wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 25

Moje kochane.Notka informacyjna tym razem znajduję się na samym początku.Nad poprzednim rozdziałem(24) bardzo się napracowałam,z resztą jak nad każdym.Wkładam dużo czasu,energii,siły i serca w to opowiadanie,a kiedy poczułam,że na serio dosyć fajnie mi to wychodzi liczba komentarzy zmalała.Nie wiem co jest nie tak.Mam świadomość,że mistrzem to ja nie jestem,ale myślałam,że w miarę mi to wychodzi.No cóż,widocznie się myliłam.Nie chcę żebyście myślały,że jestem na Was zła.Wszystkim,którzy komentują bardzo dziękuję,ale szczerze mówiąc jest mi trochę przykro.No cóż....mam nadzieję,że jednak ten rozdział się Wam spodoba! Za jakiekolwiek błędy przepraszam !
Do następnego xx

*Z perspektywy Nialla*

-Co ty pierdzielisz?Od kiedy niby możesz się z nim spotykać,co?-warknął zirytowany Lou.Na jego miejscu też bym się wkurzył.Gdyby moja młodsza siostra chodziła z ćpunem to nie wiem co bym zrobił,chyba zabiłbym gnoja....ale z resztą to co ja sądziłem na ten temat nie było istotne .Nie powinienem się wtrącać;w końcu przywołanie Felicite do porządku to zadanie Louisa,a ja jako dobry przyjaciel mogłem mu jedynie pomóc jeśli zaszłaby taka potrzeba.
-A ty od kiedy masz prawo decydować o moim życiu,co?-krzyknęła,a ja wzdrygnąłem się-Nie było cię tyle czasu,nie obchodziło cię to co robię,jak się czuję,więc teraz nie rób z siebie takiego zatroskanego braciszka.Zrozum to,że jestem prawie pełnoletnia i będę z kim mi się żywnie podoba,a wam wszystkim nic do tego.-warknęła wbijając w szatyna rozwścieczony wzrok.Nie powinna tak mówić.Byłem pewny,że  bardzo go to zabolało.On kochał swoją rodzinę jak wariat i zrobiłby dla niej wszystko,a to był cios poniżej pasa.
-Teraz będziesz mi wypominać to,że spełniam swoje marzenia,tak?Może mam to wszystko rzucić i wrócić tutaj by patrzyć jak ten szmaciarz zabawia się z tobą,hmm?-trochę ją zamurowało,ale po chwili wzięła głęboki oddech i zaczęła tłumaczyć-Ile razy mam każdemu powtarzać,że on mnie nie skrzywdzi?!
Chłopak wybuchnął śmiechem.
-Nie?Nie?! A kto nafaszerował cię dragami,?A kto próbował zaciągnąć twoją siostrę do łóżka,no kto?
Zacisnąłem pięści na wzmiance o Lottie.Na samą myśl,że mógł ją skrzywdzić zrobiło mi się słabo.

-Feli,my chcemy tylko żebyś była bezpieczna i z przykrością muszę stwierdzić,że Tommo ma rację-wtrącił Styles,a on posłała mu spojrzenie godne seryjnego mordercy.
-Kolejny bohater się znalazł.Niall? Może ty też się do nich przyłączysz?Mój braciszek zdziera sobie niepotrzebnie struny głosowe,ale Harold miał inne sposoby by mi wyperswadować jakim to Mick jest strasznym facetem,może zapytaj się go jakimi metodami dysponuje,co?Może ci doradzi?-stwierdziła z wymalowaną satysfakcją na twarzy.Harry zmieszał się i posmutniał. O co tutaj do jasnej cholery chodziło?
-Dokończymy to sobie  w domu!-krzyknął Louis,budząc przy tym leżącą na jego ramieniu Eleanor.Ma kobieta mocny sen,doprawdy.
Jedyne komu w tym momencie współczułem to taksówkarzowi,który musiał wysłuchiwać całej tej awantury,a jedyne o czym marzyłem to ciepłe łóżko,a w nim Charlotte.

***
Obydwie taksówki dojechały w tym samym czasie pod dom.Oprócz nas także dotarł tam Matthew razem z Jay i dziewczynkami.Było już późno,więc małe smacznie chrapały w dziecięcych fotelikach.
-Pomogę pani-zaoferowałem się,a kobieta posłała mi szeroki uśmiech.Wziąłem jedną z blondynek na ręce i wszyscy ruszyliśmy do domu O dziwo był otwarty,a wszystkie światła pozapalane.Przeszedł mnie dreszcz.Coś było nie tak.
Popatrzyłem na Liama wystraszonym wzrokiem i kopnąłem uchylone drzwi.
Zsunąłem buty ze stóp i wkroczyłem do salonu.Pierwsze co zauważyłem to krew,dużo krwi i szkło.
-O mój Boże-szepnąłem,a tuż za uchem usłyszałem wystraszony głos matki mojej dziewczyny.
-Charlotte!Gdzie jesteś!?
Wszyscy z przerażeniem wypisanym na twarzy i rozbieganym wzorkiem przyglądaliśmy się kałuży czerwonej cieczy,analizując co mogło się wydarzyć.Staliśmy jak słupy,nie wiedząc co zrobić.Moje serce próbowało wydostać się z unoszącej z prędkością światła klatki piersiowej.Nigdy w życiu się tak nie bałem.Nigdy.Myśl,że mogłoby się coś jej stać paraliżowała mnie.Wiedziałem,że to moja wina i gdybym został z nią,byłaby cała i zdrowa.
-Zanieście dziewczynki do łóżka-szepnęła Eleanor,a ja razem z Mattem pobiegłem na górę i zostawiłem śpiące blondynki w ich sypialni.Ręce trzęsły mi się jak staremu alkoholikowi,góra w gardle rosła,a łzy pojawiły się w oczach.Pragnąłem zobaczyć ją...uśmiechniętą i zadowoloną z tego jak nas nabrała,a później wtulić się w nią i ochrzanić za to jak bezmyślnie postąpiła.
Zbiegliśmy na dół.
-Lottie gdzie jesteś?-krzyknąłem,mój głos odbił się echem po pustym pomieszczeniu,które wypełniały tylko  nasze szalejące oddechy.Kamień spadł mi z serca,gdy wkroczyła niepewnym,zachwianym krokiem do salonu.Żyła,chodziła,oddychała,to było najważniejsze.
Podniosła spuszczoną głowę i zauważyłem ślady krwi w okolicach jej ust,nosa i prawego oka.Natomiast jej łuk brwiowy był rozwalony i cały czas sączyła się z niego świeża,czerwona ciecz.
-Dziecko-zawyła Jay i wtuliła się w nią.Wziąłem głęboki wdech i poczułem ulgę,ogromną ulgę.Pomimo tego,że była poturbowana cieszyłem się,że nic większego jej się nie stało.
-Kto ci to zrobił?-zapytałem,kiedy już wszyscy ją wyściskali i sprawdzili czy to na pewno ona.Zapadła grobowa cisza.Zamknąłem ją w szczelnym uścisku.Czułem jej szybko bijące serce i ciepły oddech na mojej szyi.Delikatnie głaskałem ją po plecach,dodając otuchy.Jej palce zacisnęły się na mojej koszulce.
-Nikt.-odparła drżącym głosem.Schowałem nos w zagłębieniu jej obojczyka,byłem taki szczęśliwy,że miałem ją przy sobie.Musnąłem ustami jej ciepłą skórę,a ona cicho jęknęła.
-Puściła mi się krew z nosa i chciałam zetrzeć ślady,wzięłam mop i jakoś nim wywinęłam tak,że zdjęcia się porozbijały i jedna ramka spadła mi na łeb i rozwaliła brew.-oznajmiła pewnym głosem,odsuwają się ode mnie i rozglądając się po pomieszczeniu-Mamo,przepraszam.Posprzątam wszystko,tylko nie płacz,proszę-zwróciła się do łkającej cicho rodzicielki.
-Najważniejsze,że nic ci nie jest-mruknęła kobieta i wytarła zaczerwienione oczy.To wszystko tak strasznie wyglądało,a ja bałem się,że to jakiś złodziej,rabuś,czy inny bandyta ją pobił,a tu proszę,zwykły krwotok z nosa przyprawił nas o tyle strachu.
-Po takim dniu pełnym wrażeń jedyne czego chcę to ciepły,krótki prysznic i łóżko-stwierdził Lou,a ja musiałem się z nim zgodzić.Ten dzień,a zwłaszcza jego końcówka to było....coś.
-Ja rezerwuję łazienkę numer 1-krzyknęła Eleanor,zrywając się z miejsca.Wielki uśmiech wstąpił na jej zmęczoną twarz.Zauważyłem,że cały alkohol w przeciągu kilku minut jakimś cudem z niej wyparował albo to szok tak na nią zadziałał.
-Ja dwójkę-rzucił szybko Zayn i wyszczerzył zęby zadowolony.
-A ja trójkę-powiedzieliśmy chórem razem z Tommo,Loczkiem i Lott .Popatrzyliśmy na siebie z byka,nikt nie miał siły na awanturę o głupią kąpiel,ale także nikt nie miał zamiaru odpuścić.
-Dobra oszczędzamy czas,wodę i energię.Ty komp się z Lottie,a ja z Louisim-wtrącił Styles,ale został obdarowany zabójczym spojrzeniem pani domu.Chyba nie uśmiechało jej się to,że ja z Charlotte w jednej łazience i w jednej wannie.Trudno się jej dziwić,chociaż dla mnie była to całkiem kusząca propozycja.
-Ża-Zartowałem-mruknął,a my wybuchnęliśmy śmiechem.Jay poklepała go po ramieniu,a on wypuścił z ulgą powietrze i uśmiechnął się delikatnie.


* Z perspektywy Charlotte*

Byłam zadowolona,jeśli mogłam w ogóle powiedzieć tak w zaistniałej sytuacji.Uwierzyli mi,a teraz musiałam jedynie być ostrożna w zakrywaniu resztek mojego ciała.Podczas kąpieli dokładnie przyjrzałam się siniakom na udach,ramionach i brzuchu.Wszystko niemiłosiernie bolało kiedy moje mięśnie poruszały się przy najmniejszym kroku.Nie zapomnę jego rozwścieczonej twarzy kiedy zadawał mi kolejne ciosy.Błagałam by przestał,a on tylko szyderczo się śmiał.Tak jak wtedy po moich policzkach popłynęły słone łzy.Nienawidziłam go z całej siły i nie mogłam pozwolić by przez moje błędy ktoś kogo kocham wpadł w jego łapska.Nadal byłam śmiertelnie przerażona,ale wiedziałam,że wykonywanie jego rozkazów było jedynym słusznym wyjściem.Mogłam nawet skończyć w tym okropnym więzieniu byleby moja rodzina była bezpieczna.Przymknęłam powieki i otarłam wilgotne oczy,gdy usłyszałam kroki zmierzające w stronę mojego pokoju.Drzwi uchyliły się i ktoś wszedł do środka.Poczułam jak materac ugina się pod jego ciężarem,a on wślizguję się pod kołdrę.Moje nozdrza otulił jego czekoladowy zapach.
-Śpisz?-szepnął i pogłaskał mnie po policzku,położyłam moją małą dłoń na jego i pogładziłam go po szorstkich kostkach.
-Nie-wychrypiałam.Nawet nabranie powietrza w płuca sprawiało mi ból.Przybliżył się do mnie,wplątał swoje nogi między moje,a ja jęknęłam.
-Co jest?-zgarnął niesforny kosmyk moich włosów za ucho.Był tak blisko mnie.Widziałam zmartwienie wypisane na jego pięknej twarzy.Ciemny granat jego oczu przenikał mnie na wylot.Nie chciałam go okłamywać,ale musiałam.
-Biegłam zatamować krew i spadłam ze schodów-mruknęłam, nie patrząc na niego.Zachichotał cicho,chwycił w dwa palce mój podbródek i uniósł go do góry.
-Moja..-złożył delikatny pocałunek na moich ustach-biedna...-potarł swoim nosem o mój,a ja uśmiechnęłam się szeroko-niezdara..-ucałował po kolei moje czoło,nos,dwa policzki i spragnione jego warg usta.Przyciągnęłam go za kark bliżej siebie i zachłannie pocałowałam.Jego język błądził po zakamarkach mojego podniebienia,a ja mruczałam  zadowolona.Wplątałam palce w jego aksamitne,blond włosy i ciągnęłam za nie delikatnie.Jego dłonie zjechały wzdłuż mojej talii i chwyciły brzeg mojej koszulki.
Odchylił ją delikatnie i ciepłymi rękami dotknął mojego zmarzniętego brzucha.Zacisnęłam mocno wargi by nie pisnąć.
-Nie.Niall przestań-mruknęłam,ale on chyba uznał to za żart,bo nadal masował mój obolały brzuch sunąc coraz wyżej i nic sobie z tego nie robił.Chwyciłam go za nadgarstki i wytargałam je spod kołdry.
-Mówiłam ci żebyś przestał-warknęłam,a on wpatrywał się we mnie zaskoczony,nie wiedząc co powiedzieć.Odsunęłam się od niego,a łzy zebrały się w moich oczach,cholerny Black,to przez niego czułam tyle bólu.Nie zauważyłam nawet jak po moim policzku spłynęła pojedyncza,kryształowa łza.
-Przepraszam-szepnął i ucałował wilgotne miejsce.Mruknęłam cicho,kochałam go,ale nie chciałam by mnie teraz dotykał,ani on ani ktokolwiek inny.
-Cholera.Char jesteś taka zimna,na pewno dobrze się czujesz?-jęknął dotykając wrzącą dłonią mojego czoła. Co miałam mu powiedzieć,że czuję się okropnie i jedyne czego pragnę to by mocne tabletki przeciwbólowe,które zażyłam zaczęły działać i przyniosły mi ukojenie?Raczej nie....
-Jestem przemęczona.Potrzebuję jedynie odpoczynku i snu-wymamrotałam i odwróciłam się do niego tyłem,zaciskając rozedrgane usta i powieki.Błagałam by to wszystko się już skończyło i zmorzył mnie sen.
Moczyłam poduszkę moimi łzami,nad którymi nie potrafiłam zapanować.Tryskały z moich oczu jak z fontanny,a cichy szloch towarzyszył im co chwilę.Blondyn na szczęście szybko zasnął i nie musiałam tak bardzo się starać z hamowaniem dźwięków wydobywających się z mojego gardła.
Co chwilę przesuwałam się na skraj łóżka,bo Nialler nawet w głębokim śnie pragnął mieć mnie blisko siebie.Było to bardzo,ale to bardzo urocze i normalnie już leżałabym wtulona w jego tors,słuchając melodii jego bijącego serca,ale teraz nic nie było wstanie ukoić mojego bólu zarówno tego psychicznego jak i fizycznego,nawet mój kochany Niall był bezradny.

* Z perspektywy Harry'ego*

Leżałem wtulony w jakiegoś jaśka i okryty szczelnie kocem.Z słuchawek w uszach wydobywał się głos jednego z moich dobrych kumpli i cudownego wokalisty-Eda Sheerana.Normalnie nie potrzebowałem niczego by zasnąć,padałem do łóżka i po kilku minutach chrapałem w najlepsze,ale tym razem było inaczej.Nie mogłem osunąć się w ten błogi stan zapomnienia i śnić,tylko cały czas myślałem o Felicite i jej rozgrzanych pocałunkach,które składała na jego szyi,wijąc się wokół niego jak dzika kotka.Ilekroć przymykałem powieki widziałem jak odnajduję ją w tłumie i tuli jej plecy do swojego torsu,obejmując jej talię.Wiedziałem,że to nic dla niego nie znaczyło,ale ona była w nim zakochana i to na zabój.Zatrzepotała rzęsami kiedy wymruczał jej coś do ucha i wpiła się w jego wargi,a on trzymał swoje oślizgłe łapska bezczelnie blisko jej pośladków.To był normalny gest,ale ja nie potrafiłem sobie wyobrazić jak taka niewinna i delikatna osoba może znieść dotyk kogoś tak chamskiego i nachalnego.Fizzy ostatnio się pogubiła,dostrzegłem to,ale pomimo wszystko wiedziałem,że nie jest wcale buntowniczką o wybuchowym temperamencie,nadal była tą kruchą,słodką,może i nieco naiwną Fel.
Zacząłem się zastanawiać czy nie przemawia przeze mnie zazdrość,ale odgoniłem od siebie tą myśl.Zależało mi na bezpieczeństwie kolejnej młodszej siostry,którą zyskałem,tylko i wyłącznie na tym.Usłyszałem jak schody zaskrzypiały i ktoś przeraźliwie głośno ziewnął.Po chwili rozbłysło rażące moje oczy światło,a ja jęcząc ukryłem się pod poduszką.
-Kurwa mać,zgaś to-zanim zdążyłem ugryźć się w język z moich ust wymsknęło się siarczyste przekleństwo.
-Hazz....od kiedy z ciebie taki brutal-cały pokój wypełnił jego szczery,głośny śmiech.Poczułem jak siada w nogach mojego posłania i wpatruję się we mnie.
-Lou,zgaś to cholerstwo..-warknąłem,a on po raz kolejny zaniósł się śmiechem.Poklepał mnie po udach i wykonał moją prośbę,zostawiając włączoną jedynie małą lampkę nocną.Wtedy spokojnie mogłem odkryć "maskę" z twarzy i przyglądnąć się jego osobie.
Był strapiony tak samo jak i ja.Było mi bardzo przykro z tego powodu,że cierpiał.Posłał mi przepełnione bólem spojrzenie i odwrócił wzrok,kiedy w kącikach jego oczu zamigotały pierwsze łzy.
-Przytul się-szepnąłem,rozkładając szeroko ramiona,a on desperacko się w nie wtulił.Mimo tego,że był starszy bez problemu zamknąłem całe jego ciało w gorącym uścisku.Stracił panowanie nad emocjami i zawył w mój nagi tors,lodowate łzy spływały ciurkiem po mojej klatce piersiowej,powodując gęsią skórkę.
Głaskałem jego plecy i cicho nuciłem jakąś melodię,byleby tylko się uspokoił.
-Louis.Pamiętaj,że co by się nie działo masz mnie,Eleanor i chłopaków.Kochamy cię i zawsze ci pomożemy-mruknąłem,a on pokiwał głową.
-Dziękuję-wyszeptał.Nic nie mówił,po prostu tulił się do mnie.Potrzebował mojego wsparcia i bliskości,a ja zawsze byłem chętny ofiarować mu swoją braterską miłość.
-Też się o nią martwię,Boo- wyznałem,a on westchnął.Odsunął się nieco i przeczesał ciemne włosy długimi palcami.
-Oszaleje z nimi....najpierw Charlotte,teraz Felicite.Stary powiedz mi,czy ja coś źle robię?Daje im zły przykład?Co jest ze mną nie tak?-ostatnie zdanie wykrzyczał,patrząc mi prosto w oczy.Był wściekły i obwiniał się o wszystko,tak naprawdę bezpodstawnie.W jego niebiesko-zielonych tęczówkach znów zamajaczyły iskierki,zwiastujące łzy.
-Tommo,dobrze wiesz,że jesteś najlepszym starszym bratem,a dziewczyny..no cóż nieco się pogubiły.Wiem,że to trudne,ale nie możesz się na nie złościć ani tym bardziej na siebie!-oznajmiłem,posyłając mu pokrzepiający uśmiech,który na szczęście odwzajemnił Podniósł się z kanapy i ruszył w stroną komody.Było ciemno,więc nie widziałem dokładnie co robi,wytężyłem wzrok,ale dostrzegłem tylko jak jego ramiona i łopatki poruszają się delikatnie.Po chwili wrócił na swoje miejsce,a w dłoniach trzymał popękaną ramkę i zakrwawioną fotografie.Przetarł ją kciukiem i z uśmiechem przypatrywał
się małej blondynce i starszemu o kilka lat chłopcu,którzy odwiedzili jakiś park rozrywki i odbywali przejażdżkę na karuzeli w kształcie czerwonego samolotu.
-Wtedy wszystko było takie łatwe i kolorowe-mruknął,a ja uśmiechnąłem się na myśl beztroskiego dzieciństwa.Miał rację,teraz było o wiele ciężej,ale nasze życie było wspaniałe i nie mogliśmy narzekać.
Czasami jest trudniej niż zwykle,człowiek wysiada psychiczne ze zmęczenia i bezradności,ale nie możemy się poddawać.Życie to zbyt cenny dar by o niego nie walczyć.
-Boo....Teraz spotykasz na swojej drodze różne trudności,ale nie zapominaj ile masz szczęścia.Ogromna kochająca rodzina,przyjaciele,dziewczyna,mnóstwo fanek.Możliwość spełniania swoich marzeń.To wszystko jest cudowne,doceń to-stwierdziłem,oplatając go swoim ramieniem.Oburzył się nieco.
-Doceniam to-warknął,odpychając mnie od siebie.Westchnąłem.
Można było powiedzieć,że Tomlinson przechodził mały kryzys i nie mogłem się na niego boczyć o takie rzeczy. Pogłaskałem go po włosach i nadal pomimo jego zakazów tuliłem go do siebie.W końcu odpuścił,jego ramiona nie napierały już na moje z dużą siłą,a mimika twarzy nie była wykrzywiona w takim gniewie.Opuścił ręce wzdłuż tułowia i wymamrotał coś.
-Co mówiłeś,Loui ? -zapytałem,a on po raz kolejny wyjęczał coś szybko i nieskładnie.
-Lou!Nie rozumiem-warknąłem,a on zachichotał.Na jego usta wkradł się niewinny uśmiech.
-Mówiłem,że jestem idiotą,Harreh i....-przełknął ślinę i spuścił wzrok.-....że ty masz rację,kretynie-lekko uderzył pięścią w mój nagi tors,a ja wybuchnąłem śmiechem.Tak trudno było mu przyznać,że się mylił.
Nasze chichoty wypełniły puste pomieszczenie,odbijając się echem od ścian.Pogodny Tommo wrócił,może nie całkowicie,ale chociaż troszeczkę.Duma rozpierała mnie od środka;w końcu to była moja zasługa,mój malutki sukces.
- Lou...wszystko pięknie ładnie,ale spadaj już-mruknąłem i zacząłem go zrzucać z kanapy.Po naszej rozmowie poczułem się lepiej i w momencie zachciało mi się spać.
Szatyn wybuchnął śmiechem i zaczął się ze mną drażnić.Nawet moje umięśnione nogi nie pomogły w pozbyciu się tego natręta z mojego tymczasowego łóżka.
-Louuuu proszęęęęę chcęęęę spaaaaaaaać-wyjęczałem,wpatrując się w jego uśmiechniętą twarz.
-Dobranoc-wstał i poczochrał moją czuprynę.Zgasił lampkę i po cichu ruszył do swojej sypialni.
Przymknąłem powieki,otulając się kocem.W natychmiastowym tempie zasnąłem.

10 komentarzy:

  1. Pierwsza? :D
    ogólnie to pierwszy raz komentuje rozdział u ciebie ale po prostu musiałam to zrobić :D jesteś niesamowita, piszesz świetnie i masz baaaardzo fajny pomysł na całą historię
    od tego rozdziału pod każdym rozdziałem będę zostawiać po sobie ślad... obiecuję :3
    z niecierpliwością czekam na kolejny <3
    ~misia8848 <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Hazza ma dobrze- może tulić Lou.
    Jak Louis ma dobrze- może tulić Harrego. xDe
    Rozdział cud, miód i orzeszki i ludzie są dziwni, że nie komentują.
    Przepraszam, że ja nie zawsze komentuje, ale zawsze czytam. Nie jestem stworzona do pisania komentarzy, jednakże sie czasem wysilam. To i tak nic w porównaniu do twoich "wypracowań" w komentarzach.
    Aż wstyd dodawać mi coś tak małego.
    Na miejscu Charlotte powiedziałabym o tym zajściu komuś. (Znając mnie Zaynowi, bo to w końcu Zayn[♥]) W końcu z tymi ranami mogła by pójść na obdukcje i zaskarżyć tego pieprzonego debila!
    A co do Fizzy, to nie mam słów. Upadła na głowę i tyle. Mam nadzieje, że się ułoży i będzie very happy razem z Haroldem C:

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest boski! <3
    Ja nie wiem jak Ty to robisz. Każdy jest lepszy, choć mogłoby się wydawać to niemożliwe.
    Cholera mnie trafiała jak Charlotte okłamała wszystkich, a Ci idioci jej uwierzyli! Że Niall się nie domyślił i uwierzył w takie bzdety... Chyba mu kupię okulary! -.-
    Ale i tak go kocham. <3

    Czytając perspektywę Hazzy zaczęło mnie nurtować pewne pytanie, mianowicie: jak Lou zareaguje na to, że Harry zabujał się w Felicite. :D Naprawdę, nie będę mogła chyba przez to spać!
    A co do ilości komentarzy. Nie przejmuj się. Ja też miałam taki moment, że statystyka spadła. To minie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten rozdział przeczytałam o 3 w nocy.Nie mogłam spać i oczywiście nie mogłam wejść nigdzie indziej jak do Ciebie.Za każdym razem kiedy widzę nowy rozdział to mam ochotę płakać ze szczęścia.Moje komentarze w porównaniu z twoimi nigdy nie będą,nie są i nie były takie świetne.To właśnie TY natchnęłaś mnie do pisania bloga.Pewnego wieczoru leżałam w łóżku i myślałam nad opowiadaniem.Wtedy przyrzekłam sobie,że będę tak dobra jak ty.Piszesz cudnie♥Z twoim talentem powinnaś mieć 999449359358 komentarzy.
    Co do rozdziału.Schowaj się,bo przyjdę do ciebie i powtórzę to co zrobił Black.Jak Niall nie mógł tego zauważyć?!Mogę złożyć się z Horan Girl na te okulary-,-
    Charlote to ma jedna wyobraźnię,oj ma ♥
    Kocham,kocham,kocham Cię twój blog i każdy następny rozdział ♥

    youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest przepiękny♥ Nie umiem pisać długich komentarzy niestety : c Tobie na początku chciałam podziękować za komentarze na moim blogu, bo one są wspaniałe, na prawdę, codziennie odkąd skomentowałaś rozdział, który ostatnio dodałam to go czytam i jestem Ci ogromnie wdzięczna♥ Masz świetny talent i mam nadzieję, że tego nie zmarnujesz ♥ Mam nadzieję, że prawda wyjdzie na jaw i wszyscy się dowiedzą co Black zrobił Lott! Boże Lou i Hazz to takie słodkie♥ W wspaniały sposób pokazałaś prawdziwą przyjaźń♥ Pozdrawiam, xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Weszłam na Twojego bloga i gdy przeczytałam kilka pierwszych linijek Tego rozdziału powiedziałam wielkie ''Jej, ta dziewczyna ma talent''. Od razu zabrałam się za czytanie poprzednich rozdziałów. Naprawdę zazdroszczę Ci talentu, jesteś fantastyczna ;3 Pisz dalej, bo to jest naprawdę super ;3

    i-am-katina.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Opowiadanie o Niallu.
    [SPAM]
    Historia jest o szesnastoletniej Chanel Styles, która została pokrzywdzona przez los.Kiedy była mała, jej jedynym przyjacielem był brat, Harry.Ona potrzebowała go...On jej...Pewnego dnia, Harry postanowił wyjechać wraz ze swoim ojcem do Londynu, aby spełniać swoje marzenia.Zostawił ją samą, zagubioną w tym wszystkim.Codziennie błagała boga na kolanach, aby Harry wrócił i wszystko było jak dawniej.Jednak on nie wracał...Powoli traciła nadzieję. Zaczęły się problemy...Jej świat nagle przyśpiesza, kiedy zostaje zmuszona, aby przeprowadzić się do swojego znienawidzonego brata i jego kolegi z zespołu.Po pewnym czasie wszystko się komplikuje.Chcesz wiedzieć co będzie dalej? Zapraszam na: loveme-likeyou-do.blogspot.com/
    Dalej nie przekonana ? Obejrzyj zwiastun:
    http://www.youtube.com/watch?v=QObcS4vIglI&feature=youtu.be

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne, ale mogła ich nie okłamywać.. mam nadzieję że Niall się domyśli.
    Czekam na kolejny ! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. o cholera.wbiłam w komentarze żeby Ci podziękować za kom.pod moim rozdziałem,patrzę i widzę,że NIE SKOMENTOWAŁAM!
    to jakiś dramat,ta moja skleroza! matko,chyba się zaopatrzę w jakieś tabletki na pamięć :D
    ale dobra,to muszę się wypowiedzieć o rozdziale.jestem OBURZONA,że Lottie ukrywa przed nimi prawdę! :D Tak,oburzona! Gdyby im powiedziała jak jest naprawdę,to wszystko potoczyłoby się inaczej,superman Niall i superman Lou uratowaliby ten świat od tych debili i byłoby pięknie!
    a teraz musimy czekać i zastanawiać się jak to wszystko się potoooczy.Jeśli masz dobre serce to nie każ mi długo czekać tylko dodawaj szybko następny :D chcę w końcu duużo słońca w relacji Lottie-Niall (Liall czy Nottie? :D chyba to drugie lepsze) Może niech jedzie z Łan Di w trasę czy cuś i zapomni o tamtych xD czekam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. "Wychowana na skraju biedoty, zarabiała na siebie i rodziców. Los nie przeznaczył jej kolorowego życia. Zwłaszcza, że w wieku siedemnastu lat straciła ojca i matkę. Zmarli podczas wypadku samochodowego, zostawili ją bez pożegnania, a ona tylko cierpiała. Przez rok mieszkała z ciotką w Londynie, jednak za dużo złego przeszła w tym mieście by móc w nim zostać na jeszcze kilka lat. Postanowiła przeprowadzić się do Chicago, gdzie z całego serca zapragnęła rozpocząć nowe życie...Kto wie, może lepsze? Tylko co będzie jeśli cokolwiek się skomplikuje? Czy wystarczająco słaba psychika Mia doprowadzi ją do krytycznego stanu? Nie wiesz tego..."
    Ale jeśli chcesz się dowiedzieć zapraszam na nowo otwartego bloga, gdzie na razie jest tylko prolog :
    http://battle-of-destiny.blogspot.com/
    Pozdrawiam cię, Mia ♥

    OdpowiedzUsuń