wtorek, 23 kwietnia 2013

Rozdział 26



Moje kochane! Chciałam Wam bardzo podziękować za słowa otuchy.Mam nadzieję,że już nigdy więcej nie będę musiała przejmować się liczbą komentarzy.Nawet nie wiecie jak wiele dla mnie znaczy to,że podoba się Wam to co tutaj piszę.Oczywiście chcę żebyście komentowały,ale nie wymagam zbyt wiele,nie musi to być referat na 3 strony,wystarczy napisać,czy się podobało,co się podobało itp. Jak pewnie się domyślacie te większe komentarze sprawiają więcej radości niż te mniejsze,ale to wszystkie się liczą i każdy nawet najmniejszy komentarz bardzo mnie motywuje. Mam nadzieję,że ten rozdział spodoba się Wam, za wszelkie błędy bardzo przepraszam i jeszcze raz bardzo dziękuję za wsparcie! Love youuuu ! <3

Muzyka Nie jestem pewna czy utwór pasuję do tego rozdziału,ale w końcu to mój najwspanialszy Ed.Mam nadzieję,że Wam się spodoba.  


* Z perspektywy Felicite*

Czy to się kiedyś skończy?Szczerze nie mam pojęcia,kompletnie nie wiem co robić.To trudne,kiedy jest świetnie,a później wszystko się zmienia,psuję,niszczy.Musisz przyzwyczaić się do tego jak teraz jest lub spróbować to naprawić.Ale czy to się uda? Jeśli zrezygnuję z niego przestaną się czepiać,awantury odejdą w niepamięć,ale nie chce tego robić.Nie chcę go stracić. Zdaję sobie sprawę jak daleko zabrnęłam w miłości do niego,jakie to wszystko jest bez sensu,ale chce tego,każda moja komórka pragnie być przy nim przez cały czas i nie potrafię nad tym zapanować. Kiedy go widzę moje serce przyśpiesza,teraz nie muszę się już w niego bezczelnie wpatrywać,marząc o jego ciepłych wargach na moich,teraz jest ze mną!Mogę bez powodu wtulić się w jego umięśniony tors,zaciągnąć jego zapachem,pocałować,dotknąć.To wszystko sprawia,że chce mi się żyć.Mimo wszystko chce go mieć przy sobie,pragnę by trzymał mnie w swoich ramionach non stop.Wtedy nieważne już jest jak widzi go moja rodzina,nie ważne co oni sądzą,nieważne,że są na mnie wściekli,liczy się tylko on i nikt więcej.Kiedy jestem blisko niego,kiedy splatamy nasze dłonie czuję jak ciepło rozchodzi się po moim wnętrzu,jestem pewna uczuć,którymi go darzę i wiem,że dla niego także nie jestem obojętna.Nigdy nie powiedział mi tego wprost,ale widzę to w jego oczach,w sposobie jakim wymawia moje imię,wiem,że nie jestem jego kolejną zabawką.Na przekór wszystkim wierzę,że jest dobrym człowiekiem,lecz zagubionym.Znam jego przeszłość,wiem,że ma kłopoty z narkotykami,wiem co wyprawiał z innymi dziewczynami.Chce mu pomóc,zależy mi na nim.
Usłyszałam jak drzwi do mojego pokoju uchylają się delikatnie i ktoś wchodzi do środka.
-Kochanie,wstawaj-moja rodzicielka zaczęła tarmosić mnie za ramię.Otworzyłam powieki i skrzywiłam się.Ciepłe promienie słoneczne raziły mnie w oczy,a ja marzyłam by znów odsunąć się w głąb moich myśli,nie miałam siły wstawać,żyć,funkcjonować.
Zasłoniłam twarz poduszką z nadzieją,że to ukryje mnie przed całym światem,a Jay da mi święty spokój.Niestety nie udało mi się.
-Fizzy coś się stało,złotko?-usiadła na materacu,odbierając ode mnie jaśka.Mruknęłam poirytowana i odwróciłam się na drugi bok,ignorując ją.
-Nie-stwierdziłam po chwili.Kobieta pogłaskała mnie po plecach i włosach,nucąc jakąś melodię.
-Na pewno?-dopytywała,a ja odwróciłam się w jej stronę.
-Skoro mówię,że nic mi nie jest to chyba nic mi nie jest-warknęłam,a ona otworzyła szeroko oczy.Odsunęła swoją dłoń i posłała mi słaby uśmiech.
-W takim razie,nie przeszkadzam.-wstała i wyszła,patrząc na mnie urażona.-Masz być gotowa za 30 minut-dodała i trzasnęła drzwiami.Jęknęłam,opadając na łóżko,świetnie zaczął się dla mnie ten cholerny dzień.Wprost cudownie.Miałam ogromną ochotę zagrzebać się w puchowej kołdrze,ale przypomniałam sobie o czymś.
Chwyciłam telefon,który leżał na komodzie i wykręciłam dobrze znany mi numer.Odczekałam kilka sekund,aż usłyszałam jego zachrypnięty głos.
-Halo?
-Mick,idziesz dzisiaj do szkoły?
-Felii...to ty?
-Tak.
-Stęskniłem się......
-Idziesz,czy nie?
-Coś ty taka podenerwowana?
-Starck do jasnej Anielki,idziesz?
-Idę.Będę u ciebie za 30 minut.
-Jasne...Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i zaczęłam zbierać.To Mick był moją jedyną motywacją by wstać dzisiejszego ranka i wziąć się w garść.Chciałam się z nim spotkać,przytulić do niego,porozmawiać z nim.Wstałam z łóżka i zaścieliłam je.Wyciągnęłam ubrania z szafy i modliłam się o to by nie spotkać nikogo na korytarzu.Wysunęłam głowę za drzwi i rozglądnęłam się.Na szczęście było czysto,więc na palcach ruszyłam w stronę łazienki.Weszłam do środka i odetchnęłam z ulgą,w końcu czego mogłam się spodziewać,była 7 rano i chyba jedynie ja miałam zamiar iść do szkoły.Uśmiechnęłam się delikatnie do mojego odbicia w lustrze i przymknęłam powieki.
-Dlaczego pokłóciłam się z Lou?-zapytałam,wzdychając.Odpowiedź była prosta,to przez mój związek relację z moim starszym bratem się pogorszyły.Pierwszy raz w życiu między nami wystąpiła taka wymiana zdań i czułam,że tak szybko mu nie przejdzie.Byłam tego pewna,że będzie walczył z całych sił bym rozstała się z moim chłopakiem i zrobi wszystko żebym była szczęśliwsza bez niego.
Jest także dobra strona medalu,ja i Lottie pogodziłyśmy się,dopiero od niedawna zachowujemy się jak prawdziwe siostry,możemy sobie ufać,zwierzyć się ze swoich problemów.Od zawsze widziałam w Charlotte swojego wroga,myliłam się.Bardzo się myliłam.Ona chcę dla mnie jak najlepiej,rozumie mnie,wie przez co teraz przechodzę.Cieszę się,że zrozumiałam jak głupia byłam.
Westchnęłam i opukałam twarz zimną wodą.
-Koniec z zaprzątaniem sobie głowy-mruknęłam.-Uśmiechnij się Fizzy.-dodałam i na moją twarz wstąpił delikatny uśmiech.Umyłam szybko zęby i ubrałam się.Potargane włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.Zrobiłam delikatny makijaż i wróciłam do pokoju po książki.Spakowałam wszystko co jest mi potrzebne do torby i zeszłam na dół.
W kuchni krzątała się moja rodzicielka,a przy stole siedziała skacowana Eleanor.
-Dzień dobry-powiedziałam,a ona skrzywiła się.
-Nie tak głośno,błagam-jęknęła i zatopiła usta w kubku z gorącą kawą.Musiałam stwierdzić,że nawet mimo tego jednego wielkiego chochoła na głowie,podkrążonych oczu i zmęczonego wyrazu twarzy była piękną dziewczyną.
-Trzeba było tyle pić?-zadałam retoryczne pytanie,a ona zgromiła mnie wzrokiem.Podeszłam do wysokiej,brązowowłosej kobiety,która właśnie przygotowywała tosty i przytuliłam się do niej.
-Przepraszam mamo-wyszeptałam,a ona pogłaskała mnie po policzku.
-Wstałaś lewą nogą,rozumiem-oznajmiła i podała Calder śniadanie.Usiadłam koło szatynki i skonsumowałam spieczonego tosta,upiłam także łyk jej kawy,a ona posłała mi zabójcze spojrzenie.
-Gdzie ten cały Matt?-zapytałam rodzicielki,a ona pokręciła głową.
-Kiedy ty się w końcu do niego przekonasz,co?-mruknęła sama do siebie,a ja prychnęłam.-Pojechał do jego mamy,zostawiłam tam telefon i poprosiłam go by mi przywiózł.Po drodze zawiózł dziewczynki do szkoły.
-A propos szkoły mamuś,to idę dzisiaj na nogach-stwierdziłam,a ona przytaknęła.
-Dlaczego?
-Umówiłam się z kimś-oznajmiłam,a ona wyszczerzyła się.
-Przystojny?-zachichotała.Chciała coś jeszcze dodać,ale dzięki Bogu przerwał nam dzwonek do drzwi.
-Bardzo-mruknęłam,pożegnałam się z El i Jay i zadowolona na samą myśl,że go zobaczę podreptałam do przedpokoju.Niestety po drodze spotkałam Harry'ego.Minęliśmy się w salonie,a on przyglądał mi się z zainteresowaniem.Miał na sobie jedynie szare spodnie dresowe,a jego ozdobiona tatuażami klata robiła pewnie nie tylko na mnie dosyć duże wrażenie.Intensywność jego zielonych tęczówek przeszywała mnie na wskroś i powodowała ciarki.
-Cześć-szepnął zachrypniętym głosem i wskazał na drzwi-Ktoś dzwoni
-Wiem.
Chłopak odszedł,zaciskając pięści.Domyślał się kto po mnie przyszedł i nie był tym faktem zadowolony.Z resztą nie miał prawa się wtrącać.Fuknęłam poirytowana,a wspomnienia z tamtego wieczoru powróciły do mnie z dwojoną siłą.Moje dłonie powędrowały na usta,które doskonale pamiętały smak jego warg.Jęknęłam i ruszyłam do drzwi.Otworzyłam je i posłałam szatynowi,który właśnie kończył palić papierosa,karcące spojrzenie.
-Nie lubię,kiedy skracasz swoje życie przez to dziadostwo-mruknęłam,a on zaśmiał się.
-Jesteś kochana-chwycił mnie za dłoń i ucałował w policzek.Zapach jego ostrych perfum otulił moje nozdrza,a ja szeroko się uśmiechnęłam.

* Z perspektywy Charlotte*

Przewróciłam się z boku na bok i uchyliłam powieki.Zaczerpnęłam powietrza,a rozdzierający ból w płucach sprawił,że w moich oczach zamajaczyły łzy.Dźwignęłam się na łokciach i rozejrzałam.Budzik wskazywał godzinę 14:20.Westchnęłam i powoli wygrzebałam się spod kołdry.Jedynym powodem,dla którego wypełzłam z mojej oazy spokoju było jedzenie.Niemiłosiernie burczało mi w brzuchu i czułam,że mój żołądek świeci pustkami.Upewniłam się czy aby na pewno drzwi są zamknięte i zrzuciłam z siebie piżamę.Na sam widok fioletowo-zielonych siniaków miałam ciarki.O bólu chyba nie musiałam wspominać.Szybko założyłam dresy i sprawdziłam,czy wszystkie rany są porządnie ukryte.Związałam włosy w koński ogon i przyglądnęłam się mojej twarzy.Łuk brwiowy wyglądał naprawdę strasznie,a nos był tylko lekko opuchnięty,oprócz tego mała ranka koło ust była wręcz niewidoczna.Przymknęłam powieki,a przed oczami zamajaczył mi obraz jego wysokiej,umięśnionej sylwetki i rozwścieczonego wyrazu twarzy.Przeszedł mnie dreszcz.Przekręciłam klucz w drzwiach i wyszłam.Kiedy byłam już na schodach słyszałam głośne śmiechy i krzyki całej reszty.Delikatnie się uśmiechnęłam i zaglądnęłam do salonu,by zobaczyć co robią.

















Harry uderzył kilkakrotnie Liama w ramię,ale po chwili przytulił go do siebie,dusząc przy okazji.Louis siedział pośrodku kanapy i opowiadał najbardziej żenujące i zabawne historie swoje życia,a wszyscy mieli ubaw po pachy.Tommo niekiedy naprawdę miał tak durne pomysły,że nie wiadomo było czy się śmiać,czy płakać z jego głupoty.Niall co chwilę wybuchał niepohamowanym śmiechem,nawet kiedy nie było do tego powodu.
-Ej,a pamiętacie,jak ta starsza babka po siedemdziesiątce dała Horanowi swój numer telefonu i

powiedziała,że jak chcę się zabawić to,żeby do niej zadzwonił-wtrącił Malik,a całe pomieszczenie wypełnił
ich głośny rechot.
-I co zadzwoniłeś?-zapytał mój braciszek,poruszając zabawnie brwiami w górę i w dół.Nie wytrzymałam i także wybuchłam śmiechem.Sekundę później bardzo tego pożałowałam,bo poczułam się jakby ktoś łamał mi żebra.Jęknęłam łapiąc się za brzuch i starając uspokoić.Czarne plamki zamajaczyły mi przed oczami i nogi ugięły się pode mną.Upadłam,nie tracąc przytomności.
-Lottie,co się stało?-cały czas chichocząc blondyn podszedł do mnie i pomógł wstać.Zacisnęłam wargi i powieki,pod którymi wzbierały się łzy.
-Potknęłam się-wymruczałam,a on złożył na moim policzku soczystego buziaka.Chwycił moją twarz w dłonie i zaczął przyglądać się ranom.Najbardziej zaciekawiła go ta nad brwią,mruczał coś pod nosem,bacznie ją oglądając.
-Boli,hmm?-przejechał delikatnie kciukiem po moim łuku brwiowym,a pojedyncza łza wydostała się z kącika mojego oka.Bolało mnie wszystko,zaczynając od siniaków na łydkach,poprzez uda,brzuch,ramiona,plecy i kończąc na twarzy,ale on nie miał o tym zielonego pojęcia.
Pokiwałam głową,a on otarł wierzchem dłoni wilgotne miejsce.
Postanowiłam wykorzystać to,że jest tak blisko mnie i zaczęłam mu się przyglądać.Jego ciemnoniebieskie tęczówki były czymś niebywale pięknym,jego usta zawsze smakowały jak mleczna czekolada  i co najważniejsze idealnie pasowały do moich warg.
Był taki uroczy,gdy marszczył zgrabny,mały nosek,a jego śnieżnobiały,zniewalający uśmiech powodował,że miękło mi serce.
-Ej,bez scen mi tutaj-mruknął Zayn,a ja pokazałam mu język.Musnęłam wargi Nialla i potarmosiłam jego blond aksamitne włosy.
-Malik,ty lepiej znalazłbyś sobie jakąś dziewczynę,a nie marudził-odpyskowałam,a on uśmiechnął się szeroko.
-Tak się akurat składa,kochana,że mam kogoś na oku-stwierdził,a my zrobiliśmy zbiorowe:"uuuuuuuu".Wyszczerzył zęby w triumfalnym uśmiechu i zanim zdążyliśmy zapytać kto to jest on odparł:"I tak Wam nie powiem".Mulat był uparty,więc nawet nie opłacało nam się z nim kłócić.
W końcu dotarłam do kuchni,gdzie czekała na mnie wypełniona po brzegi lodówka.

***
-Mamo,mogłabym pożyczyć samochód? -zapytałam kobiety.Dłonie mi drżały,a serce na moment stanęło.
-Tylko bądź ostrożna,skarbie-kobieta posłała mi szeroki uśmiech i wręczyła kluczyki.
Oczywiście nie obyło się bez zapewniania,że nie będę pędzić jak szalona,zapnę pasy,będę ostrożna i także  obiecałam,że podjadę po małą Daisy do jej przyjaciółki.Zazwyczaj Jay była przeciwko mojej jazdy bez prawka,którego nie zdążyłam jeszcze zrobić,a o podwożeniu młodszych sióstr nawet nie było mowy. Tym razem na szczęście było inaczej.
Założyłam buty i wybiegłam z domu,chciałam mieć to jak najszybciej za sobą.

****
Ręce i nogi trzęsły mi się jak galareta.Zaparkowałam samochód na wyznaczonym miejscu i już miałam  przekraczać wejście do ogromnego,śnieżnobiałego budynku,kiedy przerwał mi dźwięk mojego telefonu.
Nieznany
Obawiając się najgorszego odebrałam.
-Ta-a-k ?- wychrypiałam,jąkając się.
-Mam nadzieję,że pamiętasz co masz jutro zrobić-warknął,a głos uwiązł mi w gardle.Mój poziom strachu momentalnie wzrósł,wiedziałam,że zadzwoni by upewnić się,że jutro wyjdzie z tego wszystkiego cały,niewinny i wygrany.Niestety tak właśnie miało się stać.
-Pa-pamiętam.
-To dobrze.Tylko bez żadnych numerów,zrozumiano?Chyba nie chcesz kolejny raz oberwać?-Jego ton głosu przyprawił mnie o gęsią skórkę.Był tak ostry i nieobliczalny.Przesiąknięty okrucieństwem do szpiku kości. Nienawidziłam go z całego serca.
-Do-o-obrze-rozłączył się.Drżącą dłonią zablokowałam dotykowy ekran i weszłam do środka.

***
Schowałam papiery do schowka i ukryłam siniaki na nadgarstkach w rękawach długiej bluzy.Wyszłam z samochodu,zostawiając go otwartego.Ruszyłam kamienistą drużką pod drzwi mieszkania koleżanki Daisy.
Nie uśmiechało mi się pokazywać przewrażliwionej matce dziewczynki w takim stanie,ale musiałam odebrać siostrę.Zadzwoniłam dzwonkiem,a po chwili drzwi otworzyła mi wysoka,tęga,jasnowłosa kobieta.Zlustrowała mnie groźnym wzrokiem i warknęła:"Czego tutaj szukasz?"
-Nazywam się Charlotte Tomlinson.Przyjechałam po młodszą siostrę-oznajmiłam,a wyraz jej twarzy momentalnie się zmienił.
-Ach,tak.Przepraszam,nie poznałam cię,kochanie.Wejdź-zaprosiła mnie do środka,ja jednak nie miałam zbytnio na to ochoty.
-Dziękuję,ale śpieszę się.Mogłaby pani zawołać małą?-odparłam,a ona zniknęła w przedpokoju.Po chwili powróciła z blondynką.Daisy miała na sobie mundurek szkolny i okulary do czytania.Tak samo jak nasz
starszy brat posiadała niewielką wadę wzroku,która zmuszała ją do noszenia bryli w szkole i podczas odrabiania zadań.
-Cześć Lottie-wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu i założyła na uszy białe słuchawki.Objęłam ją ramieniem i pożegnałam się z panią domu.Obydwie wskoczyłyśmy do samochodu,a mi przez moment wydawało się,że widziałam jak ktoś nas obserwuję.
-Poczekaj chwilę.Chyba wypadł mi telefon-krzyknęłam,a Day kiwając głową na wszystkie strony uniosła kciuka w górę.
Wyszłam z samochodu i rozglądnęłam się.Jakaś postać stała daleko za ogromnym drzewem,a mi serce podskoczyło do gardła.
Wystraszyłam się nie na żarty,z resztą od pamiętnego wieczoru strach w ogóle mnie nie opuszczał.Bałam się go,bałam się tego do jakiego stopnia się posunie,bałam się,że znowu podniesie na mnie rękę,bałam się,że jeszcze bardziej mnie skrzywdzi,a najbardziej bałam się tego,że może zemścić się na mojej rodzinie,bracie,bezbronnych siostrach,przyjaciołach,Niallu.Nie przeżyłabym,jeśli stałaby się im krzywda przeze mnie.
Kiedy postawny mężczyzna odwrócił się w moją stroną z ogromną ulgą mogłam przyznać,że to nie był Black. Wsiadłam do samochodu i odjechałam.Nie marzyłam o niczym bardziej jak o ciepłym łóżku i cholernym poczuciu bezpieczeństwa,które odleciało gdzieś w siną dal.

***
  Wybiła godzina trzecia,a ja nadal nie mogłam zasnąć.Połknęłam kolejną tabletkę przeciwbólową i nadal nie czułam ulgi.Sama myśl o tym,że za kilka godzin pisze ten cholerny sprawdzian przyprawiała mnie o zawroty głowy.Nie byłam w stanie myśleć racjonalnie,a przecież wspaniałomyślny Mick Starck także miał być w tym samym miejscu co ja.Jego także nie znosiłam,znienawidziłam go za to jak zniszczył naszą przyjaźń,za to,że dał nadzieję mojej siostrze,za to,że wskazał mu gdzie mieszkam,ba!On go nawet tam przyprowadził.
Nie wiedziałam czy będę wstanie się opanować i nie rzucić się na niego z łapami.

***
Nie spałam całą noc.Przysypiałam na kilka minut,ale ból w klatce piersiowej nie pozwalał mi odpłynąć do krainy Morfeusza na dłuższą chwilę.
Wypaliłam kilka papierosów z nadzieją,że dadzą mi ulgę i ukoją myśli,niestety nic z tego nie wyszło.Nikotyna jeszcze pogorszyła sprawę.W dodatku przez jej dużą ilość było mi strasznie niedobrze.
-Lottie,skarbie.Obudź się-poczułam ciepłe pocałunki na mojej skórze.Wplątałam palce w jego miękkie włosy i przyciągnęłam go do siebie.Wpiłam się w jego usta,rozchylając wargi i pozwalając mu na przejęcie kontroli.Nasze języki toczyły między sobą zaciętą wojnę,a oddechy przyśpieszyły.Ciągnęłam go delikatnie za blond pasma,a on masował mój kark.
-Dzień dobry-mruknęłam,kiedy oderwaliśmy się od siebie.Musnęłam jego rumiany policzek,a on wyszczerzył   zęby w szerokim uśmiechu.
-Dzień dobry
Wypełzłam spod kołdry i przeciągnęłam się.Niall z zaciekawieniem mi się przyglądał,nadal leżąc w wygodnym łóżku.
-Co ci się stało?-zapytał,wskazując na kawałeczek mojego brzucha,który wysunął się spod piżamy.Nie wiedziałam co powiedzieć,w końcu o mało nie odkrył całej prawdy.
-Mówiłam ci,że spadłam ze schodów-odparłam,unikając jego wzroku.Otwarłam szafę i zaczęłam szukać w niej stroju galowego.
-Nie wiedziałem,że aż tak bardzo się potłukłaś-stwierdził ponurym głosem.Nie chciałam żeby się zamartwiał.Nie lubiłam kiedy to robił.Doprowadzanie go do smutku powinno być czymś karalnym.On za bardzo się tym przejmował.
-Nic mi nie jest-posłałam mu szeroki uśmiech i wróciłam do szukania ubrań.W końcu znalazłam odpowiednie ciuchy.Chwyciłam je i ruszyłam do łazienki.
-Możesz się tutaj przebrać,nie mam nic przeciwko-oznajmił Blondas,kiedy opuszczałam sypialnie.Uśmiechnął się łobuzersko i przyglądał mi się z nadzieją,że przystanę na jego propozycję.
-Może kiedyś...-puściłam mu oczko i wyszłam.

***
-Zjedz coś-namawiała mnie mama.Niestety nie byłam w stanie nic przełknąć.Stres wzrastał z każdą minutą,a wszystkie ich słowa otuchy stawały się jakąś niezrozumiałą paplaninom.
Po raz kolejny upewniłam się czy czarne rajstopy ukrywają wszystkie siniaki i czy aby na pewno fioletowo-zielone plamy nie prześwitują przez cienki materiał jasnej koszuli.Spakowałam czarne długopisy do torby i uściskałam każdego po kolei.
-Trzymajcie kciuki-poprosiłam,a oni obiecali,że będą przy mnie myślami.Wtuliłam się w Nialla,a on ucałował moje czoło.
-Uda ci się.Jesteś najlepsza-szepnął i musnął ustami miejsce tuż pod moim uchem.Podziękowałam całej rodzince i ruszyłam razem z Louisem do samochodu.
Całą drogę do szkoły milczałam.Obawiałam się,że trema zje mnie całkowicie,a wiedza  po postu wyparuje.Zażyłam masę leków i wysmarowałam rany maścią by nie skupiać się zbytnio na bólu.Musiałam przecież  jakoś przeżyć te kilka godzin.
Wkrótce dojechaliśmy.Bardzo,ale to bardzo chciałam wrócić do domu i położyć do mięciutkiego łóżka,zamiast tego czekał mnie istny terror.
-Trzymaj się siostra-Lou poklepał mnie po ramieniu,a ja skrzywiłam się.
-Dzięki-mruknęłam i wyskoczyłam z samochodu.Przebycie tych kilku metrów,które dzieliły mnie od wejścia do budynku mogłam spokojnie nazwać ucieczką.Wszyscy bacznie mi się przyglądali,szepcząc za plecami.Niektórzy nawet nie raczyli ściszyć głosu,kiedy snuli domysły o tym kto pokiereszował twarz narkomance,czyt.mi.No cóż...czego mogłam się spodziewać.Wszyscy nadal sądzili,że to ja jestem ćpunką,a nie ofiarą.Z reguły nie interesowało mnie to co sądzą o mnie inni,ale to było naprawdę nie do zniesienia.Szybkim tempem zmierzałam do budynku,ale odległość zdawała się w ogóle nie maleć.
Po chwili znalazłam się już w środku,odszukałam odpowiednią salę i czekałam.Niedługo po mnie zaczęli schodzić się inni uczniowie.Poczułam jak ktoś dotyka mojego przedramienia.Zlękłam się i odskoczyłam.
-Czego chcesz-warknęłam,kiedy okazało się,że to Starck mnie zaczepił.
-Nie wiedziałem,że cię pobiję-wyznał,szczerze,czy nie,to już mnie nie obchodziło.Wątpiłam w to,że żałuję i nie miałam ochoty jeszcze bardziej się denerwować.
-Radzę ci się zamknąć,Mick.-powiedziałam wściekła,jedyne czego pragnęłam w tym momencie to rozkwasić tą jego zakłamaną mordę-zejdź mi z oczu-krzyknęłam,chyba odrobinę za głośno,bo wiele par oczu skierowało swój wzrok w naszą stronę.Szatyn machnął ręką i poszedł w stroną toalet,a ja w duchu podziękowałam Bogu za dźwięk dzwonka.




9 komentarzy:

  1. No no no, rozdział jak zwykle świetny. Już Ci mówiłam, że masz talent? Jeśli nie, to Ci mówię: ''Masz talent!", a jeśli tak, to i tak powtórzę: "Masz talent!".

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow,wow,wow...
    Nie wiem jak ty piszesz tak długie rozdziały.
    Całość świetna,że OMG,ale i tam mam focha,że Nial o niczym nie wie.-.-
    Fizy ma być z Harry'm,zrozumiano?
    Ten Mike jest...Grrrr....
    Ciągle śmieję się z tej sceny o numerze i starszej pani.
    Masz TALENT! Przez wielkie ''T''.!
    Jesteś naj,naj,naj,naj♥
    I love youuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu♥

    http://youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! :)
    Chciałam zaprosić cię na mojego bloga http://battle-of-destiny.blogspot.com/, na którym na razie jest tylko prolog. Jeśli wejdziesz i Ci się spodoba to liczę, że skomentujesz oraz zaobserwujesz.
    Z góry przepraszam za spam, jednak dopiero zaczynam i chciałabym jakoś rozpowszechnić mojego bloga.
    Pozdrawiam cię gorąco i jeszcze raz przepraszam za spam, Mia ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mam słów aby opisać ten rozdział<3 Jest wspaniały i tyle na ten temat.<3 Kocham twój styl pisania i czuję jakbyś opisywała swoje uczucia, przemyślenia i wiem, że wkładasz w to całe swoje serce<3 Będę komentowała każdy nowy rozdział i mam nadzieję, że ty zrobisz to samo na moim blogu<3 Ja Ciebie też kocham<3 Pozdrawiam, xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziewczynoo... znalazłam tego bloga wczoraj o 3.00 w nocy. Pomimo, że oczy piekły mnie i co chwile zasypiałam po pierwszym rozdziale przeczytałam do końca. Efekt? Wory pod oczami :D, ale wiem, że było warto. Chce ci powiedzieć, że masz niesamowity talent.!
    Gdybyś miała czas to zapraszam do siebie.
    http://life-never-change.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Wczoraj napisałam tu taki mega długaśny komentarz, który się nie dodał, bo net się rozłączył :/ grr..
    Powiem tyle, rozdział jest przepiękny! <3 Jak zwykle. Ale niech Niall w końcu przejrzy na oczy i zacznie coś podejrzewać, błagam noo! Bo ja nie wyrobię!
    Kurde.. Jestem za lokersem, ale ten Mick jakoś tak teraz wydaje się inny.. Ale no, pewnie to tylko pozory. ;)
    Czekam niecierpliwie na następny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. [SPAM] Opowiadanie o Niallu
    Spójrz na mnie. Co widzisz? Ja widzę kawałek ciała, które jakoś próbuje funkcjonować i wrak emocjonalny. Kawałki rozsypanej psychiki, którą bezskutecznie próbuje poskładać. Widzę osobę, która najzwyczajniej w świecie nie radzi sobie z tym wszystkim. To wszystko ją przerasta.
    http://loveme-likeyou-do.blogspot.com/
    Nie przekonana? Obejrzyj zwiastun:
    http://www.youtube.com/watch?v=QObcS4vIglI

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojejciu rozdział perfect <3
    Obserwujemy?
    http://mikilove47582.blogspot.com/
    http://instagram.com/miki4758
    http://ask.fm/miki4758

    OdpowiedzUsuń
  9. mamy dla Ciebie pewną propozycję, zajrzyj do nas na najnowszy wpis ---> http://hope-love-truth.blogspot.com/2013/04/uwaga.html

    xx, - Jullie, Samantha

    OdpowiedzUsuń