P.S: Chciałam bardzo Wam podziękować za tak ogromną masę wyświetleń.Jesteście GENIALNE <3
Nareszcie opuściłam budynek szkoły.Kolejny dzień egzaminów,chyba każdy miałby już tego po dziurki w nosie...Zarzuciłam torbę na ramię i szybkim krokiem ruszyłam w stronę domu.Nie dość,że byłam wykończona sprawdzianami,to jeszcze ta sprawa w sądzie.Wszystko wyszło na jaw.Nie wiem jakim cudem,ale każdy doskonale wiedział o jej przebiegu,a także o wyczynach Blacka i moim uniewinnieniu.Nagle wszyscy rówieśnicy opamiętali się i teraz zamiast łypać na mnie spojrzeniem i obgadywać za plecami jak jakąś ćpunkę podchodzili do mnie,mówili jak bardzo mi współczują,posyłali mi pokrzepiający uśmiech ilekroć widzieli mnie na korytarzu.Już chyba obmawianie było lepsze.Przynajmniej mniej irytujące.Czy oni nie potrafili zrozumieć,że jedyne czego potrzebowałam to spokój.Miałam już dość tego całego szumu wokół tej cholernej sprawy.Chyba wystarczająco się nacierpiałam,tak?
Jedyne czego pragnęłam to zniknąć z powierzchni ziemi,chociażby na parę dni.
Do tego dochodziła jeszcze kłótnia z Niallem.To nawet nie była sprzeczka,tylko....Nawet nie potrafiłam tego zdefiniować.Blondyn najzwyczajniej w świecie musiał odpocząć od sprawiającej kłopoty dziewczyny-ewentualnie tak można było to określić.Nie miałam oparcia w nim,ani też w przyjaciołach.Przecież ich nie miałam.
Cindy?Tutaj też chodziło o brak czasu.Z nią także dawno nie rozmawiałam,a przecież dawniej widywałyśmy się codziennie.CODZIENNIE.O reszcie znajomych nawet nie myślałam.Jakoś nie miałam ochoty siedzieć w parku,czy kawiarni z kumplami.Wystarczyłaby mi jedna,ale za to bliska mojemu sercu osoba.
Skoro zawiniłam,to pasowałoby to chyba jakoś naprawić.Tylko jak?
Postanowiłam na razie o tym nie myśleć,przynajmniej spróbować.Włożyłam słuchawki do uszu i nieco zwalniając tępo wsłuchiwałam się w cudowny głos mojego rudego Boga.
Settle down with me
Cover me up
Cuddle me in
Lie down with me
And hold me in your arms
And your heart's against my chest
Your lips pressed to my neck
I'm falling for your eyes
But they don't know me yet
And with a feeling I'll forget I'm in love now
Kiss me like you wanna be loved
You wanna be loved
You wanna be loved
This feels like falling in love
Falling in love
We're falling in love
Po kilku minutach doszłam do domu.Ściągnęłam słuchawki z uszu i schowałam je do kieszeni marynarki,tak samo jak telefon.Weszłam do środka krzycząc przy tym głośne "jestem".Zsunęłam ze stóp balerinki i pognałam do kuchni nagle zdając sobie sprawę jak bardzo jestem głodna. Mama była w pracy,więc musiałam sama sobie coś przygotować.
Na lodówce obok rysunków,planów lekcji,magnesów w kształcie zwierzątek i innych dupereli samotnie wisiała żółta,samoprzylepna karteczka.
"W lodówce jest spaghetti.Dopilnuj by dziewczynki zjadły wszystko.W zamrażalniku są lody,ale to dopiero po obiedzie!.17:30 dentysta Phoebe-Matt przyjedzie o 17:10!!.Będę wieczorem.Kocham. Mama :)"
Z uśmiechem na ustach zatarłam ręce i wyciągnęłam pudełko litrowych czekoladowo-śmietankowo-truskawkowych lodów.O mało nie padłam na zawał i nie wyrzuciłam łakoci w powietrze,kiedy Fizzy zjawiła się w kuchni cicho jak myszka i zapytała.
-Co ty tutaj robisz?
-JeezusMariaChrystePanie!!!Felicite wystraszyłaś mnie,gamoniu.-wysapałam,łapiąc się za dudniące serce.
Młodsza o rok kopia chichocząc na widok mojej miny podeszła bliżej,wyciągnęła dwie łyżeczki z szuflady i dosiadła się do mnie.Obie napakowałyśmy sobie tyle lodów do buzi,że nie mogłyśmy tego przełknąć.
-Ae pychne-wybełkotała szatynka,a ja wybuchnęłam śmiechem.
Nagle zadzwonił mój telefon.Popędziłam na taras i wyciągnęłam komórkę z kieszeni z nadzieję,że to może jednak Nialler się odezwał.Chciałam w końcu usłyszeć jego głos i perlisty,donośny,specyficzny śmiech.Niestety to nie był on.
Odebrałam wzdychając.
-Cześć siostra.
-Hej Lou.
-Co słychać?Jak w szkole?
-Szczerze powiedziawszy mam dość szkoły,chcę się już od niej uwolnić i od tych wszystkich przygłupów...
-Jest aż tak źle?
-Cały czas roztrząsają tą sprawę z Blackiem,a ja po prostu chcę o tym zapomnieć.
-Rozumiem.Nie martw się,w końcu przestaną plotkować.A jak egzaminy?Dobrze ci poszły,czy raczej oblałaś?
-W miarę.
-A ogólnie jak jest?
-Jeśli chodzi o mój stan fizyczny to: siniaki już nie bolą, na szczęście schodzą pomału.Łuk brwiowy nadal rozpierdzielony,nie chcę się goić dziadostwo.Jeśli chodzi o stan psychiczny : hm....jest w porządku.
-Na pewno?
-Ugh...Wiem,że chodzi ci o Niallera.Nie pytaj mnie nawet o to,co jest teraz pomiędzy nami,bo sama nie mam bladego pojęcia.Czuję się jak idiotka pytając cię co u niego,ale muszę wiedzieć czy wszystko okej.
-Łazi taki jakiś struty i przybity,ale ogółem wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-To dobrze.Pozdrów chłopców.Mam nadzieję,że za bardzo was tam nie męczą.Powiedz im,że tęsknie za nimi wszystkimi i nie mogę się doczekać aż zobaczę te ich paskudne ryjki.
-Jasne.Trzymaj się Lottie.Kocham cię.
-Pa,pa Lou.Ja ciebie też.
Rozłączyłam się zatrzymując na chwilę wzrok na mojej tapecie.Wyszczerzony Irlandczyk uśmiechający się od ucha do ucha i ja,całująca jego rumiany policzek.
****
Rozległ się dzwonek do drzwi.Krzyknęłam,zdzierając sobie gardło,by ktoś otworzył,ale młodsze siostry na samą myśl o ruszeniu tyłka z kanapy opadły ze zmęczenia.
-Świetnie.-prychnęłam i wycierając mokre dłonie ruszyłam do przedpokoju.Otworzyłam drzwi,a moim oczom ukazała się wysoka,szczupła,czerwonowłosa dziewczyna.
-Cindy!-zapiszczałam i wtuliłam się w nią jak mała dziewczynka we własną matkę.Nie spodziewałam się,że w końcu się z nią zobaczę i bardzo cieszyłam się z tego faktu.W końcu przyszedł czas na uregulowanie paru spraw.Jakaś taka wewnętrzna siła wstąpiła we mnie i za wszelką cenę chciała bym wytłumaczyła sobie wszystko z moją,miejmy nadzieję,przyjaciółkom.
-Chaar....Nawet nie masz pojęcia jak ta bezuczuciowa Cindy Parker się za tobą stęskniła-oznajmiła z uśmiechem,a ja zachichotałam.
-Nierozgarnięta Charlotte Tomlinson chyba jeszcze bardziej-odparłam i po raz kolejny przytuliłam się do niej.Zaglądnęłam na sekundę do salonu,powiedziałam Fizzy,że ma dopilnować dziewczynki i nie ruszać się z domu dopóki ja nie przyjdę,i nie czekając aż zacznie marudzić wyszłam cała rozpromieniona na zewnątrz.Ruszyłyśmy powolnym krokiem w kierunku miasta.Słońce przyjemnie grzało,a lekki wiaterek idealnie komponował się z wysoką temperaturom.
-Sądziłam,że będę cię na mawiać z 15 minut żebyś ruszyła tyłek,a nie siedziała tylko w tych czterech ścianach,a tu proszę,taka zmiana.-stwierdziła Parker,a ja odpłaciłam jej się za to łokciem w boku.
Może i lubiłam przesiadywać w domu przed tv ze znajomymi,ale to było dawno temu,kiedy głupiutka Charlotte nie odkryła jeszcze co to swoboda,alkohol i imprezy.Teraz było ciut inaczej,chociaż powróciłam do nawyku zalegiwania w domu z paczką ciastek pod ręką,zwłaszcza kiedy chłopcy też tam byli.
-Aż tak ze mną źle?-wyjęczałam,a ona zaniosła się głośnym śmiechem.
-Czasami...-wyszczerzyła się,a ja nie dałam rady nie odwzajemnić jej szczerego uśmiechu.
Przez resztę drogi do kawiarni gadałyśmy jak najęte praktycznie o niczym.To plotkowałyśmy o znajomych,to wspominałyśmy stare,dobre czasy.
-Ostatnio było ciężko,ale wiesz co,Lottie?-zagadnęła,gdy wchodziłyśmy do MlikShake City.
-Co?
-To chyba nauczyło cię życia.Mnie z resztą też.Już wiem,czego nie warto robić tylko dla fun'u,bo później źle to się wszystko kończy.Nie chciałabym cierpieć tak jak ty i wiem,że nie chcesz o tym gadać,ale cholerka tak mi jakoś strasznie przykro z tego powodu.Przepraszam.-powiedziała na jednym wdechu,a mi stanęły łzy w oczach.Miała rację,teraz nie popełnię już drugi raz tych samych głupich błędów.Teraz już wiem jakich problemów sobie naważyłam i ile moi najbliżsi przeze mnie przeszli.
-Nie masz za co-szepnęłam,ocierając łzy,a ona zaczęła zawzięcie mrugać by też się nie rozkleić.
Kupiłyśmy shake'i i usiadłyśmy przy jednym ze stolików.
-Uśmiechnij się Lott.Wiem,że potrafisz.Jesteś silna babka i poradzisz sobie ze wszystkimi przeciwnościami losu,już nie jeden raz to pokazałaś.-oznajmiła,a ja wysiliłam się na delikatny uśmiech.
-Tak.
Pociągnęłam nosem i upiłam łyk czekoladowego,zimnego napoju.
Zmieniłyśmy temat na bardziej przyjemny.Gawędziłyśmy o planach na 3 miesięczne wakacje.Zupełnie o nich zapomniałam,a jeszcze do niedawna byłam bardzo podekscytowana tak długim urlopem.Teraz też bardzo się cieszyłam,chociaż żadnych szczególnych atrakcji się nie spodziewałam.
-Nie gadaj,że będziesz zalegać w Doncaster.Ten twój Niall nie weźmie cię do siebie?-zapytała,a ja wzruszyłam ramionami.
-Nie wiem.-odparłam całkiem szczerze.Nie wiedziałam co zrobi Horan i jakoś zbytnio nie miałam ochoty by tłumaczyć kolejnej osobie co się stało.
-Nie jesteś z nim? Nie kochasz go?-dopytywała zdezorientowana.
-Jasne,że go tak.Jestem w nim zakochana i to na zabój,ale wszystko wyjaśni się dopiero niebawem.-oznajmiłam,a ona pokiwała głową.Chyba zrozumiała o co mi chodzi.
-Wiem,że nie chcesz o tym gadać,ale ja to w końcu ja i muszę się dowiedzieć dlaczego jest coś nie tak.-odezwała się po chwili ciszy.Westchnęłam.Zaczęłam jej wszystko wyjaśniać,a ona z dziwnym,szerokim uśmiechem stwierdziła,że to normalne i za kilka dni mu przejdzie.
-Czy ty aby przypadkiem czegoś nie kombinujesz?-uniosłam jedną brew do góry i pogroziłam jej palcem.
-Och..daj spokój.Jasne,że nie.To wasze PRYWATNE sprawy-powiedziała,a ja odetchnęłam z ulgą.Wstałam od stolika i ruszyłam do ubikacji,a czerwonowłosa Parker została na swoim miejscu.
* Z perspektywy Nialla*
*2 dni wcześniej*
-Naprawdę?-zapytałem nie dowierzając.Nie sądziłem,że może do czegoś takiego dojść.Zayn zawsze był pewny siebie,a teraz?Bał się przyznać do swoich uczuć,przecież to do niego nie podobne.Co ta kobieta z nim zrobiła?
-Nie na jaja Niall,ty idioto-warknął,a ja prychnąłem.-Zawsze podobały mi się brunetki z ciemnymi oczami,nie było mowy o tym bym zainteresował się jakąś blondyną.Jakoś w ogóle mnie nie kręciły,a teraz?Teraz jest zupełnie inaczej.Nigdy nie sądziłem,że się w niej zakocham.Jest fajna,miła,sympatyczna,ma świetne poczucie humoru,piękne,niebieskie oczy,jasne włosy,ładną figurę,cudowny charakter.Jest taka przyjazna,mógłbym rozmawiać z nią godzinami.....-wyznał wzdychając.
-No to w czym problem? Przecież nie ma chłopaka -wtrącił Harry,a Mulat posłał mu mordercze spojrzenie.
Ja sam bardzo lubiłem Perrie.Była naprawdę fajną dziewczyną,nigdy nie pomyślałbym,że ona i Malik,ale w gruncie rzeczy pasują do siebie.
-Właśnie,skoro jest wolna to czemu się z nią nie umówisz?-poparłem Stylesa,a on schował twarz w dłonie.
-Bo się boje,że mnie odrzuci.-wyszeptał,a ja uśmiechnąłem się delikatnie.
-Oj stary,stary...-klepnąłem go po przyjacielsku w ramię.-Jesteś fajnym,uczuciowym i przystojnym facetem.Kto by cie nie chciał? Poza tym ona lubi spędzać z tobą czas,to już chyba coś znaczy,nie ?-przedstawiłem mu mój tok myślenia,a on zamilkł na sekundę.
-Raczej tak-wymruczał i zerwał się na równe nogi odprawiając jakiś taniec szczęścia.
-Yeah!-poruszał zabawnie biodrami w przód i w tył.
Wybuchnąłem śmiechem,a on rzucił się na mnie.
-Dzięki,dzięki,dzięki-wyściskał mnie i pobiegł do swojego pokoju,zapewne zatelefonować do Edwards.
*7 maj*
Wyszedłem spod prysznica owijając się wokół pasa ręcznikiem i zacząłem szukać dzwoniącego telefonu.Wreszcie znalazłem go pod stertą ubrań i aż mnie zamurowało,kiedy zobaczyłem numer wyświetlony na ekranie komórki.Moją twarz rozświetlił delikatny uśmiech,a serce zakołatało.
Odebrałem.
-Halo?Lottie?
-Cześć.Z tej strony Cindy,przyjaciółka Charlotte.Ona nie wie,że do ciebie dzwonię,więc radze ci siedzieć cicho,jasne?
-No tak,ale dlaczego akurat do mnie i to z jej telefonu?
-To nie ty jesteś tutaj od zadawania pytań.Dobra,mam mało czasu.Chcę ci jedynie powiedzieć,że masz się ogarnąć,chłopie.
-Ale,że co?Niczego nie rozumiem.
-A co tu jest do rozumienia?Zachowałeś się jak zwykły dupek,a ona przez ciebie cierpi.Mało przeżyła,że jeszcze ty dokładasz jej problemów?Powinieneś ją wspierać,a nie uciekać od niej jak zwykły tchórz.Radzę ci przemyśl to,bo ona naprawdę nie zasługuje na takie traktowanie.
Rozłączyła się.
W ogóle nie rozumiałem o co tej dziewczynie chodziło,ale zdawało się,że miała rację.Jak ja mogłem być taki głupi i jeszcze bardziej ją zdołować?Jak ja mogłem się tak zachować?
Dzięki Bogu,że ta dziwna Cindy do mnie zadzwoniła,bo jeszcze bardziej zraniłbym moją biedną Charlotte.
Nie dość,że wtedy jej nie obroniłem,to jeszcze teraz zachowywałem się tak jakby mi na niej nie zależało,a to nieprawda.Kochałem ją nad życie.
Walnąłem z pięści w ścianę,krzycząc.Byłem na siebie wściekły.Nie mogłem znieść myśli,że skrzywdziłem ją tak samo jak on,a może i jeszcze bardziej?
Tak bardzo chciałem cofnąć czas,wynagrodzić jej to wszystko.
Wybiegłem z pokoju trzaskając drzwiami,wyminąłem zdezorientowanego Liama w salonie i wydostałem się na zewnątrz.Chciałem się uspokoić,odsapnąć,przemyśleć to wszystko.
-A ty gdzie się wybierasz?-drogę zagrodził mi postawny szef ochrony.Próbowałem go przesunąć,ale był za silny.
-Paul.Daj.Mi.Spokój-warknąłem,waląc go z pięści w ramię.On równie dobrze,jeśli tylko by chciał mógłby mnie załatwić jednym ciosem,ale nie zrobił tego.
-Nie zachowuj się jak tępak.Odsuń się!-ryknąłem,a on chwycił mnie za nadgarstki.
-Ogarnij się Niall.Zaraz macie wywiad i występ.Chcesz wystawić chłopaków?Chcesz wystawić swoich fanów?-oznajmił ze stoickim spokojem.Odwróciłem głowę do tyłu i zobaczyłem jak zdziwiona czwórka stoi na ganku i przygląda się naszej dwójce.
-Nie,ale ja...ja.muszę-mruknąłem i usiadłem na chodniku,podciągając kolana pod brodę.Facet poklepał mnie po ramieniu i przywołał gestem moich przyjaciół.
-Co się stało,mały?-Louis przysiadł się do mnie i potarmosił po włosach.
-Nic-fuknąłem.-Już.....już jest okej.
-Dobra,to rusz tyłek i ubierz się-zachichotał,a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę,że założyłem jedynie bokserki i spodnie.Zacząłem się śmiać z własnej głupoty i wróciłem do mieszkania.