środa, 15 maja 2013

Rozdział 29


Muzyka
* Z perspektywy Eleanor*

Zalegałam na kanapie w domu.Mój akademicki rok szkolny skończył się w dzień  mojego wyjazdu do Doncaster,więc miałam wolne.Pomimo tego,że wczoraj wróciłam do Londynu już tęskniłam za tamtym miejscem,a przede wszystkim za jego mieszkańcami.Ilekroć wychodziliśmy gdzieś z Lou rozmawialiśmy z jego starymi znajomymi,czy też nawet z zupełnie obcymi ludźmi,ale to nie miało znaczenia-wszyscy byli bardzo mili i przyjaźni.Każdy z nich szanował mnie i Louisa.Nikt nie łypał na nas srogim spojrzeniem,obeszło się bez wyzwisk,przekleństw,poszarpanych nerwów.Przynajmniej jeśli chodzi o nasz związek.
Ten urlop raczej nie można było zaliczyć do spokojnych,sprawy troszeczkę się skomplikowały.Rodzina mojego chłopaka wiele przeszła,a zwłaszcza on i Lottie.Dziewczyna wpakowała się w naprawdę poważne tarapaty,ale wykaraskała się z nich.Podziwiałam ją za to,że dała sobie z tym wszystkim radę.
-Coś się stało?-mama usiadła obok mnie i opatuliła mnie ramieniem.
Westchnęłam,brakowało mi moich przyjaciół.Przyzwyczaiłam się do myśli,że znów dzielimy przez te kilka dni razem dom,że znów nie ma gdzie usiąść z powodu nadmiaru osób,że znów trzeba się kłócić o pilota,łazienkę,miejsce przy stole i inne mniej lub bardziej ważne szczegóły.
-Tak po porostu siedzę i myślę-odparłam i uśmiechnęłam się.Nie było sensu smucić się i rozczulać nad samym sobą.Spędziłam z nimi dosyć dużo czasu i wkrótce znów mieliśmy się zobaczyć.Na czas wolny od szkoły z powrotem przeniosłam się do domu moich rodziców,dzięki czemu byłam jeszcze bliżej Louisa,Nialla,Zayna,Liama i Harry'ego.
-Dziewczyny!-tata wparował do salonu z aparatem w dłoni.Miał hopla na punkcie robienia zdjęć i uwieczniał praktycznie każdą chwilę jego drogim,nieskazitelnie czystym sprzętem.
-Moja żona i córka to dwie najpiękniejsze kobiety na świecie-sfotografował nas i wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu,pokazując nam efekty.Brązowowłosa,niska,szczupła kobieta przewróciła oczami i ruszyła do kuchni.
-Margaret od niepamiętnych czasów była nieświadoma piękna nowoczesnej sztuki-westchnął ojciec i opadł na sofę obok mnie.

* Z perspektywy Lottie*

Nie miałam siły,by zwlec się z łóżka.Znów się bałam i tym razem,o dziwo nie Blacka.
Nie obawiałam się tego,że nie będę mogła się ruszać z powodu licznych siniaków,a raczej czegoś gorszego-złamanego serca.Nie wiedziałam co tak naprawdę czuję w tym momencie Niall i czy jest w stanie poukładać sobie to wszystko tak,by znów było jak dawniej.Chciałam jedynie poczuć się tak cudownie jak wtedy,gdy słuchałam bicia jego serce,kiedy oplatał mnie mocno sowimi ramionami i szeptał czułe słówka do ucha,drażniąc je swoim ciepłym oddechem i językiem.Chciałam by po prostu nie był na mnie zły.
Głośny dźwięk nachalnego budzika nie pozwolił mi dłużej rozmyślać nad całą tą sprawą.Musiałam wstać,zebrać się i ruszyć na kolejne egzaminy.Chyba nie muszę pisać,że wolałabym zostać w łóżku.
Z utęsknieniem wpatrywałam się w mięciutką kołdrę  i zaczęłam ją składać.Następnie obrzuciłam posępnym spojrzeniem całą zagraconą sypialnie i wyszłam,zabierając ze sobą rzeczy.
Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy.Kiedy zaczęłam się ubierać  z ulgą mogłam stwierdzić,że siniaki robiły się coraz mniejsze.Oczywiście nadal dawały o sobie znać,ale było już znacznie lepiej.Jeśli chodzi o mój łuk brwiowy-z nim nadal było kiepsko.Bolał,szczypał,piekł i w dodatku strasznie rzucał się w oczy. Kiedy próbowałam go zamaskować makijażem było jeszcze gorzej.Rana robiła się jeszcze większa i bardziej widoczna.
-Looooootie!Niall dzwoni-usłyszałam krzyk młodszej siostry i zaszczebiotałam z radości.Szybko wyszłam z łazienki i wzięłam telefon od niskiej blondynki,posyłając jej przy tym szeroki uśmiech i odpędzając,aby przypadkiem niczego nie podsłuchała.Kiedy znalazła się dostatecznie daleko ode mnie przyłożyłam swoją komórkę do ucha.
-Halo?-mruknęłam niepewnie.
-Cześć.Chciałem ci życzyć powodzenia.
-Dziękuję,na pewno się przyda.
-Znając życie przesadzasz.....
Nastała chwila napiętej ciszy.Nie wiedziałam co mam powiedzieć,a tym bardziej czego się spodziewać.Postanowiłam jednak przełamać lody i coś zaproponować.
-Niall?Mogę cię o coś zapytać?
-Hmm?
-Moglibyśmy dzisiaj porozmawiać,tak na spokojnie,przez skype albo jeśli wolisz-mogę do ciebie zadzwonić.-oznajmiłam i wstrzymałam oddech,czekając na odpowiedź.
-O której?
-17?
-Zadzwonię.
 Rozłączył się.
Westchnęłam.Cieszyłam się,że chociaż usłyszałam jego głos,ale z drugiej strony byłam zawiedziona.
Był oziębły,nie zapytał jak się czuję i nie powiedział niczego sensownego.Przynajmniej zgodził się na tą całą rozmowę.Chciałam szczerze z nim pogadać,wiedzieć na czym stoję.
Zeszłam na dół,gdzie czwórka kobiet wesoło gawędziła przy stole.Podkradłam kanapkę z talerza i wsadziłam ją sobie w całości do buzi.
-Nialler dzwonił?-zapytała mama,a ja o mało co nie udusiłam się nieszczęsnym,niepogryzionym do reszty chlebem.Posłałam Daisy karcące spojrzenie-zabójcę i przełknęłam na spokojnie resztki śniadania.
-Tak,a co?-bąknęłam i zaczęłam przygotowywać sobie kawę.Czy wszyscy musieli być tacy wścibscy?
-Nico,chciałam wiedzieć co słychać u mojego przyszłego zięcia-stwierdziła zadowolona,a ja wzruszyłam ramionami.
-Twój przyszły zięć boczy się na mnie,więc nie mogę udzielić ci takich informacji-stwierdziłam,wywracając oczami.Ciche rozmowy przy stole umilkły i cała czwórka wlepiła we mnie zdziwiony wzrok.
-Nie może przeboleć tego,że nie był w stanie mi pomóc.-powiedziałam zanim Jay otworzyła usta.Pokiwała głową i poklepała mnie po ramieniu.
-Rozumiem go.Ja też nie mogę sobie wybaczyć,że dopuściłam do tego,by ten łajdak cię skrzywdził.On jest facetem.Twoim facetem,jemu jest jeszcze trudniej-szepnęła,tak bym tylko ja ją usłyszała.Zapewne miała rację,Niall czuł się z okropnie,ale gdzie w tym wszystkim byłam ja,najbardziej poszkodowana osoba?Co z moimi uczuciami?Co z moim poczuciem winy?Co z moim bezpieczeństwem?Co z moim wiecznie kołatającym sercem?Co do jasnej cholery ze mną całą?

-Podwieźć cię?-zaproponowała,kiedy zdenerwowana opadłam na krzesło,tuż obok Felicite.
-Nie,muszę się przewietrzyć-odparłam,wypiłam kawę i wyszłam z domu,żegnając się z rodziną.
Potrzebowałam chwili na uspokojenie zaciętej wojny,która toczyła się w mojej głowie,nie dając mi cienia szansy na skupienie się na czymkolwiek.

***
Nie ubłagalnie zbliżała się godzina 17.Całe południe układałam sobie w głowie scenariusze,byłam pewna tego,co chce mu powiedzieć i czego oczekuję w zamian,a teraz miałam jedną,wielką pustkę w głowie.Nerwy zżerały mnie od środka,a dłonie trzęsły się jak galareta.Horan zadzwonił (niestety)punktualnie i kiedy wybiła godzina 17 usłyszałam jego piękny głos.
-O czym chciałaś rozmawiać?-zapytał,choć byłam pewna,że wie o co mi chodzi.
-Chciałabym...Ja....ugh...Niall.Chcę wiedzieć,czy będziesz zachowywał się normalnie w stosunku do mnie.Chcę wiedzieć,kiedy w końcu zakończy się ten terror.Tęsknie za tobą,a ty...ty..ugh..Niall...ja....ja mam wrażenie,że ty nie tęsknisz za mną.-wystękałam i z sercem w gardle czekałam na jego odpowiedź.
-Wiem,że to wszystko dla ciebie to jakiś cholerny koszmar,ale ja..ja po prostu potrzebuje czasu.Tęsknie za tobą.Nie przestałem cię kochać,to...po prostu mnie także bardzo mocno zabolało.
-oznajmił roztrzęsionym głosem.Wiedziałam ile trudu włożył w wyznanie mi swoich lęków i w środku skakałam z radości,która spowodowana była jego wyznaniem.Łzy zamigotały w moich oczach.Pociągnęłam cicho nosem i wzięłam głęboki oddech.
-Mam przez to rozumieć,że chcesz chwilę odpocząć.Mam nie dzwonić,nie pisać,nie rozmawiać z tobą?
-Przynajmniej przez jakiś czas....
Jego odpowiedź wstrząsnęła mną i to bardzo,miałam nie zamienić z nim słowa przez nie wiadomo jak długi okres czasu?Nie,to było nierealne.
-Dobrze.
-Lottie....-nie chciałam go słuchać,skoro mieliśmy się do siebie nie odzywać,to chyba powinniśmy zacząć to robić właśnie w tym momencie.Przecież tak miało być łatwiej....Nie wiem dla kogo,bo dla mnie na pewno nie.

imageGdy walnęłam telefonem o ścianę,krzycząc przy okazji do pokoju wparowała Fizzy.Jak gdyby nigdy nic usiadła na materacu i poklepała miejsce obok siebie.Usiadłam tam i nadal roztrzęsiona oparłam głowę o jej ramie.Pojedyncze łzy płynęły po mojej wilgotnej twarzy,a ja raz po raz ocierałam policzki,by je usnąć.Bezskutecznie,niestety.
-Czasami musi dziać się źle,by później było lepiej-oznajmiła,posyłając mi pokrzepiający,delikatny uśmiech.Ucałowała mnie w czubek głowy i wstała,zbierając się do wyjścia.Podziękowałam jej,a kiedy chwyciła za klamkę odwróciła się napięcie jakby nagle przypomniała sobie coś ważnego.
-On tam był,prawda?
-Kto do jasnej cholerki?-mruknęłam.
-Mick.Był wtedy z Thomasem.On przyprowadził go do naszego domu-bardziej stwierdziła niż zapytała.Nie wiedziałam co powiedzieć.W sądzie nie byłam na siłach,by obarczać Starcka winą,a jakaś malutka cząsteczka mojego serducha nadal bardzo go kochała,więc po prostu przemilczałam tą kwestie.Teraz nie wiedziałam czy mówić prawdę,czy kłamać.Nie chciałam zranić Feli,ale ona zasługiwała na to by znać prawdziwą wersję tego felernego wydarzenia.
-Tak.-wyszeptałam,spuszczając wzrok.Szatynka trzasnęła drzwiami i już jej nie było.

* Z perspektywy Felicite*

Był tam.To on doprowadził do tego wszystkiego.To przez niego Lottie cierpiała,przez niego każdy z nas tyle przeszedł.Ostrzegali mnie przed nim,Harry,Louis,Charlotte.Każdy z nich doskonale wiedział jakim jest człowiekiem,a ja za cholerę nie mogłam tego pojąć.Do teraz.Od tego momentu można powiedzieć,że wiedziałam co mam zrobić.
-Wychodzę-oznajmiłam i wybiegłam,zakładając ciemne trampki na nogi.Kilkadziesiąt metrów,które dzieliły mnie od jego domu przebiegłam szybkim truchtem.Zmachana stanęłam przed drzwiami i trzykrotnie zadzwoniłam dzwonkiem,modląc się by był w środku.
-Cześć-wysapałam,kiedy otworzył mi elegancko ubrany Mick.Miał na sobie ciemną marynarkę,jasno niebieską koszulę zapiętą pod samą szyję,ciemne spodnie i brązowe,wiązane buty.
-Cześć-wymruczał,owinął swoją dłoń wokół mojej talii i wciągnął mnie do holu.
-Wybierasz się gdzieś?-zapytałam,gdy w ciszy prowadził mnie do salonu.Usiadłam na kanapie i dokładnie lustrowałam jego ciało,piękną twarz i postawione do góry włosy.Zaczesał je palcami i posłał mi promienny uśmiech.
-Tak.Na imieniny do cioci-odparł,niezbyt zadowolony tym faktem.-Mam mało czasu....-zaczął,ale nie pozwoliłam mu skończyć.
-Chciałam tylko zapytać,czy masz mi coś do powiedzenia...-stwierdziłam i z triumfem wypisanym na twarzy przyglądałam się jego głupiej minie.Zmieszał się i podrapał po karku.
Otworzył usta by coś powiedzieć,ale przerwał nam głośny krzyk jego mamy.
-Wróciliśmy-pani Starck wkroczyła żwawym krokiem  do pokoju dziennego i nawet mnie nie zauważyła.
-Zbieraj się Micki.Nie możemy się spóźnić-mówiła,w popłochu poprawiając starannie ułożone włosy.
Kiedy się odwróciła dopiero spostrzegła,że jej syn nie jest sam.Zawsze była bardzo zabiegana i zapracowana,więc rzadko kiedy dostrzegała takie drobne szczegóły.
-Och witaj,skarbie-uśmiechnęła się promiennie,chwyciła torbę i po raz kolejny pośpieszyła szatyna.
 Chłopak posłał mi przepraszający uśmiech i chwycił za rękę.Zakluczył drzwi i pocałował mnie w policzek.Byłam święcie przekonana,że jest zadowolony z tego,że nie musiał mi się teraz tłumaczyć.
-Dokończymy tą rozmowę później-mruknęłam i pożegnałam się z jego rodzicami.Miałam ochotę nawrzeszczeć na niego,ale postanowiłam trochę się z nim "pobawić".Chciałam by sam przyznał się do tego co zrobił i by żałował.Bardzo żałował.
_____________________________________________________________
Witaaaaaaaaaaaaajcie kochane! <3
Rozdział jest krótki,jak zwykle dodany dopiero po tygodniu,ale to już chyba weszło mi w nawyk i raczej nie będę potrafiła tego zmienić.Jednak mam nadzieję,że te 7 dni szybko Wam zleciały i nie jesteście złe,że musicie tyle czekać.
Chciałam Wam BARDZO PODZIĘKOWAĆ za komentowanie.Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy.Pod poprzednim rozdziałem było aż 14 komentarzy,więc naprawdę bardzo się cieszę.Jestem bardzo,ale to bardzo zadowolona z tego,że mój mały szantaż wypalił i mam nadzieję,że pod tym postem także ukarze się taka spora sumka waszych opinii.
Dzisiaj podbijam stawkę i jeśli pojawi się 14 komentarzy będzie następny rozdział!
Do następnego,kochane! <3 xx
P.S:Wkrótce możecie spodziewać się małej ankiety......:)
P.P.S: JESTEŚCIE WSPANIAŁE!NA BLOGU JEST PONAD 10.000. WYŚWIETLEŃ.NIGDY NIE PRZYPUSZCZAŁAM,ŻE AŻ TYLE RAZY KTOKOLWIEK TUTAJ ZAGLĄDNIE!A TU PROSZĘ!NAPRAWDĘ JESTEM POD WRAŻENIEM I JESZCZE RAZ BARDZO WAM DZIĘKUJĘ. 

10 komentarzy:

  1. Awww! ♥ Jaki śliczny!
    Niech Nialler ogarnie ten swój sexy tyłek, bo mu strzelę. Ja rozumiem, że jego ego jest teraz naruszone ale naprawdę, traktuje Lottie nie fair. Ona niczemu nie jest winna, a najbardziej cierpi.
    Cieszę się, że Felicite się wreszcie domyśliła jaki jest Mick. Może teraz już na serio wkroczy Harry! *.* Oni tak do siebie pasują! :D
    A Ty nie szantażuj mendo mała, bo Tobie też coś zrobię. Hyhyhy <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Siemanko! :)
    Rozdział jak zwykle świetny! ;3 Właśnie "Horan Girl" ma rację we wszystkim. Z Niallem, Harry'm i Fizzy, a nawet z tym, że masz nas już tak nie szantażować, hyhy ;) Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. GENIALNE. *.*
    Podziwiam Felicite za to, że w końcu postawiła się Mickowi.
    Kochana jesteś cudowna, czekam na następny rozdział.. proszę zlituj się nad nami z tymi szantażami :))
    Drogie czytelniczki bardzo zależy mi na następnym rozdziale, więc proszę komentarze.. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. według mnie 10.000 wejść to nie tak dużo... Ty powinnaś mieć 11111000000000000000000000 wejść!
    Takiego mistrzostwa nie da sie opisać. Fel ma być z Hazz, a nie z Mick'em, a Lot z Horan'em.
    Tak. To zdecydowanie dobry plan.
    Niall zachował się... Jak Starck... Zróbmy sobie przerwę.
    No chyab za dużo M jak Miłość sie naoglądł -.-
    Kocham<333333333333333333333333
    Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale mam szlaban i tylko ukradkiem mogłam przeczytać ten geniusz!

    http://youaremydefinitionofhappinesss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Szkoda, że u mnie nie działa taki szantaż :c
    Rozdział fantastyczny<3 Boję się o związek Niallera i Lottie. Chcę już kolejne rozdziały<3 Kocham twój styl pisania<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Postanowiłam spróbować swoich sił w pisaniu, mam nadzieję, że coś z tego wyjdzie ;d
    Zadajcie sobie pytanie- co byście zrobili, gdybyście nagle dowiedzieli się, że umieracie? Że wasze dni są policzone? Że od teraz ciąży nad wami przerażająca świadomość tego, że nieuchronnie zbliżacie się ku końcowi. Zapewne większość z was załamałaby ta wiadomość. Ale ona była inna. Chciała wycisnąć z życia jak najwięcej, niczego nie żałować, cieszyć się każdą chwilą. Póki jeszcze mogła.
    Nazywa się Catalonia, a jej czas dobiega końca.
    50 postanowień na 5 lat życia, młoda, pełana energii dziewczyna i pięciu zgubionych chłopców.
    www.i-wont-let-you-go.blogspot.com nowe opowiadanie o one direction. ZAPRASZAM SERDECZNIE!

    OdpowiedzUsuń
  8. jejku jejku jak ja się cieszę,że piszę to opowiadanie! to taka przyjemna ucieczka od tego codziennego świata.rozdział bardzo mi się podoba,szkoda mi jedynie Lottie i Nialla bo obydwoje się zagubili,jednak wierzę że długo nie będą mogli bez siebie żyć i wszystko będzie cudnie! :D jestem też ciekawa co krąży po głowie Fel i w jaki sposób zabawi się Mickiem,który mimo że w ostatnich rozdziałach jest mniejszym dupkiem,to nadal tym dupkiem jest xD kocham Cię dziewczyno! XDD powodzenia ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. omg,że CZYTAM* to opowiadanie,hahahaah xD ja bym w życiu nie napisała czegoś tak cudownego ;*

      Usuń