poniedziałek, 17 grudnia 2012
Rozdział 4
Jeśli przeczytałaś skomentuj ! :)
[ z perspektywy Louis'a ]
Wbiegłem do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi ,to nie tak miało być .... wszystko nie tak .Opadłem na łóżko obok walizki El , Harry przeniósł się do Niall'a kiedy ona przyjechała . Usiadłem po turecku i schowałem twarz w dłoniach wzdychając z bezsilności . Drzwi sie uchyliły ,nie musiałem patrzeć w tamtą stronę ,wiedziałem ,że to Elka. Usiadła tuż przy mnie ,spojrzałem na nią i wybuchłem płaczem ,wtuliłem się w nią,dając upust emocją .
-Skarbie -szepnęła - Uda Ci się.
-Co mi się uda Eleanor ? -zapytałem zdziwiony ocierając łzy.
-Przezwyciężyć wszystkie słabości ,problemy , ja ci pomogę ,zawsze będę z tobą -oznajmiła . Przytuliłem ją mocniej .
-Kocham cię - szepnąłem całując jej malinowe usta .Pogłębiłem pocałunek ,błądząc dłońmi po jej ciele , trzymałem ją przy sobie mocno , jakby zaraz miała zniknąć , a tego bym nie chciał .Podniosłem skrawek jej koszulki, by po chwili ściągnąć ją całkowicie , na moją twarz wpełzł szeroki uśmiech ,kiedy zobaczyłem jej koronowy , koloru soczystej marchewki biustonosz . Moje usta zeszły na jej gładką szyje, gdzie pojawiła się gęsia skórka, jęknęła , schodziłem po woli w dół muskając,liżąc i przygryzając delikatnie jej ciepłe ciało. Kiedy moje dłonie odnalazły zapięcie od jej stanika odsunęła się ode mnie .
-Loui nie teraz ,zaraz ktoś może tutaj wejść -mruknęła wkładając z powrotem t-shirt z logo coca-coli ,taki sam jaki ja miałem na sobie .Zrobiłem naburmuszoną mine ,wydymając dolna wargę
-Nie gniewaj się -usiadła mi na kolanach ,poczułem jej wilgotne usta na swoim czole . Wyszczerzyłem się .
-Tak lepiej - powiedziała.
-Lepiej chodźmy już spać ,ten dzień był pełen niespodzianek - stwierdziłem , delikatnie położyłem walizkę na ziemi i sam wskoczyłem pod pościel w kolorowe paski ,dziewczyna dołączyła do mnie . Spod materaca wygrzebałem nieco podartego i zakurzonego miśka , była to pomarańczowa marchewka ,bez jednej rączki , a zamiast oczu przyszyte miała guziki,wyglądała bardziej jaka lalka wudu ,która służyła do torturowania ludzi,niż jak pluszak ,ale uwielbiałem ją .
-Co to ? - brunetka zachichotała .
-Nie śmiej się -powiedziałem -Nie przejmuj sie Panie Marchewo dzisiejsze kobiety nie dostrzegają prawdziwego męskiego piękna -wtuliłem się w starego pluszaka .
-Skąd go masz ? Nigdy mi go nie pokazywałeś -Eleanor wyrwała marchewkę z moich objęć i sama się do niej przytuliła -Jezu jaki milutki.
-Nikt nie wie o Panu Marchewie z wyjątkiem mnie i .. taty , dał mi go kiedyś,gdy miałem zły sen ,mówiąc że Peter zawsze mu pomagał ,mi to imię sie nie podobało,więc je zmieniłem ,ale miśka wziąłem ze sobą .Gdy ojciec odszedł schowałem go pod łóżko i dzisiaj pierwszy raz go wyciągnąłem -oznajmiłem . Postanowiliśmy nie kontynuować tego tematu i w końcu iść spać . Wtulony w brunetkę szybko zasnąłem .
[ z perspektywy Charlotte ]
Ranek , 6 ,spałam może dwie, dwie i pół godziny, mam ogromnego kaca ,a moje mięśnie nie przyzwyczaiły sie jeszcze do twardej kanapy. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam po przebudzeniu było zaparzenie mocnej kawy i połknięcie kilku tabletek , o jedzeniu nie było mowy .Czekając aż woda się zagotuje oparłam głowę o zimne płytki ,myśląc,miałam ogromną ochotę wymazać wczorajsze wydarzenie z pamięci ,nie wiedzieć o tym,że wygadałam się im , tak na prawdę po raz pierwszy komuś się wyżaliłam, z jednej strony czułam wstyd,zażenowanie , a z drugiej czułam się jakoś tak lepiej ,lżej .Kiedy sagan zaczął gwizdać drażniąc moje uszy ocknęłam sie z rozmyśleń i wypiłam napój bogów i bynajmniej nie chodziło mi o alkohol .Starając się być cicho i nikogo nie obudzić , co zazwyczaj mi nie wychodziło wspięłam się po skrzypiących schodach i na palcach weszłam do mojego pokoju , Hazz i Nialler smacznie spali pochrapując,jak to mężczyźni mieli w zwyczaju . Otworzyłam szafę, w której panował okropny bałagan , wyciągnęłam ubrania , wzięłam bieliznę i miałam zamiar wyjść,jednak utrudniła mi to walizka jednego z chłopców ,nie zauważając jej weszłam w nią ubijając sobie palce i krzyknęłam z bólu . Niall poruszył się niespokojnie , na szczęście wymruczał kilka słów i poszedł dalej spać. Tym razem patrząc pod nogi wyszłam z pokoju i wkroczyłam do łazienki . Wykonałam poranną toaletę,ale jak zwykle musiał mi ktoś przeszkodzić .
-Lottie musze siku ! -krzyknęła Phoebe próbując otworzyć drzwi , nadaremnie ,były zakluczone.
- Idź na dół ,albo do tej ubikacji na końcu korytarza - oznajmiłam .
-Na dole jest mama , a tam Felicite ,wszystkie są zajęte ! no proszę ! - jej ton był wręcz błagający, zlitowałam się nad nią , szybko wciągnęłam na siebie ciuchy i wpuściłam 9-cio letnią blondynkę do toalety. Na szczęście moje książki leżały w plecaku , co prawda nie wiedziałam,czy były to te,które potrzebowałam na dzisiaj,ale nie miałam serca budzić blondyna i loczka,bo tym razem na pewno bym to zrobiła . Zeszłam na dół, usiadłam przy stole w kuchni,Jay krzątała się przy blacie ,by nie patrzeć na nią chwyciłam soczyste jabłko ,które obracałam w dłoniach. Czułam jej matczyny i świdrujący wzrok na sobie,ale nie miałam odwagi sie odezwać. Po chwili mój telefon zadzwonił ,wybawiając mnie z niezręcznej sytuacji .
-Halo ?
- Cześć Lottie , za 15 minut na przystanku , chyba ,że nie idziesz do budy ,dzisiaj piątek ,też bym sobie odpuścił,ale starzy przychodzą dziś na rozmowę do dyro ,więc krucho
-Idę Mick , kiedyś trzeba
-Ooo
-No co ?
-Zdziwiło mnie to ,że Charlotte Tomlinson idzie do szkoły w piątek i to po imprezie... Jestem pełen podziwu .
-Zamknij sie kretynie !
-Tez cię kocham Lott
- Ugh.. mówiłam Ci zebyś tak na mnie nie mówił , nie chce mi sie ciebie słuchać brzydalu , nie spóźnij się .
-Jasne ,papatki .
Zakończyłam rozmowę z uśmiechem na ustach , czyżby wrócił mój dawny Mick Starck?! beztroski i wesoły, a co najważniejsze niezwykle przyjacielski brunet ? Oby tak ,ostatnio między nami coś się popsuło , obydwoje się zmieniliśmy , on zaczął zachowywać się jak typowy chłopak w jego wieku , samochody, panienki, teraz to go najbardziej interesowało , czasami miałam wrażenie,że to odkąd Cindy dołączyła do naszej paczki tak jest ,nie wiem , bardzo lubię tą czerwonowłosą dziewczynę i nie zamierzam jej obwiniać .
Wyszłam z domu rzucając głośne : "Do widzenia : , na które i tak nikt pewnie nie zwrócił uwagi . Ruszyłam na pobliski przystanek ,usiadłam na okrytej szronem ławce pocierając ramiona, żałowałam ,że nie wzięłam kurtki ,było cholernie zimno .
-Cześć - nagle ktoś krzyknął do mojego ucha, poderwałam się z miejsca przerażona. Wysoki brunet miał ubaw po pachy .
-Mick ty cwelu - walnęłam go pięścią w ramię z całej siły,chłopak nawet się nie skrzywił . Spojrzałam w jego hipnotyzujące oczy , dostrzegłam,że było coś nie tak ,miał nienaturalnie rozszerzone źrenice .
-Czego ty się najarałeś ,idioto dzisiaj twoi rodzice będą gadać z dyrektorką ,boże coś ty narobił , przecież to widać ,że coś paliłeś .. -byłam wściekła ,pomimo tego wszystkiego nadal mi na nim zależało,nie chciałam,żeby ktoś go przyłapał na braniu narkotyków, nie jego ,zwłaszcza ,że dzisiaj było to bardzo prawdopodobne.
-Jeden mały skręt, nie przesadzaj - Chłopak wzruszył ramionami i głupio sie szczerzył . Czerwony autobus przyjechał wcześniej niż zwykle ,pociągnęłam Starck'a za rękaw czarnej ,grubej bluzy adidasa i zajęliśmy swoje stałe miejsca . Wchodząc do szkoły modliłam się tylko o to , żeby brunet nie narobił sobie żadnych kłopotów. Razem ruszyliśmy na matematykę , przez resztę lekcji pilnowałam go jak oka w głowie.
***
Po godzinie 15 wróciłam do domu , od razu po szkole jak grzeczna i wychowana dziewczynka . To co zastałam wywołało szok na mojej twarzy , mama siedziała na kanapie w towarzystwie Lou i jakieś szczupłej,rudowłosej 40-sto latki . Spojrzałam na rodzicielkę pytającym wzorkiem , trzymała w ręce moją listonoszkę , znalazła papierosy ? to możliwe ,ale co robiła tu ta kobieta... Chyba nie chcieli mnie oddać do domu dziecka , albo co gorsza do poprawczaka, za głupie fajki ?! .
-Mamo ,co się tutaj dzieję . Kim ta pani jest - zapytałam przerażona . Jay tylko zawyła i wtuliła się w Tommo.
-Witaj Charlotte ,jestem psychiatrą , chciałabym porozmawiać z Toba na temat tego -kobieta wyciągnęła w moim kierunku przezroczysty woreczek który wypełniony był białym proszkiem .... dragi. ale co ?.. nie ! - Twoja rodzina znalazła to w twoich rzeczach osobistych , usiądź i powiedz mi wszystko na ten temat - wskazała na krzesło ,a mnie wmurowało
JA ?! NARKOTYKI ? W MOICH RZECZACH ?NIE ! NIE !NIE !
______________________________________________________________
Siemson ,co prawda nie ma 3 komentarzy ,tylko 2 ale to zawsze coś . Ten rozdział jest krótszy i mam nadzieję że sie spodoba , następny standardowo 3 komentarze .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
mnie się bardzo podoba,cieszę się,że w końcu dodałaś bo nie mogłam się doczekać! ;) super!
OdpowiedzUsuńdziękuję , obiecuję się pośpieszyć ,następny rozdział już jest prawie napisany :P
UsuńAaaa swietny ,szkoda ,że taki krótki . Czekam co będzie dalej !
OdpowiedzUsuńDZIĘKI :)
Usuń