ,całe pół roku się nie widziałyśmy - oznajmiła z uśmiechem Calder , odczepiłam się od niej  i przyjrzałam się jej . Ubrana   była jak zwykle elegancko i stylowo .
- Jak się czujesz  ? -zapytała .  A do mojej głowy zaczęły od razu wracać momenty kłótni i słowa Lou .
-Ej mała co jest ? Aż tak źle ,słyszałam że nieźle zabalowałaś a później cały ranek spędziłaś na rzyganiu  , ale wątpiłam że to prawda  , na pewno wszystko okey ? Może lepiej będzie jeśli pojedziesz się przebadać hm?- stwierdziła , z czego wynikało,że nie wie o mojej kłótni z Louis'em , a może to i lepiej .
-Nie , wszystko w porządku  , mam po prostu kaca morderce i tyle - rzekłam  i razem z brunetką zeszłyśmy na dół . W salonie siedzieli wszyscy , mama , Fel , Day ,Ruda , Hazz , Li , Malik , Niall i Tommo .
-Och skarbie na reszcie wstałaś  , jak  się czujesz ? - Jay bacznie mi się przyglądała . Ona też o niczym nie wiedziała . Loui krążył wzrokiem po wszystkich , był wystraszony ? nie chciał żebym się wygadała ? może żałował ......
- Szczerze ?-szatyn wciągnął powietrze  , matka kiwnęła głową - średnio . Opadłam na kanapę koło bliźniaczek,które wtuliły się we mnie .
- Szkoda że się źle czujesz mieliśmy iść do kina i na lody i miało być tak fajnie -stwierdziła Phoebe
- A może tak .... hm ........poszłabyś z nami -zaproponowała Daisy .
-Prosimy ! -powiedziały chórkiem .
-No nie wiem,nie wiem -droczyłam się z nimi.
-Wiesz Charlotte jak wyjdziesz na świeże powietrze od razu poczujesz się lepiej -dodał wyszczerzając się Zayn mrugając do dziewczynek .
-Tak,ja też tak myśle -dodał Nialler  . W końcu zgodziłam się ,nie mogłam zepsuć takiego dnia moim ukochanym siostrzyczką ,w końcu od tak dawna nie wychodziliśmy nigdzie razem ,a ich radość była nie do opisania .
[ z perspektywy Louis'a ]
-Skarbie co się dzieję -zapytała Eleanor mocniej ściskając mnie za rękę.Postanowiliśmy,że do centrum handlowego przejdziemy się,spacer nikomu nie zaszkodzi,a Lottie mogłaby nie znieść spokojnie podróży samochodem .
-Nic ,martwię się o nią -mruknąłem,nie powiedziałem swojej dziewczynie wszystkiego,ale była to prawda,że bałem się o moją młodszą siostrzyczkę,zawsze byliśmy ze sobą zżyci,a teraz szkoda gadać ,nie chciałem obarczać El swoimi problemami ,źle postąpiłem oskarżając o wszystko Charlotte,ale nie mogę cofnąć czasu,chociaż bardzo chcę,muszę po prostu z nią pogadać i to szczerze, tak jak dawniej .
-Powiedzmy,że ci wierze .... a teraz nie smuć się,wiesz,że tego nie lubię -odparła uśmiechając się do mnie .
Od razu polepszył mi się humor ,a na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech .
-Kocham cię Eleanor -zatonąłem w jej słodkich ustach . Dziewczyna zaśmiała się kiedy przysunąłem ją bliżej siebie ręką błądząc po jej karku , zawsze miała tam gilgotki . Pogłębiłem pocałunek ,zapominając całkowicie,że jesteśmy w miejscu publicznym ,teraz miałem to gdzieś ,najważniejsze było dla mnie,że byłem tu z nią,moją ukochaną . Kiedy oderwaliśmy się od siebie patrzyłem na nią z uwielbieniem.Oblizałem usta  spoglądając na jej idealną figurę.
-Pragnę cię tu i teraz El -szepnąłem jej do ucha ,delikatnie przy tym je przygryzając .Spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem ,po chwili szeroko się uśmiechając.
- Loui głuptasie mieliśmy iść na film .... Musimy ich dogonić -wskazała na oddalającą się coraz bardziej rodzinkę - wieczorem nadrobimy -puściła mi oczko i pociągnęła w stronę galerii .
***
[ z perspektywy Charlotte ]
Kino jak kino ,  denny film , zapach popcornu od którego miałam mdłości , jedyną rzeczą jaka mnie uratowała było to że mogłam przespać się z pół godzinki ,nie wiele ale zawsze coś . Przez prawie cały seans przyglądałam się mojemu bratu,pierwszy raz odkąd tutaj przyjechał widziałam go takiego szczęśliwego i bynajmniej nie była to moja zasługa . Wychodząc z sali miałam przyklejony na twarzy sztuczny,szeroki uśmiech .
-Wszystko okey ?-pytała mama ,która przypomniała sobie o moim istnieniu dopiero kiedy wydałam z siebie jęk wchodząc do Mcdonald'a .
-Jasne -odparłam ,chociaż wcale tak nie było,w środku czułam się jak wrak ,z resztą na zewnątrz też . Usiedliśmy przy ogromnym stoliku .
-Co chcesz  do jedzenia - zapytał blondyn ,który zbierał "zamówienia " od każdego .
-Wodę -wychrypiałam . Zadzwonił mój telefon .  Wstałam i odeszłam kilka kroków.
-Hej mała - usłyszałam głos mojego przyjaciela .
-Cześć 
-Co ty taka nie w sosie , imprezka się szykuję -byłam pewna że zatarł dłonie klaszcząc ,jak to miał w  zwyczaju robić . To jest to  , alkohol mi pomoże ,zawsze pomagał .
-Szkoda gadać . Gdzie i kiedy ? 
- Cindy znalazła jakiś klub w internecie , wyślę Ci adres sms'em 
-Jasne ,dzięki -rozłączyłam się i z nieco lepszym humorem wróciłam do rodzinki . Wszyscy kiedy już poopychali się hamburgerami wróciliśmy do domu . Dostałam wiadomość z adresem lokalu i o której mam się tam stawić . Miałam godzinę czasu , wystarczyło mi to ,nie szłam się tam zabawić ,tańczyć , tylko po prostu  się napić ,taki był mój cel  ,zapomnieć chociaż na chwilę  .  Założyłam  to  , do niedużej czarnej listonoszki wrzuciłam portfel , telefon i paczkę papierosów . Z lekkim strachem zeszłam na dół .
-Gdzie idziesz ?-zapytali chłopcy , a Jay pojawiła się w salonie z założonymi na piersiach rękoma .
- Wychodzę , umówiłam się z Mick'iem ,wrócę późno -oznajmiłam
-Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś ? nie pozwalam Ci nigdzie iść -matka była zdenerwowana i coraz bardziej zła .
-Bo wiedziałam jaka będzie twoja reakcja ,mamo  - stwierdziłam dobitnie . Kobieta prychnęła .
- A dlaczego ja ci zabraniam , znowu się upijesz , to jest ci to szczęścia potrzebne , tak ?  -warknęła .
-Widocznie tak -mruknęłam i wyszłam . Wsiadłam  do czekającej pod domem taksówki i zapaliłam papierosa. Po moim policzku zaczęły płynąć słone łzy , zaciągnęłam się czekoladowymi Black Devils'ami i poczułam jak drapiąca nikotyna rozchodzi się po moim gardle .Miałam nadzieję że ta impreza pomoże mi chociaż trochę,czułam się okropnie , na samą myśl o tych wszystkich problemach mam ochotę rozryczeć się -Przepraszam ale tu nie wolno palić -powiedział miło kierowca po 60-tce . Spojrzał na mnie i kiedy spostrzegł ,że płaczę stwierdził - A niech panienka pali -machnął dłonią
- Chłopak ? -zapytał
-  Mama , brat , chłopak -mruknęłam .
-Uuu . to rzeczywiście nie najlepiej ,ale niech się panienka nie martwi wszystko się ułoży , zobaczy panienka -oznajmił uśmiechając się do lusterka .
-Oby -szepnęłam .  Po chwili dojechaliśmy na miejsce . Zapłaciłam i wysiadłam . Klub był niewiarygodnie duży , przy wejściu ciągnęła sie długa kolejka , moi przyjaciele stali i gawędzili z jednym z ochroniarzy .
-O Luke,  a to Lottie  -przedstawił mnie Mick ,a ja uścisnęłam dłoń umięśnionego mężczyzny .
-Cześć .Wchodźcie śmiało -odparł wpuszczając nas od razu do środka . Było strasznie głośno , pachniało zapachem ,jaki lubiłam ,nie wiem czemu?Była to mieszanka różnorodnych alkoholi ,mocnych męskich perfum i tych słodkich damskich i było coś jeszcze czego nie potrafiłam zdefiniować ,to nadawało każdemu takiemu miejscu to coś ,bez którego nie dałoby się świetnie bawić . Od razu ruszyłam w stronę baru odłączając sie od moich towarzyszy ,usiadłam na wysokim ,czarnym skórzanym stołku i zamówiłam mocny alkohol . Piłam tak myśląc , co dawało mi kolejne powody to schlania się jak świnia . Pierwszym takim powodem był ojciec , od zawsze byłam ukochaną córusią tatusia,ale mój tato postanowił znaleźć sobie nową ,lepszą rodzinę , jego nowa żona jest może o 2 lata ode mnie starsza,a  wygląda jak rasowa dziwka,drugi powód-Loui,mój ukochany braciszek,który teraz mnie nienawidzi za to kim się stałam,brakuję mi go cholernie ,jego niewyparzonej twarzy,wiecznie śmiejącej się mordy, był moim najlepszym przyjacielem, a teraz nienawidzi mnie z całych sił,jestem tego pewna .Trzeci powód -mama i Fizzy z nimi sytuacja wygląda podobnie jak ta z Louis'em . No i czwarty powód  on wesoły,słodki blondyn,który nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi,a ja głupia się w nim zakochałam. Dlaczego byłam tak naiwna i stworzyłam sobie jeszcze jeden ,cholerny ,krający serce na kilka części problem . Wypijam kilka kolejek . Nagle ktoś się do mnie dosiadł  i objął w pasie ,wyrwałam się i popatrzyłam z oburzeniem i pogardą na przystojnego bruneta,zapłaciłam rachunek i wyszłam na zewnątrz. Spojrzałam na  ekran mojego białego Blackberry , nikt nie dzwonił ,to dobrze ,chyba wreszcie zrozumieli ,że nigdy kiedy wychodzę sie napić nie odbieram . Piszę wiadomość do Cindy i Mick'a : " Zmywam się .Miłej zabawy "  i  zamawiam taksówkę , w duchu liczę na to ,że do domu znów odwiezie mnie uroczy 60-cio latek ,z którym miałam przyjemność już rozmawiać .Niestety nie , zamiast niego w żółtej taksówce zasiada kobieta , niewiele starsza od mojej rodzicielki . Wsiadam na chwiejnych nogach do pojazdu i widzę zażenowanie na jej twarzy ,jej głos jest szorstki zupełnie jakby była moją matką i chciała zrobić mi kazanie na temat picia alkoholu .Kiedy nasza podróż się kończy w duchu dziękuje bogu i nastawiam się psychicznie na kolejną awanturę  ,chcę zawrócić i wsiąść do taksówki i tej okropnej kobiety ,ale ona już odjechała z piskiem opon ,zapewne budząc wszystkich ludzi na całej ulicy . Przed furtką ściągam buty na obcasie ,żeby nie narobić hałasu . Z lekkim trudem wkładam klucz w zamek i muszę stwierdzić ,że drzwi są otwarte ,na moje nieszczęście , łudze się,że Jay po prostu zapomniała ich zamknąć ,albo,że specjalnie zostawiła je otwarte,bo martwiła się ,że nie wzięłam kluczy ,było to jednak mało prawdopodobne . Na palcach jak zwykle staram się przemknąć nie zauważona do mojego pokoju ,którym teraz jest salon, niestety jak zwykle mi sie to nie udaję . Z jednej strony nie jest tak źle nie ma mamy ,a ni Fizzy,z  drugiej owszem jest,na moim łózku ,czyt. kanapie siedzą El,Lou,Hazz,Li,Zayn i Nialler oglądając..Toy Story 3 ?!  na początku nie ogarniam co może robić siódemka całkowicie dorosłych ludzi o 3 nad ranem  wylegująca się na kanapie i oglądająca bajkę ,ale po chwili przypominam sobie,że Payne jest fanem Toy Story ,nie potrafię powstrzymać śmiechu,kiedy Lokers zawzięcie komentuję bajkę .
-Ups -urywam a wszyscy sie we mnie wpatrują . Nie wiem co powiedzieć. Kładę buty w przedpokoju i odwieszam kurtkę na wieszak .
-Hmm..Cześć -mówię po chwili totalnie nie wiedząc co robić . Louis prycha,patrzy na mnie wzrokiem seryjnego mordercy i wybiega z salonu , El za nim .
-Gratuluję ,znowu przez ciebie płakała -mruknęła przechodząc obok mnie -Louis ! zaczekaj ! -krzyknęła .
Znowu ? Kto ..? mama..?  Opadłam na kanapę i ukryłam twarz w dłoniach wybuchając płaczem,poczułam jak ktoś głaska mnie po plecach, przez moje całe ciało przeszły ciarki . Jaka ja jestem beznadziejna .
-Lottie nie płacz , wszystko będzie dobrze , zobaczysz - rozpoznałam głos blondyna i jeszcze głośniej zawyłam .
-Nie,nie będzie wszystko zjebałam,wszystko -powiedziałam przez łzy,roztrzęsiona zaczęłam szukać papierosów w torebce,jak na złość nie mogłam ich nigdzie znaleźć.
-Kurwa -warknęłam i rzuciłam listonoszką w kąt .
- Chcesz ? -Malik podsunął mi pod nos fajki . Pokiwałam głową  i poczęstowałam się jednym ,wyciągłam z kieszeni fioletowych rurek złotą zapalniczkę , odpaliłam i zaciągnęłam się mocno, nikotyna od razu wypełniłą moje gardło i płuca dając chwilowe ukojenie .  Starłam dłonią dalej płynące łzy i wypuściłam dym robiąc z niego kółeczka .
-Ty..palisz ? -zapytał zdziwiony Harry .
-Tak..wiem,że to szkodzi nie musicie mi mówić.. palę...kiedy mam problemy...a zdarza się to często ostatnio...one dają mi ukojenie..są chwilową odskocznią od tego wszystkiego -wydusiłam ,pierwszy raz to komuś mówiłam,nie licząc  Maji,zrobiło mi sie lżej..trochę lżej .
-Kiepska sprawa -mruknął mulat .
- Kiepska ?! to mało powiedziane ...-mruknęłam
-Charlotte na pewno wszystko się ułoży - oznajmił Li z delikatnym uśmiechem.
-Liam to tylko puste kłamstwa, już nic nie będzie tak jak dawniej ....postaw się na moim miejscu, pomyśl co ja czuję, mój tata był dla mnie autorytetem ,a ja byłam jego ukochaną córeczką ,a teraz ? znalazł sobie nową,lepsza rodzine ,nie odzywa się od 3 lat,nie dzwoni ,nie pisze,nic,kompletnie,dawniej nie był dnia kiedy byśmy razem się nie wygłupiali,teraz jest chujowo,cholernie chujowo, nie rozmawiałam z nim od  3 lat i 2 miesięcy ,rozumiesz, dawniej,kiedy telefon dzwonił łudziłam się,że to on ,że powie,że wraca,że żartował,że żałuje ,cokolwiek, teraz gdyby się tu zjawił wygarnęłabym mu jak bardzo go nienawidzę .Głupio mi to mówić..może uznacie mnie za egoistkę ,nie wiem może i tak jest , cholernie brakuje mi Lou , te ostatnie pół roku kiedy w ogóle nie mięliśmy ze sobą kontaktu były jak jeden wielki koszmar , ja zaczęłam imprezować , codzienne kłótnie z mamą ,Fizzy to wszystko doprowadzało do tego,że miałam coraz więcej powodów by sięgnąć po alkohol , powiedzmy szczerze,  w tym domu wszyscy mnie nienawidzą , każdy się na mnie zawiódł ,Jay ,Felicite , Tommo .Jedynie Daisy i Phoebe traktują mnie jak dawniej , nie wiem dlaczego ,im też dałam wiele powodów do tego aby mnie znienawidzić, może są za małe,nie rozumieją tego tak bardzo nie wiem ,cholera nic nie wiem -otworzyłam sie przed nimi,może popełniłam błąd ,ale musiałam się komuś wygadać . Poczułam jak po mojej dłoni spływają łzy , płakałam cały czas i nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy . Ktoś mnie objął ..Niall..wszędzie rozpoznam jego zapach , wtuliłam się w blondyna cicho łkając,tulenie się do kogoś na kim ci zależało było najlepszym lekarstwem na cierpienia i bóle,szkoda tylko,że ta osoba  nie miała o niczym pojęcia ...
______________________________________________________________
Co prawda są 3 komentarze ,ale tak na prawd jest tylko1 nie licząc mojej odpowiedzi i zaproszenia na bloga ,który czytam .   Ten rozdział średnio mi się podoba , mam nadzieję że wam jednak przypadnie do gustu . Proszę ,jeśli przeczytałaś napisz, co sądzisz o tym rozdziale ,wytknij mi jakies błedy,ja postaram się je poprawić.To wiele dla mnie znaczy ! Z góry dziękuję  
Następny rozdział 3komentarze , postarajcie się !
 Write soon xx