środa, 21 listopada 2012

Rozdział 1

Wstałam rano  niewyspana i zmęczona jak zwykle .Oczywiście mój wspaniały budzik nie zadzwonił o 6 : 30 ,zamiast tego Daisy  wparowała do mojego pokoju po 7  w piżamie  i maskotką w dłoni ,przecierając maślane oczęta .
-Wstawaj głupku ! -krzyknęła  mi do ucha i zaczęła skakać  po całym łóżku ,deptając mnie przy okazji . Obracając się na  prawy bok podcięłam ją tak że spadła na poduszki obok mnie .Loui mnie tego nauczył  .
-Cześć mała -przywitałam się z siostrą i pocałowałam ją w nos ,wyszczerzyła   duże ,krzywe i białe zęby w szerokim uśmiechu ,oczywiście brakowało jej  górnej jedynki ,co chwile wypadały jej jakieś mleczaki ,przez co  łatwiej było mi ją odróżnić od Phoebe.
-Nie powinnaś lecieć do szkoły ? -zapytała
-Miałam na 8 ,ale teraz to już na pewno nie zdąrze , pójde na drugą lekcje , przynajmniej historia mnie ominie . -oznajmiłam .Pokiwała głową z dezaprobatą .
-Wiesz że nie powinnaś tak robić,nie skończysz szkoły i mama będzie zła i smutna , ja też nie lubie się uczyć  no ale wiesz .. -mruknęła .
-Wiem Day obiecuję to był ostatni raz , nie mów nic mamie , bo będzie się tylko zbytnio zamartwiała okey ?
-Jasne  . HIGH FIVE !  -  nim zdążyłam się zorientować blondynka przybiła mi piątkę.. w czoło i uciekła .
-DORWĘ CIE PÓŹNIEJ -krzyknęłam za nią ,wzięłam wcześniej przygotowane ubrania i poszłam do łazienki . Wzięłam szybki prysznic  , wskoczyłam w ciuchy , wytuszowałam rzęsy i byłam gotowa , na szczęście  wracając  z powrotem do pokoju nie spotkałam  Fizzy , kochałam ją ,była moją siostra ale strasznie się czepiała .  Wrzuciłam książki do torby i zeszłam na dół  ,przywitałam się z mamą buziakiem w polik i zwinęłam z blatu  soczystą marchewką , uwielbiałam je .
-Skarbie , a ty nie powinnaś być  już w szkole ? -zapytała podejrzliwie Jay .
-Nie mamo , nie ma  pana Flitwicka dzisiaj i mamy o godzinę później . -skłamałam rodzicielkę ,ostatnio coraz częściej to robiłam .
-Dobrze , powiedzmy że ci wierze  -oznajmiła z uśmiechem . Co ona miała taki dobry humor ?
- Nie przyjadę dzisiaj po Fizzy powiedz jej to ,na pewno spotkacie się gdzieś tam na holu . - powiedziała .
-Jasne . Mama często przyjeżdżała po Felicite , nie wiem czemu ,mnie ani razu nie zabierała spod szkoły do domu autem   , trudno .  Wyszłam z domu , był piękny wiosenny poranek , na przystanku czekał na mnie wysoki brunet Mick , mój przyjaciel ,z którym znamy się od kołyski i Cindy  urocza i zabawna czerwonowłosa istota .
Dałam im po buziaku  i usiadłam na drewnianej zniszczonej ławce .
-Czemu wy nie w szkole ? - zapytałam.
-Odpuściliśmy sobie  wykład profesora Flitwicka na prze ciekawy temat Greków  . -oznajmiła Cindy ,a brunet pokiwał głową .
-Nie raz jak mówi o tych wszystkich dziejach p.n.e mam wrażenie że dochodzi - powiedziałam  i wybuchliśmy śmiechem .
-Tak ,  starożytne spartanki i orgazm gwarantowany - stwierdził chłopak i wsiedliśmy do nadjeżdżającego  czerwonego autobusu .
***
 W  szkole jak w szkole ,były nudy  + sprawdzian z biochemii  i oceny z kartkówki z fizyki , boże dlaczego ? !  na szczęście nie poszło mi tak źle   3 jak  na mnie to dobrze , byłam totalnym debilem z fizyki , ale cóż  nie można być  z wszystkiego najlepszym . Standardowo spotkałam sie  z Fizzy .
-Siostra  ! -krzyknęłam za nią kiedy oddalała się od szafek .
-hm ? - podbiegłam do niej .
-Mama dzisiaj po ciebie nie przyjedzie - oznajmiłam szatynce .
-Dlaczego ?! -popatrzyła na mnie jakbym to była moja wina  .
-A skąd ja mam to wiedzieć  - prychnęłam i ruszyłam na zajęcia artystyczne  .
Wychodząc ze szkoły znów napotkałam  moją " najukochańszą " siostrzyczkę , która wyglądała tak jak ja tylko miała inny kolor włosów , było to co najmniej dziwne , nie byłyśmy bliźniaczkami , a wyglądałyśmy na takie jednojajowe .
-Idziemy do domu -warknęła .Czy ona po prostu nie mogła sobie odpuścić?
-Bo co ?
-Bo mama prosiła . -stwierdziła .
-Idź sama , powiedz że będę  przed 21 .-oznajmiłam i ruszyłam z  całą klasową paczką do parku .
-Ale ...  -brunetka krzyknęła za mną jeszcze bardziej wściekła .
-Felicite proszę . -odparłam sucho ,a brunetka ruszyła z buta do domu .
***
  W parku spędziliśmy  4 godziny , dziwne jest siedzenie tam aż tyle czasu ,ale jeśli się ma doborowe towarzystwo ,a niedaleko znajduję się Starbucks , MilkShake City i budka z hot dogami można przesiadywać tam całe życie  ,uwierzcie mi .  Włączyłam telefon i zobaczyłam 5 nieodebranych połączeń od : Mamuśka i 2 nieodebrane połączenia od : Louis . 
Po jaką cholere Lou do mnie dzwonił ? pewnie mama wygadała mu wszystko ,ze wagaruję , chodze na imprezy i po prostu nie jestem już tą grzeczną ,słodką Charlotte  . Postanowiłam nie oddzwaniać tylko wracać do domu ,  najbliższy autobus miałam za 20 min więc poszłam z buta . Korciło mnie żeby dowiedzieć się  po co się do mnie dobijali ,ale nie ,moja duma nie pozwalała mi na to ,zamiast tego zadzwoniłam do Maji mojej koleżanki polki z twetter'a , dawno z nią nie pisałam i chciałam się dowiedzieć co u niej słychać  .
- Halo ? 
-Cześć May  sorki ze przeszkadzam ...
- Nie no coś ty ,nie przeszkadzasz -  zawsze dziwiło mnie to jakim cudem potrafi tak znakomicie mówić po angielsku i to z akcentem .
- O czym chciałaś pogadać ?
-O życiu , Majka .
-Coś się stało Lottie ?
-Nie .. nic tylko pewnie znowu będę mieć awanturę w domu  
-Nie przejmuj się też tak miałam , musisz szczerze pogadać z mamą to na pewno pomoże 
-Mam nadzieję ,ale to nie takie łatwe ,nie chce sie jej użalać .....
Rozmawiałam z nią  przez całą drogę , aż do domu .
-Jesteś wielka , dziękuje  ci za wszystko . - naciskam na klamkę i wchodzę do domu .
-Nie ma  za co .
-Nie wiem co bym bez ciebie ....... -urywam w połowie zdania  , przede mną  na kanapie w salonie siedzi Lou  , Liam  , Harry ,Niall i Zayn . Zatrzymuję wzrok na tym pierwszym , wciskam czerwoną słuchawkę w moim telefonie a w moich oczach zbierają się łzy .Nie widzieliśmy się ponad pół roku .  Stoję jak wryta .
-Lottie nie przywitasz się ze mną -pyta rozkładając szeroko ramiona , jednym susem znajduje się tuż przy nim  mocno ściskam a łzami mocze jego koszulkę . Nie wiem ile czasu go tak przytulam , nie ma to dla mnie znaczenia ,napajam się jego bliskością  i w tym momencie mam ochotę mu wszystko wygarnąć ale opanowuję się myśle że nie było by to najlepsze rozwiązanie jak na ten moment .  Odklejam się od niego i tulę po kolei chłopców , najdłużej chyba blondyna ,zawsze uwielbiałam ten jego słynny horan hug .
-Gdzie mama i dziewczynki ? -pytam wycierając załzawione oczy .
- Pojechały na zakupy .-odpowiada uśmiechnięty od ucha do ucha Tommo .
-A kiedy ? -
-Jakąś godzinę temu  - patrzy na mnie dziwnym spojrzeniem .
-Co ty kombinujesz mała ? - pyta zadziornie się uśmiechając .
-Nic . Po prostu macie powiedzieć ,że przyszłam do domu zaraz po tym jak wyjechały do sklepu ok ? -oznajmiam .
-A jak nie powiemy ? -pyta Harry
-To klaps w dupe .
Słysze jak  samochód  parkuję na podjeździe , zgarniam torbę z podłogi i pędze po schodach na górę .
- JAKBY CO TO SIĘ UCZYŁAM  - krzyczę i słyszę charakterystyczny śmiech Horan'a . Rzucam książki na łóżko ,biorę podręcznik od języka angielskiego  i udaję , że pochłaniam go jak czekoladowe lody w czterdziesto stopniowe upały .  Jeżdżąc wzrokiem po kolejnych wersach myśle dlaczego Lou zjawił się tak nagle ,przecież mieli napięty grafik , praca nad nową płyta wrze , a oni tak po prostu biorą sobie wolne i przylatują do Doncaster .
-Charlotte Tomlinson  -słyszę krzyk matki  ,który wyrywa mnie z rozmyśleń i już wiem że mam przechlapane.
-Zajebiście -mruczę pod nosem i schodzę na dół , wędruję za rodzicielką do kuchni ,przy okazji chłopcy posyłają mi krzepiące ,pocieszycielskie   spojrzenia . Fizzy  siedzi z założonymi rękami z miną " a nie mówiłam" i kpiącym uśmieszkiem  ,a  Daisy i Phoebe tulą się do Loui'ego i opowiadają mu  o wszystkim co się działo jak go nie było . Wkraczam do " pokoju grozy " gdzie przy blacie mama zawzięcie ciska jedzeniem z siatek .
-Mamo ? - wręcz szeptam ,a kobieta odwraca się w moją stronę  i świdruje spojrzeniem niebiesko-zielonych oczu .
-Ach Charlotte ja już nie mam do ciebie siły - mówiąc to rozmasowuje z nerwów skronie  ,co ja mam z tobą począć ,jesteś nieusłuchana ,  wagarujesz ,pałętasz się nie wiadomo gdzie , a ja odchodze od zmysłów , co się  stało ,że tak się zachowujesz ? powiedz mi dziecko - jej wzrok przeszywa mnie na wskroś . A co ja jej mam powiedzieć ,że czuję się cholernie samotna ,brakuje mi taty ,a przede wszystkim mojego ukochanego braciszka  i okażę sie egoistką bo nie pozwole mu spełniać swoich marzeń , nie nie mogę tak zrobić . Wtulam się  w  Jay i cicho łkam w jej matczyne ramię , kobieta uspokaja mnie głaszcząc po włosach ,sięgających do pasa i mocno ściskając ,odklejam się od niej  i osuszam oczy dłońmi .
-Co się dzieję skarbie ? -jej głos jest o wiele łagodniejszy niż przedtem .
-Nic mamo , po prostu ostatnio jakoś jestem podłamana ,ale to nic poważnego na prawdę - kolejne kłamstwo pada z moich ust .
-Dobrze ,ale pamiętaj że zawsze możesz ze mną pogadać - rodzicielka całuję mnie w czoło  .
-Idź się ogarnij bo wyglądasz strasznie -mówi i uśmiecha sie szeroko .
-Dzięki mamo -  płuczę twarz wodą i wycieram się w swoją koszulę  . Idę na górę , zmywam rozmazany tusz do rzęs ,  wkładam na siebie szary dres  i rozciągnięta męską żółtą koszulkę w małpę , która niegdyś należała do Louis'a  i na bosaka  schodzę z powrotem na dół  i rzucam sie na sofe obok mojego braciszka .
-Co znowu przeskrobałaś -pyta  zadziornie .Patrze na niego morderczym spojrzeniem a on wybucha śmiechem
-Wal sie na ryj Tommo - gołą stopą uderzam go w tył głowy , a on to wykorzystuję i zaczyna mnie gilgotać . Jego długie zwinne palce drążnią moje podbicie ,a  ja wyrywam się z całych sił .
- Niall sweetheart plis pomóż mi ! -krzyczę między kolejnymi napadami śmiechu , mięśnie brzucha zaciskają się mocno , na szczęście z odsieczą przybywa mi Horan , zrzuca Lou z kanapy i sam zajmuje jego miejsce .
-Dzięki Nialler jesteś wielki - mówię zdyszana opierając sie  o ramie irlandczyka .
-Sie wie -mówi wyszczerzając równiutkie zęby na których znajduję sie przeźroczysty aparat ortodontyczny .
Louis siedzi  na ziemi wpatrując się w blondyna groźnie .
-No co ?  damie się nie odmawia - mówi chłopak , a nadąsany szatyn siada znów w objęciach dziewczynek.
**
Zbliża się 23 dziewczynki już dawno usnęły ,jedna wtulona w mulata druga w Liam'a . Za każdym razem kiedy chcemy dyskretnie zanieść je do łózka  przebudzają się i robią maślane oczka aby tylko jeszcze posiedzieć w gronie one direction .
-Idźcie już spać . Jutro też jest dzień -oznajmiam i biorę Rudą ledwie żywą na ręce .
-Pomóc ci -pyta szeptem Niall . Kiwam głową na nie taka chudzinka waży może z  20-pare kilo ,to nie tak wcale dużo. Kiedyś przy wspólnej kolacji , wtedy kiedy jeszcze rodzice się nie rozwiedli  nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego Phoebe wszyscy nazywają  Ruda , tata rozwiał moje wątpliwości i wyjaśnił ,że kiedy mała się urodziła i do 2 roku życia miała miedziane blond włosy ,które bardzo przypominały barwę wiosennych klonowych liści  , przezwałam ją rudzielcem i już tak pozostało .  Siostra zasnęła w moich ramionach ,  otworzyłam drzwi nogą , walnęłam małym palcem u nogi o biurko ,zagryzłam wargę żeby nie wydać z siebie  ani jednego dźwięku , położyłam ją na jednym z łóżek , oczywiście obydwie miały pościel  w 1D i przykryłam mięciutką kołdrą z podobizną chłopaków . Zaraz  po mnie do pokoju wkroczył Zayn niosąc Day  ,delikatnie ułożył ją i opatulił kołdrą .
-Fajna pościel - szepnął z uśmiechem .Pokiwałam głową .
-Twarzowo wyszedłem nie sądzisz  -oznajmił a ja cicho zachichotałam i szybko zakryłam buzię ręką .  Zgasiłam światło i zeszliśmy z powrotem do olbrzymiego salonu .
-To jak śpimy -zapytał Harry ziewając .
-Ja mogę kogoś przygarnąć mam duży pokój -oznajmiłam , a Louis popatrzył na mnie z miną wtf  .
-No co ? chyba nie myślisz że będę z nimi nie wiadomo jakie rzeczy robić , o co ty mnie podejrzewasz ? - tym razem ja popatrzyłam na niego z byka .
 - Oj Tommo no wiesz,co ona taka mała słodziutka i nieśmiała blondyneczka i ty ją o takie rzeczy posądzasz wstydziłbyś się !  -zakpił Malik .
-Dobra dobra dzieciaki ja idę spać ,a wy coś tam wykombinujcie. Tylko bądźcie grzeczni -oznajmiła mama i poszła do swojej sypialni .
-Dobranoc -odparliśmy chórkiem
-Dobra ,więc ja i Harry śpimy u mnie w pokoju , Liaś i Zayn w gościnnym a Niall .. właśnie gdzie Niall ? -zastanawiał się Loui .
-Wiesz może Lottie go przygarnie .... -zaczął Harry ale umilkł widząc spojrzenie Horan'a
-   Dobra Nialler śpi u Lottie w pokoju a ty -wskazał na mnie palcem - z Fizzy .
-Chyba cię posrało Lou ! -mruknęłam -już wole spać na płytkach w łazience .
-Dlaczego jesteś taka w stosunku do rodzonej siostry ? -spojrzał na mnie gniewnym wzrokiem .
- Czy to ważne  Tommo po prostu nie mam zamiaru  przebywać z nią  sam na sam w jednym pomieszczeniu przez całą noc
-I vive versa -dodała szatynka .
- Boże te baby ! - mruknął .-W taki razie gdzie zamierzasz spać ?- zapytał
-Tutaj - klepnęła oparcie kanapy -jest dosyć wygodna.
-Nie będziesz spac na twardej sofie wtedy kiedy ja będe sie wylegiwał na mięciutkim łóżku ! - naburmuszył się blondyn .
-Nie denerwuj mnie ! już jest wszystko ustalone - stwierdziłam i wszyscy rozeszli się  do swoich tymczasowych sypialni .
_________________________________________________
 1 rozdział jest !  mam nadzieję że sie spodoba ,za wszelkie błędy na prawdę przepraszam ! :)
Komentujcie proszę ! to bardzo ważne dla mnie  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz