piątek, 29 marca 2013

Rozdział 22

Zrobię wam psikusa i wkleję info przed rozdziałem.Chciałam Wam,kochane moje, podziękować za tak OGROMNĄ liczbę wyświetleń i prosić o komentowanie.Wiem,że to robi się nudne,każdy autor na blogu prosi o komentarz,ale same pewnie wiecie jak wiele to znaczy dla mnie i dla innych.Nie mówię,że jest źle,bo niektóre z was komentują i jestem BARDZO wdzięczna,ale jak na tak dużą liczbę wyświetleń szału nie ma.Nie karzę wam się rozpisywać na 70 linijek,tylko proszę o jedno słowo,krytyka także mile widziana.Mimo wszystko BARDZO WAM DZIĘKUJĘ i KOCHAM WAS MISIE PYSIE !
PS.Starałam się jak mogłam by ten rozdział wypalił i przypadł wam do gustu,ale po prawie dwóch tygodniach leżenia w łóżku jest tyle do nadrabiania, a w dodatku przez ten czas zrobił się ze mnie taki leniuszek,że dramat.Tak czy siak mam nadzieję,że się spodoba!  (Nie potrafiłam dobrać odpowiedniej piosenki,bo pisałam ten rozdział kilka dni i słuchałam wielu piosenek,a żadna z nich jakoś idealnie nie pasowała do treści rozdziału ,przepraszam)




Wsiadłam w samochód i wsadziłam kluczyki w stacyjkę.Wzięłam kilka głębokich wdechów i zacisnęłam dłonie na kierownicy.Musiałam troszeczkę ochłonąć.Krew wrzała mi w żyłach,a ciśnienie podskoczyło.Dlaczego ona była taka głupia i naiwna?!Byłam zła,wręcz wściekła,ale to dlatego,że martwiłam się o moją,chcąc nie chcąc ukochaną siostrę.W końcu odpaliłam silnik i ruszyłam.Moje zachowanie można było określić jako dziwne,w niecałe 2 minuty podjechałam pod dom mojego byłego przyjaciela i zaparkowałam przed furtką,przekręciłam kluczyki i samochód zgasł,ja jednak nie wyszłam na zewnątrz.Pojazd był mi potrzebny do swego rodzaju  skrytki. Siedziałam w nim i myślałam,czy Fizzy rzeczywiście chcę,żebym tam wtargnęła,czy też raczej nie .W jednej chwili zacięta i gotowa do "boju" Charlotte zniknęła i ustąpiła miejsce tej życzliwej Lottie,która zastanawiała się,czy aby nie przeszkadza "parze" w ich spotkaniu.
Byłam głupia,powinnam tam wejść,od razu,bez żadnych skrupułów nawrzucać temu dupkowi i wziąć ją do domu,przecież nie miała racji.A co jeśli jednak miała? A co jeśli  to jednak ja postępowałam niesłusznie? Nie wiedziałam co robić,myśleć,działać? A może stchórzyć? Pomóc jej? A może pozwolić samej zadecydować.Uchronić od łez,bólu?Ale jak ? A jeśli ona nie cierpiała ? A jeśli tak ? A....kurwa.Wysiadłam z samochodu trzaskając drzwiami.Przekroczyłam furtkę i kiedy od celu dzieliły mnie zaledwie dwa kroki zawróciłam.Tak po prostu odwróciłam się napięcie i odeszłam.
-Co ja robię?-szepnęłam,drapiąc się po głowie.Wzięłam kilka głębszych wdechów i tym razem udało mi się stanąć przed dużymi,dębowymi drzwiami.Chwilę się wahałam....chwilę?Piętnaście razy przykładałam palec wskazujący do tego małego,czerwonego guziczka,aż w końcu z impetem go wcisnęłam.
 Nie musiałam długo czekać,do mieszkania wpuścił mnie roznegliżowany,prawie nagi Starck.
-Gdzie ona jest ?-warknęłam,zaciskając palce w pięści.
-Kto? -wyszczerzył zęby w drwiącym uśmieszku.Westchnęłam.
-Mick......Wiem,że Feli tu jest,chce z nią pogadać-mruknęłam,lustrując jego umięśniony tors wzrokiem.Starałam się nie patrzeć,ale ciało tego dupka naprawdę robiło dobre wrażenie.
-Na górze- odparł i zniknął w kuchni.Wybiegłam po schodach na piętro i weszłam do jego pokoju.
-Co ty tu ?-szatynka zakryła się kołdrą.Była naga !Leżała w jego łóżku! To już o czymś świadczyło.
-Przyszłam..ugh....oddać ci telefon -stwierdziłam i wręczyłam jej własność.Byłam w jakimś totalnym amoku,wiedziałam...miałam pewność,że zastane ich w tej dość niezręcznej sytuacji,ale cały czas w duchu modliłam się by to jednak nie była prawda,tylko moje chore domysły.
-Dzię-dzięki- obróciłam się napięcie z zamiarem wyjścia stamtąd.Nie mogłam patrzeć na nią,czułam jakiś smutek,żal,uświadomiłam jej jaki jest Mick,a ona to zlała ciepłym moczem i się z nim przespała.Sądziłam,że zrozumiała.
-Lott,zaczekaj-złapała mnie za rękę.-Chcę porozmawiać.
-Tutaj ?Teraz?Po tym wszystkim?
-Tak,proszę cię- usiadłam na materacu obok niej,wzrok utkwiłam gdzieś na ścianie i bawiłam się zamkiem od bluzy.Poprosiłam ją by zaczęła.
-Char....ja wiem co ty o tym sądzisz,proszę cię nie oceniaj mnie zbyt pochopnie.Ja go kocham-oznajmiła Felicite i wtuliła się w moje ramię.Zaczęłam ją głaskać po włosach.-To niedorzeczne,mówiłam ci jaki on jest,wykorzysta cię,skrzywdzi,zostawi-mówiłam,starając się zachować spokój,ale głos mi drżał,a w oczach stanęły łzy.Martwiłam się o nią i to bardzo.
-Ja nie potrafię inaczej-odparła.
-W takim razie nic tu po mnie-wstałam-Nie namówię cię,z resztą to twoja decyzja i chyba już ją  podjęłaś.Wracam do domu.-posłałam jej pełne smutku spojrzenie.
-Mama wie ?
-Nikt nie wie.Jeśli coś by się działo dzwoń-oznajmiłam i wyszłam,a raczej wybiegłam stamtąd.Kiedy w salonie mijałam Micka,miałam ochotę rzucić się na niego,ale nie zrobiłam tego.Fizzy musiała sama się przekonać do czego on jest zdolny,moje próby wyperswadowania jej,że Starck to kobieciarz,łamacz serc i tym podobne zeszły na marne,więc nie było sensu dalej  się gimnastykować.

* Z perspektywy Nialla*

-Dziewczynki chyba już czas,żebyście poszły spać-stwierdził Lou,przyglądając się bliźniaczkom,które ledwo co widziały na oczy.
-Nie! -odparły chórkiem-Przecież będzie szedł jeszcze jeden odcinek Monster High......

Zachichotałem widząc ich błagające miny,a one popatrzyły na mnie z wyrzutem.Na domiar złego usiadłem na pilocie i wyłączyłem telewizor w momencie gdy akurat zaczynała się bajka.Blondynki zgromiły mnie wzrokiem.
-I ty przeciwko nas?-prychnęły.
-To nie tak....Ja....to..
-Prosimy,zamknij się-warknęły chórkiem i ruszyły obrażone na górę.Kiedy zniknęły z naszego pola widzenia wszyscy wybuchnęli śmiechem.
-Wygląda na to Nialler,że już nie jesteś ich ulubieńcem,ale nie przejmuj się masz jeszcze mnie-wtrąciła Eleanor,klepiąc mnie po ramieniu.
-Ja nie chciałem...nie wiem,jakoś samo tak wyszło-odparłem skruszony,drapiąc się po głowie,a ta banda przygłupów nadal się ze mnie śmiała.
-Nie martw się,przejdzie im-stwierdził Liam-siostry tak mają,obrażają się na swoich braci,a tak naprawdę nie potrafią wytrzymać godziny bez rozmowy z nimi,a ty jesteś dla nich jak drugi,a raczej piąty starszy brat.
Uśmiechnąłem się szeroko do Payne'a.Zapewne miał rację,a ta wzmianka o tym,że nasz band jest jak rodzeństwo dla dziewczynek sprawiła,że zrobiło mi się jakoś tak milej na serduchu.Zawsze chciałem mieć taką małą siostrzyczkę,którą mógłbym bronić przed kolegami  z klasy,chodzić na spacery,opiekować się.
Nagle drzwi trzasnęły,a przed oczami śmignęła mi jakaś postać,która popędziła po schodach,robiąc przy tym tyle hałasu,co stado słoni.
-Charlotte! Chodź tutaj-krzyknąłem za nią.Coś złego się stało,tylko co?
-Nie ma mowy!
http://media.tumblr.com/tumblr_mellywMtuq1rzqy22.gif-Proszę cię,skarbie-słowo "skarbie" na tyle ją zmiękczyło,że po kilku sekundach pojawiła się w salonie,niczym duch zlustrowała nas posępnym wzrokiem i opadła na fotel na przeciwko mnie.
-Ej mała co jest ? -zapytał Harry.Dziewczyna nawet nie raczyła na niego spojrzeć.
-Pysiaku co się stało?-tym razem ja spróbowałem.
-Nic-mruknęła i zagrzebała się w swojej bluzie.
Zaśmiałem się cicho.
-Wiesz,że to ci nie pomoże,nadal cię widzimy -powiedział Zayn,nie kryjąc się z tym,że go to bawi.
-Nie śmiej się-warknęła.-Ja was nie widzę i to mi wystarcza.
Wstałem z kanapy,wepchnąłem się na jej miejsce i usadziłem ją sobie na kolanach.Wtuliła się we mnie,ściągając nakrycie z głowy.
-Czarodziejski dotyk głodomora sprawił,że powiesz nam czemu świrujesz?-zapytał mulat.
-Jak zawsze miły Malik-poczułem jej ciepły oddech na mojej szyi i przeszedł mnie dreszcz.Zacząłem ją głaskać po plecach,dodając jej tym małym gestem otuchy.Nie lubiłem kiedy się smuciła,zdecydowanie bardziej widok jej uśmiechniętej od ucha do ucha sprawiał,że ja też byłem zadowolony,a jej złe samopoczucie mi także psuło humor.W takich momentach pytanie co jest powodem jej smutku zaprzątało moje myśli cały czas,teraz niestety nie znałem na nie odpowiedzi,musiałem czekać aż sama mi je wyjawi.
-Lottie powiedz nam o co chodzi,jesteśmy twoimi przyjaciółmi możesz nam zaufać-oznajmił Liaś, posyłając jej krzepiące spojrzenie,które i tak nie była wstanie zauważyć,bo siedziała na mnie okrakiem,tyłem do reszty.
-Tu nie chodzi o mnie-westchnęła-Nie mogę wam nic powiedzieć,bo wtedy ta kobieta,która mnie w to wplątała  zabiłaby mnie,a ja jestem za młoda by umierać.Nie zrealizowałam jeszcze swoich życiowych planów,marzeń.Także jeśli będę mieć 80-tkę na karku,dzieci,wnuki,prawnuki,piękny dom,psa i męża to wtedy będę mogła wam powiedzieć i sobie spokojnie poczekam na śmierć.-oznajmiła,a ja zachichotałem.Czy ona nie była słodka? Oj tak,była najsłodszą kobietą jaką znałem!
-Czy ja już wam mówiłem,że ona ześwirowała?

*****
-Nie będziesz tutaj spała!-stwierdziłem,krzyżując ramiona.
-A gdzie?Moje miejsce w sypialni mamy zajmuję Matt,a pokój Felicite jest zamknięty.Nie tragizuj-mruknęła,opadając na kanapę,która moim skromnym zdaniem nie nadawała się na kilkugodzinne leżakowanie.
-Ze mną i Harrym-posłałem Stylesowi błagalne spojrzenie.To było pewne,że się zgodzi,chociaż Hazz zmiennym jest i nigdy nie wiadomo co mu odbije i czy palnie jakąś głupotę.
-Właśnie-wyszczerzył się,a ja po jego minie już wiedziałem co mu chodziło po tej lokatej głowie.Gdy blondynka nie patrzyła pacnąłem go w łeb i pogroziłem palcem.
-Auć!Za co to?-jęknął.
-To moja dziewczyna,nie możesz myśleć o niej w ten sposób-szepnąłem,tak by nie usłyszała.
-To jak zgadzasz się?-zapytał,szczerząc równiutkie ząbki w niewinnym uśmiechu i ignorując mnie.
-A mam inne wyjście?

***
-Hazz przesuń się wbijasz mi łokieć w żebro-fuknąłem,leżeliśmy w jakieś dziwacznej pozycji i żadne z nas nie mogło sobie znaleźć wygodnego miejsca,co chwilę ktoś komuś wbijał coś gdzieś.
-Już-mruknął,przesuwając się na prawo i BUM! Charlotte leżała na podłodze,a my z Lokersem zwijaliśmy się ze śmiechu.
-Nigdy nie zaśniemy !-jęknęła,podnosząc się z ziemi.
-Daj spokój,damy radę.Chodź tutaj-odparłem,wyciągając rozłożone szeroko ramiona.
-Mam pomysł!-krzyknęła nagle.-Nialler ty połóż się na środku,ja będę leżeć po twojej lewej stronie,a Harry po prawej.Najprostsze i najlepsze rozwiązanie.
Jak powiedziała tak zrobiliśmy i rzeczywiście tak było o niebo lepiej.Moja dziewczyna leżała wtulona w moją klatkę piersiową i uśmiechała się do mnie,wpatrując się tymi pięknymi,niebieskimi oczami....raj na ziemi...ale z drugiej strony był Harold i jego kędziorki,które właziły mi do ucha,co bardzo mnie drażniło. Po jakiś piętnastu minutach chłopak zasnął i zaczął głośno chrapać,wierzgając przy tym rękami i nogami.
-Litości-jęknąłem i zacząłem go szturchać.Chciałem jedynie by nie leżał tak blisko moich narządów słuchowych,bo byłem pewny,że właśnie zaczynałem głuchnąć.Na moje szczęście mruknął kilka niezrozumiałych słów i obrócił się w drugą stronę,wypinając tyłek.
-Powiesz mi teraz o co chodzi?-zapytałem nagle.Cały czas przed oczami miałem widok jej smutnej twarzy i oczu,w których wszystkie iskierki radości wygasły.Chciałem jej pomóc,tylko jak,skoro nie znałem przyczyny?
-Um.....ale obiecujesz mi,że to pozostanie między nami?
-Daje ci moje irlandzkie słowo honoru,że będę milczał jak zaklęty-odparłem,a ona uśmiechnęła się słodko.
-A więc......Fizzy wcale nie jest u tej całej Lily,wyleguję się w łóżku Micka,tego samego,który naszprycował ją  dragami tylko dlatego,że nie chciałam z nim być.Chociaż wątpię,żeby żywił do mnie coś głębszego, po prostu chciał mnie zaliczyć,jak każdą z resztą-oznajmiła,a mnie zamurowała.Ta Felicite?Z tym ćpunem?
-Ona...no wiesz....z nim ?
-Tak,Niall i to wszystko moja wina,on się mści,wie ile rodzina dla mnie znaczy i chcę mnie ukarać za to,że z nim nie byłam.Nie chcę by ją skrzywdził,nie potrafię jej przekonać by przestała się z nim zadawać-strumienie łez zaczęły płynąć po jej różowych policzkach-Jestem beznadziejna,a on...on jest nieobliczalny.Jednego dnia wyznaje mi miłość i mnie całuję,a drugiego wyzywa od szmat,mówi,że nienawidzi.On wykorzystał to,że Felicite kochała się w nim do lat, kazał jej wziąć te narkotyki,a później..on....-wybuchła niekontrolowanym płaczem.
-Cichutko,skarbie-przytuliłem ją mocno do siebie.-To nie twoja wina,to on jest jakiś psychiczny.Nie zadręczaj się proszę.-mówiłem,kołysząc nami delikatnie.
-Alee taka prawda-mruknęła.
-Popatrz na mnie-stwierdziłem,nie mogąc słuchać jak pieprzyła takie głupoty.
Niechętnie podniosła głowę do góry i wlepiła we mnie zasmucony wzrok.Wytarłem pojedynczą łzę,która spłynęła po jej wilgotnym policzku.-Nie możesz tak myśleć,on jest winny,nie ty.Narkotyki tak na niego działają.Jeśli jeszcze raz zobaczę,że płaczesz przez tego idiotę,przysięgam,zabiję go.....
-Niall?-przerwała mi.
-Tak?
-Kocham Cię i dziękuję,że jesteś przy mnie.-uśmiechnęła się i złożyła delikatny pocałunek na moich wargach.
-Ja Ciebie też,bardzo,bardzo,bardzo mocno
Opadliśmy z powrotem na poduszki,a ona wtuliła się we mnie.
-Mam prośbę-zagadnęła nagle.
-Jaką?
-Zaśpiewasz mi coś,proszę,proszę,proszę-zaczęła składać pojedyncze pocałunki na mojej szyi-nie daj się prosić,Nialler!-wyszczerzyła się,a ja widząc radość na jej twarzy zgodziłem się.
I fell in love next to you 
Burning fires in this room
It just fits
Zamknęła oczy i  uśmiechnęła się szeroko.
Light and smooth
Like my feet in my shoes 
Little one,lie with me 
Sew your heart to my sleeve
We'll stay quiet
Splotła nasze dłonie razem.
Underneath  shooting stars
If it help you sleep 
And hold me tight
Przyłączyła się do mnie.
Don't let me breathe
Feeling like
You won't believe  
-Dobranoc Pysiu-ucałowałem ją w czółko i wkrótce zasnąłem,delektując się jej bliskością.

10 komentarzy:

  1. Czekam na kolejny x Świetne,i wesołych świąt <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak zwykle genialny rozdział *.*
    Ugh, coś mnie trafia jak czytam o tym dupku, tych jego ironicznych uśmieszkach i wgl.
    A z kolei jak czytam o Niallu i Lottie to japa mi się cieszy jakbym coś brała. Świetnie opisujesz ich relację, jest taka prawdziwa i romantyczna :D
    A jak sobie wyobrażam Niallera mówiącego Pysiu, to chce mi się płakać ze śmiechu! :D
    Czekam na next, mam nadzieję, że pojawi się szybko.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale by było jakby Hazz słyszał ich rozmowę! Już widzę jego reakcję. Czekam na to, co wymyślisz. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Awwww...genialne:)
    Ta sytuacja w łóżku..każdy wbijał każdemu coś...i już mam zboczone myśli:D
    Jesteś świetna.To opowiadanie i bohaterowie tacy prawdziwy.Nawet ten głupi ćpun....


    agata-zdzisiu.blogspot.com
    youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki troskliwy Horanek ♥
    To dobrze, że Lott ma wsparcie u rodziny i u przyjaciół ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam bardzo za spam. Na moim blogu pojawiają się co jakiś czas nowe rozdziały - http://mhrocznistory.blogspot.com/ . Zachęcam do wyrażania szczerej opinii i dodawaniu do obserwatorów, jeżeli Ci się spodoba. Z góry dzięki i wesołego jajka, shizu nami.♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratuluje:) Nominowałam cię do The Versatile Blogger Award.
    Po więcej informacji wpadnij tutaj :)
    http://w-zyciu-piekne-sa-tylko-chwille.blogspot.com/2013/03/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. ach,jaki romantyczny i słodki koniec...Boże,daj mi takiego chłopaka! zajehipersupermegaogromniaście piszesz,kochana.uwielbiam to uczucie kiedy wchodzę na twojego boga i widzę rozdział,którego jeszcze nie czytałam <3

    OdpowiedzUsuń