Muzyka Nareszcie doczekałyście się muzyki do rozdziału!Mam nadzieję,że się spodoba!
* Z perspektywy Felicite*
Po raz kolejny moje palce dotknęły spierzchniętych,malinowych,wąskich ust.Jeszcze przed chwilą stykały się one z delikatnymi,słodkimi,wydatnymi wargami Harry'ego,który ni stąd ni zowąd postanowił zrobić mi jakieś kompletne pranie mózgu i zawirować moim światem.Pocałował mnie,tego nawet nie można było określić mianem pocałunku,on po prostu musnął moje usta i wydawał się zaskoczony.Albo tak świetnie grał.Im dłużej o tym myślałam dochodziłam do wniosku,że moja wspaniałomyślna siostra kazała mu odciągnąć mnie od Starcka za wszelką cenę,a jeśli prośby i błagania nie pomogą to niech mnie wykorzysta.To było chore,jeden głupi buziak stworzył jakąś cholerną mieszankę uczuć,które zawładnęły mną w przeciągu kilku sekund.Nie wiedziałam co czułam,jedyne czego byłam pewna to,to,że niemiłosiernie skręcający się żołądek wcale nie był objawem grypy.Wyrzuty sumienia mnie zżerały.Wszyscy zarzekali się,że to Mick mnie skrzywdzi,zdradzi,a to ja zbliżyłam się do innego chłopaka i pozwoliłam mu się pocałować,a co gorsza,kiedy to tego wszystkiego doszło poczułam się inaczej,dziwacznie inaczej.Między mną,a moim "chłopakiem"(nie wiedziałam czy mogłam tak go nazywać) zawsze było jakieś pożądanie.Kiedy dochodziło między nami do zbliżania władała nami namiętność,ale o bliskości,poczuciu bezpieczeństwa i innych takich "pierdołach" nie było mowy.Przy Stylesie poczułam się,w sumie sama nie wiedziałam jak,ale było mi dobrze i to było najgorsze.Przecież wzdychałam do Micka od tylu lat,a tu nagle wystarczył ułamek sekundy by sławny,seksowny Harry Styles zrobił z mojego mózgu jakąś kaszanę.
-Fuck you Harold-warknęłam i ukryłam twarz pod poduszką.Jedynym moim pragnieniem w tym momencie
było przestać myśleć o tym wszystkim,wyłączyć się,zasnąć,cokolwiek,po prostu nie czuć niczego,kompletnie niczego.
* Z perspektywy Louisa*
-Nie uważasz,że wszystko działa tak dobrze,aż za dobrze?-zapytałem,a moja dziewczyna oderwała wzrok od ekranu i przyjrzała mi się z uśmiechem.
-Co masz na myśli?-zapytała,słodko marszcząc nos i brwi.
-No wiesz,Lottie i Nialler są razem szczęśliwi,młoda się ustatkowała,sprawa w sądzie to praktycznie zamknięty rozdział.Z Fizzy nie ma żadnych,ale to żadnych problemów,dziewczynki trochę rozrabiają,ale to tyle co nic.W końcu są jeszcze małe.Ja mam ciebie,kochanie.Mama znalazła sobie odpowiedniego faceta.Sama rozumiesz....
-Lou,skarbie.To wspaniale,że wszystko się tak ułożyło,trzeba się tym cieszyć,a nie zamartwiać na zapas-oznajmiła i pokręciła głową z dezaprobatą,uśmiech nie schodził jej z twarzy.Zawsze była taka pogodna i radosna.-Masz przestać szukać dziury w całym,jeśli nie ma problemów,to nie znajduj ich na siłę,jasne?-złapała mnie za policzki i zaczęła nimi tarmosić.Pokiwałem głową na znak zgody,a ona skończyła torturować moją biedną twarzyczkę.Miała rację,jeśli było dobrze,to musiałem starać się by było tak już zawsze,a nie zadręczać.
Do salonu wkroczyła mama,trzymając za rękę Matta.Cała promieniała odkąd go poznała.Zaczęła bardziej o siebie dbać i teraz nie wyglądała już jak moja matka,a raczej jak starsza siostra.Miała dobry humor,nie była już typową rodzicielką z zasadami,odmłodniała,zrobiła się bardziej spontaniczna,ale nadal była tą opiekuńczą,kochaną Jay.Troszczyła się o nas tak samo jak dawniej,a może nawet bardziej.
-Dziewczynki idziemy!-krzyknęła,a po chwili dwie małe,wystrojone blondyneczki zjawiły się na dole w towarzystwie czwórki ochroniarzy.
-Idziemy do mamy Mattiego-stwierdziły uśmiechnięte.Jedna z nich złapała za rękę bruneta,a druga mamę.Pomachały nam i wyszły na zewnątrz.
-Nie ma rodziców w domu,będzie balanga ! -krzyknął Zayn i rzucił się na kanapę,gniotąc mi żebra.Walnąłem go w ramię,a on posłał mi całusa w powietrzu.Ciołek.
-W sumie to nie taki zły pomysł,moglibyśmy się gdzieś przejść,nie?-wtrąciła Eleanor.
-A co z Lott?Nie zostawię jej samej-mruknął Niall,a mina mu zrzedła.Był taki uroczy,kochał moją siostrę,a ja przez ten cały czas miałem co do tego takie wątpliwości.Byłem cholernie głupi,ale na szczęście opamiętałem się.
-Ja tam bym się wybrał gdzieś-stwierdził Liam-Przecież to nasze ostatnie dni wolnego.
I rzeczywiście tak było. W środę musieliśmy wracać do Londynu,nie mogliśmy zaniedbywać naszej pracy,a przede wszystkim naszych fanów.Oni byli jak rodzina,najważniejsi.
-No dobra-wyszczerzył się blondyn.Najwidoczniej tym argumentem Payne przekonał go do wyjścia,nawet bez Charlotte.Czekała nas niezła harówka w wytwórni,więc musieliśmy wykorzystać ten czas odpoczynku najlepiej jak potrafiliśmy.Wszyscy zgodziliśmy się na wieczorne wyjście.Prawie wszyscy.
-Harry,a ty idziesz z nami?-zapytałem,a chłopak wpatrywał się we mnie zdziwiony.
-Ale,że gdzie?-mruknął,a ja westchnąłem.-Do jakiegoś klubu.
-No w sumie, nie wiem-jęknął-nie mam siły.
Popatrzyłem na niego zaskoczony.Harry Styles odmawia pójścia na imprezkę,toż to niedorzeczne.Wpatrywałem się w niego tak przez dłuższą chwilę.Spuścił wzrok,zaczął bawić się swoimi palcami,miał zbolały wyraz twarzy.Najzwyczajniej w świecie był smutny i przygnębiony.Reszta chyba też to zauważyła.
-Hazz,coś się stało?-zapytaliśmy chórkiem,a on uśmiechnął się delikatnie.
-Nie,po prostu zamyśliłem się-powiedział i ruszył do kuchni-Jestem głodny-dodał.Wydawało mi się,że mija się z prawdą,kłamie,ba!Byłem wręcz pewny,ale Elka utwierdziła mnie w przekonaniu,że sam wynajduję jakieś problemy,które tak naprawdę nie istnieją i postanowiłem raz na zawsze z tym skończyć.Skoro Harold twierdził,że wszystko jest w porządku to tak było.A jeśli miałby jakąś sprawę to powiedziałby mi to,w końcu byliśmy przyjaciółmi.
***
-El!Ile można się pindrzyć?-warknąłem i walnąłem pięścią w drzwi łazienki.
-Zaraz,no-krzyknęła,a ja przewracając oczami zszedłem na dół.
-Długo jeszcze?-zapytała Fizzy-mogłam się nie zgadzać-mruknęła,chyba sama do siebie i opadła na fotel. Nie wyglądała tak jak zwykle.Oczywiście od zawsze uważam,że wszystkie kobiety w mojej rodzinie są piękne(bo są!),ale Felicite przeszła dzisiaj samą siebie.Ubrana była w czarne,obcisłe,krótkie szorty,jasną koszulę i wysokie,również czarne szpilki.Miała naprawdę zgrabne,długie nogi.Zrobiła sobie makijaż,a długie,ciemne włosy pokręciła.Cudownie się prezentowała.Od jakiegoś czasu zauważyłem,że naprawdę zaczęła dbać o siebie.Kto wie,może ma kogoś na oku..?
Jedynie jej ponury wygląd twarzy nie pasował do całości,czy ja mam jakieś cholerne zwidy i wydaję mi się,że każdy jest przygnębiony?
-WOW,siostra,super wyglądasz-do salonu wkroczyła uśmiechnięta od ucha do ucha Charlotte.Długie,blond całkowicie skołtunione włosy układały się falami na jej ramionach.Miała podkrążone oczy i brudny od czekolady dres na sobie.
-Ty za to jak siódme nieszczęście-odparłem,a ona zaśmiała się i uderzyła mnie z całej siły w ramię.Nie powiem zabolało.Rzuciłem się na nią i rżąc jak dzikie konie(śmiechem nie można było tego nazwać) "biliśmy się".Oberwałem parę razy mocniej,ale jak wiadomo było to niechcący.Wbijałem jej palce w żebra,gdyż wiedziałem jak bardzo ją to drażni.Zacząłem ją gilgotać.Krzyczała na cały dom i wierzgała się jak nienormalna.
-Co tu się dzieję?-pomiędzy nas wkroczył Horan z dziwaczną miną.Próbował zachować powagę,ale uśmiech sam cisnął mu się na usta.W końcu wybuchnął niepohamowanym śmiechem.
-Dzięki Niall-blondynka wtuliła się w Niallera,a ja odszedłem kawałek dalej.
-Uroczy są-stwierdziłem,a Liam i Zayn przytaknęli i uśmiechnęli się na widok migdalącej się pary blond dzieciaków.Kątem oka spojrzałem na Harry'ego i zauważyłem,że przygląda się naburmuszonej Felicite.
Nagle rozległ się gwizd.
-Ulalal,co za piękność-Malik ukłonił się przed schodzącą po schodach Eleanor,a mnie zatkało .Moja dziewczyna była najśliczniejszą kobietą na ziemi,zdecydowanie.W zwykłej czarnej kiecce przed kolano i wysokich butach wyglądała jak miss świata,moja miss świata.
Razem z Fizzy po raz kolejny otrzymały masę komplementów i w końcu wyszliśmy.Zanim jednak to zrobiliśmy,Niall musiał upewnić się piętnaście razy czy aby na pewno Lottie nie zmieniła zdania i czy nie chcę,aby został z nią w domu.
-Opłacało się tyle na ciebie czekać-szepnąłem na ucho szatynce i złapałem ją za dłoń.Posłała mi szeroki uśmiech i pocałowała w policzek.
-Lou,ty też wyglądasz niczego sobie-odparła i wpiła się w moje usta.Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem bliżej siebie.
-Ej,nie przy ludziach-krzyknął mulat i zaczął udawać,że wymiotuję.Czasami zastanawiałem się,czy ma mózg i w tym momencie doszedłem do wniosku,że raczej nie,a jeśli jednak go ma to z pewnością nie używa.Ale to norma,kiedy mieszka się z czwórką chorych na umyśle facetów jest się do tego przyzwyczajonym.
Wsiedliśmy do taxi,które czekały po domem i ruszyliśmy do pobliskiego klubu.
* Z perspektywy Charlotte*
Usłyszałam pukanie do drzwi.Z kanapką w ustach ruszyłam otworzyć tym przygłupom,którzy zapewne czegoś zapomnieli.
-Co znowu?-mruknęłam,otwierając drzwi.Zamiast siódemki przyjaciół ujrzałam kogoś innego,zupełnie innego. Próbowałam zamknąć im przed nosem drzwi,ale nie udało mi się,byli za szybcy i za silni.Wtargnęli do środka jak gdyby nigdy nic.
-Mick,jak-jak mogłeś go tu przyprowadzić?-wyszeptałam,ale ta dwójka doskonale mnie usłyszała.
-Mała,przecież my się już znamy i to bardzo dobrze.-odparł brunet i zbliżył się do mnie.Nogi trzęsły mi się jakbym zamiast kości miała żelatynę.Słyszałam jedynie swój szybki oddech i zawrotne bicie serca.Bałam się.Chłopak,zarówno jeden jak i drugi uśmiechnął się szyderczo.Black odłożył skórzaną,czarną kurtkę na wieszak i chwycił mnie za dłoń,a tak właściwie owinął swoje palce wokół mojego nadgarstka,mocno je zaciskając.Próbowałam się wyrwać,ale bez skutecznie.Modliłam się by mama i Matthew wrócili do domu,by ktoś mi pomógł.
-Bądź grzeczna-warknął,widziałam złość wymalowaną na jego twarzy,chwała Bogu,że nie mogłam dostrzec jego oczu,ponieważ miał na nosie okulary.To właśnie one są zwierciadłem duszy,a ja w jego przesiąkniętą do szpiku kości wszystkim co najgorsze duszę nie miałam zamiaru spoglądać.Pociągnął mnie do salonu i pchnął na kanapę.
-Po-po co tu przyszliście?-zapytałam,a on prychnął.
-Jak to po co,Charlotte?Po wolność-odparł i dosiadł się do mnie.Był tak blisko.Tak cholernie blisko.
-Boisz się mnie?-wyszeptał,jego oddech muskał moją twarz,pogłaskał mnie po policzku.
-Odpowiedz-warknął.Pokiwałam głową na "tak".Uśmiechnął się.
-I słusznie-odparł i cofnął się delikatnie.Dopiero wtedy zorientowałam się,że wstrzymałam oddech.Wzięłam głęboki wdech i posłałam Starckowi pełne żalu spojrzenie.Jak on mógł?Wiedziałam,że mnie nienawidził,ale że aż do takiego stopnia?
-Jesteś już wolny,leć do tej swojej dziuni-stwierdził Black,a szatyn wykonał jego polecenie i się zmył.Teraz czułam się jeszcze gorzej,ba!Byłam śmiertelnie przerażona.Chłopak wstał,ruszył do barku,otworzył jedną z szafek i wyciągnął z niej alkohol.Nalał sobie do szklanki przeznaczonej na drinki whiskey i pociągnął zdrowy łyk.
-Przyszedłem tutaj-zaczął i zamilkł,wpatrując się w zdjęcia powieszone na ścianie-masz dwie malutkie siostrzyczki,ciekawe...
-Nie waż się do nich zbliżać-warknęłam,sama dziwiąc się,że potrafiłam podnieść na niego głos.
-Zamknij się-krzyknął i jednym zwinnym ruchem zrzucił fotografię na ziemie,które roztrzaskały się z impetem.
-Jeśli nie chcesz by twoja rodzinka ucierpiała,idiotko,to masz wycofać zeznania,przyznać się do wszystkiego.Zrozumiałaś?-cały czas krzyczał,za pomocą dwóch kroków znalazł się znów przy mnie.Przyparł mnie do oparcia kanapy.
-Zrozumiałaś?
-Nie zrobię tego,nie pójdę siedzieć przez jakiegoś jebanego ćpuna.Jesteś nikim Black,nikim!Teraz pytam czy ty zrozumiałeś,jebany śmieciu!?-warknęłam,a on zaczął się śmiać.
-Sama tego chciałaś-oznajmił i zamachnął się.Uderzył mnie z całej siły w twarz.Poczułam zawroty głowy,ciepła krew płynęła ciurkiem po moim podbródku.
-Nadal nie zmieniłaś zdania?-warknął.Mimo bólu jaki odczuwałam nie ugięłam się,nie mogłam pozwolić na to by znowu uszło mu wszystko na sucho.Nie tym razem.
-Wspaniale-szepnął.
* Z perspektywy Felicite*
Przyglądałam się nieco podpitym przyjaciołom,tak naprawdę nikt oprócz Eleanor aż tak bardzo nie zatracił się w alkoholu.Sączyłam powoli mojego drinka i przyglądałam się stojącemu w oddali chłopakowi.Rozmawiał z grupką mężczyzn,oczywiście nie brakowało kobiet,które uganiały się za nim tego wieczoru,ale tym razem udało mu się wydostać z łapsk napalonych blondynek.Co chwilę poprawiał opadającą na czoło grzywkę i wybuchał śmiechem.Przez moment nasze spojrzenia się spotkały,a ja spanikowana odwróciłam wzrok.Zmierzał w kierunku stolika przy,którym siedziałam.Na szczęście pozostała piątka miała takie same plany co on i także się dosiadła.
-Dzięki-posłałam starszemu bratu szeroki uśmiech i odebrałam od niego kolejnego drinka.Odstawiłam go na bok i raczej nie liczyłam się z tym,że go wypiję.Co za dużo to nie zdrowo,a poza tym była niedziela,co oznaczało,że kolejny poranek zwiastuje jakże straszny poniedziałek.
-No sztywniaki,ruszajcie tyłki!Na parkiet,wio!-Eleanor była w swoim żywiole,cały czas poruszała się w rytm szybkiej muzyki.Opróżniła za jednym zamachem całą szklankę i z powrotem zaczęła nas namawiać na opuszczenie miejsc siedzących.Podziwiałam tą dziewczynę,przetańczyła dobre 3 godziny w tak wysokich butach,w dodatku za trzeźwa nie była.
-Louuuiii skarbie.Oni nie chcą ze mną iść-wydęła dolną wargę niczym pięcioletnia dziewczynka i zaczęła się przymilać do szatyna,który zbyt odporny na jej wdzięki i błagania nie był.
-Dla ciebie wszystko-chłopak złapał ją za dłoń i zniknęli w tłumie balujących,niekoniecznie pełnoletnich nastolatków.Nagle wydawało mi się,że znajoma postać śmignęła mi przed oczami.Zaczęłam się za nią oglądać,ale niestety nie udało mi się jej odnaleźć.Wszyscy poszli w ślady Calder i Tomlinsona i podreptali na parkiet.A ja żeby nie pozostać sama z Harrym popędziłam za nimi.
***
Poczułam jak ktoś mnie obejmuję.Wiedziałam doskonale kto to był.Ten zapach rozpoznałabym wszędzie.
-Wiedziałam,że to ty-nie zważając na to,że ktoś mógł nas zauważyć,wpiłam się w jego wargi.Jedną dłonią trzymałam go za kark,drugą wplątałam w jego gęste włosy.Nasze języki idealnie ze sobą współgrały.Obejmował mnie w talii,jego ręce zaczęły zmieniać położenie i po chwili znalazły się na mojej pupie.Nie przeszkadzało mi to,teraz nic się nie liczyło.Byłam tylko ja i on....i czyjś natrętny wzrok.Czułam jak ktoś bada każdy nasz najmniejszy ruch.Oderwałam się od niego i zauważyłam burzę loków i zielone,smutne tęczówki.On udaje,Fel!Udaje.Coś cicho szeptało w mojej głowie.....To kolejny podpunkt tego ich całego zasranego planu.Tak dokładnie tak.Nie wiedziałam co to było,ale miało rację!Pokaż mu,że Mick jest ważny,nie ON.
Zaczęłam wić się wkoło szatyna,ukradkiem spoglądając w stronę Stylesa,nadal stał tam jak słup i wpatrywał się we mnie.Nie mogłam pozwolić na to by myślał,że przez jeden pocałunek wszystko się zmieniło.Chciałam się dobrze zabawić i przy okazji może trochę zemścić.Dałam się ponieść muzyce i najwidoczniej dobrze mi to szło,bo mój towarzysz patrzył na mnie z uznaniem.
-Jesteś cudowna-szepnął i po raz kolejny tego wieczoru miałam tą przyjemność,by posmakować jego warg
_________________________________________
Heeeeeeeeeeeeeeeeeeej :* Jestem z rozdziałem (i to 24,jak ten czas leci) trochę wcześniej,wyrobiłam się! Yeaaaaaaaah.Mam nadzieję,że się Wam spodoba i liczba komentarzy wzrośnie.
Bardzo Wam dziękuję,że wchodzicie tutaj,czytacie i komentujecie.To dla mnie naprawdę ważne.Zdaję sobie sprawę,że nie zawsze jest na czym oko zawiesić,bo niekiedy wszystko piszę na szybko,byleby tylko dodać coś w terminie.Niekiedy Was zawodzę,za co przepraszam,ale chcę żebyście wiedziały,że się staram i naprawdę wkładam dużo czasu,wysiłku,nerwów i przede wszystkim serca w to opowiadanie.Wiąże z nim szeroko idące palny i mam nadzieję,że uda mi się je zrealizować,a Wam to wszystko będzie się podobało,bo to w końcu chodzi o Was,moje kochane.
Tak,czy siak mam nadzieję,że ten rozdział przypadł Wam do gustu i liczę na szczere opinię.(Za jakiekolwiek błędy przepraszam)Love you all ♥
Do następnego xx
Mój szekszi Nialler dla Was <3 |
Brakuje mi słów żeby móc opisać Twoje rozdziały, haha <3
OdpowiedzUsuńMasz dziewczyno taki talent, że nie wiem. Jesteś młoda, a już tak świetnie piszesz. To jest niebywałe.
Mówiłam już, że strasznie podoba mi się relacja Felicite i lokatego? Możliwe, ale musiałam to napisać jeszcze raz. Krew mnie zalewa jak Fell tak ugania się za tym idiotą i rani Harry'ego. Liczę, że za kilka rozdziałów przejrzy na oczy. ;)
Co do Lottie, strasznie wczułam się w jej perspektywę. Napisałaś to tak, że czułam się jakbym była nią. A to u mnie rzadkość!
Masz pojęcie jak cieszyłam się widząc nowy rozdział?!
OdpowiedzUsuńŚwietnie,świetnie,świetnie:)
Fel ma być z Harry'm,rozumiesz?A jeśli nie to...to...to jeszcze coś wymyślę.
Ten Mike mnie tak denerwuje,że...grrrr..
Kocham♥
youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com
hej, zapraszam cię na nasz nowy blog, life-is-a-trap.blogspot.com, gdzie pojawił się prolog. mam nadzieję, że opowiadanie przypadnie ci do gustu, zaobserwujesz nas i wyrazisz szczerą opinię x - amy
OdpowiedzUsuńŚwietny <3 Boje się o Lottie. Mam nadzieję, że się jej nic nie stanie<3 Felicite przejrzyj na oczy, Mick to dupek! Harry jest w tobie zakochany po uszy!<3 Pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńjakkochatowroci.blogspot.com
[NIE ZNALAZŁAM ZAKŁADKI "SPAM"]
OdpowiedzUsuńHej!
Chciałabym cię zaprosić na mojego bloga o 1D, http://a-little-of-the-good-life.blogspot.com/
mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu i w miarę możliwości skomentujesz :D
Pozdrawiam i bardzo przepraszam za spam. ♥
Na naszym blogu http://life-are-moments.blogspot.com/ pojawił się właśnie 4 rozdział z perspektywy Jamie, na który serdecznie zapraszamy.
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszamy również za spam.
Pozdrawiamy i życzymy miłej nocy, Allie & Jamie ♥
Nie znalazłam u cb nigdzie zakładki pt. "Spam" itp. więc wybacz, że to pod twoim rozdziałem informuję Cie o 4 rozdziale na http://ghost-gift-and-only-she.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńKoniecznie przeczytaj, gdyż to ty zmobilizowałaś mnie do napisania go.
Pozdrawiam :)
hej,zostałaś nominowana w The Versitale Blogger i Liebster Award na http://unusual-direction.blogspot.com/ pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuń