środa, 20 lutego 2013
Rozdział 17
Ubrana w to czekałam zestresowana na resztę domowników. Ręce mi się pociły i bolał mnie brzuch.Objawy stresu.Poczułam czyjeś dłonie na mojej tali i ciepły oddech na karku.
-Nie martw się.To tylko wizyta u dziadków-szepnął Niall i musnął ciepłymi wargami moją szyję,a mnie zalała fala gorąca.Westchnęłam cicho.
-Nie martwię się samą wizytą,tylko jej celem.To coś ważnego,rozumiesz?A jeśli..nie wiem..babcia jest chora albo się gdzieś przeprowadzamy albo ojciec się wreszcie odezwał..-zaczęłam snuć jakieś domysły.
-Nie zaprzątaj sobie teraz tym głowy,założę się o stówkę,że to nic strasznego.-oparł głowę na moim ramieniu.
-Pewnie masz rację..-mruknęłam.
-Ja ją zawsze mam !-wypiął dumnie pierś.
-Oczywiście-zaczęłam się z nim przekomarzać,co skończyło się leżeniem na podłodze i błaganiem o litość,byleby tylko Horan przestał mnie gilgotać.
-A co będę za to miał?-wyszczerzył się.
-Co tylko zechcesz-odparłam,a na jego twarz wstąpił jeszcze szerszy uśmiech(o ile było to możliwe,miałam wrażenie,że zaraz coś mu się stanie ze szczęką),a w oczach zamigotały iskierki radości.Czy on miał w stosunku do mnie jakieś niecne zamiary..?
-Nie chciałbym państwu przeszkadzać,ale..-zaczął Harry.
-...może byście nas oszczędzili i pozostawili miłosne igraszki na wieczór-dodał Zayn,a my parsknęliśmy śmiechem.W ogóle skąd oni się tu wzięli ?
-Jak karzesz panie -zwróciłam się do Mulata,a blondyn uwolnił mnie i pomógł wstać.Wkrótce w salonie siedzieliśmy całą dziesiątką i czekaliśmy na Jay,która pindrzyła się od kilkudziesięciu minut.
-Boże ile można?-zwróciłam oczy ku górze,składając przy tym dłonie jak do pacierza.-MAMO!SZYBCIEJ!-dodałam wrzeszcząc.
-JUŻ!-kobieta pojawiła się na dolę i muszę stwierdzić,że wyglądała dobrze,aż za dobrze jak na kolację u rodzonych rodziców.
Miała na sobie czerwoną sukienkę,czarny,długi żakiet i wysokie szpilki,proste,ciemne włosy standardowo opadały na ramiona.Z ust chłopców posypało się parę komplementów:"Ślicznie pani wygląda pani Tomlinson","Piękna sukienka pani Tomlinson"i tym podobne.Kobieta uśmiechała się szeroko,mimo to wiedziałam,że jest bardziej zdenerwowana niż ja.
-Mamo,czy ja o czymś nie wiem -bardziej stwierdziłam niż zapytałam.
-Ależ oczywiście,że nie skarbie-skłamała.Ruszyliśmy do wyjścia.
-Już wiem po kim wy macie takie fajne,okrągłe tyłki-usłyszałam szept Hazzy,który lustrował tyły moje,mojej siostry i rodzicielki,jego wzrok zatrzymał się także na pośladkach mojego brata,ale nie skomentowałam tego.
-Wstydził byś się Harold-powiedział Liam delikatnie uderzając go w tył głowy.
-Za co to?Nic takiego nie powiedziałem,sztywniaku...
****
-Babciu!-rzuciłam się w ramiona starszej kobiety ściskając ją mocno.
-Witaj wnusiu-Elizabeth ucałowała moje policzki i "zabrała się" za resztę rodziny.Podeszłam do dziadka i jego także przytuliłam.
-Wiesz może co to za sprawa?-zapytałam szeptem.Keith uśmiechnął się i pokiwał głową.
-Nie mogę ci powiedzieć-stwierdził,a ja udając nadąsaną prychnęłam.Staruszek bardzo dobrze mnie znał i wiedział,że nie jestem zła.
-Chodzi o tatę?-dopytywałam,a on wyraźnie posmutniał.Mój ojczulek nie utrzymywał z nimi kontaktów od dawna,przez co bardzo cierpieli.
-Nie,nie o niego.
Zasiedliśmy przy syto zastawionym stole,właśnie zabierałam się za nałożenie soczystego kurczaka na talerz,ale nie było mi dane delektować się jego smakiem.
-Chciałabym,żebyśmy poczekali z jedzeniem.-oznajmiła Jay.Ale na kogo? Nikt nie ośmielił się zapytać,choć każdy tak na prawdę chciał to wiedzieć.
Minęło 10,20,30 minut i nic.
-No cóż.Nasz gość chyba nie przyjdzie-mruknęła mama wyraźnie zasmucona.Wtem rozległ sie dzwonek do drzwi.Po chwili w jadalni razem z Louis'im,który poszedł otworzyć zjawił się średniego wzrostu 40-latek z bukietem tulipanów w dłoni i....pieskiem?Wręczył kwiaty Eli,a małą,brązową kulkę nadal trzymał pod pachą.
-Dzień dobry jestem Matthew Settle-mężczyzna przedstawił się.
-Mój przyjaciel -dodała za niego Jay i chwyciła go pod rękę głaszcząc zwierze.Wszyscy wiedzieli co kryło się za słowem przyjaciel.Z wrażenie wbiłam sobie paznokcie w udo,tak,że aż pojawiły się drobinki krwi na ciemnych rajstopach,a Liam,który nalewał herbatę upuścił z hukiem porcelanowąfiliżankę.
-Prze-przepraszam-zająknął się zbierając odłamki szkła.
Wszystkich zamurowało.
-Wypadało by coś powiedzieć-odparła suchym tonem mama głaszcząc psa za uchem.Zaraz,zaraz.Od kiedy ona lubiła psy?Każdy z nas zawsze prosił ją o niego.Nawet takiego starego,brzydkiego,ze schroniska,ale ona nigdy nie chciała się zgodzić.Twierdziła,że ich nie znosi,a tu proszę!
-Charlotte-uścisnęłam dłoń bruneta.
-Mat.Bardzo mi miło-uśmiechnął się szarmancko.Pogłaskałam kulkę po jej mięciutkiej sierści,a ona zaczęła domagać się jeszcze więcej pieszczot.
-To Minie.Uwielbia się przytulać.-wzięłam od niego pupila i zaczęłam się do niego tulić.Jeśli chciał tym sposobem nas przekupić to jeśli chodzi o mnie udało mu się.Usłyszałam huk,drzwi trzasnęły,a wściekła Felicite wybiegła z domu.
-Przejdzie jej-powiedziałam,kiedy mama chciała za nią pobiec.Wreszcie udało nam się zjeść obiad i mówiąc szczerze było całkiem przyjemnie.
-Widzisz,miałem rację-mruknął mi do ucha Horan.Kiedy nikt nie patrzył w naszą stronę przyssałam się do jego warg.
-Kocham cię-szepnęłam.-Chyba już czas.
-Na co ?-popatrzył na mnie zdziwiony.Przewróciłam oczami.
-Chcę im powiedzieć,że jesteśmy razem,chyba,że nie chcesz...
-Jest chyba jeszcze za wcześnie Lott- jego odpowiedź mnie zaskoczyła.Myślałam,że też będzie tego pragnął.Gdybyśmy teraz się przyznali to byłby koniec z ukrywaniem się,chowaniem po toaletach tylko po to by chwile się sobą nacieszyć i tak na prawdę początek naszego związku.A jeśli on nie traktuje mnie poważnie?Teraz się mną zabawia i sądzi,że nie warto nikomu nic mówić,bo i tak to nie potrwa za długo?
-Dobrze-mruknęłam zatapiając zęby w przepysznym cieście z bitą śmietaną i owocami i uśmiechnęłam się sztucznie.
**
Do domu wróciliśmy późnym wieczorem.Chciałam się walnąć do łóżka i pójść spać,niestety pojawił się kolejny problem.Fizzy nie było w domu,dzwoniliśmy do niej kilkakrotnie,ale olała nasze telefony.
-Ja chyba wiem gdzie ona może być -chwyciłam kurtkę i ruszyłam do wyjścia.
-Chyba nie chcesz iść tam sama, w nocy,po ciemku.Po moim trupie-warknęła Jay.
-Mamo ja nie mam 5 lat.Wiem,że się o nas martwisz,ale niepotrzebnie.Zaraz wracam z Felicite u boku-oznajmiłam.
-Jakby coś to dzwoń-kobieta pomachała telefonem,który trzymała w ręce,a ja przytaknęłam.Zarzuciłam kaptur na głowę,wyszłam i ruszyłam w stronę klubu.Skąd wiedziałam,że ona akurat tam jest?Można powiedzieć,że to dzięki kobiecej intuicji.Tak na prawdę tylko tam wpuszczano nastolatków,którzy pili litrami alkohol,a później ledwo co doczołgiwali się do swoich domów.Niekiedy kończyło się to tak,że po drodze ktoś ich napadł,okradł,a nawet zabił.Przyczyną ich śmierci było nie tylko wykrwawienie się lecz także przedawkowanie narkotyków lub jakiegoś innego świństwa. Wcisnęłam się do środka nie patrząc na ludzi w kolejce i zaczęłam szukać siostry.Znalazłam ją siedzącą przy barze i sączącą alkohol prosto z butelki.
* z perspektywy Fizzy*
Muzyka
Sweet nothing Sweet nothing
To właśnie czułam,nic,słodkie nic,słodką nicość,słodką pustkę,słodkie dno bez dna.Zalewając się w trupa sprawiłam,że cała gorycz dzisiejszego dnia ze mnie uleciała i czułam się taka lekka,świeża,a z drugiej strony wszystko mnie dołowało i sprawiało,że chciałam się rzucić z mostu.Choć i to chyba nie byłoby najlepszym rozwiązaniem.
-Poproszę piwo-usłyszałam krzyk,o dziwo bardzo znajomy.Odwróciłam głowę,a na stołku obok mnie zauważyłam Charlotte.Nie wiem czy była wytworem mojej wyobraźni,czy też nie,ale nie chciałam się z nią kłócić,było mi to obojętne co ona o mnie sądzi(albo po prostu to sobie wmawiałam),ale po co na siebie wrzeszczeć?
-Kto się tu przyszzzłał -zapytałam,łamiąc sobie prawie język.
- A jak myślisz?-upiła spory łyk.
-Nooooooooooooooo nieeeeeeee wieeeeeeem
-Mama,ale ja też chciałam tu przyjść,wiesz pogadać jak siostra z siostrą-musiała krzyknąć bym ją usłyszała.
Skoro chciała porozmawiać.....
Przysunęłam się do niej i zaczęłam opowiadać.O czym? O wszystkim.O tym jak się czułam po rozwodzie rodziców, co się ze mną działo przez ten cały czas,dlaczego byłam taka okropna względem jej.
-Byyłam po prosztu żazdrozzzna o to,sze ty masssz kogoź kogo moszeszzz kochać..-mruknęłam czkając i upijając łyk jej piwa,ponieważ moje whisky już się skończyło.
-Nie byłabym tego taka pewna-odparła,a ja popatrzyłam na nią zdziwiona.
-Szkoda gadać -machnęła ręką-Chodź,idziemy-złapała mnie pod ręce,zapłaciła barmanowi i wyprowadziła przed klub.Nagle poczułam jak pochylam się do przodu i upadam w jej ramiona.Wybuchłam głośnym śmiechem,a jej twarz zaczęła mi się rozmazywać przed oczami.
* Z perspektywy Lottie*
Felicite ledwo co stała na nogach,rżała jak koń i kiwała się we wszystkie możliwe strony.Kucnęłam przed nią.
-Wskakuj na barana -krzyknęłam tak by mnie usłyszała.Nadal śmiejąc się jak głupia wpełzła na moje plecy i owinęła się wokół mojej szyi i pasa.Cały czas pletła trzy po trzy,aż w końcu zamilkła.Poczułam jej płytki oddech na moim karku i odetchnęłam z ulgą,chwila dłużej i nie wytrzymałabym psychicznie.Kiedy już zbliżałyśmy się do naszego osiedla myślałam,że dalej nie dojdę.Fizzy nie należała do ciężkich osób,ale kiedy człowiek jest nieprzytomny to uwierzcie mi na prawdę nie jest taki lekki. Ledwo zipiąc,zziajana dowlokłam się z nią do domu i od razu wpadając do środka oddałam ją Louis'owi.
-Trzeba było zadzwonić-stwierdził Loui.
-E tam...-machnęłam ręka i skierowałam się w stronę kuchni po coś do picia.Następnie umyłam sie,przebrałam w piżamę i położyłam koło rodzicielki.Próbowałam zasnąć,ale niestety nie było mi to dane.Leżałam z zamkniętymi oczami i zastanawiałam się nad sensem mojego życia,mianowicie moje myśli zaprzątała przede wszystkim sprawa z Niall'em.Czy to źle,że nie wierzyłam w jego uczucie?
_______________________________________________________
Heej :*
Jestem bardzo późno z tym rozdziałem,ale błagam nie ukrzyżujcie mnie za to. Nie miałam czasu i bardzo was za to przepraszam.Jestem zaskoczona liczbą wyświetleń.Jesteście NIESAMOWITE .Dziękuje wam za to,że znajdujecie czas by przeczytać to co tutaj nabazgrałam i by skomentować.Bez was ten blog by nie istniał.
Jestem ciekawa czy spodziewałyście się pojednania między siostrami i pojawienia się nowego "taty" ?
Mam nadzieję,że wam się spodobało !
Do następnego xx
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny<.3Czekam na nn;*
OdpowiedzUsuńFizzy otwierająca się przy alkoholu, ale dobrze, że powiedziała co jej leży na sercu. Jak Lottie może wątpić w uczucia Niallerka? Czekam na nexta ♥
OdpowiedzUsuńFantastic! ♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że pomiędzy Niall'em, a Charlotte będzie wszystko dobrze <3
Nowy tatusiek mi się coś nie podoba XD
jakkochatowroci.blogspot.com
szczerze mówiąc od ostatniego rozdziału obstawiałam powrót prawdziwego (w sensie biologicznego) ojca,ale ten wątek też jest ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńten moment po prostu mnie powalił! :D <3
-Już wiem po kim wy macie takie fajne,okrągłe tyłki-usłyszałam szept Hazzy,który lustrował tyły moje,mojej siostry i rodzicielki,jego wzrok zatrzymał się także na pośladkach mojego brata,ale nie skomentowałam tego.
hahaha,pozdrawiam kochanie xxx